sobota, 24 marca 2018

#2404 - Chrononauci. Tom 1

Pochodzący ze Szkocji scenarzysta Mark Millar jest klasą sam dla siebie. Wystarczy wymienić kultowe pozycje, które weszły do klasyki opowieści obrazkowych takie, jak "Kick-Ass""Wojna domowa""The Authority" czy "Jupiter’s Legacy". Z albumem "Chrononauci", wydanym przez Non Stop Comics, sprawa przedstawia się zdeczko inaczej, a dokładnie: po prostu gorzej. Znacznie gorzej...





Akcja komiksu rozpoczyna się w komnacie grobowej w piramidzie Majów, gdzie archeolodzy znajdują współczesne amerykańskie myśliwce, czołgi i samochody. Odkryte artefakty mają stanowić dowód na to, że podróże w czasie są możliwe. Tylko nie wynaleziono jeszcze właściwej technologii, ale doktorzy Corbin Quinn i Danny Reilly są bliscy dokonania przełomowego odkrycia. Najpierw wysyłają w przeszłość satelitę, który może on-line przekazywać obrazy z przeszłości do współczesności. W końcu przychodzi dzień, w którym genialni naukowcy wykonują mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości.

Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem. Cóż, można było się tego całkowicie spodziewać. Panowie się rozdzielają, Quinn wyrusza pierwszy, a Reilly podąża za nim dopiero po pewnym czasie. Niby tylko chwila różnicy, ale jakże brzemienna w skutki. Quinn wykorzystuje sposobność, aby rozpocząć nowe, wygodne i rozrywkowe życie. Namawia przyjaciela, aby się do niego przyłączył. Panowie, skacząc między epokami, urządzają sobie wielką i nieustającą imprezę. Sensu tej w opowieści jest niewiele, ale faktycznie sporo się dzieje. Kolejne epizody następują po sobie jak szalone.


Fabuła, mimo że dotyka tematu podróży w czasie, nie jest ani skomplikowana, ani złożona. Millar napisał miałki scenariusz. Wielka szkoda, bo do piachu idzie świetna robota rysownika Seana Gordona Murphy’ego oraz kolorysty Matta Hollingswortha. Murphy’ego można kojarzyć choćby z komiksu "Przebudzenie" wg scenariusza Scotta Snydera. Artysta ten słusznie uchodzi za jednego z najlepszych twórców zatrudnionych w szeroko pojętym amerykańskim mainstreamie.

Rysownik posługuje się ostrą kreską o cienkim konturze, co nadaje ilustracjom pewnej drapieżności. Technika dobrze się sprawdza w wypadku przedstawienia postaci. Szczególnie atrakcyjnie wyglądają całostronicowe plansze przedstawiające militarne machiny, które odrysowano z dbałością o każdy szczegóły. Dynamika scen walki także stoi na właściwym poziomie. Wizualnie "Chrononauci" to pierwsza klasa.


"Chrononauci" to lekka, sensacyjna komedia bez przesłania – tylko rozrywka i to raczej z rodzaju tych, które sprawiają niewiele przyjemności. Po lekturze komiksu w pamięci pozostają jedynie graficzne fikołki Murphy’ego. Jednak świetna oprawa graficzna, to mimo wszystko za mało, aby całość oceniać pozytywnie. Tym bardziej, że od Marka Millara wypada spodziewać się produkcji minimum dobrej.

Brak komentarzy: