Specjalnie dla Kolorowych Piotr „Zealot” Marzec opowiada o swoim najnowszym autorskim projekcie. Autor, który efektownie zadebiutował albumem „Sweet-ass dudes like us”, zgarnął dwa Złote Kurczaki i doczekał się oficjalnego wydania w KG, pracuje obecnie nad „Smołą". Nie ma co przedłużać, zapraszam do lektury krótkiej rozmowy z Piotrem.
24 marca 2022 pokazałeś ukończony storyboard do „Smoły". 19 marca 2023 napisałeś, że album został narysowany. Jak ta trwająca rok praca nad komiksem się układała? Czym proces ten różnił się w porównaniu do „Chłopaków"? Czy nie było tak, że tak głośny i udany debiut ci jakoś ciążył i czułeś się (nie wiem!) niejako w obowiązku go przebić, zrobić lepiej?
Piotr „Zealot” Marzec: Oczywiście, że w pracy nad drugim komiksem uruchamia się ambicja. Stawiasz sobie nowe cele, trzeba różne rzeczy udowadniać innym lub samemu sobie.
Do rysowania „Chłopaków” podszedłem, jak słusznie się domyślasz, bez ciśnienia: pewnego dnia wpadłem na pomysł, że narysuję zina dla moich znajomych na 30 stron. Kiedy zacząłem rysować, to materiał się rozrastał. Ważne jednak jest to, że od tamtego czasu nauczyłem się w praktyce dużo rzeczy – sam warsztat rysunkowy rozwinąłem bardziej niż kiedykolwiek w czasie 15 lat „profesjonalnej nauki rysunku” na kursach czy w szkołach.
Ale też przeczytałem super komiksy, zobaczyłem nowe, inspirujące rozwiązania. Dorosłem do tego, żeby zaczerpnąć z całego tego komiksowego elementarza środków: dymków, liternictwa, 9 kadrów na stronie, tuszowania pędzlem, chciałem spróbować rysunkowego realizmu i tak dalej. Druga zmiana dotyczy pisania: „Chłopaki” mają pewne cechy dokumentu: przeżyłem historię, miałem przed oczami żywych bohaterów, nie trzeba tego wymyślać od zera, wystarczyło tylko zredagować, spiąć w całość. Nowy komiks miał być w napisany, czy wymyślony od zera: zawsze chciałem podjąć takie wyzwanie. Wymagało to pisania, storybordowania, czytania o pisaniu: czyli walki ze scenariuszem, żeby historia ożyła. Myślę, że czułem się w obowiązku udowodnić sobie, że lepiej posługuję się medium, niż w 2019.
To, co mi dzisiaj ciąży najmocniej, to obawa o to, że to nowe zadanie mnie przerosło i moje siły okazały się za słabe. Czy dostanę jakieś punkty, chociaż za to, że próbowałem? Czy ujarzmiłem ambicję o drugim komiksie, czy wysmażyłem gniota, po którym już nigdy nie odzyskam tej przychylności, którą się dostaje po udanym debiucie? To się okaże dopiero kiedy komiks trafi w ręce osób czytelniczych.
W wywiadzie dla Łazura w zeszłym roku powiedziałeś, że „pierwsze plansze z tej historii, zostały opublikowane w katalogu festiwalowym MFKiG 2020". Mógłbyś powiedzieć coś więcej o genezie pomysłu na „Smołę"? Długo ta historia „siedziała” w Tobie?
Piotr „Zealot” Marzec: Smoła to jest taka ciemna, lepiąca substancja, która się czai gdzieś pod powierzchnią rzeczywistości. Wypływa z pokoju twojego dziecka przy dźwiękach podziemnego rapu z Kazachstanu, a innego dnia widzisz je (dziecko), jak dźga patykiem padlinę znalezioną na szosie za domem. Nauczyciel pokazał mojej klasie w liceum film „Alice” Svankmajera – tam są osobliwe, animowane poklatkowo potwory z kości, i nie wiem, czy było to przed czy po tym, jak zaczęliśmy zbierać do worów koty, myszy i gołębie i gotować je na kuchenkach w bursie. Próbuję w ten sposób powiedzieć, że może nie konkretna historia, ale jej smolista zawartość zbierała się wokół, jak w beczce na deszczówkę.
Drugim wydarzeniem, kiedy próbowałem coś z tej substancji ulepić, był artbook „Black Pollen”, wydrukowany w 2019, w którym rysowałem ciemny las i kolorowe kwiaty – żeby narysować to uczucie pięknej, przyciągającej otchłani, w którą nie każdy lubi zaglądać. Twój kolega mówi: stary ja tam nie wejdę, tam jest ciemno, nie wiem, co tam spotkam, jaki może żyć tam potwór, może tam jest lustro, może tam jest Lord Vader z moją twarzą pod hełmem – i znowu brak konkretnej historii, tylko jakieś przeczucia i intencje, nieposiadające ciała.
Plansze z katalogu MFKiG to była jeszcze niedopieczona historia o dziewczynie imieniem Sheila, która leżała w łóżku i paliła pety, ale przeczuwała, że trzeba uciekać – przed czym? Przed smołą, która się gromadzi wokół — i pakowała się do podróży.
„Black Pollen”, pomimo różnych rzeczy, które się nie udały, miała pewną myśl przewodnią: bohatera, który wędruje przez coraz ciemniejszy las. Jak pies twojego znajomego, który zgubił się na spacerze, i przez kilka dni próbował wrócić do domu: wąchał listki, szukał znajomych zapachów, może wpadł na tropy siuśków innych zagubionych zwierzątek, a w tych zapachach dało się wyczuć traumy z dzieciństwa czy retrospekcje ze schroniska, wyzwolone nagle przez poczucie zagrożenia. Pies wrócił i nie potrafił opowiedzieć, co widział. Więc twój znajomy dał mu kredki i powiedział: to spróbuj to narysować – więc z uciekającej dziewczyny, psa z kredkami, (kropla po kropli) zaczął się wyłaniać jakiś pomysł. Żeby sprowadzić moje bajania na ziemię, powiem po prostu, że w komiksie jest taki las, po którym latają różne pojebane duchy.
Ostatnim puzzlem genezy „Smoły” jest zdanie, w którym ktoś napisał o planszach w „Chłopakach”, że są „czarne, jak smoła”, a ja pomyślałem: „czarne, jak smoła”. Co ciekawe, czarna, oleista substancja jest jednym z ogniw wspólnych łączących dwie wielkie mitologie popkultury o specjalnym miejscu w moim sercu: „Miasteczko Twin Peaks” oraz „Z Archiwum X”.
Ile jeszcze roboty zostało Ci ze „Smołą” i ile ci jeszcze ona zajmie? Kiedy możemy spodziewać się premiery? Możesz już podać jakieś konkrety co do objętości i wydawcy?
Piotr „Zealot” Marzec: Ze „Smołą” do zrobienia jest już tylko kolorowanie, a ostatnio czytałeś, jakie stanowisko w temacie kolorowego „Broma” zajęła Unka Odya. Miałem chwilę przerwy w pracy nad komiksem, od przywołanego w pierwszym pytaniu 19 marca – przemęczyłem się pracą i straciłem siły. Ale kontakt z żywymi ludźmi, zadającymi to samo pytanie na festiwalu w Poznaniu, zmotywował mnie do działania. 331 stron, nie będę już nic poprawiać aż do redakcji, trochę koloru mam gotowe i skończę na pewno w tym roku. Pojechać w przyszłym roku znowu do Poznania i mieć w rękach nowy komiks pachnący farbą drukarską, byłoby pięknie i będę się o to starać.

Karolina Jeske (tekst i ilustracje), "Opowiedzieć ciszę", Wydawnictwo Linia
Karolinie Jeske udała się rzecz wyjątkowa: znalazła przekonującą tekstowo-graficzną formę na uchwycenie doświadczenia osób głuchych. To będąca efektem wielkiej wrażliwości próba przełamywania ciszy innym językiem, „motylim językiem rąk".
Jan Mazur (tekst i ilustracje), "Incel", Kultura Gniewu
W tych biało-czarnych kadrach, opowiedzianych kilkoma kreskami, rozgrywa się opowieść o rozpaczliwej, zrezygnowanej samotności, z której być może, nie ma wyjścia.
Daniel Odija (tekst), Wojciech Stefaniec (ilustracje), "Rege", Timof Comics
Cyberpunkowy komiks „Rege” to wyrazisty głos w dyskusjach toczonych w cieniu wojny, katastrofy naturalnej i wzrastających w siłę autorytaryzmów.
W dniach 25-28 maja podczas Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie na Placu Defilad – na scenie głównej oraz na stoisku Miasta Stołecznego Warszawy – odbędą się spotkania towarzyszące Nagrodzie Literackiej m.st. Warszawy.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz