niedziela, 3 maja 2009

#171 - Trans-Atlantyk 36

Przy okazji majowego święta klasy robotniczej, nieco przypadkiem sięgnąłem do mojego archiwum po komplet „Produktów”. Przeglądając kolejne numery moją uwagę zwróciło „Dwunastu Gniewnych Ludzi”. Cykl artykułów Łukasza Chmielewskiego przybliżający sylwetki i dorobek komiksowych twórców, głównie scenarzystów, z jednym bodaj wyjątkiem. Wszystkich (a przynajmniej większość) charakteryzowała oryginalność, niezależność i brak pokory. Swoimi dziełami tworzonymi w głównym nurcie, bądź poza nim, prezentowali coś więcej niż tylko banalną pulpę, nadającą się do jednorazowego użytku, tj. lektury. Owi „Gniewni”, których nota bene naliczyłem tylko jedenastu, w swoim czasie siedzieli na samym szczycie komiksowej hierarchii. Tak było na przełomie lat 2002 i 2003 – a jak jest w 2009 roku? Wyliczankę Chmielewskiego otworzył Brian Micheal Bendis („Produkt” #1/2002), który już wtedy osiągnął wszystko, co można było osiągnąć w komiksie niezależnym i zaczynał karierę w przemyśle mainstreamowym, rozkręcając imprint Ultimate. Dziś jest czołowym scenarzystą nurtu super-hero i głównym architektem uniwersum Marvela. O Bendisie możemy napisać, że był wtedy na fali wznoszącej, co nie będzie pasowało do Gartha Ennisa (#2/2002). Na poczet zasług Irlandczyka należy zapisać wskrzeszenie Punishera i zrobienie „Boysów”, ale nie są to dokonania na miarę „Kaznodziei” czy choćby „Hellblazera”. Do gniewnej charakterystyki nie pasuje nieco Chuck Dixon (#3/2002), typowy komiksowy wyrobnik, mający na koncie mnóstwo, niezłych tytułów, ale żadnego wybitnego. Obecnie, po burzliwym rozstaniu z DC, pracuje w Dynamite i IDW. Natomiast jak najbardziej gniewny był i jest Grant Morrison (#4/2002), który w charakterystyczny dla siebie sposób obrócił w gruzy delikatne kontinuum świata DC w „Batmanie” i „Final Crisis”. Zaskarbił sobie tym dozgonną nienawiść fanbojów przekonanych, że na łamach serii mainstreamowych będzie pisał „po mainstreamowemu”, a nie po „morrisonowemu”. Brawo za odwagę, Grant. U Neila Gaimana (#1/2003) właściwie niewiele się do tamtego czasu chyba zmieniło, wydaje mi się, że co ojciec „Sandmana” miał dobrego do napisania, to napisał jeszcze w poprzednim wieku. Z tercetu JM DeMatteis, Alan Grant, John Wagner, którzy wspólnie pojawili się w #2/2003, chyba tylko o tym pierwszym da się napisać „gniewny”. Obecnie, podobnie jak Dixon, robi w IDW i DC. Kariera Grega Rucki (#3/2003) przypomina nieco tą Bendisa. Autor świetnego „Queen and Country” jest jednym z najpłodniejszych i najlepszych piór zatrudnionych w DC, z powodzeniem pisze/będzie pisał „Action Comics” i „Detective Comics”. Na deser Chmielu pozostawił dwa, najbardziej chyba gniewne nazwiska w branży – Franka Millera (#4/2003) i Alana Moore`a (#5/2003). O ile ten pierwszy, ciesząc się zasłużonym mianem klasyka, odstawił komiksy na bok i poświęcił się filmowej karierze, to ten drugi mimo osiągnięć i wieku wciąż chce pozostać „gniewnym”. Moore pozostał artystą, który wciąż ceni sobie niezależność i twórcza swobodę, który wciąż ma siły na pisanie znakomitych komiksów (zbliżający się trzeci tom „The League of Extraordinary Gentlemen”) i w imię własnej arogancji jest gotów wadzić się z DC w każdej sytuacji. Szacun, Alan! (j.)

#1 W zalewie miernych i kiepskich tytułów z super-bohaterami w rolach głównych, seria „The Invincible” zdecydowanie się wyróżnia. To jeden z niewielu komiksów tego typu pisanych konsekwentnie, dynamicznie, z przysłowiowym jajem, a bez zbędnego patosu, który często niebezpiecznie zahacza o groteskę. Twórcami „The Invincible” są, znany w Polsce ze świetnie przyjętych „Żywych Trupów”, scenarzysta Robert Kirkman („Marvel Zombies”, „Ultimate X-Men”) i rysownik Cory Walker („Battle Pope”, „The Irredeemable Ant-Man”). Co ciekawe, Walker oddał ołówek już po pierwszych siedmiu zeszytach Ryanowi Ottley`owi, który dociągnął serię do 61 numeru. We wrześniu Walker ma powrócić do komiksu, którego był współautorem i narysować krótką, dwuczęściową historię, w której w głównych rolach wystąpią Allan the Alien i Omni-Man. Kirkman się śmieje, że Walkerowi dostał się wątek poboczny i nie będzie miał nawet okazji narysować tytułowego bohatera. (j.)

#2 Wśród marvelowych premier z ostatnich dni kwietnia znajdziemy sporo tytułów oznaczonych winietką Mrocznego Reżimu. Czwarty zeszyt „Dark Avengers” to finałowa walka zespołu Iron Patriota w Latverii i bilans pierwszej misji „Mścicieli”. One-shot „Dark Reign: The Cabal” w pięciu krótkich historiach przedstawia reperkusje i reakcje po pierwszym spotkaniu zwołanym przez Osborna. Wśród scenarzystów Milligan, Fraction i Hickman, do przejrzenia aż jedenaście przykładowych stron. Na łamach „Ms. Marvel” #38 poznamy nową Panią Cudowną i jej trudności z wpasowanie się do roli super-heroiny, a w „War Machine” #5 zobaczymy pojedynek Jima Rhodesa z greckim bogiem wojny, Aresem. (j.)

#3 Wraz ze zbliżającą się premierą kinowej solówki Wolverine`a, Chris Claremont, który z powodzeniem prowadził tą postać w „X-Menach”, w taki sposób skomentował fakt ujawnienia przeszłości naszego ulubionego Rosomaka: „Jeśli chodzi o Logana, to im mniej wiemy, tym lepiej. To tajemnica, zagadka. Kiedy już raz opowiemy o jego pochodzeniu, nie będzie można tego odwrócić. To jak z małżeństwem Spider-Mana z Mary Jane – nie można tego cofnąć, nie zawierając przy tym paktu z samym diabłem”. (j.)

#4 Herezji Granta Morrsiona ciąg dalszy. W wywiadzie udzielonym magazynowi „Wizard”, szkocki scenarzysta zdradził, że rozpoczął pracę nad nowym projektem dla DC. „The Multiversity” ma być rozwinięciem wątków „Final Crisis”. Grant na łamach kolejnych siedmiu epizodów zaprezentuje siedem kolejnych światów i ich herosów, a całość ma się połączyć w jedną, zgrabną historię, rzucającą więcej światła na ideę multiwersów. Z wiadomości zdradzonych przez autora „The Invisibles” wiemy, że w „The Multiversity” pojawi się Ziemia-5 (świat Kapitana Marvela, utrzymany w staroszkolnym klimacie komiksów a`la „All-Star Superman”) oraz Ziemia-4 (zamieszkiwana przez bohaterów Charlton Comics, którzy posłużyli Moore`owi i Gibbonsowi jako pierwowzory „Strażników”). Przyglądając się bliżej promocyjnej graficie możemy bez trudu dostrzec między innymi Rorschacha pojedynkującego się z Batmanem z „DKR”, Green Lanterna z „Kingdom Come”, Batmana z przyszłości i towarzysza Supermana z „Red Son”. (j.)

#5 W tym tygodniu ukazało się ostatnie wydanie majspejsowej kolumny „MyCup o'Joe”, w którym editor-in-chief Marvela, Joe Quesada, odpowiadał na pytania ciekawskich czytelników. Niestety, przez nawał obowiązków w firmie Joe nie zawsze mógł stawić się po drugiej stronie monitora i często desygnował do tego zdania swoich pracowników. Teraz, kiedy Quesada zajął się scenariuszem i rysunkami do nowego, super-tajnego projektu komiksowego, nie będzie miał zupełnie czasu na „MyCup o'Joe”. Z tego powodu kolumna zostanie zastąpiona przez „Marvel Fridays”, w ramach, którego będzie prezentowany obszerny preview wybranego przez czytelników komiksu Marvela. (j.)

#6 I na zakończenie dzisiejszego wydania, garść drobnych wiadomości, które ostały się z poprzedniego tygodnia. Najpierw, niewielkie uzupełnienie zeszłotygodniowego newsa o Zielonych Latarniach – zgodnie z oczekiwaniami, DC pokazało Fioletowy Korpus, Czarnych Latarników i Plemię Indygo. Dołożyło to tego trochę przykładowych stron z 40 numeru „Green Lanterna” i pierwszą, szkicowaną stronę z „Blackest Night #1”. Przenosząc się z kosmicznej otchłani na naszą Ziemię – na początku maja ukaże się pierwszy wolumin monstrualnego „The Walking Dead Compendium”, zbierający pierwsze 48 zeszytów serii Roberta Kirkmana, Charliego Adlarda i Tony`ego Moore`a. Tomiszcze będzie liczyło 1088 stron i kosztowało 60 baksów, bez jednego centa. Polecam dla tych, którzy obrazili się na ceny i politykę wydawniczą Taurusa. A o Jeffrey`u Brownie („Clumsy”, „Unlikely”), jednym z najlepszych twórców z kręgu komiksu niezależnego, autorze ostatnio wydanego „Funny Misshapen Body”, możecie poczytać nieco więcej na serwisach z reguły stroniących od „chamskich andergrandów”. Polecam. (j.)

8 komentarzy:

Maciej Pałka pisze...

Kurwa, ale LOL!
pomyliłeś link do war-machina
i wkleiłeś link do sex-shopu :)

http://www.sexshop.com.pl/zamow.php?id=11680&k=k05

Kuba Oleksak pisze...

Obezkitu, umarłem :)

Przez jebnięcie przy ctrl+c o ctr=v to teraz wyjdzie co mię kręci, kiedy odkładam na bok komiksy...

I wiem, że żadne tłumaczenia nic tu nie zmienią :)

Maciej Pałka pisze...

Oczywiście, że nie :)

pjp pisze...

LOL.

A ja się zawsze boję, że coś podobnego zrobię... że wkleję jakiś link do pornola, czy cuś :D.

Jan Sławiński pisze...

To i ja się przyłączę do lolowania:
LOL.

A Morrisona to ja generalnie nie lubię od jakiegoś czasu... I chyba wiadomo dlaczego...

Kuba Oleksak pisze...

Swoją drogę dobrze że to, a nie męskie, lateksowe body mi się wkleiło...

A Morrisona lubię, bo kopie tyłki twardogłowym miłośnikom innego typu lateksu.

MJ pisze...

ROTFL! Epic fail! :D

Ale szpile wyglądają na dość wygodne tak swoja drogą ^^

majki pisze...

mogę ja też: LOOOL:)