Kolejny czwartek, kolejna porcja obdzierania Żbika z legendy. Co prawda nie zauważyłem ostatnio spadku cen "kolorowych zeszytów" na allegro, ale nie taka była "ambicja" kryminalnych czwartków. Choć dzisiaj - ostrzegam - będzie naprawdę kontrowersyjnie! Dzisiejszy podrozdział porusza komunistyczny temat tabu, czyli życie prywatne.
W zamierzchłej przeszłości, czyli w 2006 roku, przy okazji "wydarzenia", które zwało się "Kim jest Biała Mewa?" na forum gildii Jerzy Szyłak zdruzgotał mnie, kiedy poruszyłem temat seksualności Żbika. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że sam zgłębię ten mroczny temat....
W zamierzchłej przeszłości, czyli w 2006 roku, przy okazji "wydarzenia", które zwało się "Kim jest Biała Mewa?" na forum gildii Jerzy Szyłak zdruzgotał mnie, kiedy poruszyłem temat seksualności Żbika. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że sam zgłębię ten mroczny temat....
5. Życie prywatne
Jak już zostało wspomniane w poprzednim podrozdziale, praktycznie całe życie Żbika było służbą w Milicji Obywatelskiej. I w tym względzie nie różnił się on od swoich powieściowych pierwowzorów. Rzadko kiedy czytelnicy mieli możliwość zobaczyć literackich milicjantów poza pracą. Zdarzały się jednak nieliczne momenty, kiedy mogli poznać bohatera od strony prywatnej – dowiedzieć się jak mieszkał, czym się interesował i czy spotykał się z jakąś kobietą. Podobnie było z bohaterem "kolorowych zeszytów".
Tylko cztery razy w całej serii czytelnicy mogli zobaczyć mieszkanie Żbika. Po raz pierwszy było to w zeszycie "Dziękuję kapitanie", wydanym w 1968 roku. Na kilku kadrach było widać skromny pokój z gołymi, żółtymi ścianami. Duży segment z telewizorem i półkami pełnymi książek, na biurku telefon, a obok fotel oraz lampa z abażurem – to wszystko, co znajdowało się w jego mieszkaniu.
Dwa lata później, najpierw w "Błękitnej serpentynie" a następnie w "Czarnej Nefretete", zauważyć można było, że Żbikowi powodzi się coraz lepiej. W segmencie pojawiło się radio oraz magnetofon szpulowy. Przybyło także książek. W środku pokoju pojawił się dywan, ława i czerwona pufa. Kapitan sprawił sobie także nowy telefon – jeden do salonu, drugi do sypialni. Tam też znajdował się pojedynczy tapczan, szafka nocna, a na ścianie słomiana mata z przypiętymi trzema pocztówkami.
Po raz ostatni mieszkanie Żbika pokazano w 1975 roku w zeszycie "Wyzwanie dla silniejszego". Jego standard znacząco wzrósł. Kapitan pozwolił sobie na nowy segment, fotel i ławę. Stary telewizor zastąpił nowszym modelem, zmienił także lampę z abażurem. Brązowe ściany zostały ożywione przez dwa obrazy, a przy oknach zawisły długie, czerwone zasłony.
Czy z tych nielicznych kadrów można było dowiedzieć się, jaki był Żbik po godzinach pracy? Choć czytelnicy otrzymali pewne informacje, były one bardzo szczątkowe. Za każdym razem, kiedy Jan był w domu, zajmował się prowadzeniem śledztwa. Tak więc był on właściwie na służbie, choć nie miał na sobie munduru. Z wystroju mieszkania kapitana można było stwierdzić tylko, że po pracy lubił on poczytać – o czym świadczyły półki pełne książek, a także posłuchać muzyki – na co wskazywał magnetofon szpulowy. Zapewne odpoczywając zdarzało mu się także pooglądać telewizję i posłuchać audycji radiowych.
To wszystko, czego byli w stanie dowiedzieć się czytelnicy o prywatnym życiu Żbika. Co prawda niejednokrotnie w "kolorowych zeszytach" twórcy pokazywali, że Żbik był człowiekiem wielu umiejętności i zainteresowań, jednak wszystkie one miały tylko jeden cel – pomóc w śledztwie. Był to więc kolejny argument potwierdzający pełne oddanie pracy. Dla milicjanta doskonałego nie było czasu na odpoczynek. Nawet kiedy spał – jak w komiksie "Czarna Nefretete" – czekał on na wyniki działań swoich podwładnych, by w każdej chwili ruszyć w pościg za kolejnym kryminalistą.
Równie szczątkowo twórcy Żbika pokazywali jego kontakty z kobietami. Choć Jan był przystojnym, wysportowanym, inteligentnym i szarmanckim mężczyzną, to bardzo rzadko w jego życiu gościły kobiety.
Najczęściej kapitan spotykał się z porucznik Olą Malicką – oczywiście na stopie zawodowej. Jako jego podwładna, niejednokrotnie pomagała mu w prowadzeniu śledztwa. Była młodą, szczupłą kobietą, która bardzo efektownie wyglądała zarówno w mundurze, krótkiej letniej sukience, jak i stroju kąpielowym. W komiksie "Spotkanie w Kukerite" bohaterowie polecieli służbowo do Bułgarii. Chodzili tam do restauracji, nocnych klubów i na plażę, zbierając dowody przeciwko siatce przemytniczej. W trakcie pobytu w Bułgarii oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Twórcy nie pozwolili jednak Żbikowi na żadne zaangażowanie i już w kolejnym numerze Ola została odesłana do Warszawy, a po paru miesiącach – w "Błękitnej serpentynie" – przy jej boku pojawił się narzeczony.
Po tym zdarzeniu jeszcze kilkakrotnie w życiu Żbika pojawiały się kobiety – były to zawsze jednak krótkie epizody. W zeszycie "Dwanaście kanistrów" czytelnicy zobaczyli w letniej kawiarence kapitana tańczącego z atrakcyjną blondynką. Nic jednak o niej nie było wiadomo – scenarzysta nie podał nawet jej imienia, określając ją tylko mianem "partnerki". Parę razy w prowadzeniu dochodzenia Żbikowi pomagała porucznik Marzena. To właśnie ona zastąpiła Olę po jej oddelegowaniu w Bułgarii. W "Podwójnym macie" razem z kapitanem zwiedziła Budapeszt, a w kolejnym numerze prasowała jego spodnie, kiedy on zastanawiał się nad kolejnym krokiem w śledztwie. Potem przez wiele lat nie współpracowała ze Żbikiem. Czytelnicy zobaczyli ją ponownie dopiero w 1978 roku, kiedy po awansie Żbika na majora razem tańczyli w kasynie MO.
Ostatecznie twórcy zlitowali się nad kapitanem i w 1982 roku u jego boku pojawiła się narzeczona. Historia romansu była jednak bardzo zagmatwana. Poznali się w 1971 roku, kiedy w komiksie "Gotycka komnata" Jan uratował od śmierci młodą panią kustosz zamku w Waśnicach, Danutę Zawadzką. Po jedenastu latach – w numerze "St. Marie wychodzi w morze" – scenarzyści postanowili ujawnić czytelnikom fakt, iż przez wszystkie te lata tych dwoje korespondowało ze sobą, a czasem nawet spotykało się. Podczas służbowej podróży do Gdyni Żbik postanowił odwiedzić swoją sympatię. Jednak zamiast do Waśnic przyjechał on do Waśniewic, a spotkał się nie z Danutą, lecz z Krystyną. Wielu badaczy polskiego komiksu doszukuje się w tych rozbieżnościach specjalnego zabiegu twórców, jednak sam Władysław Krupka w 2004 roku przyznał, że była to zwykła pomyłka (Zob., B. Kurc, Trzask Prask. Wywiady z Mistrzami polskiego (i nie tylko) komiksu. Pytał Bartosz Kurc, Koluszki 2004, s. 86.). Najważniejsze było jednak to, że w czasie tego spotkania kapitan zaprosił Krystynę nad morze. Ta przyjechała do niego. Mieli dla siebie tylko dwa dni, podczas których zjedli wspólnie obiad i spacerowali po plaży w blasku zachodzącego słońca. Przytulali się, trzymali za ręce, Żbik wyznał: „Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem cię zobaczyć” ("Nie odebrany telegram", s. 5). Po raz pierwszy rozważał możliwość wysłania któregoś ze swoich podwładnych, gdyby śledztwo tego wymagało. Krystyna bardzo szybko wyjechała, jednak od tego momentu czytelnicy wiedzieli, że Jan nie był samotny.
Dlaczego twórcy okazali się dla swojego bohatera nagle tacy łaskawi? "St. Marie wychodzi w morze" zostało wydane po wprowadzeniu stanu wojennego. Autorzy wtedy już wiedzieli, że jest to ostatnia historia serii, a po jej zakończeniu Żbik "przejdzie do innej odpowiedzialnej pracy". Najwyraźniej związek nie stawał na drodze nowym obowiązkom, jakie wyznaczyli mu przełożeni, dlatego też twórcy zgodzili się na niego.
Jak już zostało wspomniane w poprzednim podrozdziale, praktycznie całe życie Żbika było służbą w Milicji Obywatelskiej. I w tym względzie nie różnił się on od swoich powieściowych pierwowzorów. Rzadko kiedy czytelnicy mieli możliwość zobaczyć literackich milicjantów poza pracą. Zdarzały się jednak nieliczne momenty, kiedy mogli poznać bohatera od strony prywatnej – dowiedzieć się jak mieszkał, czym się interesował i czy spotykał się z jakąś kobietą. Podobnie było z bohaterem "kolorowych zeszytów".
Tylko cztery razy w całej serii czytelnicy mogli zobaczyć mieszkanie Żbika. Po raz pierwszy było to w zeszycie "Dziękuję kapitanie", wydanym w 1968 roku. Na kilku kadrach było widać skromny pokój z gołymi, żółtymi ścianami. Duży segment z telewizorem i półkami pełnymi książek, na biurku telefon, a obok fotel oraz lampa z abażurem – to wszystko, co znajdowało się w jego mieszkaniu.
Dwa lata później, najpierw w "Błękitnej serpentynie" a następnie w "Czarnej Nefretete", zauważyć można było, że Żbikowi powodzi się coraz lepiej. W segmencie pojawiło się radio oraz magnetofon szpulowy. Przybyło także książek. W środku pokoju pojawił się dywan, ława i czerwona pufa. Kapitan sprawił sobie także nowy telefon – jeden do salonu, drugi do sypialni. Tam też znajdował się pojedynczy tapczan, szafka nocna, a na ścianie słomiana mata z przypiętymi trzema pocztówkami.
Po raz ostatni mieszkanie Żbika pokazano w 1975 roku w zeszycie "Wyzwanie dla silniejszego". Jego standard znacząco wzrósł. Kapitan pozwolił sobie na nowy segment, fotel i ławę. Stary telewizor zastąpił nowszym modelem, zmienił także lampę z abażurem. Brązowe ściany zostały ożywione przez dwa obrazy, a przy oknach zawisły długie, czerwone zasłony.
Czy z tych nielicznych kadrów można było dowiedzieć się, jaki był Żbik po godzinach pracy? Choć czytelnicy otrzymali pewne informacje, były one bardzo szczątkowe. Za każdym razem, kiedy Jan był w domu, zajmował się prowadzeniem śledztwa. Tak więc był on właściwie na służbie, choć nie miał na sobie munduru. Z wystroju mieszkania kapitana można było stwierdzić tylko, że po pracy lubił on poczytać – o czym świadczyły półki pełne książek, a także posłuchać muzyki – na co wskazywał magnetofon szpulowy. Zapewne odpoczywając zdarzało mu się także pooglądać telewizję i posłuchać audycji radiowych.
To wszystko, czego byli w stanie dowiedzieć się czytelnicy o prywatnym życiu Żbika. Co prawda niejednokrotnie w "kolorowych zeszytach" twórcy pokazywali, że Żbik był człowiekiem wielu umiejętności i zainteresowań, jednak wszystkie one miały tylko jeden cel – pomóc w śledztwie. Był to więc kolejny argument potwierdzający pełne oddanie pracy. Dla milicjanta doskonałego nie było czasu na odpoczynek. Nawet kiedy spał – jak w komiksie "Czarna Nefretete" – czekał on na wyniki działań swoich podwładnych, by w każdej chwili ruszyć w pościg za kolejnym kryminalistą.
Równie szczątkowo twórcy Żbika pokazywali jego kontakty z kobietami. Choć Jan był przystojnym, wysportowanym, inteligentnym i szarmanckim mężczyzną, to bardzo rzadko w jego życiu gościły kobiety.
Najczęściej kapitan spotykał się z porucznik Olą Malicką – oczywiście na stopie zawodowej. Jako jego podwładna, niejednokrotnie pomagała mu w prowadzeniu śledztwa. Była młodą, szczupłą kobietą, która bardzo efektownie wyglądała zarówno w mundurze, krótkiej letniej sukience, jak i stroju kąpielowym. W komiksie "Spotkanie w Kukerite" bohaterowie polecieli służbowo do Bułgarii. Chodzili tam do restauracji, nocnych klubów i na plażę, zbierając dowody przeciwko siatce przemytniczej. W trakcie pobytu w Bułgarii oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Twórcy nie pozwolili jednak Żbikowi na żadne zaangażowanie i już w kolejnym numerze Ola została odesłana do Warszawy, a po paru miesiącach – w "Błękitnej serpentynie" – przy jej boku pojawił się narzeczony.
Po tym zdarzeniu jeszcze kilkakrotnie w życiu Żbika pojawiały się kobiety – były to zawsze jednak krótkie epizody. W zeszycie "Dwanaście kanistrów" czytelnicy zobaczyli w letniej kawiarence kapitana tańczącego z atrakcyjną blondynką. Nic jednak o niej nie było wiadomo – scenarzysta nie podał nawet jej imienia, określając ją tylko mianem "partnerki". Parę razy w prowadzeniu dochodzenia Żbikowi pomagała porucznik Marzena. To właśnie ona zastąpiła Olę po jej oddelegowaniu w Bułgarii. W "Podwójnym macie" razem z kapitanem zwiedziła Budapeszt, a w kolejnym numerze prasowała jego spodnie, kiedy on zastanawiał się nad kolejnym krokiem w śledztwie. Potem przez wiele lat nie współpracowała ze Żbikiem. Czytelnicy zobaczyli ją ponownie dopiero w 1978 roku, kiedy po awansie Żbika na majora razem tańczyli w kasynie MO.
Ostatecznie twórcy zlitowali się nad kapitanem i w 1982 roku u jego boku pojawiła się narzeczona. Historia romansu była jednak bardzo zagmatwana. Poznali się w 1971 roku, kiedy w komiksie "Gotycka komnata" Jan uratował od śmierci młodą panią kustosz zamku w Waśnicach, Danutę Zawadzką. Po jedenastu latach – w numerze "St. Marie wychodzi w morze" – scenarzyści postanowili ujawnić czytelnikom fakt, iż przez wszystkie te lata tych dwoje korespondowało ze sobą, a czasem nawet spotykało się. Podczas służbowej podróży do Gdyni Żbik postanowił odwiedzić swoją sympatię. Jednak zamiast do Waśnic przyjechał on do Waśniewic, a spotkał się nie z Danutą, lecz z Krystyną. Wielu badaczy polskiego komiksu doszukuje się w tych rozbieżnościach specjalnego zabiegu twórców, jednak sam Władysław Krupka w 2004 roku przyznał, że była to zwykła pomyłka (Zob., B. Kurc, Trzask Prask. Wywiady z Mistrzami polskiego (i nie tylko) komiksu. Pytał Bartosz Kurc, Koluszki 2004, s. 86.). Najważniejsze było jednak to, że w czasie tego spotkania kapitan zaprosił Krystynę nad morze. Ta przyjechała do niego. Mieli dla siebie tylko dwa dni, podczas których zjedli wspólnie obiad i spacerowali po plaży w blasku zachodzącego słońca. Przytulali się, trzymali za ręce, Żbik wyznał: „Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem cię zobaczyć” ("Nie odebrany telegram", s. 5). Po raz pierwszy rozważał możliwość wysłania któregoś ze swoich podwładnych, gdyby śledztwo tego wymagało. Krystyna bardzo szybko wyjechała, jednak od tego momentu czytelnicy wiedzieli, że Jan nie był samotny.
Dlaczego twórcy okazali się dla swojego bohatera nagle tacy łaskawi? "St. Marie wychodzi w morze" zostało wydane po wprowadzeniu stanu wojennego. Autorzy wtedy już wiedzieli, że jest to ostatnia historia serii, a po jej zakończeniu Żbik "przejdzie do innej odpowiedzialnej pracy". Najwyraźniej związek nie stawał na drodze nowym obowiązkom, jakie wyznaczyli mu przełożeni, dlatego też twórcy zgodzili się na niego.
1 komentarz:
Greetings from Florida! I'm bored to tears at work so I decided to check out your site
on my iphone during lunch break. I really like the information you present
here and can't wait to take a look when I get home. I'm amazed at how
fast your blog loaded on my mobile .. I'm not even using
WIFI, just 3G .. Anyways, excellent site!
my page ... pozyczki kredyty
Prześlij komentarz