poniedziałek, 16 stycznia 2017

#2283 - Rok 2016 wg. ludzi komiksu (1)

Rozrachunki z 2016 rokiem rozpoczynamy od przepytania osób, które komiksy czytają, a potem o nich piszą, a więc krytykom, redaktorom i blogerom (i nie tylko!) zajmującym się komiksem. Dziś głos oddajemy Grzegorzowi Teszbirowi ("nie wystarczy już po prostu wydać komiksu"), Krzysztofowi Tymczyńskiemu ("2016 rok był moim zdaniem zdecydowanie najlepszym od bardzo długiego czasu"), Pawłowi Kicmanowi ("polski czytelnik teraz albo nie ma czasu, albo pieniędzy żeby przeczytać wszystko co jest warte uwagi") i Marcinowi Kamińskiemu ("jeszcze bardziej na rynku umocniły się komiksy superbohaterskie").



Grzegorz Teszbir (projektant graficzny, prowadzi bloga o ładnych książkach i komiksach – Lupus Libri)

Z punktu widzenia osoby, która dużą wagę przykłada do formy i szczegółów edytorskich publikacji (nie, nie mam na myśli dobrze/źle spasowanej panoramy na WKKM) mogę śmiało powiedzieć, że 2016 był dobrym rokiem.

Z roku na rok, świadomość wydawców i oczekiwania czytelników w temacie estetyki rosną. Nie wystarczy już po prostu wydać komiksu. Ważne jest też to w jakiej formie zostanie on oddany w ręce czytelników, fanów i kolekcjonerów. Od wielu lat bezkonkurencyjne w tej kategorii jest wydawnictwo Kultura Gniewu. Dbają mocno by jakość wydania, skład i projekt graficzny, nie odbiegały jakościowo od historii czy rysunków w wydawanych przez siebie komiksach. Gdybym miał wskazać najlepiej wydane komiksy minionego roku, wskazałbym właśnie publikacje Kultury Gniewu, bez wyjątku. Na wyróżnienie zasługuje też Wydawnictwo Komiksowe, które mimo bycia dość młodym wydawnictwem udowodniło w zeszłym roku, że nie boi się trudnych edytorsko publikacji.

Niestety, w zeszłym roku nie obyło się bez fuszerek. Nadal kilku wydawców ma gdzieś fakt, że zajmują się wydawaniem publikacji wizualnych. Komiksową malinę wręczyłbym wydawnictwu Taurus za album "Zapach niewidzialnego". W piekle jest specjalne miejsce dla ludzi, którzy rozciągają/ścieśniają "ręcznie" fonty.

Z ciekawostek i rzeczy, które mnie cieszą, to w minionym roku kolejni wydawcy dorzucili swoją cegiełkę do zacierania granicy między czytelnikami ilustrowanych książek, picturebooków i komiksów. Dwa wydawnictwa specjalizujące się w wydawaniu ilustrowanych książek dla dzieci i młodzieży zdecydowały się na rozszerzenie swojej oferty właśnie o komiksy. Mowa tutaj oczywiście o komiksach "Przez las" od wyd. Entliczek oraz "Robinson Crusoe. Opowieść obrazkowa na podstawie dzieła Daniela Defoe" od wyd. Tako.

Na koniec mała prywata - w zeszłym roku miałem przyjemność przygotować identyfikację nowej serii komiksów – Nowy Komiks Polski, która wraz z początkiem 2017 roku ukaże się nakładem Wydawnictwa Komiksowego. Czy będzie rzeczywiście to nowa jakość w stosunku do tego co było i jest wydawane od kilku lat przez różnych rodzimych wydawców? Ocenimy to za rok.

Moje podziękowania kieruje do cichych bohaterów, którzy stoją na straży dobrego składu i poprawnych projektów graficznych publikacji. Dzięki Jarek, Alina, Robert!

Krzysztof Tymczyński (prowadzi bloga Image Comics Journal, członek redakcji DCManiaka)

Ciężko jest pisać o komiksowym roku 2016 w naszym kraju, gdy już dawno bezpowrotnie uleciały marzenia o tym, by być w stanie kupować chociażby 75% spośród tego, co chciałbym posiadać w swojej kolekcji. Ostra selekcja tytułów każdego miesiąca jest już ponurym i przykrym obowiązkiem. Zaś najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasem człowiek staje przed wyborami niemożliwymi do podjęcia, ponieważ musi decydować między dwoma tytułami, które mają ogromny potencjał wbić się do ścisłej czołówki najlepszych komiksów danego roku. Przesyt? Broń boże! 2016 rok był moim zdaniem zdecydowanie najlepszym od bardzo długiego czasu, a przyprawiające o zawroty głowy bogactwo oferty uważam za coś fantastycznego. Już praktycznie zapomniałem o czasach, gdy w ciągu 12 miesięcy pozycje rodem z USA można było policzyć na palcach obu rąk i większość oszczędności kierowałem ku sklepom ściągającym komiksy zza Wielkiej Wody.

Minione dwanaście miesięcy dla mnie osobiście były okresem dość dużych zmian. Bardzo mocno otworzyłem się na pozycje inne niż te rodem z USA i do dzisiaj jestem zawstydzony tym, jak wiele kapitalnych komiksów mnie ominęło. W miarę możliwości starałem się nadrobić ogromne zaległości, ale nie jest możliwe zrobić to szybko, dlatego też jestem święcie przekonany, że będę mieć co robić w tej kwestii jeszcze przez długi czas.

Ale oczywiście nie o mnie tu mowa, tylko o naszym kochanym komiksowie. 2016 rok był okresem masy rewelacyjnych premier. Chyba nie ma wydawnictwa, które zmniejszyłoby tempo publikowania swoich pozycji. Otrzymaliśmy sporo bardzo świeżych pozycji z całego świata, pokazało się równie dużo klasyków, bardzo aktywni byli rodzimi twórcy, ruszyły kolejne kolekcje komiksowe. Słowem: działo się naprawdę dużo. Każdy może znaleźć coś dla siebie i to w naprawdę sporych ilościach.

Zresztą nie tylko pod względem wydawniczym nie mogliśmy narzekać na nudę. Oprócz kolejnych odsłon znanych i lubianych festiwali pojawiło się także parę kolejnych, a i następne zaczęły dostrzegać, albo raczej nie wstydzić się komiksów. Rozkręcił się i fandom. Pojawiło się sporo nowych zakątków w Internecie, inne znacznie rozwinęły skrzydła. Nie wszystkie niestety są godne polecenia, ale cieszy fakt, że pomimo moich wcześniejszych obaw, ludzie garną się do działania, a część także przyjmuje krytyczne głosy dotyczące swoich debiutów i wyciąga wnioski. Dla weteranów oznacza to szukanie nowych sposób na zaciekawienie czytelników, co oznacza, iż także w tym segmencie sporo będzie się działo.

2017 rok zapowiada się jak dotąd co najmniej równie dobrze jak obecny. Praktycznie każdy wydawca (za wyjątkiem Planety Komiksów) z dużym optymizmem patrzy na najbliższe miesiące, a dla nas oznacza to tylko jedno – jeszcze większe problemy ze stworzeniem sobie list zakupów. Czego zresztą szczerze Wam życzę!

Paweł Kicman (redaktor serwisu Panteon.pl)

Gdyby ktoś mnie poprosił, żebym jednym zdaniem opisał, jaki był według mnie rok 2016 z komiksowej perspektywy, prawdopodobnie doznałbym permanentnej awarii, niczym Atari, na którym ktoś próbuje odpalić najnowsze "Call of Duty". Kiedy zostałem poproszony o podsumowanie, które właśnie czytacie, z informacją, że mogę pisać bez ograniczeń co do długości tekstu… cóż, wciąż mam wrażenie, że o wszystkim napisać się po prostu nie da.

Pozwolę sobie zatem skupić się głównie na tym co wydarzyło się w komiksie amerykańskim, a co przykuło moją uwagę najmocniej, zachwyciło, rozczarowało czy też zasmuciło. I od smutku zacznę. W ubiegłym roku pożegnaliśmy Darwyna Cooke’a. Zupełnie szczerze przyznam, że wcześniej, poza "Batman: Ego", zupełnie nie znałem jego twórczości. I wtedy nadarzyła się okazja, żeby zrecenzować wydane w Polsce "Catwoman: Na tropie Catowman" oraz "Nową Granicę". Powiem tyle – skończyło się na dwóch niezwykle pochlebnych tekstach oraz na swego rodzaju memoriale, w którym podsumowałem twórczość Cooke’a. Od zupełnego ignoranta przeobraziłem się w piewcę tego świetnego artysty – i to chyba mówi sporo o tym jak duże wrażenie zrobił na mnie Cooke. Być może fani Steve’a Dillona się pogniewają, że o nim nie napiszę całego akapitu, ale choć uważam, że rzeczywiście jego śmierć była stratą dla komiksowego świata, to jednak te dwie sylwetki nieco się różnią. Po prostu.

