wtorek, 6 września 2016

#2223 - Thor Gromowładny #1 Bogobójca

Jason Aaron zgarnął w tym roku nagrodę Eisnera w kategorii najlepszy scenarzysta. Zasłużenie? Być może, jeśli brać pod uwagę produkcję "Skalp" (recenzja tomu pierwszego tutaj, a drugiego tutaj) ale przecież to stare dzieje – seria wystartowała w Vertigo w 2007 roku. Wspomniane wyróżnienie spłynęło na niego głównie za sprawą serii "Bękarty z Południa" (sprawdźcie ten link i ten link) i bieżących produkcji dla stajni Marvela. 


Przyznaję, nie jestem jakoś specjalnie zachwycony serialem "Wolverine i X-Men" czy "Star Warsami", ale mimo to sięgnąłem po "Thora Gromowładnego" – czego się nie robi, aby skonfrontować swoje oczekiwania z rzeczywistością.

Pisząc "Bogobójcę" amerykański scenarzysta skorzystał z konwencji kryminału, może nie dosłownie, ale w pewien sposób odwołał się do prawideł rządzących tym gatunkiem. Bóg gromu orientuje się, że ktoś (lub też coś!) bestialsko morduje przeróżne bóstwa w całym wszechświecie. Nie daje mu to spokoju, tym bardziej, że sam może być zamieszany w całą kabałę, a nawet może być jej sprawcą. Dlatego na własną rękę podejmuje śledztwo, w którym ma zostać wykryty sprawca i jego motywacja. Fabuła, oczywiście, ma więcej wspólnego z zabawą konwencją, niż kryminałem sensu stricto, ale sam fakt pomieszania go z typową opowieść super-hero jest dość ciekawy.

Akcja komiksu rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych, autor (a co za tym idzie i Thor) sprawnie przeskakuje między wczesnym średniowieczem, teraźniejszością, a bliżej nie określoną futurystyczną przyszłością Asgardu. Łącznikiem między kilkoma liniami czasowymi jest idée fixe Gromowładnego – coś, co początkowo wydawało się zbiegiem okoliczności przeradza się w wielce krwawą i totalną hekatombę. Atrakcyjne novum, które Aaron wplótł do swojej opowieści polega na podważeniu nieśmiertelności (a co za tym idzie i boskości) Thora i innych Nieśmiertelnych z niebiańskiego panteonu światów Marvela.

W komiksie spotykamy trzy emanacje boga piorunów: niesfornego młokosa, prawie nastolatka, który nie dzierży jeszcze Mjölnira, młota piorunów; dojrzałego herosa-wojownika, członka ziemskiej drużyny Avengers; oraz starego, samotnego władcę Asgardu – ostatniego ze swego rodzaju. Pisarz poświecił sporo energii na zbudowanie postaci Thora i należy podkreślić, że jest to najlepsza odsłona postaci, jaką mi było dane przeczytać. Jednak z drugiej strony antagonista – delikatnie mówiąc – wypada bardzo blado. Cóż mogę napisać, coś za coś...


"Bogobójca" to dynamicznie opowiedziana historia. Atrakcyjna pod względem użytej konwencji, fabularnym, jak i sposobu prowadzenia narracji. W dodatku rzecz wizualnie wygląda świetnie. Spisał się nie tylko rysownik (Esad Ribic), ale i koloryści (Dean White i Ive Svorcina) – paleta użytych pastelowych barw jest zaskakująca. Solowe przygody Thora nie wymagają znajomości innych serii ukazujących się w ramach Marvel NOW!, stanowią osobną i samoistną serię, którą zamierzam śledzić. Kolejny album zatytułowany jest "Boża Bomba", nie ma jeszcze daty polskiej premiery, ale liczę na to, że Egmont opublikuje go w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz