piątek, 14 grudnia 2012

#1196 - Nikifor. Krynica oczami Nikifora

Dominik Szcześniak i Daniel Gutowski w albumie "Nikifor. Krynica oczami Nikifora" uciekają przed tradycyjną dla tego typu produkcji hagiograficzną sztampą niemal w dosłowny sposób - postać (figura?) Nikifora na kartach komiksu ciągle ucieka. Jest nieuchwytna - tak nieuchwytna, jak jego historia? Być może. Tak czy siak - opowiedzenie o życiu i twórczości tego niezwykłego artysty nie jest jedynym celem, który przyświeca twórcom. 

Bo jest tak że, "ich" Nikifor to z jednej strony głos w dyskusji o fenomenie Epifaniusza (Epifana) Drowniaka. Jego wpływie na współczesną kulturę i sztukę, jego recepcji zarówno na tak zwanych salonach, jak i krynickich ulicach czy wreszcie - jego legendzie i artystycznej spuściźnie. Łukasz Turek z wydawnictwa Ważka bardzo słusznie zauważa w posłowiu do komiksu, że postacie wielkich twórców postrzegamy głównie przez pryzmat utrwalonych stereotypów na ich temat. Takim wytrychem do Nikifora był ten "mówiący niewyraźnie mały człowieczek w kapeluszu". Malujący dziwne obrazki na ulicach Krynicy i sprzedający je za grosze, aby tylko przeżyć. Tragicznie zmarły gruźlik, który nie doczekał się uznania, jakim darzony jest dzisiaj. Autorzy "Nikifora" flirtują z tym obrazem, pokazują go z pewnym przekąsem (a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie), dużą dozą ciepłego humoru. Bawią się tymi utrwalonymi opiniami, Nie stronią przy tym od tragizmu, ale uciekają od banału patetycznej narracji o niezrozumiałym przez ogół artyście.

Gutowski pracując nad komiksem wyraźnie nawiązuje do stylistyki twórczości bohatera komiksu. Artysta jeszcze bardziej upraszcza swój i tak bardzo prosty rysunek, nadając mu specyficzną, prymitywistyczną estetykę. Posługuje się bardzo grubo kreśloną linią, paletę kolorystyczną redukuje do minimum. Ale w parze z tym minimalizmem idzie całkiem duże wyrafinowanie formalne. Gutowski świetnie gra rytmem opowieści, skacze z wątku na wątek, zmienia perspektywy, prowadzi kilka narracji równocześnie, które splatają się w niespodziewanych momentach. Słowem - komiksowa robota na prawdziwie europejskim poziomie. Według mnie Gutowski ma potencjał, aby w tej materii przeskoczyć i Podolca, i Śledzia, i Skutnika.

Samemu zresztą rysownikowi warto poświęcić osobny akapit - od przysłowiowego "zawsze" związany z alternatywną stroną sceny komiksowej. Kojarzony ze środowiskiem "maszinowym" załapał się jeszcze na papierowe łamy projektu dowodzonego przez niestrudzonego Mikołaja Tkacza (a teraz częściej lub rzadziej udziela się na łamach jego sieciowej wersji). Nie zwróciłem na niego specjalnej uwagi w "Antologii tramwajowej", jego występ w zbiorze "Copyright" również przeszedł bez echa. Ot, kolejny anonimowy twórca, który próbuje swoich sił w komiksie. Nazwisko Gutowski rzuciło mi się w oczy przy okazji obrazkowej adaptacji "Lubiewa" - nie pomylę się bardzo, kiedy powiem, że jego praca pod względem graficznym była najlepsza z całego zbiorku. Dojrzała kreska przynosząca na myśl osiągnięcia amerykańskich twórców niezależnych, pomysłowe kompozycje kadru, a do tego jakieś niesprecyzowane poczucie ironii. Potem trafiłem na jego jednoplanszówki publikowane na łamach "Jana Dwutygodnika" i były on równie fantastyczne. Pisałem to już przy okazji newsa o "Nikiforze" w ramach K-E i powtórzę to raz jeszcze - Daniel Gutowski to w tym momencie najbardziej obiecujący polski rysownik komiksowy. Z takim warsztatem spokojnie mógłby starać się o angaż w jakimś "New Yorkerze" czy innym "NYT Magazine".

Pomimo tego wszystkie lektura "Nikifora" pozostawia poczucie ogromnego niedosytu - bo kiedy rzecz zaczyna nabierać rumieńców to nagle dochodzimy do ostatniej strony i... to wszystko. Koniec. Finito. Ten zaledwie 32-stronnicowy zeszyt wydaje się jedynie wprawką, która powinna być wstępem do czegoś znacznie większego i ambitniejszego. Rozumiem, że Szcześniak i Gutowski chcieli zagrać formą fragmentu, ale taka odpowiedz mnie nijak nie satysfakcjonuje. Ten projekt miał potencjał stać się nie tylko jednym z najciekawszych komiksów "na zamówienie", ale jednym z najbardziej interesujących pozycji mijającego roku. Szkoda, że do tego nie doszło. 

Brak komentarzy: