Autorem poniższego tekstu jest Jerzy Łanuszewski, redaktor naczelny magazynu komiksowego "Warchlaki".
Wśród wielu komiksowych adaptacji literatury można natrafić na parę naprawę udanych tytułów. "Ibikus", "Parker", "Wieczna wojna" – kilka by się pewnie jeszcze znalazło. Niedawno do tego grona dołączył album "Twierdzi Pereira", autorstwa Pierre-Henry’ego Gomonta, powstały na podstawie książki Antonia Tabucchiego.
Tytułowy Pereira jest redaktorem dodatku kulturalnego dziennika "Lisboa". To człowiek, który stara się nie wychylać – trzyma się z dala od tematów niebezpiecznych, próbuje ignorować sytuację polityczną w kraju (akcja rozgrywa się w Portugalii, za czasów rządów Salazara). Mężczyzna skupia się na literaturze, jedzeniu i rozmowach ze zmarłą żoną. Mimo iż doskonale wie, co się dzieje i nie jest zwolennikiem reżimu, nie robi nic, by się mu przeciwstawić. Spotkanie dwójki młodych ludzi stanie się dla niego impulsem do zmiany tej postawy.
Na ostatniej stronie okładki album nazwano komiksową adaptacją thrillera politycznego. Nie wydaje się do końca dobrym określeniem. Thriller polityczny budzi od razu skojarzenie z tanimi akcyjniakami, sprzedawanymi na kilogramy. "Twierdzi Pereira" jest czymś więcej. To przede wszystkim opowieść o potrzebie przeciwstawiania się złu i roli inteligencji w społeczeństwie. Przekaz moralny te historii jest stawiany przez autora na pierwszym miejscu, wątki sensacyjne mają za zadanie tylko podkreślić jego wymowę.
Historia ma swój ciężar. Nawet jeśli scen drastycznych nie ma wiele, to jednak autorowi udaje się przez cały czas utrzymać atmosferę zagrożenia. Śledząc codzienne, trywialne czynności Pereiry, daje się odczuć, że coś jest nie tak – idylliczne przestrzenie skrywają słabo maskowany mrok. Poczucie niebezpieczeństwa budowane jest w subtelny sposób, drobnymi kroczkami. Czytelnik stopniowo dowiaduje się o zasadach rządzących życiem Portugalczyków. O niektórych rzeczach nie można czegoś powiedzieć, o czymś innym nie należy pisać. Z dozorczynią trzeba uważać, bo donosi na policję. Tuż za granicą toczy się wojna domowa w Hiszpanii, a rząd Portugalii wspiera frankistów. Na ulicy bici są ludzie. Nocami można się spodziewać odwiedzin smutnych panów.
W tej rzeczywistości funkcjonuje Pereira. Artyście udało się przedstawić bardzo dopracowany, a przy tym niejednoznaczny portret tytułowego bohatera. Czytelnik dowiaduje się całkiem sporo o tym człowieku: o jego poglądach, zwyczajach, przyzwyczajeniach, pasjach itd. Jednocześnie do końca nie można stwierdzić, co zadecydowało, że mężczyzna podjął takie, a nie inne decyzje. Czy wynikały one z wyznawanych zasad moralnych? Czy z zauroczenia młodymi ludźmi? Może to kwestia sugestii innych osób? Tęsknota za utraconą witalnością? Literatura, którą chłonie bohater? A może wypadkowa tych wszystkich czynników? Gomont nie daje odpowiedzi na to, co sprawiło, że przykładny obywatel zdecydował się podnieść głowę i sprzeciwić się systemowi. Autor dobrze rozegrał to niedopowiedzenie, pokazał różne ścieżki, które mogą prowadzić do "przebudzenia". Dzięki temu Pereira stał się czytelnikowi bliższy, a jego rozterki bardziej uniwersalne oraz aktualne.
"Twierdzi Pereira" to komiks bardzo umiejętnie poprowadzony. Mimo że historia w dużej mierze opiera się na przemyśleniach protagonisty, to Gomont nie atakuje czytelnika przesadną ilością tekstu. Daje mówić obrazom – i dzięki temu jego historię tak dobrze się czyta. Artysta operuje stylem uproszczonym, nie bawi się w zbędne detale. Pokazuje to, co naprawdę ważne. Potrafi wydobyć najważniejsze elementy danej scenerii oraz fizjonomii bohaterów i uwypuklić je tak, by najlepiej przemawiały do czytelnika. Ciepłe kolory tworzą świetny kontrast z ponura treścią. W ujęciu Gomonta Portugalia wygląda po prostu prześlicznie – to niemal idylliczna kraina, gdzie słońce prawie nigdy nie zachodzi, roślinność rozkwita, a malownicze uliczki i parki wręcz zapraszają do spacerów. W takiej scenerii rozgrywają się sceny brutalne i ponure.
Nie czytałem książkowego pierwowzoru, nie mam więc porównania – nie wiem czy praca francuskiego artysty jest wierną adaptacją. Na pewno to udany komiks i jako samodzielne dzieło doskonale się broni. Będę musiał zabrać się za oryginał – Gomont skutecznie zachęcił do sięgnięcia po tę powieść. Po inne utwory włoskiego pisarza zresztą też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz