środa, 3 grudnia 2008

#89 - Rzut za trzy: Hellboy!

"Hellboy: In the Chapel of Moloch" (Mike Mignola; Dark Horse; 29 październik 2008)

Najświeższy one-shot "Hellboy: In The Chapel of Moloch" to pierwszy od 2005 roku komiks Mignoli, w którym jest on zarówno scenarzystą jak i rysownikiem. Po trzyletniej przerwie, podczas której pisał scenariusze, robił okładki, czy też siedział na planie filmowym, przyszedł czas na maźnięcie dwudziestu czterech stron i jego comeback do przygód Czerwonego. Najnowsza historia dzieje się w 1992 roku w kraju Pedro Brity i Joao Fazendy, gdzie Hellboy wezwany jest przez człowieka, który wraz z kolegą wynajął dom i w bonusie dostał tajemniczą kaplicę. Jednak z przyjacielem tym, malarzem Jerrym, dzieją się rzeczy złe (niespodzianka) - zauroczony kapliczką, spędza w niej całe dnie i noce. A w zasadzie całe dnie śpi, a swą aktywność twórczą przejawia jedynie nocami, przy świetle świec. I tutaj do akcji wkracza Hellboy i w ciągu 10minut lektury zeszyciku rozwiązuje całą zagadkę - nie obędzie się tradycyjnie bez małej bijatyki. One-shot ten jest całkiem sympatyczny, sama historia nie przynosi żadnych rewelacji nt. głównego bohatera, nie nawiązuje też do głównych wątków serii. Ot, historyjka, jakich było już wiele. I fajnie. Główną zaletą jest tu możliwość podziwiania grafik powracającego Mignoli, chociaż szczerze mówiąc lekko się na nich zawiodłem. Nadal jest klimatycznie, ale jednak trzy lata przerwy robią swoje - rysunki są jakby jeszcze bardziej proste niż były, oszczędniejsze w szczegóły, maźnięte w pośpiechu jakby. Co z tego jednak - Mignola to Mignola. Kiedy ponownie Pan Mike chwyci za ołówek, tego nie wiem. Scott Allie - rednacz Dark Horse'a - zapewnia, że pracują nad tym, aby raz na kilka miesięcy twórca Hellboya wypuścił coś w 100% graficznie i scenariuszowo od siebie. Dobre i to. A dziś, 3go grudnia, startuje kolejne mini - "The Wild Hunt". Ośmioczęściowa historia napisana została przez Mignole, natomiast funkcję rysownika sprawuje Duncan Fegredo (czyli ten sam skład, który pracował przy "Darkness Calls"). Pewnie za jakieś dwa lata wyjdzie to i u nas. Poczekam.

"Hellboy Library Edition vol1: Seed of Destruction and Wake the Devil" (Mike Mignola, John Byrne; Dark Horse; 7 maj 2008)

Zakup tej cegły był tym z gatunku "pimp my collection". Wielka, gruba księga (ok. 23x31cm), materiałowe obicie, grawerowane złote litery, wyklejka na okładce - to z zewnątrz. W środku zaś Hellboyowe początki (czyli po naszemu "Nasienie Zniszczenia" i "Obudzić diabła"), na grubej kredzie, z zajebistym nasyceniem kolorów. Dodatkowo szkice na końcu, przedmowy i inne pierdoły. Jest fajnie, w sam raz żeby zgodnie ze staropolskim przysłowiem komiksowym 'Nieważne jak dużo nosisz w spodniach, ważne jak dużo masz na półce' podbudować sobie ego. Problem jest taki, że jest to niesamowicie nieporęczne. Kilka razy starałem się za to zabrać, rozsiadałem wygodnie w fotelu z nadzieją na godzinę, dwie, niezłej lektury a wszystko i tak kończyło się po paru minutach na kartkowaniu, przeczytaniu kilku stron, przeglądaniu szkiców i powrocie Hellboya na regał. Widać od czytania mam Egmontowe wydania, a od podziwiania Library Edition. Nie mam w swojej kolekcji żadnego wydania Absolute czy Omnibus, więc ciężko mi porównać te typowo kolekcjonerskie wydania, a czytając o dodatkach, bonusach i rarytasach często zawartych w ekskluzywach z Marvela i DC, liczyłem że i tutaj czeka mnie coś nowego. I się przeliczyłem - jest co prawda obfita sekcja szkiców, ale wydaje mi się, że to samo widziałem w amerykańskich trejdach "Wake the Devil" i "Seed of Destruction". Podsumowując - jeśli ktoś jest fanem Hellboya i nie boli go wydanie 50$ na tego ekskluziwa to jak najbardziej. A jak komuś wystarczą normalne wydania w miękkiej okładce to może tą cegłę sobie spokojnie darować, nic nowego w niej nie znajdzie. Dostępny jest też drugi tom spod szyldu Library Edition, ale póki dolar drogi, poczekam z zakupem.

"Batman / Hellboy / Starman" #1-2 (James Robinson, Mike Mignola; DC / Dark Horse; styczeń-luty 1999)

Chłopiec z Piekła kilka razy łączył swe siły z innymi komiksowymi bohaterami, aby razem stawić czoła złu tego świata. Było tak w przypadku chociażby Zbira, czy Savage Dragona. W tej dwu numerowej przygodzie team-up z Batmanem to za mało, potrzebny jest jeszcze mało u nas znany Starman. Mike Mignola zajmuje się tu warstwą graficzną, za scenariusz odpowiedzialny jest natomiast James Robinson (który to również napisał całą drugą serię Starmana, niedawno wydaną jako Omnibus). I co by nie mówić, współpraca ta wyszła znakomicie. Akcja pierwszego zeszytu dzieje się w Gotham, gdzie podczas wykładu na temat alternatywnych źródeł energii profesor Ted Knight zostaje zaatakowany i porwany przez miotających zielonymi promieniami nazistów. Sprawa jest na tyle duża i poważna, że z Waszyngtonu wezwany jest Hellboy jako wsparcie i pomoc dla Batmana. Po krótkim śledztwie okazuje się, że bohaterowie muszą skierować swe kroki do Amazońskiej dżungli, która jest głównym miejscem akcji części drugiej. To tak w dużym skrócie. Nie brakuje motywów typowych dla Czerwonego - są i naziole i Lovecraftowskie monstrum. Gdzieś tam przemyka też i Joker, który uniemożliwia wyprawę do dżungli Nietoperzastemu i wtedy do akcji wkracza Starman - syn porwanego profesora. Za ciekawostkę można uznać fakt, że wszyscy trzej bohaterowie spotykają się na zaledwie dwóch stronach. Głównym ogniwem jest tu Hellboy, który raz ma przy swoim boku Batmana, a raz Starmana. I w niczym to nie wadzi. Zmiana klimatu z Hellboyowego horroru na typowo przygodowy wyszła zdecydowanie na plus. Mike Mignola spisał się wyśmienicie, podobnie jak kolorysta Matt Hollingsworth, którego pracę w tej historii oceniam wyżej niż tradycyjne dla Hellboya kolory Dave'a Stewarta. Tu po prostu wszystko gra i crossover ten jest świetną rozrywką. I chyba moją ulubioną przygodą Czerwonego ze wszystkich jakie czytałem. Nie chyba, na pewno! Jeśli będziecie mieli okazję to gdzieś kupić to nie zastanawiajcie się. Egmont lata temu miał w planach wydanie tej historii, ale z czasem temat umarł i nie wiem czy kiedykolwiek do niego wrócą. A szkoda. Duża.

5 komentarzy:

  1. Batman / Hellboy / Starman jest słabe. Zresztą każdy może to zweryfikować, bo całość przetłumaczyły grumisie i jest u nich na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu czuć, że to nie Mignola pisał scenarek. U Mignoli ta kicha z hitlerowcami jest jakoś na miejscu. W B/H/S czuć żenadix.

    OdpowiedzUsuń
  3. Library Edition to nawet wiem skąd masz ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że nie doczytałem krosa B/H/S do końca, ale nie dlatego, że był tak słaby, jak pisze Maciej i nie dlatego, że był tak dobry, jak pisze arcz.

    Był średni >:roll:<

    OdpowiedzUsuń