wtorek, 1 grudnia 2009

#313 - Dwie poduszki

"Dwie poduszki" to zbiór ośmiu obyczajowych obrazków z życia codziennego w Japonii okresu Edo (1600-1868). Zwykle Kraj Kwitnącej Wiśni tego czasu jest kojarzony z ponętnymi kurtyzanami i walecznymi samurajami. Hinako Sugiura skutecznie przełamuje ten schemat, kreśląc w swoich historiach sylwetki bohaterów mocno odstające od tych wizerunków.
Mamy zatem niezdarnych i niezbyt rozgarniętych samurajów ("Sodemagi-San"), prostych rzemieślników, próbujących w trudnych czasach związać koniec z końcem ("Wyznanie mnicha") czy nieporadnych prowincjuszy, pokątnie goszczących w domach uciech ("Pokrętne metody i śliwa z dzielnicy rozkoszy"). Tej różnorodności charakterów wtóruje różnorodność samych opowieści, które bardzo często godzą w swojej fabule opozycyjne żywioły. Subtelny wątek romantyczny zostaje ukryty w zabawnej krotochwili (wspominane już "Sodemagi-San"), baśniowa konwencja kontrastuje z makabrą (ostatnia w zbiorku "Przepaść"), a wielka historia sąsiaduje z jednostkowym doświadczeniem ("Bieg"). Mnie najbardziej do gustu przypadły dwie miniaturki. "Historia o niczym, czyli jak lisy rozprawiały pod drzewem wiśniowym" jest przewrotną opowieścią o samuraju zwiedzionym przez tytułowe stworzenia, ubarwioną oryginalnym kadrowaniem. Może i niezbyt skomplikowaną, ale emanująca tą prostą, wschodnią mądrością. Na drugim biegunie znajduje się "Obietnica" - groteskowo przerysowany i skrzący się pijackim humorem wypad na sake.

W swojej estetyce Sugiura nawiązuje do malarstwa ukiyo-e, którego mistrzem był jeden z najwybitniejszych artystów japońskich, Katsushika Hokusai. W technice, której nazwę można przełożyć, jako "obrazy przepływającego świata", tworzono do końca epoki Edo. Autorka "Dwóch poduszek" w swojej pracy próbuje przywołać do życia obyczajowość dawnej Japonii, atmosferę ówczesnych dzielnic uciech, wielkomiejski gwar Tokio i koloryt dziesiątek, często dziwnych i dziś zupełnie niezrozumiałych, zwyczajów.

Gdyby wszystkie nowelki były narysowane na poziomie dwóch pierwszych, Hinako Sugiura z miejsca dołączyłaby do ścisłej czołówki moich ulubionych grafików. Jej proste, ale wyrafinowane rysunki urzekają subtelnym liryzmem, a nienaganna technika i pewna ręka budzi autentyczny podziw dla włożonej pracy. Tylko w pierwszej historii na trzy różne sposoby operuje światłocieniem i za pomocą dosłownie kilku kresek jest w stanie oddać najbardziej zniuansowane uczucia. Niestety, oprawa graficzna kolejnych miniaturek prezentuje się znacznie, znacznie gorzej, a kontrast między "Dzierzbą" i "Sodemogi-San", a pozostałymi pracami jeszcze bardziej pogłębia tę różnice. Począwszy od trzeciej noweli, kreska jest mniej dokładna i pozbawiona jakiejkolwiek subtelności na rzecz przerysowania, często pokracznego i groteskowego, co nieraz pasuje do opowiadanej historii (jak ma to miejsce w wspomnianej "Obietnicy").

W przeciwieństwie do wielu mang, które w ostatnim czasie przypadły mi do gustu, praca Hinako Sugiury cierpi na zbytnią hermetyczność. "Suppli" traktuje o bolączkach nowoczesności trapiących ludzi bez względu na szerokość geograficzną, "Solanin" jest opowieścią zrozumiałą dla każdego, komu zdarzyło się dorastać, prace Taniguchiego odnoszą sukcesy na całym świecie właśnie dzięki swojej uniwersalności, a "Dziennik z zaginięcia", pomijając możliwość umiejscowienia go w naszym, zachodnim kontekście (nie rezygnując przy tym z jego japońskości), ujmuje szczerością i autentyzmem. W porównaniu z tymi komiksami "Dwie poduszki" są dla mnie komiksem bardzo odległym, zarówno w czasie, jak i przestrzeni, a pod względem kulturalnym – egzotycznym i obcym. Myślę, że w jego przypadku znakomicie sprawdziłoby się obszerne wprowadzenie, przygotowane przez jakiegoś znawcę tematu, które zwróciłoby uwagę na literacki i kulturowy kontekst, przybliżający koloryt obyczajowy, wychwytujący nawiązania, szczegóły i smaczki niedostrzegalne dla laika. Jak sądzę "Dwie poduszki" będą znakomitą pożywką dla czytelników zajadających się regularnie japońszczyzną, a taki przeciętny żuczek, jak ja, nie będzie umiał dostrzec w tych sympatycznych miniaturkach komiksowej maestrii. Pozostaje jedynie nieprzyjemnie uczucie, że podczas lektury umyka coś ważnego.

Brak komentarzy: