"Orły Rzymu" to pierwszy komiks z jakim miałem kontakt do którego scenariusz napisał Enrico Marini. Jego osobę znam głównie jako rysownika o czym poniżej, ale czy w roli scenarzysty radzi sobie równie dobrze jak w przypadku ilustracji?
Cała historii w "Orłach" została oparta na relacji pomiędzy młodym barbarzyńcą siłą zmuszonym do życia w wydawałoby się cywilizowanym Rzymie, a jego rówieśnikiem, synem szanowanego obywatela inperium. Ermanamer jest jednym z dzieci Sigimera – wodza germańskiego plemienia Cherusków. Po tym, jak Rzymianie zawarli rozejm z większością plemion germańskich. zabrali do swojej stolicy wielu zakładników w postaci potomków przywódców. Wszystko to w ramach umocnienia nowo powstałego sojuszu militarnego. Gdy nasz bohater dociera do Rzymu, zostaje oddany pod opiekę bardzo zasłużonego oficera i właściciela ziemskiego, Tytusa Waleriusza.
Cała historii w "Orłach" została oparta na relacji pomiędzy młodym barbarzyńcą siłą zmuszonym do życia w wydawałoby się cywilizowanym Rzymie, a jego rówieśnikiem, synem szanowanego obywatela inperium. Ermanamer jest jednym z dzieci Sigimera – wodza germańskiego plemienia Cherusków. Po tym, jak Rzymianie zawarli rozejm z większością plemion germańskich. zabrali do swojej stolicy wielu zakładników w postaci potomków przywódców. Wszystko to w ramach umocnienia nowo powstałego sojuszu militarnego. Gdy nasz bohater dociera do Rzymu, zostaje oddany pod opiekę bardzo zasłużonego oficera i właściciela ziemskiego, Tytusa Waleriusza.
Od teraz będzie szacowny rzymianin odpowiedzialny, aby uczynić z młodego barbarzyńcy pełnoprawnego obywatela cesarstwa. Ermanamer zostaje włączony do rodziny Tytusa i wraz z jego synem, Markiem, zostaje poddany ostremu treningowi wojskowemu. W tym momencie, moim zdaniem, rozpoczyna się najciekawsza część całego komiksu. Scenarzysta poprzez zestawienie tych dwóch całkiem odmiennych nie tylko kulturowo, ale również pod względem charakteru, postaci tworzy bardzo ciekawy kontrast. Jeden z nich jest walecznym, odważnym i zahartowanym chłopakiem, natomiast drugi jest jego wielkim przeciwieństwem przynoszącym hańbę swojej rodziny.
Na początku miałem wrażenie jakby podczas pisania scenariusza autor za mocno zapatrzył się w serial amerykańskiej stacji HBO "Rzym". Tak jak tam, tak i tutaj w starożytnym mieście wszyscy prowadzą dość rozwiązłe życie z bardzo luźnym podejściem do seksu, zabójstw i spisków. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej ta analogia wydawał się na nietrafiona. Tam scenarzyści skupiali się na przedstawianiu samych mieszkańców miasta-państwa. Tutaj autor bardziej stara się pokazać sporą różnicę pomiędzy cywilizowanymi rzymianami, a barbarzyńskimi germanami. To porównanie wychodzi mocno na niekorzyść tych rzekomo bardziej światłych.
Od strony graficznej komiks prezentuje się dokładnie tak samo, jak wszystkie inne prace Mariniego wydane na naszym rynku. Jeśli kiedykolwiek miałeś, drogi czytelniku do czynienia z serią "Cygan", "Drapieżcy" lub "Skorpion" to dokładnie wiesz czego należy się spodziewać. Mam wrażenie, że rysownik ten raczej w niewielkim stopniu się rozwija i ciągle rysuje mniej więcej na takim samym poziomie. Co prawda całość jest przyjemna dla oka, anatomia się zgadza i całość jest bogata w szczegóły, jednak z drugiej strony w żadnym momencie nie ma tutaj nic tak pięknego, aby zachwyciło. Poprawnie wykonana praca i nic więcej.
Jest to z pewnością lekki i przyjemny komiks na dłuższą chwilę relaksu pod warunkiem, że nie przeszkadzają nam czasem brutalne sceny lub golizna. Ja miło spędziłem czas podczas lektury, jednak muszę przyznać, że mi bardzo odpowiadają takie tematy. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to zbyt mała ilość stron poświęcona Germanom. Zawsze wydawali mi się bardziej interesujący. Jednak w końcu jest to seria o losach Rzymian więc w sumie nie można brać tego za wadę.
Autorem tekstu jest Piotr Lipa. Pierwotnie został on opublikowany na blogu Coś z zupełnie innej beczki
Na początku miałem wrażenie jakby podczas pisania scenariusza autor za mocno zapatrzył się w serial amerykańskiej stacji HBO "Rzym". Tak jak tam, tak i tutaj w starożytnym mieście wszyscy prowadzą dość rozwiązłe życie z bardzo luźnym podejściem do seksu, zabójstw i spisków. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej ta analogia wydawał się na nietrafiona. Tam scenarzyści skupiali się na przedstawianiu samych mieszkańców miasta-państwa. Tutaj autor bardziej stara się pokazać sporą różnicę pomiędzy cywilizowanymi rzymianami, a barbarzyńskimi germanami. To porównanie wychodzi mocno na niekorzyść tych rzekomo bardziej światłych.
Od strony graficznej komiks prezentuje się dokładnie tak samo, jak wszystkie inne prace Mariniego wydane na naszym rynku. Jeśli kiedykolwiek miałeś, drogi czytelniku do czynienia z serią "Cygan", "Drapieżcy" lub "Skorpion" to dokładnie wiesz czego należy się spodziewać. Mam wrażenie, że rysownik ten raczej w niewielkim stopniu się rozwija i ciągle rysuje mniej więcej na takim samym poziomie. Co prawda całość jest przyjemna dla oka, anatomia się zgadza i całość jest bogata w szczegóły, jednak z drugiej strony w żadnym momencie nie ma tutaj nic tak pięknego, aby zachwyciło. Poprawnie wykonana praca i nic więcej.
Jest to z pewnością lekki i przyjemny komiks na dłuższą chwilę relaksu pod warunkiem, że nie przeszkadzają nam czasem brutalne sceny lub golizna. Ja miło spędziłem czas podczas lektury, jednak muszę przyznać, że mi bardzo odpowiadają takie tematy. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to zbyt mała ilość stron poświęcona Germanom. Zawsze wydawali mi się bardziej interesujący. Jednak w końcu jest to seria o losach Rzymian więc w sumie nie można brać tego za wadę.
Autorem tekstu jest Piotr Lipa. Pierwotnie został on opublikowany na blogu Coś z zupełnie innej beczki
Podoba mi się, jak Polscy krytycy piszą często o bardzo ładnych albumach, że to tylko dobra rzemieślnicza robota i nie ma w tym nic powalającego, w tym samym czasie zachwycając się stroną graficzną gwiazd z rodzimego rynku -nie będę wymieniał nazwisk- nie o to tu chodzi. Ale wiem, wiem, nasi twórcy mają taki styl, a Marini... [ w tym przypadku] nie ma stylu, on tylko próbuje ładnie rysować ale jeszcze dużo mu brakuje.Co prawda rysuje poprawnie, swietnie komponuje kadry, na stronach dużo się dzieje, rzeczywistość jest wiernie oddana,są zajebiste kolory, ale jednak, to tylko dobra rzemieślnicza robota, nic ponad to.
OdpowiedzUsuńAnonimie, znakomicie to ująłeś! W pełni podzielam Twoją refleksje, a autora recenzji proszę o ponowne przejrzenie dwóch pierwszych tomów Cygana i porównanie z Orłami. Ja tam widzę różnice i to znaczne.
OdpowiedzUsuńWszystko cacy, tylko nie pamiętam, kiedy Piotrek dołączył do SITWY i rozpływał się nad jakimś polskim artystą komiksowym. Bo to ktoś, kto gustuje raczej w zagranicznym mainstreamie i doszukiwanie się czegokolwiek czego Piotrek w recenzji nie napisał to strzał kulą w płot.
OdpowiedzUsuńJa bym jednak odważył się polemizować co najmniej z czterema tezami autora. Co nie zmienia faktu, że cieszy zasilenie młodą krwią Kolorowych Zeszytów. Oby więcej tekstów Piotrka.
OdpowiedzUsuńAle polemizować oczywiście, że można! Tylko wydaje mi się, że doszukiwanie się podtesktów SPISGU w tym tekście to jakieś kompletne nieporozumienie :/
OdpowiedzUsuń