Minęła prawie połowa wakacji. Za oknem iście sycylijska pogoda. Słońce praży, daje czadu. Ciężko oddychać, ciężko myśleć. Najchętniej: kocyk, rzeczka, cień i książeczka. To dobry czas (najlepszy!), aby sięgnąć po "Regulamin na lato" Shaun Tana i pozwolić sobie na zgubienie się w niedomkniętych opowieściach autora.
Picturebook "Rules of Summer", bo tak brzmi oryginalny tytuł, został pierwotnie opublikowany w ubiegłym roku w Australii. W Polsce książki tego autora wydaje Kultura Gniewu i nie inaczej jest w wypadku omawianej, która miała swoją premierę w kwietniu tego roku. Ze wszystkich czterech publikacji, jakie do tej pory ukazały się w naszym kraju, "Regulamin…" jest najbardziej zaskakującą i najmniej oczywistą publikacją.
Opowieści nie są domknięte, gdyż nie mamy do czynienia z jedną, zwartą historią, która mogłaby być (ale nie jest) opowiadana chronologicznie od pierwszej do ostatniej strony. Przedstawiono w niej najważniejsze (najbardziej znaczące, godne zapamiętania na całe życie) fragmenty letniego sezonu na przedmieściach pewnego przemysłowego miasta.
"Zapamiętuje" młodszy z chłopców. Starszy pełni rolę instruktora oraz przewodnika, który objaśnia młodszemu, jak sobie poradzić "tego" lata. Nie jest wyraźnie powiedziane czy chłopcy są przyjaciółmi, czy też braćmi. Możemy się jedynie domyślać, że książka jest swoistym pamiętnikiem młodszego, który zaczyna się tak: "Tego nauczyłem się ostatniego lata". Dalej następuje zestaw szesnastu pouczeń, piętnaście z nich zaczyna się od słowa "nigdy", a jedno od "zawsze".
Podczas lektury przypomniała mi się lekcja otrzymana od ojca, który wielokrotnie wbijał mi do głowy zasadę, abym całkowicie wyrugował z prywatnego słownika oba te słowa. Wszystkie te jego pouczenia i uwagi, że kolejny raz mówię nieprawdę i obiecuję coś, czego nie dotrzymam, bo zaczynałem zdanie od: "Nigdy więcej nie…".
Dezyderata w wykonaniu Shaun Tana ma przypominać dorosłym czytelnikom o beztroskim czasie dzieciństwa, gdy "nigdy" i "zawsze" są w powszechnym użyciu. A młodszym może pomóc w nabraniu dystansu do niefortunnych zdarzeń. „Nigdy nie upuszczaj słoika” – taka jest rada autora. "Ale dlaczego?", chciałoby się od razu zapytać. A odpowiedź: „Bo tak”, wydaje się w tym wypadku jak najbardziej uzasadniona i na miejscu. Chyba.
Napisałem "chyba" ponieważ, jak wspomniałem na wstępie, "Regulamin na lato" nie jest oczywisty w swoim przesłaniu. Książka posiada charakter otwarty, wymyka się jednoznacznej interpretacji. Dlatego idealnie nadaje się do wielokrotnego kartowania, czytania, oglądania, studiowania, przemyśliwania podczas letnich wakacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz