czwartek, 19 września 2013

#1372 - Wieże Bois-Maury: Babette

Przed lekturą „Wież Bois-Maury” odczuwałem ten lęk, który pojawia się u mnie zawsze przed zmierzeniem się z każdym klasykiem, na którego w Polsce musieliśmy czekać dobre kilka, kilkanaście lat. I przez ten czas balonik oczekiwań zdążył zostać napompowany do niemożebnych rozmiarów. Kiedy wziąłem do ręki pierwszy tom serii Hermanna strasznie bałem się rozczarowania. 


Bałem się, że będzie to kolejny z tych „klasyków”, który nie przetrwał próby czasu, który brzydko się zestarzał i na jego lekturę jest już (w pewien sposób) za późno. Co będzie jak nie zachwyci, skoro miał zachwycać? Oczywiście nie jest to zdrowa sytuacja, kiedy do jakiegoś tekstu podchodzi się z gotowym zestawem całkiem wygórowanych oczekiwań, z tym, że będzie on arcydziełem na czele, ale cóż – czasem tak po prostu bywa.

Na szczęście, moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne. Bo „Babette” to rzecz znakomita. Ale zacznijmy od początku.

W 1984 roku na łamach magazynu komiksowego „Vecu” opublikowany został pierwszy odcinek serii „Les Tours de Bois-Maury”. Jej autor, Hermann Huppen, cieszył się już wtedy famą rysownika marynarskiej serii przygodowej „Bernard Prince”, znakomitego westernu „Comanche” i znanej również polskiemu czytelnikowi „Jeremiah”. To ta autorska seria rozgrywająca się w postapokaliptycznej scenerii, która na całym świecie sprzedała się w milionowych nakładach, ugruntowała pozycję pochodzącego z Belgii artysty i uczyniła go gwiazdą frankofońskiej sceny komiksowej. Ale to właśnie „Wieże Bois-Maury”, nad którymi prace rozpoczął w 1982 roku, stały się jego opus magnum.

Akcja cyklu rozgrywa się w XII wieku, a w głównej roli obsadzony został Aymar de Bois-Maury. Postać, stylizowana nieco na cervantesowskiego błędnego rycerza, trochę na ostatniego sprawiedliwego w brudnym i okrutnym średniowiecznym świecie podróżuje po chrześcijańskich ziemiach marząc o odzyskaniu swoich rodzimych ziem. Na swojej drodze, przynajmniej w pierwszym tomie, spotyka galerię postaci, którzy dostają podobną ilość czasu antenowego, co on. Są to murarz Germain, syn Eudesa czy tytułowa Babette. Hermann przy opowiadaniu o ich losach przeskakując z wątku na wątek (po mistrzowsku, zresztą) nie skupia się na pisaniu fabuły skupionej na jednej postaci, lecz tworzy panoramiczny obraz kultury średniowieczna.

Lecz jego opowieść niewiele ma wspólnego ze średniowieczną tradycją „chansons de geste” czy całkiem współczesnymi głównonurtowymi produkcjami quasi-fantasy, mocno zakrapianymi tanią sensacją i jeszcze tańszą erotyką. Wydaje mi się, że „Wieżom” znacznie bliżej do tradycji greckiej dramaturgii. Bohaterowie, których los po części determinowany jest przez pochodzenie (fatum), a po części wynika z ich wierności wobec zasad, jakie wyznają, wikłają się w sytuacje bez wyjścia. Szlachetne stępowanie Germaina prowadzi go na niechybny stryczek, który udaje się szczęśliwie zamienić na wygnanie. Wierność kodeksowi rycerskiemu Aymara przynosi więcej szkody niż pożytku. Jest wreszcie znakomity wątek Babette, której tragizm przemówił do mnie z olbrzymią mocą.

Jako rysownikowi Hermannowi daleko do ortodoksji mainstreamowego realizmu. Artysta skręca dość mocno w stronę przerysowania, ale nigdy nie przekracza pewnej granicy karykaturalności. Choć jego kreska jest utrzymana w klasycznym dla frankofonów stylu, to w niektórych momentach pozwala sobie na „puszczenie” tła czy nawet całego kadru. Wydaje mi się, że Hermann nie jest typem rzemieślnika, który tygodniami dłubie przy jednej planszy dopracowując źdźbła trawy. Zamiast tego woli skupić się na narracji obrazem, kompozycji czy (o czym może świadczyć monumentalny jednak kadr ze strony 10) architekturze.

Boję się, że dzisiejszego "przeciętnego" czytelnika, rozpieszczonego kolorami z komputera, może nieco razić archaiczna oprawa graficzna, ale to jego strata. Po lekturze pierwszego tomu nie mam wątpliwości, że  „Wieże Bois-Maury” to dzieło wybitne, a "Babette" to jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałem w tym roku.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Po lekturze pierwszego tomu nie mam wątpliwości, że „Wieże Bois-Maury” to dzieło wybitne, a "Babette" to jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałem w tym roku." - słusznie prawisz. Przychylam!

Anonimowy pisze...

I really like it when peοplе come together and share opiniοns.
Great webѕite, κeeр it up!

My blog post: kredyty κonѕolidacyjne (moodle.uc.pt)