czwartek, 12 kwietnia 2012

#1008 - "Lunatykując, ciało robi rzeczy…" - wywiad z Anke Feuchtenberger

Prezentujemy wywiad z Anke Feuchtenberger, przeprowadzony przez Annę Biskupską (tłumaczkę komiksu) przy współpracy Macieja Gierszewskiego; poniższą rozmowę będzie można także przeczytać w samym albumie "Somnambule". Polska premiera książki będzie miała miejsce 19 kwietnia na poznańskiej Ligaturze, przy okazji wernisażu prac artystki w Uniwersytecie Artystycznym.



Oprócz tego w sprzedaży pojawi się również limitowana edycja komiksu wzbogacona o płytę DVD, zawierająca film animowany Anke. Ta wersja będzie kosztowała 44,90 złotych i dostępna będzie jedynie w sklepie Centrali. Za edycję podstawową wystarczy zapłacić 39,90.



Dlaczego zatytułowała Pani swoją książkę "Somnambule"? To słowo można łatwo skojarzyć z chorobą – lunatykowaniem. Nocna, senna atmosfera jest odczuwalna niemalże od pierwszej strony. Co „chorobliwego” jest w tych historiach?
Somnambule jest błędnie określane jako choroba. Tak jak w XIX wieku histeria i inne opacznie rozumiane właściwości natury ludzkiej. Określamy siebie jako schizofrenicznych, depresyjnych, autystycznych, nie mając na myśli niczego klinicznego. Dla mnie somnambule jest lunatykowaniem, czymś, co robiłam do około 25 roku życia, także czymś niebezpiecznym (kiedy wychodzi się przez okno i w pidżamie krąży po okolicy), teraz robi to mój syn. W rysowaniu jest to dla mnie proces, który jest wprawdzie czynnością fizyczną, ale do której przenika to, co nieświadome. To nie jest tylko nocna, senna atmosfera, rzeczywiste użycie rysunku, jako snu.

Często inspirowała się Pani opowiadaniami Katrin de Vries. Dlaczego akurat ta autorka?
Mniej w tym inspiracji, a więcej rzeczywistej współpracy. Ona pisze prozę, ja rysuję. Jej proza jest bardzo prosta, mało w niej akcji i prawie wcale psychologicznych nawiązań. Są to teksty, które poruszają się na quasi- archaicznej płaszczyźnie. To pozwoliło mi na bardzo swobodne poruszanie się w świecie obrazu, a także umożliwiło stworzenie historii na nowo za pomocą rysunku, ale nie w sposób autobiograficzny, bo tego nie chciałam. Jej teksty bardzo mnie inspirowały.

W Pani książce brakuje spisu treści, paginacji, także pojedyncze historie nie zawsze oddzielone są od siebie tytułami. To sprawia wrażenie, że wszystkie opowiadania stanowią jeden wielki sen. W rzeczywistości również możemy śnić naraz kilka historii, którym często brakuje logicznego następowania, wzajemnie przenikających się. Czy właśnie takie wrażenie chciała Pani osiągnąć?
W "Somnambule" brakuje logiki. Nie chciałam rysować snów, ale śnić, rysując. Właściwie chcę tego, tworząc wszystkie swoje rysunki, ponieważ podświadomość wydaje mi się najcenniejszym materiałem narracyjnym. To ma bardzo silny związek z ciałem, a więc także ze zwierzęcą stroną nas. Bardzo interesuje mnie, gdzie jest właśnie ta granica między zwierzętami, a nami.


We wszystkich historiach główną rolę odgrywają postaci kobiece. Trudno jednak na pierwszy rzut oka rozpoznać ich płeć. Powiedziałabym nawet, że są androgyniczne. Dlaczego nie są typowymi kobietami?
Jest Pani pierwszą osobą, która twierdzi, że nie rozpoznaje płci. Zwykle wszyscy pytają, dlaczego płeć jest przedstawiona w ten sposób? Dlaczego zawsze chodzi o kobiecość i dlaczego jest to tak widoczne? W ludziach interesuje mnie pierwiastek zwierzęcy, to, co nas nieświadomie napędza. Kiedy przyjrzy się Pani zwierzętom, "typowa", dla mnie stereotypowa, płeć jest nie do rozpoznania. U niektórych zwierząt jest w ogóle nierozpoznawalna, na przykład u kotów czy zajęcy. Zatem płeć czy różnica płci (czego wcale nie uważam za marginalne) musi leżeć w czym innym, niż w seksistowsko ukształtowanym stereotypie kobiety.


W moich rysunkach można też znaleźć inaczej przedstawione kobiety – kobiece na stereotypowy sposób. Na przykład na rysunku "Młody łabędź" dwie kobiety pochylają się nad jajem, mają największe piersi, jakie mogłam narysować. Także w mojej ostatniej książce, części trylogii, "Prostytutka P rzuca rękawiczką" główną rolę odgrywa bardzo, bardzo kobieca postać. Jednak w "Somnambule" chciałam zbadać nieokreślony obszar. Płciowość, którą mogłam przedstawić w oderwaniu od obrazów wykreowanych przez media. Coś, co jest bardziej siłą fizyczną niż "romantyczną miłością". Film "Somnambule" chyba lepiej obrazuje, co miałam na myśli, także jeśli chodzi o zagadnienia: "przyciąganie", "odzwierciedlenie", "rozmnażanie".

Tylko w jednej historii występuje mężczyzna. Jego ciało zostaje pomalowane przez kobiety, tańczy – jak w jakimś plemiennym rytuale, w którym pokazanie męskości odgrywa główną rolę. Ostatecznie ląduje jednak głową w doniczce. Czy w tej historii wyśmiana została męskość?
Tę historię narysowałam wiele lat temu (w 1996 roku). Dzisiaj narysowałabym ją inaczej. Nie nazwałabym tego wyśmianiem. Jeśli przyjrzeć się wszystkim martwym, zmaltretowanym ciałom kobiet w klasycznych komiksach, to myślę, że obeszłam się z mężczyznami bardzo łagodnie. Ale ta historia opiera się na "prawdziwym" zdarzeniu. Byłam zakochana w mężczyźnie, który miał coś z odkrywcy. Krążył fizycznie gdzieś po świecie i nie dał się złapać żadnej kobiecie, żadnej miłości. Był bardzo pociągający, ale bronił się usilnie przed wszystkim, co mogłoby go usidlić. Chciałam zobrazować pożądanie. Zadałam sobie pytanie, co wznieciłoby pożądanie u kobiet?


Ten mężczyzna chce poznać tajemnice obu kobiet, więc je szpieguje, one z kolei chcą wiedzieć, jak to jest kogoś pożądać i wypróbowują to na nim. Ten temat często występuje w moich historiach. Także w pierwszej książce "Prostytutka P". To, że mężczyzna ostatecznie ląduje w doniczce, znaczy tyle, że musi dorosnąć zanim będzie mógł skonfrontować się z kobietami. W tym samym czasie inna (lunatyczna) jego część tańczy dalej w szklarni.


Dlaczego kobieca seksualność odgrywa tak znaczącą rolę w Pani książce? Czyż nie jest to jedna z największych sił napędowych w ogóle na świecie? U zwierząt, ludzi, roślin...
Zauważyłam też, że w prawie każdej historii występuje motyw oderwanej głowy. Jak należy to rozumieć? Lunatykując, ciało robi rzeczy, których umysł później nie pamięta. Także we śnie istnieje silna rzeczywistość, za którą ciało nie nadąża: kiedy latam we śnie, latam NAPRAWDĘ! Dokładnie wiem, jak to jest! Tylko w dzień już tego nie potrafię. We śnie ciało jest zatem oddzielone od głowy, co nie jest tak bardzo charakterystyczne u zwierząt. To chciałam pokazać. Poza tym często informacje przedstawione są we śnie za pomocą konkretnych obrazów. I tak w moich historiach głowa została oderwana, jednak życie się przez to nie kończy.

Uważam, że Pani książka nie jest wcale łatwa w interpretacji. Pani rysunki mówią do czytelnika symbolami – tak jak sny. Jeśli zinterpretować je dosłownie, nie znajdzie się w nich znaczenia. Dopiero kiedy odgadnie się symbole, które się w nich kryją, wiadomo, o czym mówi historia. Czy Pani się z tym zgadza?
Nie chciałabym, żeby coś było tu interpretowane. Nawet jeśli nie mogę temu zapobiec albo sama próbuję (jak podczas tej rozmowy). Myślę, że jeśli się zagłębi w historię, podąża za snem, jest się na innym poziomie rozumienia. Tak jak w książce "Dzieci umarłych" Jelinek lub poezji Gertrud Kolmar. Nie chciałabym, żeby obrazy stały się psychoanalitycznymi symbolami, które należy zinterpretować. To nigdy nie będzie tak funkcjonować. Chciałam opowiedzieć coś o niemożliwości podporządkowania snu logice, która jest właściwa lub nie. Chciałam opowiedzieć coś o ambiwalentnych, i tu słowo AMBIWALENTNY jest dla mnie bardzo ważne, anarchicznych siłach, które nami targają i są większe niż nasz intelekt może pojąć. To brzmi trochę patetycznie, dlatego wybrałam "uroczą" zajączkę i twarz księżyca, żeby nie stało się to zbyt patetyczne. Tego rodzaju siły działają w prywatnym życiu każdej kobiety (w związkach: mężczyzna + kobieta, dziecko + matka, kobieta + kobieta), w związkach planetarnych (ziemia + księżyc), w kobiecym ciele (comiesięczne przyciąganie i odpychanie) itd.






Podajemy również wyjątki z programu Ligatury, w których będzie uczestniczyła Anke:

19 kwietnia w czwartek, o godzinie 19.00, dwa wernisaże:


a) wystawy prac Anke Feuchtenberger ;
b) studentów Anke Feuchtenberger z Uniwersytetu Artystycznego w Hamburgu.
Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu, al. Marcinkowskiego 25. Wstęp wolny. Wystawa dostępna do 22.04.2012,

21 kwietnia (sobota), wykład mistrzowski i autografy:


c) 12.00 - 12.30 Anke Feuchtenberger (Niemcy) - wykład w języku angielskim

Centrum Kultury Zamek, ul. Św. Marcin 80/82, sala w 218, 2 piętro


d)15.30 - 16.30 autografy Jay Wright, Anke Feuchtenberger, Jeroen Funke, Grzegorz Janusz i Marcin Podolec, Maszin.

Centrum Kultury Zamek, ul. św. Marcin 80/82, sala 218, 2 piętro

2 komentarze:

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

Czekam z niecierpliwością na ten komiks!

Kuba Oleksak pisze...

Ja też. Może z tego wyjść jeden z największych hitów 2012 roku.