29 października 1959 roku Asteriks po raz pierwszy wystąpił na kartach komiksu, a miało to miejsce we francuskim magazynie z historyjkami obrazkowymi "Pilote". W debiutanckim albumie, zatytułowanym "Przygody Gala Asteriksa", pojawił się trzy lata później, w 1961. Zapewne sami autorzy, scenarzysta Rene Goscinny, którego korzeniami mogą chlubić się polscy czytelnicy, i rysownik Albert Uderzo, nie spodziewali się, że opowieść o zmaganiach nieustępliwych Galów z Imperium Rzymskim staną się jednym z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych komiksów na świecie.
W sumie, na przestrzeni tych pięćdziesięciu lat ukazały się 34 albumy "Asteriksa", które zostały przetłumaczone na 108 języków i wydane w łącznym nakładzie ponad 325 milionów egzemplarzy. Seria Goscinnego i Uderzo doczekała się ośmiu animowanych adaptacji i trzech filmowych, a pod Paryżem, od 1989 roku można odwiedzać park rozrywki poświęcony sympatycznym Galom. Naprawdę niewiele tytułów może poszczycić się takimi osiągnięciami. Z okazji pięćdziesiątej rocznicy Albert Uderzo przygotował specjalny, okolicznościowy album dla swoich bohaterów.
Na przyjęcie urodzinowe dzielnych Galów przybywają liczni goście, by złożyć najlepsze życzenia szacownym jubilatom. Galę swoją obecnością zaszczyci piękna Kleopatra, wprost z dalekiego Egiptu, niesforny architekt Numernabis czy banda piratów, która miała nieszczęście stawać na drodze licznych peregrynacji Asteriksa i Obeliksa. Nie braknie również delegacji Brytów, Gotów, Normanów, Hiszpanów, Helwetów, Belgów, a także rzymskich przedstawicieli z pobliskich garnizonów Akwarium, Rabarbarum i Delirium, z którymi wszyscy mieszkańcy małej galijskiej wioski zdążyli się tak mocno i serdecznie zaprzyjaźnić. Oczywiście Juliusz Cezar nie byłby sobą, gdyby po raz kolejny nie spróbował podporządkować swojemu imperium ostatniego skrawka niepodległej, galijskiej ziemi. Rzecz jasna jego chytry plan spali na panewce i jeśli nie liczyć tego epizodu, uroczystość przebiegła bez większych zakłóceń, w przyjacielskiej i, niestety, nudnej atmosferze. Na pięćdziesiątce jednego z najzabawniejszych komiksów czułem się jak na nudnych imieninach nielubianej ciotki, na których podaje się słone paluszki i z przejęciem ogląda "Familiadę". Zresztą poziom humoru "Złotej Księgi" jest porównywalny do dowcipów Karola Strasburgera. Na cały tom składają się krótkie, alternatywne historyjki (co by było gdyby Asteriks i reszta bohaterów rzeczywiście osiągnęła sędziwą pięćdziesiątkę?), galijski przewodnik turystyczny, bilet do asteriksowego muzeum i skazane na niepowodzenie próby wyswatania naszych bohaterów. Wszystkie są równie nużące.
Niestety, po odejściu scenarzysty Rene Goscinnego i przejęciu tytułu przez rysownika Alberta Uderzo począwszy od 24. tomu, miłośnicy przygód nieugiętych Galów narzekają na poziom serii. Mają sporo racji, bo o ile oprawa graficzna wciąż stoi na stałym, wysokim poziomie, to ze scenariuszami bywa różnie. Historie są coraz bardziej naciągane i często absurdalne, humorowi brakuje tej błyskotliwości i polotu, a w bohaterach coraz trudniej rozpoznać tego samego Asteriksa i Obeliska, co przed laty. Z jednej strony ciężko się dziwić Uderzo, że trudno przychodzi mu rozstanie z tą małą, galijską wioską, w której spędził kawał swojego życia. Z drugiej jednak planowane oddanie ołówka braciom Frederickowi i Thierry'emu Mebarka, którzy od jakiegoś czasu wspomagają rysownika i zajęcie się jedynie rozpisywaniem scenariuszy zaczyna pachnieć ordynarnym wyciąganiem pieniędzy od czytelników. A uroczyste obchody pięćdziesiątki pesymistycznie nastrajają do kolejnych tomów z przygodami Asteriksa i reszty wesołej kompanii.
