Poza tym w komiksowie (sieciowym) za dużo jest hejtu, a za mało miłości. Za mało pozytywnej energii, za mało wspierania się nawzajem. Pomyślałem sobie, że warto byłoby zrobić przegląd tego, co w polskiej sieci komiksowej najciekawsze. Zwrócić uwagę i wspomóc dobrym słowem, bo naprawdę warto.
Anonimowych złośliwców nawet nie próbuje przekonać, że nie o działania zgodnie z dyrektywami sitwy czy o smyranie się pytkami po szyi chodzi, choć oni i tak wiedzą lepiej. Zatem, życzliwy czytelniku, jeśli nie znasz, którejś ze stron, o których poniżej – kliknij. Odwiedź, poczytaj. Jeśli się spodoba, dodaj do zakładek, a jeśli już znasz – skomentuj, zalajkuj, daj znać, że jesteś, że czytasz. Że dajesz faka.
Dominik Szcześniak niestrudzenie trwa na stanowisku redaktora naczelnego „Ziniola” wykonując przy tym kawał dobrej roboty. Nie bawi się w trollerkę, nie wikła w środowiskowe wojenki i z odpowiedniego dla krytyka dystansu ocenia wydarzenia w naszym komiksowie. Współczesne, internetowe wcielenie „Z” to jedna z najbardziej solidnych marek w naszej publicystyce, którą Szcześniak zbudował (prawie!) w pojedynkę. Jest jednym z tych recenzentów, którego zdanie sobie cenię i z którym się liczę, choć nie mam złudzeń, że mamy trochę inną wrażliwość. Osobna linijka pochwały należy się cyklowi „Kibicujemy komiksiarzom”, który został ostatnio reaktywowany. Świetna sprawa! Co rano, choć nie przy kawie, również i ja przyłączam się do kibicowania i Was też zachęcam. Gdyby jeszcze w jakiejś formie wróciła „Piguła” byłbym już w pełni ukontentowany.
Jeśli przyjmiemy, że „Ziniol” to magazyn komiksowy, tytuł najlepszego bloga w polskim internecie należy się bezsprzecznie Outline Regularnie, na najwyższym poziomie, pomysłowo i na czasie – tak najkrócej można scharakteryzować blogowanie Sebastiana Frąckiewicza, który ostatnio opisuje swoje komiksowe zdobycze z Hiszpanii. Jako jednemu z nielicznych przedstawicieli komiksowa Frąckiewiczowi udało się przebić do kulturalnego mainstreamu, gdzie z godną podziwu konsekwencją pisze o komiksie. Bez kompleksów, rzetelnie, a przede wszystkim ciekawie, uprawiając krytykę pełną gębą. Jak mało kto umie pobudzić do dyskusji, o czym świadczy szum wokół akcji „Komiks Bękartem Kultury” czy kontrowersje przy włączaniu komiksu w obieg galeryjny.
Z kolei Thorgalverse może stanowić wzór klasycznego fan-site`a. Strona poświęcona kultowej serii rysowanej przez Grzegorza Rosińskiego ukontentuje każdego miłośnika kruczowłosego wikinga. Ja, choć nie jestem jakimś wielki fanem, to nie mogę nie docenić roboty, jaką wykonuje Jakub Syty. Zbierając w jednym miejscu wszystkie aktualności związane z Thorgalem, jego autorami, komiksami w różny sposób z nim powiązanymi i wieloma innymi rzeczami zostawia w tyle konkurencję z serwisów.
Listę zamyka dość nietypowa pozycja. Moja przygoda z forkiem zaczęła się tuż po tym, jak fuzja WAKa z Polterem skończyła się nie najlepiej dla obu serwisów. To było dobre 10 lat temu. Byłem wtedy wyszczekanym smarkaczem, zawsze skorym do zaczepki, któremu w głowie był tylko „Produkt”, super-hero i gołe baby. Na forum Gildii spotkałem mnóstwo osób, którzy otwarli mi oczy na komiks. Z czasem stali się po części moimi tutorami, po części partnerami do dyskusji, a w całości sieciowymi znajomymi. Wielu z nich do dziś nimi pozostało, choć dziś na forku pojawiają się już rzadko. Bo to nie to samo miejsce, co kiedyś. Słuszne będą narzekania na „poziom dyskusji” (bo z czasem więcej było gadania o folijałkach i osobistych wycieczek, niż pobudzających do refleksji dysput), na wiecznie nie działającą opcję „szukaj”, na zbyt opieszale lub pochopnie działającą moderację. Niemniej forum Gildii było, jest i prawdopodobnie będzie największą polską społecznością skupiającą komiksowych czytelników. Wciąż jest żywe, wciąż przybywa użytkownik, wciąż coś się dzieje. Wpadajcie, bo czasem warto.
4 komentarze:
Blog Seby to OUTLINE a nie pod chmurką (to był stary blogasek).
poczekaj, niech zrozumiem:
w artykule o "o 5 jego zdaniem najciekawszych blogaskach, które odwiedza" ktoś przez pomyłkę wpisał blog nieistniejący od lutego 2012?
Freud by się uśmiał...
Chyba raczej z rozpędu wpisał starą nazwę. Zresztą już poprawiono.
Na Dadźboga! Ależ się cieszę, że nie jestem w sitwie!
Prześlij komentarz