Na szczęście pozostała cześć 2016 wypadła zdecydowanie bardziej pozytywnie. Miałem niewątpliwą przyjemność poznać Kasię Niemczyk, artystkę, która dla Marvela rysowała serię ""Mockingbird", do której scenariusz przygotowała Chelsea Cain. Sam komiks w moim mniemaniu to jedna z najlepszych pozycji roku 2016! Naprawdę dojrzała, momentami błyskotliwie dowcipna, świetnie zilustrowana przez Kasię historia to coś, czego wciąż na rynku brakuje… ale to już temat na zupełnie inne rozważania. Jeśli już jesteśmy przy oryginalnych wydaniach, do gustu przypadło mi też nowe dziecko Briana K. Vaughana i Cliffa Chianga, czyli "Paper Girls". Niestety, to był jedyny komiks od Image jaki udało mi się przeczytać, ale wypuścili oni tyle ciekawych propozycji, że moja aktualna lista zakupowa składa się niemal wyłącznie z ich wydań.

Bardzo lubię narzekać, więc teraz czas na burę. "Wonder Woman: Earth One" to jest koszmar. Morrison napisał fabułę godną nastolatka, który postanowił swoje seksualne napięcie względem Diany rozładować na papierze, niestety nie toaletowym… Biednie wypadł też "Fight Club 2", wydany w tym roku w Polsce przez Niebieską Studnie. Choć wydanie jest świetne, ba, podziwiam wydawnictwo, że odważyło się nie tylko wypuścić wydanie zbiorcze, ale też na bieżąco drukować zeszytówki, to niestety historia jest zwyczajnie kiepska. Rozczarowały mnie też wydawane w Polsce historie z Nowego DC. Myślę, że znamienne będzie, kiedy powiem, że jednym z lepszych komiksów jakie Egmont wydał z tej serii był pierwszy tom "Harley Quinn", w którym żarty o kupie były ważną częścią fabuły.

Dobra, koniec malkontenctwa. Zanim napiszę o moich ulubionych tytułach roku 2016, muszę pochwalić Kulturę Gniewu, Wydawnictwo Komiksowe, Muchę Comics, Egmont, Timofa i cichych wspólników, oraz pozostałe polskie wydawnictwa za to, że z wydają coraz więcej, coraz lepiej, coraz odważniej. W roku 2016 na polskim rynku pojawiło się tyle komiksów, że polski czytelnik teraz albo nie ma czasu, albo pieniędzy żeby przeczytać wszystko co jest warte uwagi. Takie problemy to sama przyjemność! Przecież można jeść tylko ziemniaki i brać chorobowe raz w miesiącu, więc… w sumie gdzie ja tutaj znalazłem jakiś problem?

Ok, najlepsze tytuły. W związku z tym, że jednak jadłem trochę lepiej niż tylko ziemniaki, a i chorobowego raczej często nie brałem, wiele wydanych w 2016 tytułów wciąż czeka, aż po nie sięgnę. Ubiegły rok był dla mnie głównie czasem nadrabiania zaległości w klasyce komiksu (nie tylko superbohaterskiego), więc moja lista będzie krótka. Ba, ograniczę się do dwóch moim zdaniem najlepszych tytułów. "Miracleman" to arcydzieło. "Sandman: Uwertura" to arcydzieło. Dwa bardzo różne komiksy stworzone przez tuzów postmodernizmu. "Miraclemana" Alan Moore stworzyła na początku swojej kariery, natomiast "Uwertura" jest zwieńczeniem komiksowego opus magnum Neila Gaimana. Pierwszy komiks to urealniony aż do bólu mit superbohaterski. Drugi to oniryczna historia Snu z Nieskończonych. Oba komiksy łączy jednak jakość. Jeśli jakiś komiksowy purysta, który odrzuca komiks amerykański, znowu wyjedzie wam z tym, że tylko Loisel czy inny Manu Larcenet* potrafią tworzyć sztukę, pokażcie im "Miraclemana" i "Uwerturę". To sztuka rozrywkowa, nie zaprzeczę, ale niemniej sztuka – i to najwyższej próby.

Nie napisałem co prawda o imprezach – o tym jak dobry był Krakowski Festiwal Komiksu, jak męczący MFKiG, ani o tym jakim zawodem okazał się niewypał z Comic Conem w Kielcach. Nie napisałem o komiksach polskich, gdzie działo się sporo dobrego, nie napisałem też o tym co działo się obok komiksu – w nauce (o komiksie), w filmach czy serialach. Darowałem sobie też komentowanie Wielkiej Kolekcji Komiksów DC. Nie napisałem szerzej o tych rzeczach i więcej nie napiszę, bo nie mam serca Was zamęczać. Natomiast korzystając z okazji, życzę Wam wszystkim dużo pieniędzy w roku 2017. Na komiksy. I na jakieś mięsko do ziemniaków. Smacznego!

