wtorek, 9 maja 2023

#2478 - "Konieczne było obranie innego kierunku" - rozmowa z Rafałem Kołsutem (Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe)

Wiele wody w Wiśle upłynęło od zakończenia 12. Krakowskiego Festiwalu Komiksu (24-26 marca 2023). Kontrowersje i emocje, które pojawiły się wokół imprezy organizowanej przez Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe zdążyły już ostygnąć, więc to dobry moment, aby na spokojnie wrócić do tegorocznej edycji KFK i "na chłodno" o niej podyskutować.



Zapraszam do lektury wywiadu z Rafałem Kołsutem, historykiem komiksu i filmu animowanego, członkiem Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, jednym z organizatorów Krakowskiego Festiwalu Komiksu, człowiekiem-instytucją, doskonale znanym w komiksowie. Wspólnie wracamy do ostatniego tygodnia marca, omawiamy to, co wydarzyło się na 12. edycji KFK, ale też wyjaśniamy pewne kwestie związane z organizację imprezy i delikatnie wybiegamy w przyszłość.

(zdjęcia w tekście pochodzą z zasobów Fundacji Muzeum Komksu)

Rafale, witam Cię po zakończeniu 12. edycji Krakowskiego Festiwalu Komiksu. Odpocząłeś już po robocie przy imprezie czy jeszcze w kościach czujesz festiwalowy wysiłek?

Rafał Kołsut: Fizycznie odpocząłem, udało mi się nawet wyspać, ale do końca pracy jeszcze daleko – wciąż rozliczamy Festiwal finansowo, piszemy raporty dla partnerów i rozsyłamy przelewy. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, tegoroczną edycję da się „obrobić” w całości mniej więcej w ciągu 50 dni od daty zakończenia imprezy, co wynika też z harmonogramów realizacji części dofinansowań i grantów. 

Jak z Twojej, organizatora perspektywy, wypadł KFK w 2023? Jakie są Twoje  wrażenia? Co poszło dobrze, a co gorzej? Zakładam, że już przymierzacie się do wyciągania jakichś wniosków po imprezie, rozmawiacie w swoim gronie na ten temat.

Rafał Kołsut: Jak najbardziej, już zaczęliśmy spisywać pomysły i propozycje na przyszły rok. Ta edycja była absolutnie wyjątkowa dzięki uczestnikom, którzy nie tylko dopisali liczebnie, ale przede wszystkim wnieśli w festiwalowe przestrzenie mnóstwo dobrej energii. Naprawdę cieszę się, że został doceniony nasz program, w układanie którego włożyliśmy dużo pracy. Oczywiście nie obyło się bez wpadek, zwłaszcza wynikających ze zbyt małego grona organizatorskiego – jest nas zaledwie pięcioro, przez co sprawne rozwiązywanie małych kryzysów, walka z problemami technicznymi i niedoborami sprzętowymi w dwóch sporych gabarytowo budynkach była tytanicznym wyzwaniem. Poza tym faktycznie zabytkowa tkanka obu lokalizacji, chociaż cieszy oko, ma swoje mankamenty (z których największym jest brak nowoczesnej klimatyzacji).

Rozmawiam z Tobą, bo dla mnie jesteś trochę twarzą tej imprezy, ale chciałem zapytać właśnie o te pięcioro osób zaangażowanych w KFK. Mógłbyś w dwóch słowach opisać to, czym zajmują się przy imprezie? 

Rafał Kołsut: To miłe, ale w rzeczywistości jestem szeregowcem w tym zespole. Tomasz Trzaskalik jako dyrektor całego Festiwalu pozyskuje partnerów, finansowanie i zarządza współpracą między zaangażowanymi w organizację imprezy instytucjami. Aleska Słowik jako koordynatorka ogarnia absolutnie wszystkie kwestie techniczne – od opłat, umów i noclegów po zakup pisaków na warsztaty. Poza tym zajmuje się też prowadzeniem kampanii medialnej, zarządza fanpagem i instagramem KSK. Artur Wabik odpowiada za kontakty międzynarodowe i opiekuje się gośćmi zagranicznymi, a równocześnie jest kuratorem festiwalowych wystaw. Simeon Genew bierze na siebie wszystkie kwestie graficzne i druk materiałów promocyjnych. Ja zajmuje się układaniem programu i gośćmi polskimi. Poza Stowarzyszeniem jest jeszcze szósta osoba – Kamila Barnat, która koordynuje działania helperów (od edycji w 2019 potrzebujemy około 30 osób co roku). Ale oczywiście to tylko zgrubny podział obowiązków, bo każdy w zespole wykonuje rozmaite zadania na różnych etapach prac. 

Ławeczka Artura Bartelsa pod Wawelem - Rafał to ten najbardziej elegancki

Z mojej perspektywy zasadniczą kwestią jest brak odpowiedniej/odpowiednich lokalizacji do przeprowadzenia imprezy w takiej skali, w jakiej ją robicie. Pałac Potockich i siedziba Fundacji przy Sarego to fajne miejscówki, ale są  po prostu za małe, żeby "pomieścić" Krakowski Festiwal Komiksu.

Rafał Kołsut: To prawda. Przygotowaliśmy się na liczbę uczestników odpowiadającą naszej dotychczasowej rekordowej frekwencji – z 2019 roku, przed wybuchem pandemii. Tymczasem pojawiło się kilkaset osób więcej. Dlatego przeprowadzka jest konieczna. Właśnie intensywnie poszukujemy odpowiedniego lokalu (lub lokali). Jesteśmy otwarci na sugestie!

Zastanawiam się o to, jakie są wasze założenia przy robieniu festiwalu i jakie jest Twoje podejście do idei komiksowej imprezy. Mam taką roboczą teorię, że w PL mamy dwa rodzaje festiwalów. Punktem odniesienia jest łódzkie MFKiG i albo robi się takie imprezy, które swoją formułą powielają łódzką formułę, tyle że w mniejsze skali, albo robi się coś skrajnie innego, jak Ligatura czy Złote Kurczaki. 

Rafał Kołsut: Nigdy nawet nie śniliśmy, by próbować doskakiwać do poziomu (i formy) Łodzi. Od początku zależało nam, żeby Festiwal był wydarzeniem rodzinnym, nie miał typowego charakteru konwentowego, tylko służył popularyzacji sztuki komiksowej wśród osób na co dzień nieczytających. Stąd nasz duży nacisk na atrakcje dla dzieci i młodzieży, bogata oferta warsztatowa i dbałość o poziom prelekcji. Staramy się nie trzymać kurczowo „sprawdzonych punktów programu” sprzed dekady, tylko poszukiwać nowych kierunków. W tym roku na przykład ograniczyliśmy liczbę spotkań w formule „Prowadzący – Gość”, tylko postawiliśmy na panele dyskusyjne i zaprosiliśmy znacznie więcej prelegentów niż dotychczas: wykładowców, badaczy, ale też vlogerów. 

Domyślam się, że jest jeszcze za wcześnie, aby o tym rozmawiać, ale czy jesteś mi w stanie zdradzić choćby w jakim kierunku zmierzają dyskusje na temat kształtu przyszłorocznej edycji KFK?

Rafał Kołsut: Zależy nam na znalezieniu nowej przestrzeni, która scali wszystkie atrakcje w jednym miejscu (lub kilku miejscach bardzo blisko siebie). Na pewno chcemy kontynuować pomysł z urodzinami postaci komiksowych i mamy kilku kandydatów, debiutujących w 1994 roku. Już dogadaliśmy jedną wystawę oryginałów, gościa zagranicznego (zdradzę jedynie, że niemieckojęzycznego), a nawet mamy zaplanowaną premierę albumową. Doszliśmy do etapu, że praca trwa cały rok – po prostu od okolic października robi się intensywniejsza. 

Bardzo podoba mi się, że impreza "wrasta" w tkankę miasta i staje się bardzo "krakowski". Zakładam, że jest to z Waszej strony celowe działanie i że możemy spodziewać się dalszego rozwoju w tym kierunku.

Rafał Kołsut: Jak najbardziej jest to celowe działanie. Ten rok jest jubileuszem włączenia Krakowa do Sieci Miast Kreatywnych UNESCO i przez tę dekadę bardzo mocno angażowaliśmy się – nie tylko w trakcie Festiwalu – w działalność na rzecz budowy krakowskiej marki jako Miasta Literatury. Owocem tego jest chociażby prowadzony przez nas program rezydencji artystycznych z Angoulême. Ze względu na duży udział kobiet w tegorocznej odsłonie KFK włączyliśmy się także w prowadzony przez Miasto program „Krakowianki”. 

Festiwalowa giełda

W tym roku w KRK odbyły się dwie imprezy komiksowe W rozmowie z Łukaszem Mazurem na ACAB24news mówiłeś, iż "decyzja o rozstaniu z Wojewódzką Biblioteką Publiczną w Krakowie dojrzewała długo i nie wynikała z jednego konkretnego powodu". Może przybliżyć te powody? Czy w ogóle możemy mówić o konflikcie na linii Arteteka-Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe? 

Rafał Kołsut: W miarę rozwoju Festiwalu, rozrastania się listy partnerów i instytucji wspierających nas organizacyjnie i finansowo pojawiało się coraz więcej trudności chociażby na polu proceduralnym. Biblioteka miała swoje cele i plany dotyczące przyszłości imprezy, a my jako organizatorzy mieliśmy swoje. Różniły się też nasze modele pracy – trzeba pamiętać, że wszyscy członkowie Stowarzyszenia zajmują się tematem Festiwalu po godzinach, w czasie wolnym od pracy zarobkowej. Nie nazwałbym tego „konfliktem” – po prostu konieczne było obranie przez nas innego kierunku. 

Michał Jankowski w analogicznej rozmowie z Łazurem mówił, iż "w pewnym momencie stowarzyszenie bez wiedzy biblioteki zastrzegło nazwę festiwalu, a w poprzednim roku wypowiedziało współpracę przy organizacji wydarzenia" oraz "cała sytuacja związana z rezygnacją stowarzyszenia ze współpracy z biblioteką zaskoczyła nas w momencie kiedy byliśmy już po wstępnej rezerwacji przestrzeni biblioteki pod festiwal". Z tej relacji wychodzi, że rozłam miał nastąpić nagle i niespodziewanie. Z tego, co wiem chyba nie do końca, wyglądało to tak, jak mówi Jankowski. Czy rzeczywiście do zerwania współpracy doszło "wtem!"?

Rafał Kołsut: Tak jak powiedziałem we wspomnianej rozmowie: ten „pewien moment” nastąpił pięć lat temu, o czym Michał – jako członek Stowarzyszenia – wiedział. Zresztą jest to informacja publiczna. Poza tym już przed pandemią rozważaliśmy na zebraniach walnych rozmaite scenariusze organizacji imprezy w nowej przestrzeni i gdyby nie konieczność edycji „obostrzeniowych”, rozbitych z powodu narzuconych przez Ministra Zdrowia ograniczeń, pierwszy KFK bez udziału Biblioteki nastąpiłby wcześniej. Pismo dotyczące decyzji o zakończeniu współpracy trafiło do dyrekcji WBP w lipcu ubiegłego roku, gdy jeszcze nie rozpoczęliśmy z partnerami rozmów na temat terminu dwunastej edycji. 

Co musiałoby się wydarzyć w przyszłości, aby doszło do "zgody" między Bibliotekę a KSK? Czy takie porozumienie jest w ogóle możliwe, czy pisany jest wam raczej los kiboli Wisły i Cracovii?

Rafał Kołsut: Jeśli chodzi o powrót KFK do Arteteki, to nie ma takiej możliwości z prozaicznego powodu – to obiekt już dla nas za mały. Nie ma szans na zmieszczenie tam Festiwalu bez wynajęcia sąsiadującego z Arteteką Małopolskiego Ogrodu Sztuki (w 2019 roku korzystaliśmy z części ich pomieszczeń), ale to przestrzeń nie biblioteczna, a zarządzana przez Teatr im. Juliusza Słowackiego i dostępna w tej chwili wyłącznie w stawce przekraczającej nasz budżet na najem.

Zanzim, Sole Otero i Laura Pozzi podpisują swoje komiksy w czytelni Muzeum Komiksu
  
W 2022 roku, w ramach spotkania "10 lat Małopolskiego Studia Komiksu" Artur Wabik wraz z Michałem Jankowskim na jubileuszowej prelekcji wspominali wspólnie dotychczasowej osiągnięcia i snuli plany na przyszłość. "W dymku" zwróciły na to uwagę, na co Michał Jankowski odparł, że była to jednie "dobra mina do złej gry". Chciałbyś się do tego jakoś odnieść? Wiem, że nie jesteś ani Arturem, ani Michałem, ale...

Rafał Kołsut: Spotkanie „jubileuszowe” znalazło się w programie ubiegłorocznej edycji wyłącznie z inicjatywy Biblioteki. Nie byłem na nim, nie jestem ani Arturem, ani Michałem. Małopolskie Studio Komiksu jest działem wewnętrznym Biblioteki, z którym współpracowaliśmy od lat chociażby w zakresie organizacji „Spotkań z komiksem” do 2018 roku. Od kiedy zaczęliśmy realizować cykl „Rynek Komiksowy” w Pałacu Potockich i otworzyła się siedziba Fundacji Muzeum Komiksu z własnym programem eventów, nasza współpraca ustała całkowicie. 

Czy Twoim zdaniem jest sens, aby organizować dwie imprezy tak podobnym w profilu w jednym mieście? Dla osoby z Krakowa może to być komfortową sytuacja, bo dostaje dwa konwenty w ciągu roku, ale czytelnicy z całej Polski muszą pewnie podjąć decyzję, na który z nich się wybrać. Czy twoim zdaniem KFK i MaFK się trochę kanibalizują? Jak myślisz, jak to może wyglądać w przyszłości?

Rafał Kołsut: Wszystko jest kwestią terminu, w tym roku wyjątkowo niefortunnego. Nie można zapominać, że KFK nie był wcześniej jedyną inicjatywą festiwalową w Krakowie. W 2019 zadebiutował Festiwal Alternatywnego Komiksu, czyli FAK (!), ale zdaje się, że pandemia wstrzymała kolejne edycje. W 2021 roku wystartował też KRK Zine Fest, którego trzecia odsłona już w maju. Sądzę, że jeśli Małopolski Festiwal Komiksu znajdzie dobrą porę roku i nakreśli mocniej swój unikalny charakter, to kolejna komiksowa impreza w kalendarzu będzie tylko zyskiem dla czytelników. 

W zeszłym roku mieliśmy zamieszenie z wyrzuceniem z giełdy Timofa, w tym roku mamy krakowską schizmę. Łazur pisze o "smrodku, który towarzyszy krakowskim komiksowym działaniom". W przestrzeni social mediów, w dyskusjach na forach mówi się konfliktach wśród krakowskich działaczy. "Jakby połączyli siły, to pewnie wyszloby lepiej. A tak wyszło jak wyszło. Zawsze staram się być w Krakowie, ale w tym roku żaden jakoś szczególnie nie zachęca" oraz "gdzie 2 Polaków tam 3 partie. A gdzie dwóch komiksiarzy tam 3 Festiwale, 5 spraw w sądzie o logo" - to tylko dwie wypowiedzi z brzegu, które trafiłem na forku i na FB. Wszystko to razem składa się na pewną narrację, która mnie osobiście po prostu boli, bo nie uważam, żeby była do końca sprawiedliwa i pokrywała się z rzeczywistością. Jakbyś się do tego odniósł?

Rafał Kołsut: Nie ukrywam – Stowarzyszenie ma na koncie błędy. Jesteśmy grupą osób o różnych charakterach i wrażliwości, a w każdym środowisku, w którym pasja stanowi motywację do działania, zdarzają się konflikty i niesnaski. Jednak wielu komentujących zapomina też o skali – krakowskie „komiksowo” jest maleńkie, nie umywa się rozmiarami do warszawskiego. Dlatego też każda afera rezonuje dłużej, bo czasem prywatne scysje urastają do rangi wielkich konfliktów. O niektórych (wciąż żywych) wzajemnych obrazach słyszałem już 15 lat temu! Pewne jest natomiast to, że z każdego błędu wyciągamy naukę. Odświeżamy skład organizatorski Festiwalu, próbujemy nowych kierunków działania.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz