czwartek, 10 lutego 2011

#693 - Wywiadówka: "Przygoda na rok lub dwa" - rozmowa z Dennisem Wojdą

W drugiej części rozmowy z Tomka Kontnego z Dennisem Wojdą, jednym z najciekawszych rodzimy scenarzystów, a także niezgorszym rysowniku, autor "Miasteczka Mikropolis" opowiada o swoich szwedzkich doświadczeniach, niemieckich impresjonizmie i pracy nad webkomiksem "366 kadrów". Zapraszamy do lektury!
Tomek Kontny: Przez blisko dwadzieścia lat mieszkałeś w Szwecji, dopiero później przeprowadziłeś się do Polski. Jak tuż po przeprowadzce postrzegałeś Polaków? Jakie różnice w mentalności Szwedów i Polaków zaskoczyły Cię najbardziej?
Dennis Wojda: Ja już wcześniej Polskę i Warszawę poznałem. Często tu przyjeżdżałem w dzieciństwie, do rodziny albo na wakacje. Różnicę pomiędzy wolną Szwecją a komunistyczną Polską widziałem na własne oczy. Różnica w mentalności też była. Jednak najważniejsze wtedy było to, że przyjeżdżam do dziadków i kuzynów. Wchłaniałem wtedy fajne strony PRL'u; piłem soki z torebek, jadłem ciepłe lody, żułem Donaldy, zwiedzałem Pałac Kultury i Żelazową Wolę. Fajne było to, że wszystko było tutaj tanie w porównaniu z Zachodem. Chodziłem do Europejskiego i Victorii na gigantyczne desery lodowe, kupowałem płyty winylowe i książki na kopę. Jak już się przeprowadziłem do Warszawy, by rozpocząć studia na ASP, traktowałem to jak przygodę na rok lub dwa. Potem poznałem miłość swojego życia i... zostałem!

W "Mikropolis" zgrabnie punktujesz ludzkie dziwactwa i śmiesznostki, pozostając przy tym chłodny i zdystansowany. Podwójne obywatelstwo zmienia sposób postrzegania?
Ja tak naprawdę nie mam podwójnego obywatelstwa. Ale fakt, że wychowały mnie dwa narody o różnych temperamentach i mentalnościach z pewnością ułatwia wymyślanie komiksów takich jak Mikropolis. To widać najbardziej w pierwszej książce. W niej skupiałem się głównie na kontrastach i dziwactwach.

Dlaczego Odkrywcy Mikropolis tak rzadko dzielą się relacjami z tego, co dzieje się w miasteczku, z resztą świata? Innymi słowy, dlaczego Mikropolis nie poszło śladem Jeża Jerzego i zamiast dziesięciu albumów wydane zostały zaledwie dwa?

A co my możemy jeszcze opisać? Niewiele się dzieje w Mikropolis. Czas się tu zatrzymał.

Niemiecki ekspresjonizm w różnej formie gości w Twoich komiksach. Co kręci cię w tej poetyce?
Niemiecki ekspresjonizm to bardzo szerokie pojęcie. Jest to estetyka, która była wyjątkowo mało modna jak byłem nastolatkiem. Mnie jednak kręciły czarnobiałe filmy o wampirach i starych zamczyskach. Zbierałem filmy i książki o tej tematyce, a moimi idolami byli Max Schreck i Klaus Kiński w roli Nosferatu. Fakt, że Gawron też uwielbia te klimaty, stanowił dobry punkt wyjścia dla naszej twórczości.

Na "366 kadrach" opowiadasz o osobistych, rodzinnych sprawach. Taki ekshibicjonizm stanowi formę terapii? Wolałeś się otworzyć zamiast machnąć codzienny komiks o zakupach i chodzeniu do pracy?
Jakoś tak wyszło, że ten komiks jest o mojej rodzinie. Nie jest to stricte komiks biograficzny, bo opieram historię na fragmentach wspomnień o tym, co dziadkowie albo rodzice mi opowiadali. Staram się jakoś te kawałki połączyć w jeden ciąg. Jest to na pewno forma terapii (jak każdy proces twórczy), dzięki której dużo myślę o sobie i o swoich przodkach. Przy okazji rozwijam się też jako rysownik.

Za nami już 1/3 projektu "366 kadrów". Masz jakieś szersze plany na wydanie albumowe, przedłużenie całości na kolejny rok, czy może po prostu chcesz utrzymać tempo rysowania do zaplanowanego końca?
Muszę przyznać, że robienie tego komiksu bywa chwilami męczące, ale do planowanego końca na pewno dotrwam. Nie skończę jednak w terminie, bo muszę zrobić małą przerwę na wakacje. Jak już komiks będzie gotowy fajnie byłoby go wydać np. jako kalendarz z odrywanymi kartkami. Kontynuacji raczej nie planuję, ale kto wie? Może zrobię coś zupełnie innego?

Co z "Tabula Rasa" – czy zobaczymy zbiorcze, albumowe wydanie?
Tak, zobaczymy. Teraz jesteśmy zajęci innymi projektami, więc musieliśmy odłożyć projekt "Tabula Rasa" na półkę. Gawron planuje narysować cały komiks od początku, w czerni i bieli. Trochę wytniemy, przemontujemy i wyjdzie z tego całkiem fajny album. Będzie miał dwa rożne zakończenia.

Uważasz sny za bardzo inspirujące, ale co zrobić, jeśli przez dłuższy czas nie przychodzą? Masz jakieś sprawdzone sposoby na kreatywne śnienie?
Ja najczęściej śnię na jawie.

Czym zajmujesz się jako retrofuturysta?
To moja słodka tajemnica.

Brak komentarzy: