Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Pstrągowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Pstrągowski. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 stycznia 2013

#1218 - Rok 2012 oczami krytyków (część pierwsza)

I to już ostatnia część naszych podsumowań za rok 2012. Tym razem wypowiadają się szeroko pojęci krytycy. A miniony rok żegnamy. Było miło, ale minęło!

 Przemysław Pawełek (dziennikarz Polskiego Radia):

Jak na czas kryzysu, to można chyba powiedzieć, że był to niezły rok, czyż nie? Ani medialne szopki, ani podniesienie VAT-u, ani cięcia budżetowe tu i tam, ani spowolnienie polskiej gospodarki nie zmieniły faktu, że działy się (i wychodziły) fajne rzeczy.

Na pewno wycofał się nieco Egmont, przestawiając się głównie na kontynuację znanych serii oraz reedycje ich starszych tomów (a jest tego trochę). Natura nie znosi jednak próżni. Centrala cały czas sprawia wrażenie nabierania wiatru w żagle, Timof i Kultura Gniewu świetnie sprawdzają się w tym, z czego są dobrze znani, a Taurus wziął na celownik rynek frankofoński. Nie poddają się mniejsze wydawnictwa, dalej swoje robią ziniarze. I bardzo dobrze. Ciekawych propozycji – ani z kraju, ani z za granicy – na pewno nie brakowało.

Ograniczę się tu tylko do paru tytułów, bo lista mogła by być zdecydowanie dłuższa. W końcu doczekaliśmy się "Zagubionych dziewcząt", jednego z ostatnich wielkich dzieł Alana Moore’a, którego brakowało na naszym rynku. Świetną rzeczą jest "Goliat" – prosty, lakoniczny, ale przewrotny, perełka dla tych fanów wizualnej narracji, którzy oczekują obrazkowej zabawy historią, nie akcji. Przypomniało o sobie wydawnictwo Mireki z "Wenus w futrze", co warto odnotować, bo na nadmiar Guido Crepaxa nigdy nie mogliśmy narzekać. Pojawił się "Dziki Gon" – jeden z najlepszych albumów o Hellboy`u. Są kolejne Batmany. Świetne debiuty zaliczyły Olga Wróbel i Agata Wawryniuk, udowadniając że nie trzeba histeryzować o komiksowej dyktaturze patriarchatu, bo miejsce dla kobiet na naszym wątłym poletku jest, wystarczy że zaproponują one coś wartościowego. Tak też jest w tych przypadkach. Rafał Szłapa domknął trylogię "Blera", przekonując że klimaty superbohaterskie nie muszą być tak oderwane od polskiej kultury, wystarczy wiedzieć jak je ugryźć. Z drugiej strony doczekaliśmy się też konwencjonalnego podejścia do trykociarstwa po polsku, pod postacią "Białego Orła". Zobaczymy, co dalej z tego wyniknie.

Rok 2012 nie miał dla niektórych litości. Z rynku papierowych wydań znikł "Konstrukt" i "Henryk Kaydan". Do histerii niektórych doprowadziło wydawnictwo Hachette, najpierw zapowiadając cykl komiksów Marvela za ludzką, jak na nasze warunki cenę, potem ograniczając się do wąskiej dystrybucji w wyselekcjonowanych miastach, by zniknąć i odrodzić się w całej Polsce niczym mityczny, czy też marvelowski, Feniks. Niepocieszeni fani zeszytówek smarczący po kątach, nieutulone w żalu sieroty po TM-Semic, w końcu mają swoją stałą porcję historyjek o superherosach, i pozostaje mieć nadzieje, że nie skończy się jak z Dobrym Komiksem. Nie mogło oczywiście zabraknąć skandalu – lubelskie bilety przywróciły wiarę, że tematyką komiksu mogą się zająć mainstreamowe media. Fajnie jednak by medialna szopka mogła się kiedyś skupić też na pozytywnych walorach tego typu akcji. Można dostrzec tu jednak pozytyw – Maciej Pałka i Dominik Szcześniak wysoko ustawili poprzeczkę w temacie nakładów. Kolejna sprawa to nieszczęsne ceny. Ja rozumiem, że rynek, że nakłady, że objętość komiksów, ale albumy powyżej 50 złotych, albo nawet i za 100, stały się już normą. To boli.

Moja wyliczanka wydaje mi się przydługa i nużąca. Prawda jest taka, że sporo się działo, pojawiły się fajne albumy, polscy komiksiarze nie zrażają się niszowością medium i dalej robią swoje, ale niczym szczególnym ten rok się dla mnie nie wyróżniał. Obawiam się tylko, że mógł to być ostatni tak dobry rok dla polskiego komiksu (i komiksu w Polsce) w ostatnim czasie. Jak prognozują ekonomiści, starzy górale i świstaki, dopiero teraz ma w nas pieprznąć kryzys. Odczują to wydawnictwa, odczujemy to my, czytacze, a potem jeszcze bardziej odczują to wydawnictwa. I będzie krucho.

Obym był w błędzie.

Paweł Deptuch (komiksowy publicysta "Nowej Fantastyki"):

Pomimo czarnowidztwa, jakie towarzyszyło w roku 2011, 2012 był pod wieloma względami lepszy i ciekawszy na naszym rynku. Po pierwsze otrzymaliśmy do rąk chyba rekordową ilość publikacji, a po drugie, ich jakość wcale nie ustępowała ilości i różnorodności. Co prawda mam jeszcze spore zaległości czytelnicze za tamten rok, ale kilka tytułów bardzo utkwiło mi w pamięci. Przede wszystkim "Szkicownik" Śledzia od chłopaków z ATY. Kolejny znakomitej jakości artbook, będący jednocześnie olbrzymią skarbnicą wiedzy. "Orbital" od Taurusa, bardzo zgrabnie narysowane i opowiedziane s-f w klasycznym wydaniu. Ostatni "Bler" od Rafała Szłapy, czyli superhero w bardziej interesującej odsłonie, niż marvele czy dc. Oraz „House of M”, czyli pierwszy ważny event z Marvela.

Cieszy fakt, że szczęśliwego końca doczekuje "Pluto" i "Battle Royale", że nadal wydawane są rewelacyjne "Baśnie", "Żywe Trupy" i "Hellboy", że od czasu do czasu pojawiają się takie tytuły jak "Pictures that Tick", "Daytripper", "Yorgi", a za chwilę do kiosków zawitają komiksy Marvela. Miłym zaskoczeniem był też kolejny "Koziorożec" od Manzoku, które albo ma pośmiertne drgawki, albo próbuje wrócić do życia.

Po raz kolejny napomknę też o wydawnictwach mangowych, które coraz częściej starają się wyjść poza własny krąg. Mam tu w szczególności na uwadze JPF, które w roku 2012 co prawda dało na tym polu ciała, ale w 2013 uderzy w moje ulubione struny, czyli grozę (kolejne tytuły Junji Ito – "Gyo" i "Black Paradox") i s-f ("7 Billion Needles"), by zaraz potem zaprezentować nam twórczość Tsutomu Nihei i kolejne tytuły Masamune Shirow. Szkoda jedynie "Domu" Otomo, który zablokował wydania swoich mang poza Japonią… Warto też zwrócić uwagę i porównać popularność, jaką cieszy się u nas komiks wschodni i zachodni na przykładzie takiego Facebooka. Profile JPF i Waneko mają po ok. 10 tyś. obserwatorów a tymczasem Mucha, Timof, Taurus, Ważka razem wzięte ledwo przekraczają 1 tysiąc (wyjątkiem jest Kultura Gniewu).Ot, taka zwykła obserwacja, ale o czym to świadczy?

Jeśli chodzi o rynek zagraniczny, to nadal głęboko siedzę w "Invincible" Kirkmana, który wciąż dostarcza mi najwyższej jakości rozrywki super-hero. Do tego stopnia, że praktycznie przestałem sięgać po inne tytuły tego gatunku. Bardzo miło zaskakuje mnie cały czas Image Comics, które co rusz wydaje bardzo interesujące tytuły. Ostatnio jaram się "Prophetem" Brandona Grahama, "Planetoidem" Kena Garinga, "Sagą" Vaughana, "Manhattan Projects" Hickmana, "Fatale" Brubakera, "Lutherem Strode" Jordana. Większość z nich to science-fiction najwyższej próby, a kolejka z następnymi nie maleje. Ciekawym doświadczeniem są też dla mnie tytuły ze zrestartowanego Valiant Comics. Nie są to co prawda jakieś nadzwyczajne pozycje, ale przyznam, że na tyle interesujące, że nadal po nie sięgam. Zgrabnie narysowane i przyzwoicie opowiedziane. Najciekawsze w tej chwili to "Harbinger", "Archer & Armstrong" i "Shadowman".

Żałuję, że tak marnie IDW radzi sobie z revampowanymi "Żółwiami Ninja". Jedne z najciekawszych postaci niezależnych trafiły w trybiki wielkich machin korporacyjnych i już nie są tym, czym były w runie Jima Lawsona pod pieczą Petera Lairda. Co prawda do ich współtworzenia powrócił Kevin Eastman, ale tak naprawdę niewiele ma do powiedzenia w temacie (tyle, że robi fajne okładki). Obecnie komiksowe "TMNT" to taka mieszanka oryginalnych pomysłów z vol.1 z „oryginalnymi” pomysłami z serialu animowanego z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Widać, że twórcy nie mogą się zdecydować czy uderzyć w poważne tony czy te bardziej młodzieżowe. Znacznie lepiej na ich tle wypada serial robiony przez Nickelodeon, który ma określony target a przy tym jest fantastycznym widowiskiem, pełnym akcji i humoru.

W 2012 swoje 35-lecie obchodził kolejny z moich ulubionych bohaterów, a mianowicie Sędzia Dredd. Z tej okazji IDW postanowiło przygotować swoją wersję przygód stróża prawa z przyszłości i wydawać go, jako zeszytowy on-going na rynku amerykańskim. Po dwóch odcinkach mogę stwierdzić jedynie, że Amerykanie kompletnie nie rozumieją i nie czują tej postaci. Jest to żenująco słabe i w ogóle nie nadaje się do czytania. Po zakończeniu pierwszej opowieści podziękuję i wrócę do kompletowania "Complete Case Files".

Ten komiksowy rok był równie udany w kinach. Pojawiło się siedem adaptacji ("Ghost Rider 2", "Amazing Spider-Man", "Avengers", "Mroczny Rycerz Powstaje", "MiB3", "Dredd", kolejny "Asterix i Obelix") i dwa tytuły około-komiksowe ("Kronika" i "Comic-Con"). Dla mnie filmem roku został Dredd, niestety mocno niedoceniony i raczej z marnymi szansami na sequel. Świetnie zrealizowane, piękne, męskie, proste kino. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem była też "Kronika" Maxa Landisa – niskobudżetówka o chłopaczkach z mocami i ze scenami, jak z Akiry. "Avengersi" też byli fajni. "Batman" też. I "Spider-Man".

Rok 2013 na pewno zapadnie w pamięć miłośnikom peleryniarzy. Hatchette wydaje Marvela, a Egmont wraca do DC. Zapowiedzi wydawców niezależnych są jeszcze ciekawsze i zdaje się, że trwający już rok będzie znowu lepszy od minionego.

Tomasz Pstrągowski (redaktor naczelny Komiksomanii):

Zgadzam się z Karolem Konwerskim, że 2012 rok był przede wszystkim rokiem kobiet. Dwa najgłośniejsze i najbardziej ambitne artystycznie albumy tego roku są ich autorstwa. Mowa oczywiście o "Ciemnej stronie księżyca" Olgi Wróbel i "Rozmówkach polsko-angielskich" Agaty Wawryniuk. I choć komiks Wróbel mi się nie podobał, to doceniam zamysł i szczerość. Za to komiksowi Wawryniuk nic zarzucić nie można i jest to dla nie tylko polski komiks 2012, ale i jedno z największych zaskoczeń w karierze.

Poza tym mamy jeszcze "Polski komiks kobiecy" pod redakcją Kingi Kuczyńskiej (trochę nie wypada mi komplementować, bo to moja przyjaciółka, ale wiedzcie, że jest co komplementować), drugi album Agaty Bary, świetne "Dzieci i ludzi" Marzeny Sowy, w końcu album Slo na papierze (niestety jeszcze nie czytałem, mam nadzieję, że dobre), wystawę i album kobiecych komiksów autobiograficznych od Centrali…

Dla odmiany, mężczyźni głównie mnie w tym roku rozczarowywali. Nie spodobały mi się nowe "Rewolucje" Skutnika i Szyłaka, całkowicie nie trawię pierwszego samodzielnego albumu Marcina Podolca, rozczarował mnie "NeST", zasmuciły "Bezdomne wampiry", a "Bler" zranił niemal fizycznie (taki potencjał!). Boli mnie także przedłużające się milczenie dwóch najzdolniejszych twórców "Produktu" - Karola Kalinowskiego i Michała Śledzińskiego. O ile pierwszy przynajmniej niczego nie obiecywał, to Śledziu zaliczył kolejny rok bez "Na szybko spisane 3".

Jeżeli chodzi o rynek, to cieszy mnie, że moje pesymistyczne prognozy z poprzedniego podsumowania się nie sprawdziły. Rodzimi wydawcy poradzili sobie z kryzysem zaskakująco dobrze. Wysoką formę utrzymują Timof Comics i Kultura Gniewu (wydawanie ciężkich, drogich arcydzieł gatunku widocznie się opłaca), naprawdę ciekawe rzeczy zaczęła wydawać Centrala, Post wciąż atakuje rzadko, ale jak już to perełką w stylu "Parentezy" (obcojęzyczny komiks roku!), nie rozumiem trochę wyborów Taurus Media, ale widocznie ktoś oszacował, że wydawanie europejskich średniaków się opłaca. Nawet propozycje Muchy w 2012 były jakieś takie bardziej strawne dla kogoś, kto facetów w trykotach niespecjalnie rozumie (zwłaszcza "All-Star Superman"). I tylko Egmontu żal, który coraz bardziej zwija swoje komiksowe skrzydło. Może ewentualny sukces kioskowych superherosów odwróci ten trend?

Łukasz J. Chmielewski (redaktor naczelny Alei Komiksu):

Wśród wielu ciekawych i ważnych wydarzeń, jakie miały miejsce w 2012 roku, na szczególną uwagę zasługują zmiany oferty wydawniczej. Największy wydawca na rynku, czyli Egmont, ograniczył swój katalog, ale inne wydawnictwa nie zwolniły kroku. Widać to zwłaszcza po zapowiedziach na 2013 rok. Efektem tych zmian może być nowy rozkład sił na polskim rynku komiksowym, który zaczął powoli rysować się już w 2012 roku. Egmont zaczął tracić mocarstwową pozycję. Odzyskać będzie mu ją trudno, bo ani Kultura Gniewu, ani Timof, ani Centrala, ani Taurus Media, które przejęło tytuły, z których wielki E zrezygnował, nie odpuszczą i powalczą o to, żeby ich działalność była jeszcze bardziej komercyjna.

Na rynku pojawił też się niespodziewanie nowy gracz. Hachette, z tanimi komiksami z oferty Marvela, może również sporo namieszać. Ciekawe, czy Musze uda się to przetrwać i czy zrobi się trochę więcej miejsca na rynku dla super-hero? Na zeszytówki bym jednak nie liczył, rynek odrzucił je w polskiej wersji dość wyraźnie. Ten format nie zniknie jednak w 100%. Choć Egmont wycofał się z mang, to ten segment rynku dobrze się trzyma. Około 1/4 wydanych wszystkich komiksów w Polsce w 2012 roku stanowił ten rodzaj komiksu. Powstały dwa nowe, specjalistyczne wydawnictwa. Wymowne spowolnienie Hanami, które kontynuuje jedynie zaczęte serie, wskazuje jednak, że manga dla dorosłych nie przyjęła się.

Bardzo ciekawym zjawiskiem, jakie można było zaobserwować w 2012 roku, było efektowne przełamanie maskulinizacji polskiego komiksu. Kobiety sięgnęły po mazaki i tablety zdecydowanie i w bardzo dobrym stylu. Nie dziwne, że okupują pierwsze miejsca mojego rankingu polskich komiksów. Najlepszy komiksem 2012 roku jest dla mnie "Ogród" Agaty Bary, albumową debiutantką roku i największym wydarzeniem zaś "Rozmówki polsko-angielskie" Agaty Wawryniuk.

środa, 20 października 2010

#589 - Biceps nr. 01, czyli "ej, zróbmy sobie zina!"

"Biceps" okrutnie mnie zaskoczył, kolejny raz udowadniając, że Kraków leży na peryferiach komiksowego środowiska. O nowym zinie redagowanym przez tercet arcz, TeO i Ystad (w skrócie – kolektyw wydawniczy ATY) musiały chodzić jakieś kawagardowe ploteczki i kto miał wiedzieć, ten i tak wiedział, ale do mnie żadne wieści nie docierały. Oczywiście Łukasz coś tam półgębkiem wspominał, że pochłonięty jest przez jakieś papierowy projekt, ale gdzieżbym się spodziewał, że do Łodzi przywiezie swój własny komiks!
Pisanie o pierwszym numerze "Bicepsa" z pewnością będzie łatwiejsze niż konwentowe spotykanie się "w realu" z Łukaszem, którego znam już od dobrych kilku (czterech? - dwóch z kawałkiem! a.) lat, a ciągle czuje się trochę niezręcznie, jak nie przymierzając Pstrąg przy Śledziu. W sensie, że taki nieśmiały jestem. W przypadku recenzji jego komiksu, którego jest współredaktorem nie ma się co krygować!

Pomysł na "Bicka" narodził się w jednej z warszawskich knajpek, którą nie była jednak osławiona Kawangarda, tylko w Bar u Flisa. Wspomniany już Łukasz Mazur, a także Mateusz Trąbiński i Jacek Jastrzębski chcieli mieć własnego zina, który wpisywałby się w piękne tradycje rodzimej xeroprasy. W dobie komiksowego kryzysu i w czasach, kiedy ziny wychodząc z podziemia, stają się głównonurtowymi magazynami (przypadki "Jeju!"/"Kartonu", "Kolektywu" i "Ziniola") wydawałoby się, że takie spontaniczne przedsięwzięcia, robione przez zapaleńców dla czystej zabawy nie mają już racji bytu. Łukasz, Mateusz i Jacek udowadniają, że wcale tak nie musi być.

Graficznie rzecz biorą "Biceps" prezentuje się pysznie. Pozbieranych z różnych rejonów Polski (i nie tylko) artystów, różniących się stażem i komiksowym stylem łączy jedno – świetnie rysują. Wojciech Stefaniec, Daniel Grzeszkiewicz, Tony Sandoval, Marcin Podolec w nowym (znakomitym!) wcieleniu i reprezentant starej szkoły, Jacek Skrzydlewski, to prawdziwa pierwsza liga. Niestety, scenariuszowo nie jest już tak różowo i tak naprawdę trudno znaleźć coś, co by się wyróżniało się z typowej, zinowej młócki robionej dla kumpla. Natomiast ekipa "B" wpadła na kilka znakomitych pomysłów z "Na chłopski rozum/Babskie gadanie", kulinarnym kącikiem czy komiksową krzyżówką na czele. Szkoda, że to tylko smakowite rodzynki, umilające smak głównego, dość nijakiego, dania. Życzyłbym sobie więcej tego typu atrakcji w kolejnych numerach.Natomiast wszystko wskazuje na to, że mocną stroną "Bicepsa" będzie publicystyka. Redakcji udało się zebrać mocną kadrę ludzi umiejących o komiksie ciekawie pisać (Szymon Holcman, Tomasz Pstrągowski, Przemysław Pawełek oraz Andrzej Janicki w dość zaskakującej roli kulinarnego publicysty). Mam nadzieję, że do ekipy kilka piór jeszcze dołączy. Nieśmiało sugerowałbym mistrza ciętego felietonu Karola Kalinowskiego i pigułowe wcielenie Dominika Szcześniaka. Na tym tle dość niemrawo prezentują się teksty TeO i Ystada, a recenzje niepotrzebnie zajmują miejsce i powinny wylądować na stronie, albo tu, na Kolorowych Zeszytach.

Po zaliczeniu pierwszego "Bicka" miałem podobne wrażenia, co po przeczytaniu premierowego "Kartonu". Bo to niby szybka, lekka i w założeniach przyjemna lektura, ale szału nie ma. Miałem spore wątpliwości, co do potencjału magazynu kultury cartoonowej, ale z czasem zostały one całkowicie rozwiane. "Karton" wyrobił sobie swój charakter, kilkoma komiksami zbudował dobrą markę i tego przede wszystkim wypada życzyć ekipie "Bicepsu" – czegoś, czym będą się wyróżniali na rynku, czym będą mogli przyciągnąć czytelników. Nie licząc kilku fajnych patentów i publicystyki na razie jest dość nijako. W perspektywie Komiksowej Warszawy, na której ma ukazać drugi numer, warto oprócz masy, wyrabiać również charakterność.

środa, 19 maja 2010

#457 - O Komiksomanii i komiksomanii. Wywiad z Tomaszem Pstrągowskim.

Tomasz Pstrągowski, znany również jako Pstraghi, od prawie roku redaktoruje jedynemu komercyjnemu serwisowi komiksowemu w naszym kraju, czyli Komiksomanii. Od początku istnienia serwis ten wzbudza sporo kontrowersji, głównie w samym komiksowym środowisku. W wywiadzie Tomek zdradza nieco kulis prowadzenia Komiksomanii, jak i stawia odpór naszym niektórym pytaniom. Zapraszamy serdecznie do lektury!(Komiksowa Warszawa - na pierwszym planie Tomasz "Pstraghi" Pstrągowski, a tuż za nim jego arch enemy Łukasz Babiel.)

Zacznijmy od samego początku - skąd wziął się pomysł na Komiksomanię i skąd wziął się w niej Tomasz Pstrągowski?
(ŁM)
Pomysł na Komiksomanię.pl narodził się w głowie mojego szefa, Wojtka Sosnowskiego, jeszcze na długo, zanim ktokolwiek w Wirtualnej Polsce usłyszał o Tomku Pstrągowskim. Wojtek uznał, że dobrze byłoby zrobić profesjonalny serwis komiksowy, tak by wyodrębnić komiksy z książki WP. Powstał projekt, szata graficzna, specyfikacja, dopiero wtedy pojawiłem się ja.
Zresztą trochę przez przypadek, bo pierwotnie aplikowałem na stanowisko redaktora serwisu Imperium Gier - jestem uzależniony nie tylko od komiksów, ale i od gier wideo. Na rozmowie kwalifikacyjnej całkiem sporo opowiadałem o "Komikzie" i moich przygodach związanych z tym magazynem (wtedy bardzo naiwnie wydawało mi się, że robienie amatorskiego magazynu o komiksach może mieć coś wspólnego z pracą w takim serwisie), więc wcześniej czy później padło pytanie, czy wolałbym pisać o grach czy o komiksie. Ostatecznie zaproponowano mi pracę przy Komiksomanii.pl. W temacie gier wideo wyżywam się współtworząc podcast Nieczyste zagrywki. To było w lutym 2009 roku, serwis był jeszcze w fazie projektowania, jak wiecie wystartował niemal pięć miesięcy później, w połowie lipca 2009.

Mam wrażenie, że Komiksomania.pl nie wyrobiła sobie jeszcze żadnego profilu. Dostarcza sporo, dobrze pisanych recenzji, nowości, trafiają się ciekawe wywiady. Póki co jej wizytówką są durne rankingi i "szokujące" newsy. Strefa jest raczej martwa. Brakuje mi tam fajnej, rasowej komiksowej publicystyki. Baza kuleje. I może powtórzę za Dominikiem Szcześniakiem: "Komiksomania ma wielki potencjał, ale go nie wykorzystuje, nie robi dobrze komiksowi w Polsce, komiksowi polskiemu...". Co Ty na to? (KO)
Ja z kolei odnoszę wrażenie, że Komiksomania.pl ma bardzo wyraźny profil. Stąd też zresztą większość zastrzeżeń do serwisu - są ludzie, którym się ten profil po prostu nie podoba. Staram się, by była ona serwisem zupełnie innym niż Gildia, Aleja Komiksu czy Komiks.Polter. Wszystkie te serwisy szanuję, ale jednak Wirtualna Polska celuje w nieco innego internautę. Masowego. A jak wiadomo, w Polsce masy nie czytają komiksów. Stąd rankingi i zestawienia, stąd "szokujące" newsy (choć poza nimi pojawiają się przecież na Komiksomanii.pl niemal wszystkie "normalne" informacje, które przeczytać możecie na innych serwisach).
Z fajną, rasową publicystyką jest za to kilka problemów. Po pierwsze nie do końca wiem, do kogo miałaby być ona kierowana. Czytelnik masowy, po prostu takich tekstów nie będzie czytał. Wiem, bo sprawdziłem na kilku przykładach. Kiedyś eksperymentalnie promowałem na stronie głównej Wirtualnej Polski mój artykuł o "Marcie Washington", który uważam za niezły. Niestety jego popularność była trochę… rozczarowująca. Staram się za to nadrabiać ten brak publicystyki w recenzjach. Zależy mi, by znajdowało się w nich coś więcej niż ocena. Próbuję podejścia problemowego, często wyjaśniam genezę danego komiksu, piszę o autorze lub temacie. Wydaje mi się, że to zdaje egzamin - sporym sukcesem był na przykład tekst o doskonałym "Skinie", w którym pisałem nie tylko o komiksie, ale i problemie, którego dotyka.
Nie zgodzę się też, że Strefa jest "raczej martwa". Myślę, że konkurs na Kapitana Komikszona pokazał, że jest inaczej. Zgłosiło się sporo uczestników. Moim zdaniem w Strefie jest ostatnio ciszej, bo po prostu rysownicy, którzy chcieli się u nas czymś pochwalić, już to zrobili. Jak to mówi Paweł Timofiejuk: "opróżnili już swoje szuflady". Teraz nie mają katalogów pełnych niepublikowanych plików. Dorzucają coś raz na jakiś czas, jak tylko narysują. Jestem im zresztą za to bardzo wdzięczny. Właśnie dla nich ogłosiliśmy konkurs na Komikszona - by móc im jakoś podziękować za wysiłek włożony w budowanie Strefy.
Co do słów Dominika Szcześniaka, to nie do końca rozumiem, czego Dominik by się spodziewał po Komiksomanii.pl. Nie obrażając nikogo, uważam, że recenzje i teksty, które się na niej pojawiają, mogą konkurować z tymi ziniolowymi. Mogą być taką samą wizytówką serwisu, jak rankingi. Piszę o wszystkich najważniejszych wydarzeniach komiksowych i bardzo usilnie lobbuję, by trafiały one na stronę główną. Premiera "Kartonu", "Bostońskich małżeństw" czy tekst na 10-lecie "Produktu" pojawiły się na głównym boksie WP, wyobraźcie sobie, że "Karton" pojawia się na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" - mi to się udało. Wspieram niemal wszystkie inicjatywy, z jakimi zgłaszają się do mnie polscy twórcy lub wydawcy (kilkukrotnie pisałem o amerykańskim debiucie Oleksickiego, angażuję się, gdy Polak zostanie zakwalifikowany do Zuda, Komiksomania.pl jest patronem kilku bardzo interesujących komiksów). Łatwo jest napisać, że nie wykorzystuję wielkiego potencjału, ale nie usłyszałem jeszcze nigdy żadnych konstruktywnych uwag, co warto by zmienić, i w którym kierunku pójść - tak, by jednocześnie utrzymać dobre wyniki.

Co byś najchętniej zmienił w przypadku prowadzonego przez Ciebie serwisu? (ŁM)
To trudne pytanie. Wiele rzeczy, które mi się nie podobały już zmieniłem, bądź jestem w trakcie zmieniania. Na pewno chciałbym, by Komiksomania.pl była serwisem o wiele bardziej strefowym. By w większej mierze tworzyli go rysownicy. Ja bardzo chętnie sięgam po prace zamieszczane w Strefie, wystarczy, że znajdzie się tam cokolwiek ciekawego, by trafić na stronę główną Komiksomanii.pl, a nawet Wirtualnej Polski. Rozumiem jednak, że narysowanie komiksu to nie jest sprawa 5 minut.

Nie jest tajemnicą, że w przypadku serwisów komercyjnych, nastawionych na reklamy, najważniejsza jest ilość odsłon. Jak prowadzony przez Ciebie serwis prezentuje się pod względem liczb i czy "góra" jest z nich zadowolona? (ŁM)
Komiksomania.pl jest obecnie największym serwisem komiksowym w Polsce. Mamy 450 tysięcy czytelników miesięcznie. To więcej niż pozornie bardzo popularne blogi o grach wideo Agory. Czy "góra" jest zadowolona, to pytanie bardziej do "góry" niż do mnie, ale wydaje mi się, że fakt, że serwis wciąż działa, a ja mam pracę, świadczy o tym, że słupki, które generuję wprawiają kogoś w dobry humor.
Odnośnie do odsłon jeszcze - czy myśląc o jak największej ilości kliknięć przy danym tekście, musiałeś zrezygnować z jakiegoś pomysłu? Czegoś nie mogłeś zrobić? (KO)
Nigdy nie było takiej sytuacji, bym musiał się cenzurować, bądź rezygnować z jakiegoś pomysłu. Owszem, czasami, gdy mam dwa pomysły, a czas na zrealizowanie tylko jednego, wybieram ten, który moim zdaniem będzie się cieszył większym powodzeniem, ale to chyba normalne.
Komiksomania.pl istnieje przede wszystkim dla swoich czytelników. Staram się o tym nie zapominać, nie pozwalać sobie na realizowanie jakichś własnych ambicji, a robić po prostu dobry serwis mainstreamowy. Staram się pisać i promować teksty, które będą czytane. Jeżeli czasem muszę z tego powodu zrezygnować z mojej egoistycznej potrzeby napisania niezrozumiałego wywodu na temat postmodernistycznych inspiracji drugoligowego birmańskiego rysownika w jego debiutanckim, wydanym tylko po węgiersku, albumie, to robię to bez szczególnych wyrzutów sumienia.

W komentarzach pod swoimi tekstami jesteś często obrażany i wyzywany za treści w nich zawarte. Jak to z Tobą jest - czy podczas ich tworzenia specjalnie "dodajesz do pieca", z premedytacją prowokując takie a nie inne reakcje, czy też to co piszesz jest w stu procentach prawdziwe z Twoimi przekonaniami, a owe kontrowersje są niezamierzonym "dodatkiem"? (ŁM)
Komentarze to ciekawa sprawa. Prowadziłem już kiedyś na ich temat dyskusję z Michałem Śledzińskim. Komiksomania.pl jest, chce być i, mam nadzieję, będzie serwisem skierowanym do szerokiego grona odbiorców. Masowym. A przy takiej publiczności niestety zawsze trafią się ludzie niekulturalni i wulgarni. Dlatego pod tekstami pojawiają się często obrzydliwe komentarze. Walczymy z tym jak możemy, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. To nie jest problem tylko Komiksomanii.pl, mają go wszystkie serwisy, które czyta dużo osób.
A czy "dodaję do pieca"? Piekło tak! Lubię się dobrze bawić wykonując moją pracę. Dlatego staram się by rankingi i zestawienia były kontrowersyjne, ale i dowcipne. Ja je wszystkie tworzę ze sporym dystansem. Chciałbym by tak też były odczytywane. Nie zapominajmy, że koniec końców zajmujemy się popkulturą. Rozrywką. Pozwólmy sobie na nieco dobrej zabawy, na trochę żartów, prowokowania.

Dlaczego od czasu do czasu zamieszczasz newsy o ludziach aresztowanych/skazanych za posiadanie pornografii dziecięcej w komiksowej formie? Ktoś może pomyśleć, że to wyjątkowo ważna kwestia dla typowego komiksiarza, podobnie jak te nieszczęsne "cycuszki" z relacji Gazety Wyborczej z Komiksowej Warszawy. To stawia nas jako środowisko w trochę głupim świetle. (RW)
Szczerze mówiąc dziwi mnie, że tylko ja zamieszczam te newsy. Na Zachodzie (choć nie tylko, sytuacja dotyczy też np. Nowej Zelandii) toczy się właśnie bardzo ważny – moim zdaniem – spór, a komiks jest w jego centrum. Chodzi w nim o wolność wypowiedzi i wolność artystyczną, w którą próbują ingerować i którą starają się cenzurować zachodni konserwatyści. Powstają przepisy walczące z "komiksową" pornografią, a według mnie, jak i według wielu twórców komiksów, nie jest to "prawdziwa" pornografia. Zasadnicza różnica jest taka, że podczas tworzenia choćby najbardziej obrzydliwego komiksu, nikt nie cierpi, żadne dziecko nie jest wykorzystywane, ani zmuszane do czegokolwiek. Jestem za tym, by mówić głośno i otwarcie, że komiksy takie są obrzydliwe, bo zazwyczaj są, ale nie powinno się zakazywać ich tworzenia i posiadania.
Można się ze mną nie zgadzać, ale sadzę, że warto o tym dyskutować. To poważny problem dotykający kwestii wolności artysty i wolności słowa. Problem, który rzeczywiście istnieje, nie można zatem udawać, że go nie ma. W Ameryce w sprawę wmieszała się organizacja Comic Book Legal Defense Fund, założona przez Denisa Kitchena, by bronić artystów komiksowych przed cenzurą. W jej działalność angażują się tacy artyści jak Frank Miller czy Neil Gaiman. Ostatnio odprysk tego konfliktu uderzył w Wikipedię, której grozi proces za obrazki przy hasłach lolicon i pedofilia.
A czy boję się, że komiks będzie stawiany w głupim świetle? Przy każdym tekście na ten temat staram się dokładnie wytłumaczyć, o co chodzi. Naświetlić problem. Przedstawić tło wydarzeń. Jeżeli ktoś zrozumie z artykułu jedynie to, że wszystkie komiksy to porno, świadczyć to będzie jedynie o nim, a nie o komiksiarzach.

Dlaczego nie moderujesz komiksów dodawanych do Komiksomanii? Ludzie nie dość, że czasem wrzucają rzeczy nabazgrane na kartce papieru albo w MS Paint, to często w ogóle nie są to komiksy, a zdjęcia swoje, swoich dzieci, koników i Miley Cyrus. (RW)
A dlaczego miałbym wyrzucać kiepskie komiksy? Na bogów, przecież po to właśnie jest Strefa, by dzielić się swoją twórczością!
Bardzo się cieszę, gdy w Strefie pojawiają się prace docenianych komiksiarzy - KRLa, Andrzeja Janickiego, Mistrza Zagłady czy Olgi Wróbel. Jednak nie każdy jest utalentowanym rysownikiem. Dlatego tak samo cieszę się, gdy swoje prace decyduje się pokazać niespecjalnie utalentowany uczeń gimnazjum. Niech się uczy, niech korzysta z Komiksomanii.pl, by pokazywać swoją twórczość. Naprawdę uważacie, że miałbym arbitralnie decydować, które prace są dobre, a które złe i zostawiać tylko te artystycznie słuszne? I co miałbym napisać takiemu nastolatkowi? Przykro nam, ale jesteś za mało fajny na naszą Strefę? Nie.
Ze zdjęciami za to walczę dosyć wytrwale. Oczywiście nie zawsze udaje mi się wszystko wyłapać, ale staram się być na bieżąco. Niestety, internauci bywają bardzo złośliwi, nie wszyscy chyba też rozumieją, że Komiksomania.pl skupia się na komiksach.

Dlaczego nie ma już komiksowych poradników KRLa, ani serii Roberta Sienickiego? (ŁM)
To pytanie do Karola i Roberta. Z tego co wiem Robert od początku planował pokazać tylko kilka pasków the Movie, by zareklamować swój komiks. I bardzo dobrze, nawet mu nieco w tym pomogłem. Później jeszcze był event reklamowy dla 36i6, ale on się po prostu skończył. A z Karolem czasami wymieniamy się mailami. Ja piszę, że tęsknię, że kocham, że komiksowy poradnik to był świetny pomysł i jestem gotowy go promować gdzie tylko się da. On odpisuje, że też tęskni, ale ma rodzinę i wciąż o poradniku myśli, ale nie bardzo ma czas. To bardzo miłe maile są, myślę, że się lubimy. Ale ja poradnika nie narysuję.

Rankingi to dobra i atrakcyjna dla czytelnika rzecz, ale sprawiają one czasem wrażenie, że wymyślasz sobie temat, po czym na siłę szukasz do niego przykładów. Stąd też często w rankingach Twojego autorstwa bardzo mało komiksów, dużo za to filmów, seriali, muzyki; czasem też dajesz przykłady, które zaprzeczają Twoim tezom. Widać również, że często te same komiksy/filmy pojawiają się kilka razy w Twoich rankingach. Nie dostrzegasz tego? (RW)
Co człowiek to opinia. We wcześniejszym pytaniu rankingi były głupie, teraz są atrakcyjne.
Oczywiście, że sięgam po filmy, seriale i muzykę. Myślę, że byłoby o wiele nudniej, gdybym pisał tylko o komiksach, dlatego Komiksomania.pl czasami udaje serwis popkulturowy. To też taka partyzancka próba promowania komiksu na plecach bardziej popularnych sztuk. Ludzi zainteresowanych filmami jest nieporównywalnie więcej niż tych, zainteresowanych komiksem. Dlatego kuszę ich filmem, a później ukradkiem serwuję komiksy.
I tak, w wielu rankingach pojawiają się te same tytuły. To dlatego, że staram się pisać o zjawiskach, które są znane i rozpoznawalne dla czytelnika. Sięgam po najpopularniejsze filmy, najgłośniejsze komiksy, etc. Mógłbym wynajdywać do każdego rankingu 10 zupełnie nowych tytułów, ale już po 2 czy 3 rankingu stałyby się one bardzo hermetyczne, czytelne tylko dla największych miłośników popkultury.

Który z istniejących polskich serwisów komiksowych uważasz za najlepszy/najsłabszy? (ŁM)
Za prawdziwe komiksowe serwisy, poza Komiksomanią.pl, uznaję 4 - Gildię, Aleję, Polter i WRAK. Każdy z nich czytam, każdy cenię za coś innego. Gildia ma zdecydowanie najlepszą bazę, chciałbym by kiedyś Komiksomania.pl taką miała, w każdej wolnej chwili łatam dziury, ale to praca na miesiące. Aleja najlepiej niusuje. Polter zaś bardzo ceniłem za publicystykę. Kiedyś było z tym nieco lepiej niż teraz, ale myślę, że to chwilowe problemy. Jest jeszcze rzadko aktualizowany WRAK, który bardzo profesjonalnie obstawia polski komiks.
Trudno powiedzieć, który z tych serwisów uważam za najlepszy. W swojej pracy korzystam ze wszystkich, na wszystkie się powołuję, cenię ich redaktorów - głównie dlatego, że sam jestem redaktorem i wiem jak ciężka to robota.

Co sądzisz o polskiej publicystyce komiksowej, zarówno tej papierowej jak i internetowej? (RW)
Tradycyjna, nienaukowa publicystyka komiksowa w Polsce niemal nie istnieje. Niestety. Mało w tym jednak winy autorów. Myślę, że problemem jest brak czytelników. Jeżeli już pojawi się jakiś tekst, to jest to zazwyczaj dobra lektura. Bardzo cenię sobie Sebastiana Frąckiewicza z "Przekroju" i Jakuba Demiańczuka z "Dziennika Gazety Prawnej", czasami coś o komiksie napisze Wojciech Orliński z "Gazety Wyborczej" - moim zdaniem to jeden z najlepszych dziennikarzy popkulturowych w Polsce. Uwielbiałem pióro Jakuba Żulczyka, ale on już o komiksach niemal nie pisze.
Niestety poza "Przekrojem" żaden naprawdę duży tytuł nie ma stałego działu komiksowego. A w Internecie na taką publicystykę niespecjalnie jest miejsce. Czasami ktoś podejmuje próby na blogach czy serwisach, ale uważam, że są one nietrafione. Internet to nie gazeta. Tutaj rządzi prawo tl;dr. Szuka się tekstów krótkich, celnych, lekkich. Wbrew pozorom, takie o wiele ciężej napisać.
Całkiem nieźle ma się za to naukowe podejście do komiksu. Jest profesor Jerzy Szyłak, bardzo aktywny i płodny naukowiec. Tytaniczną pracę wykonuje Adam Rusek, który zna chyba każdy komiks, jaki kiedykolwiek ukazał się w Polsce. Są prace Wojciecha Birka. Co jakiś czas ukazują się "Zeszyty Komiksowe" Michała Błażejczyka. Swoje (lepiej lub gorzej, ale jednak) robi też Krzysztof Skrzypczyk. Nie jest źle.

Logo Komiksomanii pojawiło się ostatnio na okładkach komiksów Craiga Thompsona wydanych przez timof comics. Czy uważasz, ze taka forma promocji rzeczywiście ma szansę wpłynąć na zwiększenie popularności serwisu, czy też jest to głównie sprawa prestiżowa, na którą zwrócą uwagę ludzie ze środowiska? (ŁM)
Nie podejrzewam, by miało się to przyczynić do zwiększenia statystyk. Raczej sama marka Komiksomania.pl stanie się szerzej znana, dotrze do osób, które wcześniej o nas nie słyszały. Ale patronat nad takimi komiksami jak te Craiga Thompsona to przede wszystkim prestiż. Thompson to jeden z najwybitniejszych komiksowych artystów naszych czasów, bardzo się cieszę, że udało mi się dogadać z timof comics. Nie ukrywam też, że chciałbym wykorzystywać Komiksomanię.pl by promować dobre i ważne komiksy. Niech chociaż nikły procent moich czytelników zacznie regularnie kupować albumy, a będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Jak byś ocenił pierwszy rok działalności serwisu przy użyciu gwiazdek Komiksomanii? (ŁM)
Będę nieskromny. Cztery gwiazdki. Zaistnieliśmy w Internecie, uzyskaliśmy dobry wynik, udało nam się rozepchać i znaleźć własnego usera. Pokazaliśmy ludziom, że komiks w Polsce istnieje. W końcu jakaś licząca się na rynku medialnym spółka poważnie potraktowała komiksy i komiksowych fanów. Piątki nie dam, bo wiem, że mogło być lepiej. A pieczątkę "Wow!" mam zarezerwowaną tylko dla arcydzieł pokroju "Kick-Ass".

Ile w Komiksomanii jest "polityki redaktorskiej WP", a ile "Twoich pomysłów"? (JT)
Nigdy nie doświadczyłem żadnych nacisków, ani sugestii. Oczywiście mam szefa i przełożonych, gdy o coś proszą, to wykonuje ich polecenia, ale nie próbują mnie ograniczać.

Może i banalne pytanie, ale dla mnie zastanawiające od początku istnienia serwisu. Jak to się stało, że w nazwie nie ma żadnego bezpośredniego nawiązania do Wirtualnej Polski (pokroju Komiksomania.wp.pl etc.)? (JT)
To decyzja marketingowa. Po prostu ktoś uznał, że lepiej stworzyć nową markę i ją promować, niż podłączać się do Wirtualnej Polski. Chodziło też o to, by Komiksomania.pl nie była kojarzona z medialnym gigantem, babilonem i innym złem tego świata.

Czy nie uważasz, że design serwisu jest mało czytelny? Minęło sporo czasu, zanim opanowałem "poruszanie się po serwisie"? (JT)
Czytałem specyfikację tego serwisu jeszcze zanim powstały jego wersje testowe. Setki razy przeklikałem się przez makietę. Zasypiałem nad projektem graficznym. Trudno mi powiedzieć obiektywnie, czy design Komiksomanii.pl jest nieczytelny, bo ja znałem go na pamięć jeszcze zanim zajęli się nim informatycy. Wydaje mi się jednak, że serwis jest bardzo prosty w obsłudze. Mamy w Wirtualnej Polsce speca od useability - dostosowywania serwisów do oczekiwań internauty. Wiem, że jest to człowiek, który zna się na swojej robocie, jeżeli on powiedział, że jest ok, to ja szczerze wierzę, że jest ok.

Czy zamierzasz w bliższej lub dalszej przyszłości stworzyć profil Komiksomanii na Facebooku, czy Twitterze? (ŁM)
Zastanawiamy się nad tym. To nie takie proste. Bardzo łatwo założyć konto i nie wykorzystać potęgi takich serwisów. Później takie konta kurzą i się nic się wokół nich nie dzieje. Nie chciałbym, by tak było z Komiksomanią.pl. Dlatego, jeżeli już się zdecydujemy, to chciałbym by była to bardzo przemyślana akcja, dzięki której powstanie jakiś nowy kanał komunikacyjny między Komiksomanią.pl, a jej czytelnikami. Ale w tej chwili trudno mi odpowiedzieć, czy na pewno powstaną takie profile, czy na pewno nie.

Dziękujemy za wywiad!