piątek, 8 maja 2009

#173 - Rzut za Trzy: Nie warci...

Po szybkiej wizycie za Oceanem i audiencji u prezesa Osborna, wracamy z Rzutem z Trzy na krajowe parkiety, na których pojawią się trzy komiksy, z mojego ostatniego zamówienia. Po każdym z nich spodziewałem się mniej lub więcej i każdy okazał się mniejszym lub większym rozczarowaniem. Żadna z poniższych pozycji nie zasłużyła sobie na oddzielny tekst, pełen recenzenckich inwektyw, jak miało to miejsce w przypadku „Nieba nad Brukselą”.

„Komiks W-Wa”
Scen.: Alex Kłoś, Tomasz Kwaśniewski
Rys.: Przemysław TRUST Truściński
Cena: 42,90


W komiksie traktującym o życiu codziennym polskiej stolicy i jej mniej lub bardziej niezwykłych mieszkańców nie znalazłem niczego interesującego. I nie mówię tego, jako zawistny i z definicji nieprzepadający za przysłowiową „warszaffką” krakowiak. Po prostu nie za bardzo wiem jak ugryźć pracę warszawskiego (mniej lub bardziej) tercetu autorów związanych (mniej lub bardziej) z „Gazetę Wyborczą”, w której pierwotnie poszczególne odcinki „Wa-wy” były publikowane. Bo jak na dokument, pokazujący sceny z życia Warszawy i Warszawiaków, komiks jest zbyt powierzchowny i wybiórczy, momentami irytujący politycznymi wkrętami. Jak na oryginalną obrazkową publicystykę – zbyt toporny, siermiężny i chyba niezbyt oryginalny. Jak na zbiór komiksowych pasków – zwyczajnie kiepski, bo zaledwie kilka z tych prawie 150 stripów może zaskoczyć celną puentą („Operacja Pigułki niepamięci”), interesująca konstrukcją („Zaczarowany ołówek”) czy trafną obserwacją obyczajową („Drzemiące składy”). Jak na pracę o Warszawie zaskakująco mało warszawski, bo podobnych ludzi i historie można znaleźć w każdym z większych polskich miast (niech będzie ten Kraków). Wreszcie jak na komiks – niezbyt niezwykły w porównaniu z iście niespotykanym i nieporęcznym w lekturze formatem. No i nie spodziewajcie się cudów po oprawie graficznej Truścińskiego, który z pieczołowitością przerabiał zdjęcia na ilustracje (jak sądzę).

„Pierwsza Wiosna”
Scen. oryginalny: Klaus Kordon
Scen. adaptowany: Gerlinde Althoff
Rys.: Christoph Heuer
Cena: 40


Karol Konwerski przestrzegał mnie przed komiksem Gerlinde Althoff i Christopha Heuera, bardzo wymownie określając go zwyczajną kupą. I po lekturze obrazkowej adaptacji powieści Klausa Kordona nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgodzić się z takim sądem. Przede wszystkim „Pierwsza Wiosna” to komiks fatalnie zrobiony. Topornie narysowany, pozbawiony komiksowego wyczucia, z licznymi błędami w rzemiośle. Nie znając literackiego pierwowzoru, mogę tylko przypuszczać, że albo trzeci tom „Trylogii czasów przełomu” jest niemiłosiernie nudny, albo, że został spartaczony w adaptacji. Obrazkowa wersja „Der Erste Fruhlig” pozbawiona jest jakiegokolwiek szkieletu fabularnego, to zbitek epizodów, które nie tworzą spójnej całości. W komiksie brakuje dramatyzmu, napięcia, żaden z niezbyt ciekawych i mizernie nakreślonych bohaterów nie wybija się zdecydowanie na pierwszy plan, a nie ma ich znowu tak dużo by złożyli się na zbiorowy obraz pewnej społeczności. Co gorsza, utwór Althoff, Heuera (i Kordona być może) dotyka bardzo złożonego i wciąż chyba kontrowersyjnego tematu Niemców, którzy byli takimi samymi ofiarami II Wojny Światowej, jak choćby Polacy. Trochę za wysokie progi, szanowni autorzy. I, jak już Konwerskim zacząłem, to już Konwerskim skończę, uciekając się do jego chwytliwego bon motu, napisze, że „Pierwsza Wiosna” jest wypryskiem na zdrowej cerze literatury.

„Bi-Bułka i Pierogi Ruskie”
Scen. i rys.: Rafał „Otoczak” Tomczak
Cena: 20


Pierwsza „Bi Bułka” była prawdziwą petardą, która oprócz tego, że rozpętała niezłą burzę w polskim piekiełku komiksowym, okazała się naprawdę godną uwagi pozycją. Kompletnie odjechaną, undergroundową jazdą, której nie powstydziłby się Tadeusz Baranowski za swoich najlepszej lat, wydatnie wspomagany środkami psychoaktywnymi. Przyznam, że wiele obiecywałem sobie po zapowiadanym sequelu podróży mistrzów rachowania i zapamiętywania po jaźni Otoczaka, więc tym bardziej zawiodłem się na „Bi Bułce i Pierogach Ruskich”. Autor popełnił błąd, który najbardziej irytuje mnie przy kontynuacjach – zrobił ten sam komiks, tylko po raz wtóry. Drugiej „Bi Bułce” brakuje powera, którą miała pierwsza część. Rafał Tomczak korzysta dokładnie z tych samych chwytów, co poprzednio, ale tym razem nie stoi za nim efekt zaskoczenia. Nie bawią już perypetie Bi Bułki i Białaska, otoczakoizmom brakuje oryginalności, a całość nie porywa, jak pierwowzór. I chyba nie ma się, co dziwić, skoro autor nadział pierogi ruskie farszem z otoczki otoczaka, dodając tylko nieco przyprawy z Simona Bisley`a.

Właściwie w tym miejscu powinien znaleźć się również rzut z „Dick4Dick”, również spełniającego moje „kryteria”, ale reklamówkę gdańskiej kapeli ratuje Jakub Rebelka, jako rysownik, którego prace zawsze mile łechcą moje oczy. Szerzej o „Haremie Zordaxa” (i o „Lwach z Bagdadu”) rozpisałem się w e-splocie, o tukej.

5 komentarzy:

tO mY: pisze...

Bez znajomości pierwowzoru komiksu Pierwsza Wiosna, ciężko kategorycznie stwierdzić gdzie tkwią niedostatki treściowe tego komiksu. Formalne są? No nie wiem, to jest rzemieślniczy rysunek, ale chyba nie ma wiekszych błędów warsztatowych? Jakiś rower nie tak narysowany?

W-wa- a mnie pozytywnie zaskoczył ten komiks. Ja dla Wawy miasta jestem bardzo na nie, bo jestem w głębi wielkopolską pyrą, ale tutaj jakas sympatia u mnie zakiełkowała po lekturze.

Bi-Bułka- oj, mocne rozczarowanie. dokładnie mam te odczucia, co Ty.

Dicka nie ratuje jednak nic- to jest, kurwać, szit jakiego dawno nie widziałem. Sory za tak merytoryczną ocenę, ale ja nie wiem co o tym napisać.

Łukasz Mazur pisze...

A tam, Dicki dobre są. Oczywiście nie ma mowy o komiksie roku czy innych takich wyróżnieniach, ale podobają się i tyle.

Ot taka niezobowiązująca lektura na 5minut czytania i godzinę oglądania, bo Rebelka daje czadu jak mało kto.

Z pozostałymi omawianymi rzeczami styczności nie miałem.

Kuba Oleksak pisze...

Qba, odnośnie "Pierwszej Wiosny" - w grafice trochę by się znalazło tych niedopatrzeń (fizjonomia przede wszystkim, kiepsko zaplanowane kadry, mało graficznych urozmaiceń, co powoduje, że wizualnie jest strasznie "nudno"), ale przede wszystkim kuleje sama opowieść. Chyba brakło jakiegoś redkatora, żeby tą historię w kupę poskładać sensownie, bo delikatnie mówiąc historia jest nieskładna i chaotyczna.

tO mY: pisze...

nie no, litości z tymi "chujami"... ja lubię gruby humor, ale tukej nic mnie nie rozśmieszyło. Szkoda papieru, szkoda czasu.

Kuba Oleksak pisze...

Odnośnie Dicków - przychylam posta mojemu imiennikowi.