W sumie, na przestrzeni tych pięćdziesięciu lat ukazały się 34 albumy "Asteriksa", które zostały przetłumaczone na 108 języków i wydane w łącznym nakładzie ponad 325 milionów egzemplarzy. Seria Goscinnego i Uderzo doczekała się ośmiu animowanych adaptacji i trzech filmowych, a pod Paryżem, od 1989 roku można odwiedzać park rozrywki poświęcony sympatycznym Galom. Naprawdę niewiele tytułów może poszczycić się takimi osiągnięciami. Z okazji pięćdziesiątej rocznicy Albert Uderzo przygotował specjalny, okolicznościowy album dla swoich bohaterów.
Na przyjęcie urodzinowe dzielnych Galów przybywają liczni goście, by złożyć najlepsze życzenia szacownym jubilatom. Galę swoją obecnością zaszczyci piękna Kleopatra, wprost z dalekiego Egiptu, niesforny architekt Numernabis czy banda piratów, która miała nieszczęście stawać na drodze licznych peregrynacji Asteriksa i Obeliksa. Nie braknie również delegacji Brytów, Gotów, Normanów, Hiszpanów, Helwetów, Belgów, a także rzymskich przedstawicieli z pobliskich garnizonów Akwarium, Rabarbarum i Delirium, z którymi wszyscy mieszkańcy małej galijskiej wioski zdążyli się tak mocno i serdecznie zaprzyjaźnić. Oczywiście Juliusz Cezar nie byłby sobą, gdyby po raz kolejny nie spróbował podporządkować swojemu imperium ostatniego skrawka niepodległej, galijskiej ziemi. Rzecz jasna jego chytry plan spali na panewce i jeśli nie liczyć tego epizodu, uroczystość przebiegła bez większych zakłóceń, w przyjacielskiej i, niestety, nudnej atmosferze. Na pięćdziesiątce jednego z najzabawniejszych komiksów czułem się jak na nudnych imieninach nielubianej ciotki, na których podaje się słone paluszki i z przejęciem ogląda "Familiadę". Zresztą poziom humoru "Złotej Księgi" jest porównywalny do dowcipów Karola Strasburgera. Na cały tom składają się krótkie, alternatywne historyjki (co by było gdyby Asteriks i reszta bohaterów rzeczywiście osiągnęła sędziwą pięćdziesiątkę?), galijski przewodnik turystyczny, bilet do asteriksowego muzeum i skazane na niepowodzenie próby wyswatania naszych bohaterów. Wszystkie są równie nużące.
Niestety, po odejściu scenarzysty Rene Goscinnego i przejęciu tytułu przez rysownika Alberta Uderzo począwszy od 24. tomu, miłośnicy przygód nieugiętych Galów narzekają na poziom serii. Mają sporo racji, bo o ile oprawa graficzna wciąż stoi na stałym, wysokim poziomie, to ze scenariuszami bywa różnie. Historie są coraz bardziej naciągane i często absurdalne, humorowi brakuje tej błyskotliwości i polotu, a w bohaterach coraz trudniej rozpoznać tego samego Asteriksa i Obeliska, co przed laty. Z jednej strony ciężko się dziwić Uderzo, że trudno przychodzi mu rozstanie z tą małą, galijską wioską, w której spędził kawał swojego życia. Z drugiej jednak planowane oddanie ołówka braciom Frederickowi i Thierry'emu Mebarka, którzy od jakiegoś czasu wspomagają rysownika i zajęcie się jedynie rozpisywaniem scenariuszy zaczyna pachnieć ordynarnym wyciąganiem pieniędzy od czytelników. A uroczyste obchody pięćdziesiątki pesymistycznie nastrajają do kolejnych tomów z przygodami Asteriksa i reszty wesołej kompanii.
2 komentarze:
What has been seen, cannot be unseen. Przycięcie pierwszego obrazka rula...
Wreszcie ktoś to zauważył :)
Prześlij komentarz