*wiecie, to taki żart, bez obrażalstwa proszę. Losiela i Larcaneta trzeba szanować

Marcin Kamiński (prowadzi bloga Kamień z serca)

Rok 2016 to kolejny rok komiksowego boomu w Polsce. Czasy, kiedy kupowało się wszystkie komiksy "jak leci" (i jeszcze zostawało trochę drobnych w portfelu) przeszły już do historii. W ubiegłym roku swoje premiery miało kilkaset komiksów (według różnych szacunków 600-700 tytułów), a zakupowe decyzje wymagały trudnych niekiedy wyborów.

W 2016 roku jeszcze bardziej na rynku umocniły się komiksy superbohaterskie. Wydawnictwo Hachette przedłużyło swoją Wielką Kolekcję Komiksów Marvela do 120 tomów, a Eaglemoss wystartował z Wielką Kolekcją Komiksów DC (wstępnie zapowiedzianą na 60 tomów). Swoją ofertę powiększył także Egmont, w którego katalogu trykoty zajmują dziś najwięcej miejsca. Peleryn mamy więc na rynku zatrzęsienie. Tylko szkoda, że większość tej superbohaterowszczyzny, to jednak komiksy przeciętne albo nawet i takie nie.

Niekwestionowanymi wydarzeniami komiksowymi mijającego roku były "Będziesz smażyć się w piekle" Krzysztofa "Prosiaka" Owedyka i "Codzienna walka" Manu Larceneta. W wielkim stylu po latach przerwy powrócił Karol "KRL" Kalinowski swoim "Kościskiem".

Komiksowych powrotów było jednak znacznie więcej. Reedycji doczekały się m.in. "Maus" Arta Spiegelmana (to już trzecie wydanie tego komiksu w Polsce), "Black Hole" Charlesa Burnsa oraz "Niebieskie pigułki" Frederika Petersa. Z kolei Egmont przypomniał przygody "Hugo" (wydawane przed laty przez Orbitę) oraz opublikował pierwszy tom antologii "Relax", zbioru krótkich historii pochodzących z legendarnego magazynu komiksowego. Niestety, akurat te inicjatywy nie okazały się do końca udane. "Hugo" wzbudził kontrowersje swobodnym i przefajnowanym przekładem oraz decyzją o wydaniu komiksowych dodatków w osobnym albumie, z kolei "Relax" w połowie składał się z nowel, które wcześniej Egmont opublikował już w innych zbiorach.

Dzięki wydawnictwu Ongrys po wielu latach mieliśmy okazję przeczytać dalszą część "Składu głównego", znakomitej obyczajowej historii napisanej i narysowanej przez Regisa Loisela i Jeana-Louisa Trippa. Z kolei Egmont opublikował "Salambo", pierwszy w Polsce album legendarnego Philippe’a Druilleta, olśniewającą wizualnie adaptację powieści Gustawa Flauberta.

Rok 2016 to również rok premier kilku kanonicznych tytułów z katalogu DC Comics: "Skalpu" Jasona Aarona i R.M. Guery (jednej z najlepszych serii komiksowych, jakie można kupić za pieniądze), "Gotham Central" (z początku bardzo dobrego, ale im bliżej końca tym gorszego) oraz "Y. Ostatniego z mężczyzn" Briana K. Vaughana i Pii Guerry. Dzięki Mucha Comics polskiej premiery doczekała się legendarna "Jessica Jones", seria, która zapoczątkowała imprint Marvel MAX i chyba jedyny komiks, którego pierwszy tom zbiorczego wydania zaczyna i kończy się słowem ku*wa. To samo wydawnictwo przedstawiło polskim czytelnikom także mini-serię "Velvet" Eda Brubakera i Steve’a Eptinga, szpiegowską opowieść utrzymaną w klimacie klasycznych, zimnowojennych filmów o przygodach Jamesa Bonda.

Wszystko wskazuje na to, że rok bieżący będzie jeszcze bardziej obfitujący w premiery. W zapowiedziach wydawców są: "Bone" Jeffa Smitha, legendarne "Klatki" Dave’a McKeana, seria "Wytches" Scotta Snydera i Jocka, "Faks z Sarajewa" Joe Kuberta oraz nowe - i miejmy nadzieję, że wreszcie kompletne - wydanie przygód Corto Maltese (choć, niestety, w kolorze).

Dla mnie osobiście 2016 był rokiem, w którym uruchomiłem swojego bloga kamienzserca.pl. Po latach pisania o komiksach w różnych miejscach, papierowych i nie, wreszcie udało mi się przysiąść fałdów i zbudować miejsce, w którym mogę pisać o komiksach bez limitu znaków. Jeśli macie ochotę na długaśne rozprawy na temat serii "Fear Agent", komiksowych adaptacji powieści L. Franka Bauma o krainie Oz, czy twórczości duetu Ed Brubaker - Sean Phillips, zapraszam. Czekam na Was!

Brak komentarzy: