czwartek, 18 czerwca 2015

#1878 - Sugar. Koci żywot

Koty są, w zależności od kąta patrzenia, bardzo wdzięcznym lub niewdzięcznym tematem literackim; poświęcono im wiele książek. Mruczącym pupilom utwory dedykowali między innymi Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Doris Lessing, T.S. Eliot czy Tomasz Majeran. Sierściuchy stosunkowo często goszczą także na komiksowych plansz. Gdybym miał przygotować listę komiksowych albumów, w których koty pojawiają się epizodycznie lub są głównymi bohaterami, to byłaby ona dość długa, aby nie być gołosłownym wymienię tylko kilka tytułów wydanych w Polsce: "Kot rabina", "Kot Simona", "Garfield", "Vincent i van Gogh", "Kot Fritz", "Stwory nocy" czy "WE3". Za sprawą oficyny Timof Comics do powyższej listy możemy dodać album "Sugar. Koci żywot", który wyszedł spod ręki flamandzkiego artysty Serge’a Baekena.



Książka składa się z dwóch części i epilogu, który nosi tytuł "Pomruki". Pierwsza część to seria sześciu opowiadań, a druga to jedenaście rymowanych wierszy (na które, litościwie, spuszczę zasłonę milczenia). Na okładce wydawca rekomenduje: "Sugar" to zbór kocich historii widzianych oczami kota. Ciężko zgodzić się z tym stwierdzeniem. Czytelnik faktycznie zapoznaje się z kocim żywotem. Właściwie trzema, gdyż w domu Ann i Serge`a, przed nastaniem panowania Sugar, były jeszcze Tim i Jeff – im poświęcono dwa pierwsze epizody; smutne, bo życie obu kończy się szybko i tragicznie. Natomiast Sugar panował nieprzerwanie przez osiemnaście lat, spokojnie zasnął na kolanach Ann i więcej się nie obudził.

Wszyscy, którzy są lub byli właścicielami kotów odnajdą, w omawianym komiksie, historie dobrze znane z codziennego przebywania ze swoim czworonogiem: szaleńcze bieganie po całym mieszkaniu, odbijanie się od ścian, wskakiwanie na najwyższą półkę w kuchni, ukrywanie się w szafie, zwalanie zastawy, polowanie na ptaki, drapanie i gryzienie właścicieli, wylegiwanie się w słońcu, znienawidzone wizyty u weterynarza, voyeuryzm i spacery za oknem, etc. Nic, czego byśmy na własnej skórze i duszy nie doświadczyli. Myślę, że autorowi nie zależało na tym, aby opowiedzieć coś nowego o życiu z kotem pod jednym dachem. Dla flamandzkiego rysownika najważniejsze są problemy formalne. Próbuje znaleźć system(-y) na opowiedzenie znanego w nietuzinkowy sposób.


Obrana taktyka skupia się na warstwie graficznej, niebagatelną rolę odgrywają eksperymenty z rozlokowaniem paneli na planszy. Każda zbudowana została w ten sam sposób: pionowy układ, zawsze 24 kwadratowe niewielkie kadry tej samej wielkości, zawsze w ten sam sposób rozmieszczone – 6 kolumn z 4 panelami w rzędzie. Odstęp między nimi (światło) jest czarny i wąski (warto zwrócić uwagę, że kot za nic ma podział przestrzeni). Na swój użytek nazywam taki układ kadrów kalendarzem adwentowym. W wypadku "Sugar" określenie ma dodatkowe dno – komercyjne, kupowane w sklepach, kalendarze mają właśnie 24 okienka ukrywające łakocie; choć, tak na marginesie, nie co roku Adwent wynosi 24 dni.

Efekty, które udało się artyście, dzięki takiemu rozłożeniu osiągnąć, są zaskakujące. Gra z czytelnikiem, zaproponowana przez Baekena, wymaga potraktowania pojedynczego kadru jako samodzielnego klocka puzzli. Idąc tym tropem – plansza to poukładana autorsko przestrzeń łamigłówki, gdzie na pierwszy rzut oka nie wszystkie elementy do siebie pasują. Dlatego czytelnik, przy oglądaniu prawie każdej strony, powinien dokonać aktu destrukcji: klocki należy rozmontować, rozsypać i następnie samodzielnie złożyć. Dopiero po poprawnym wykonaniu ćwiczenia przestrzeń zaczyna znaczyć. Udaje nam się zobaczyć to, co autor chciał pokazać i opowiedzieć.


Baeken najczęściej stosuje chwyt polegający na tym, że na przestrzeni kilku kadrów scenografia planu lub tła łączy się ze sobą, tworząc jeden, spójny dla oka, obraz. Leniwe oko idzie na łatwiznę i podążą za kompleksowym wzorem. Takie poddanie się prowadzi odbiorcę na manowce, rwie się ciąg logiczny i, w konsekwencji, historia nie składa się w całość. Artysta fenomenalnie wykorzystuje kilka różnorakich zabiegów, aby ukazać upływ czasu i dzianie się akcji. Dla przykładu część planszy na stronie 30 została tak narysowana, że kilka kadrów łączy się ze sobą i widzimy na nich jedno szerokie ujęcie zaśnieżonego dachu i padającego śniegu – ruchomy jest kot, który w każdym kolejnym panelu znajduje się w innym miejscu. Kapitalnie została uchwycona dynamika. Jeszcze inaczej ukazana została żywiołowość kota na stronie 49, gdzie chcąc w pełni złapać i zrozumieć, co się dzieje, musimy poziomo pokręcić (okręcić) albumem. Nie wypada, abym dokonywał dalszej dekonstrukcji sztuczek i rozwiązań wizualnych użytych przez Serge’a Baekena w komiksie, namawiam do samodzielnego działania.

Jak wspomniałem dla wielbicieli i właścicieli sierściuchów "Sugar" jest pozycją obowiązkową, nawet jeśli opowiedziane przygody są znane z codziennego życia. Ewentualne braki narracyjne rekompensuje wyśledzenie i demontowanie eksperymentalnych manewrów graficznych oraz próba zrozumienia, jak działają i dlaczego zostały użyte. Obiecuję, że udział w zabawie zaproponowanej przez autora, będzie dla każdego czytelnika wielką frajdą.

PS. Jestem właścicielem – aktualnie – dwóch kotów. Jeden z nich, Dżejms, jest ze mną już 12 lat. Nasz wspólny, niełatwy żywot opisałem w książce "Moje życie z Dżejmsem". Dla zainteresowanych: pozycja jest jeszcze do kupienia tu: klik! klik! 

http://www.sklep.gildia.pl/

Brak komentarzy: