wtorek, 26 lutego 2008

# 7 - Bardzo lubię metropolie, dlatego często jeżdżę do Kielc.

To powyżej to cytat z jednej posłanki Samoobrony, sprzed 2-3 lat (tak gwoli wyjaśnienia).

Wybraliśmy się zatem do Kielc, gdzie punktem programu miał być mecz miejscowej Korony z Wisłą Kraków, inaugurujący wiosenną rundę naszej extrasuperfajnejklasy. Wszystko szło gładko, aż do momentu kiedy władze Korony nie wprowadziły zakazu wpuszczania na ten mecz osób zameldowanych w Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku. A że Koko gdańszczanka pełną gębą, to blond tips z kasowego okienka biletu sprzedać nie chciał. Zasugerował jednak rozmowę z szefem ochrony co zaowocowało sukcesem: bilety w łapie - jesteśmy na trybunach. A tam 14 tysięcy luda się zebrało: mężowie z żonami, dziadkowie i wszędobylskie dzieciaki rozpieszczane pudłami "krówek" -słowem: stadion rodzinny. Sam obiekt, może cudem architektury nie jest ale obie (górna i dolna) trybuny zadaszone, z których tynk nie odpada i murawa ładna.
Samo widowisko ekscytujące nie było co nie znaczy, że wiało nudą bo i parę ciekawych akcji można odnotować. U miejscowych w bramce debiutował kadrowicz Kowalewski, u gości Łobodziński. Mimo urwania Wiśle dwóch punktów szkoda, że Korona nie wygrała - jednak kielczanie pokazali się z dobrej strony ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Kibicie obu drużyn również nie zawiedli: doping głośny, konkretny i klasycznie oprócz wzajemnych docinek oberwało sie PZPN-owi.
Sama oprawa raczej uboga (jedna mała flaga) ale i to plus oryginalne przyśpiewki przyjdą z czasem, wszakże to młoda drużyna mająca młodych fanów.
I to by było na tyle o samym meczu, jeśli o czymś zapomniałem to dopisze Koko - wracamy do hotelu.
Na miejscu jak z folderu: megawygodne łóżko, plazma... ech wymieniać :) ogólnie schludnie, czysto, luksusowo i tak sobie myślę, że nie warto szukać tańszych noclegowych miejsc a wybrać te o komfortowych warunkach - człowiek czuje się zdecydowanie lepiej.

[to powyżej pierwotnie brzmiało nieco inaczej, lecz wrażliwy na brzydotę słowa redaktor Chi postanowił pokazać mi szczyptę prawdziwego reportażu i przeredagował powyższy fragment. Miał zrobić po swojemu cały wpis, ale zmiękła mu rurka :) dzięki zią! A dalej już po mojemu..]

Tak więc nie ma co sie szczypać - patrzymy gdzie jest Qubus Hotel, bukujemy nocleg albo dwa i jedziemy. Naprawdę fajna sprawa.

Kielce jako miasteczko bardzo sympatyczne. Co trzeba podkreślić - barrrdzo mili ludzie! Szkoda, że mieliśmy w zasadzie parę godzin żeby popatrzeć na miasto, bo parę rzeczy było tam wartych zobaczenia. Może kiedyś? Dobrze czasem zrobić wypad do mniejszego miasta / miejscowości. Tam też jest fajnie. A nie tylko Poznań, Wro czy Kraków. Parafrazując: duże chwalicie, małych nie znacie.

Dość o Kielcach.
Weekend był pozytywny bardzo. Jako zwieńczenie koncert w Radiu Luxembourg.

Na Death Row się na szczęście spóźniliśmy. Nie lubimy. Weszliśmy jak grało 666 Aniołów. Chciałem ich zobaczyć od dłuższego czasu, od paru lat właściwie i sie udało. I co? I nic. Cover-band mówi wszystko. Chłopaki próbują dać coś od siebie w postaci chociażby tekstów po PL. Wychodzi to różnie, raz lepiej raz gorzej. Ale porównując z ostatnimi dwoma numerami które zagrali w wersjach oryginalnych, wygląda to niestety marnie. Misfits to Misfits, nie warto nic zmieniać. Dalej były 3 zagraniczne zespoły, więc ludzie zaczęli się bawić. Na naszych kapelach nie wypada, bo to obciach i jeszcze ktoś później na forum napisze że jesteśmy chujowi i włazimy w dupe zespołom. Więc usadowiliśmy sie w punkcie strategicznym przy barze i delektowaliśmy się dźwiękami. Your Demise grało jako pierwsze i było gwiazdą wieczoru. Pomimo dużych problemów z mikrofonem i ogólnie z dźwiękami chyba (zresztą cały wieczór były z tym problemy).
Późniejsze dwie kapele wymienię jedynie ze względów kronikarskich - Blood Stands Still i Furious Styles. Ktoś spadł mi na głowę, ktoś skoczył z baru na ludzi. Koniec. Wieczór udany. Noc ciepła, więc kurtki w rękach.

Tak wyglądał mój i koka weekend Drogi Pamiętniczku.

5 komentarzy:

Gonzo pisze...

ejo, płytka Vol 138 nie powalała, ale Czarcilok kopie dupala dzięki polskiej lokalizacji tekstów, zacnie to wyszło, słowo!!!

Anonimowy pisze...

Ano, polskie teksty wychodzą bardzo fajnie. Lepiej sobie posłuchać dobrego cover bendu niż reunionowanego zespołu niepierwszej świeżości.

A z zabawą na koncercie w Wawie to już patologia jest, niestety.

Anonimowy pisze...

a propos repertuaru kibiców, że niby nie urozmaicony... pokaż mi klub z urozmaiconym i oryginalnym :) bawili się lepiej niż Legia i mi się bardziej podobało.
A do tego: nie wiem co Chino ruga na ten tekst, że niby najgorszy - według mnie jest spoko. I tylko to Cię powinno obchodzić ;)

Anonimowy pisze...

ej koko nie badz taka ruga :)


to pisal Chi

Anonimowy pisze...

bawili się lepiej niż Legia, bo my, chuligani z Wilna, mamy protest i się nie bawimy.
a i na Legii na Wiśle były cztery oprawy, podczas gdy my tylko przed PSAMI JEBANYMI uciekaliśmy pod stadionem ;)
klubów z repertuarem urozmaiconym mogę kilka wskazać, ale czy oryginalne są te piosenki, to nie wiem ;)