środa, 29 maja 2019

#2496 - Woman World

Autorem poniższego tekstu jest Michał Ochnik, który o kulturze popularnej i nie tylko pisze na blogu Mistycyzm popkulturowy.

Postapokalipsa jako konwencja fantastyki zawsze wydawała mi się szalenie konserwatywnym gatunkiem. Dekonstrukcja ustalonego porządku rzeczy zamiast przynieść radykalną transformację tego, w jaki sposób funkcjonuje społeczeństwo bardzo często jest w kulturze popularnej drogą do jego regresji, powrotu do dawnych form organizowania zbiorowości ludzkich. 





To z kolei najczęściej prowadzi do stworzenia konserwatywnego placu zabaw, rodzaju romantycznej wizji porządku społecznego, w którym liczy się wyłącznie siła, ponieważ nie istnieją sztuczne mechanizmy systemowe ułatwiające życie słabszym albo mniej sprawnym. "Woman World", internetowy komiks autorstwa kanadyjskiej artystki i animatorki Aminder Dhaliwal, ujął mnie wieloma rzeczami – między innymi właśnie tym, że z postapokaliptycznego punktu wyjścia podąża w zupełnie innym kierunku.

To bardzo specyficzny komiks. Swój żywot rozpoczął na Instagramie autorki, jako kilka krótkich, zainspirowanych Marszem Kobiet z 2017 roku, luźno powiązanych ze sobą epizodów z życia kobiet na świecie, w którym bliżej niesprecyzowany defekt ciążowy doprowadził do sytuacji, w której nie rodzą się już mężczyźni. Banki spermy zapewniają czasowe przedłużenie gatunku, ale nawet to nowe pokolenie składa się wyłącznie z przedstawicielek płci żeńskiej (od razu nadmienię, że autorka sygnalizuje istnienie osób trans i zdaje sobie sprawę z nieoczywistości płci i prezentuje do tematu bardzo życzliwy stosunek) i prędzej czy później rasa ludzka wygaśnie – chyba, że uda się znaleźć inny sposób na jej przetrwanie.

Komiks błyskawicznie zdobył zainteresowanie osób obserwujących profil na Instagramie artystki (w niedługim czasie po publikacji przybyło ich ponad sto tysięcy), co przekonało ją do kontynuowania projektu. Rok później Dhaliwal przystosowała opublikowane już odcinki do formatu wydawniczego i Woman World ukazał się drukiem, zyskując w ten sposób jeszcze większą popularność i zdobywając Doug Wright Award. Kilka miesięcy temu stacja telewizyjna Freeform zapowiedziała produkcję serialu animowanego adaptującego komiks do formy serii półgodzinnych odcinków. Rzecz powstaje w ścisłej współpracy z autorką, zaś w projekt zaangażowana jest również Felicia Day. Tymczasem Dhaliwal cały czas publikuje na swoim Instagramie (oraz w innych miejscach) kolejne odcinki serii. A komiks wciąż pozostaje niezmiennie świeży, zabawny i ujmujący.


Co zadziwia, zważywszy na fakt, jak statyczna jest to seria. "Woman World" to opowieść wyprana z jakichkolwiek konfliktów. Jego bohaterki – grupa kobiet w różnym wieku i z różnymi temperamentami – nie toczą walki o władzę czy przetrwanie w skrajnie niesprzyjających warunkach. To bardzo spokojna apokalipsa, bez chaosu i przemocy, a raczej ze spokojnym postscriptum dla dotychczasowego świata. Fabuła luźno obraca się wokół takich wątków jak budowa szpitala czy nawiązywanie kontaktu z innymi społecznościami, ale są one tylko tłem, fabularnym punktem orientacyjnym, który pozwala wchodzić bohaterkom w interakcje. Bo to właśnie interakcje między nimi są daniem głównym. Ale i tutaj brakuje wyrazistych konfliktów – zamiast tego obserwujemy rozmowy, refleksje na temat życia w post-męskim świecie (Czy istnieje coś takiego jak feminizm w rzeczywistości, w której na świecie nie ma już żadnych mężczyzn? zastanawia się jedna z bohaterek), codzienne troski i niepokoje… bardzo łatwo byłoby autorce popaść w irytujące banały, ale dzięki poczuciu humoru i emocjonalnej inteligencji nigdy to nie następuje.

Fabuła składa się z kilku przeplatających się wątków – moim ulubionym jest relacja najstarszej członkini społeczności z najmłodszą. Ta pierwsza, jako jedna z nielicznych żyjących jeszcze osób, nadal pamięta świat sprzed apokalipsy, choć mijające lata coraz mocniej zacierają już ten obraz w jej pamięci. Dla tej drugiej mężczyźni to na wpół mityczne istoty znane jedynie z opowieści, strzępków kulturowych pozostałości i tego, co uda się jej (przeważnie błędnie) wywnioskować. Proces powolnego, ale przecież nieuchronnego w takiej sytuacji mitologizowania mężczyzn przedstawiony jest w komiksie tak, jak wszystko inne – z ujmującym humorem, wycelowanym nie w którąś z płci, ale w sytuację samą w sobie.

W jednym z epizodów bohaterki adaptują skonstruowaną z żywopłotu figurę mężczyzny jako coś w rodzaju elementu parareligijnego obyczaju – figura jednak, zamiast udzielać mądrych życiowych porad ma do zaoferowania jedynie dad jokes. W innym jedna z bohaterek odnajduje fabrykę wibratorów i jest święcie przekonana, że oto natrafiła na zaginiony eksperyment mający na celu stworzenie armii robotów mających na celu zastąpienie wymarły rodzaj męski. Poza tym mamy również historię nieszczęśliwej miłości, zmagania z fobiami, introspektywne podróże w poszukiwaniu własnej tożsamości, kontemplację gruzów minionego świata i wiele, naprawdę wiele międzyludzkiego ciepła. Wszystkie te wątki są w zasadzie autonomiczne, choć ich bohaterki spotykają się czasem i rozmawiają ze sobą, tworząc subtelną siatkę powiązań.

Ilustracje to temat na oddzielny akapit. Dhaliwal radykalnie minimalizuje rolę tła, co jest częstym zabiegiem artystycznym z komiksach internetowych, ale raczej niepowszechnym w dziełach z gatunku post-apo, które przeważnie eksploatują pornografię zniszczenia. Autorka umyślnie jednak ogranicza tego typu zabiegi, tworząc elementy tła wyłącznie w sytuacjach, w których jest ono nieodzowne dla kontekstu danego rozdziału. To sprawia, że percepcja czytelnika skupiona jest wyłącznie na postaciach i w subtelny sposób sugeruje, że mamy tu do czynienia z opowieścią nie o świecie (jego strukturze, mitologii, siłach wpływających na jego kształt), ale o zamieszkujących go ludziach. Same projekty bohaterek są bardzo przyjemne dla oka – Dhaliwal zadbała o odpowiednią wizualną różnorodność postaci zamieszkujących uniwersum "Woman World".


"Woman World" to opowieść bez opowieści – bez antagonisty (ani antagonizmu), bez narracyjnej struktury dążącej do określonej kulminacji, bez kompleksowo zarysowanego świata przedstawionego. To jedna z tych opowieści, o których pisałem w mojej poprzedniej notce – historia grupy osób, które trzymają się razem w powoli umierającym świecie i starają się wspierać w ich codziennych troskach. Jest w tym pewna ujmująca melancholia, której nie sposób się oprzeć.

Brak komentarzy: