wtorek, 13 września 2016

#2226 - Harley Quinn #1: Miejska gorączka

Doktor Harleen Frances Quinzel przeżywa drugą młodość. Postać od jakiegoś czasu uwielbiana jest przez popkulturę i kreowana na żeński odpowiednik Deadpoola. W większej mierze przyczyniły się do tego filmy i gry, niż komiksy. Bohaterka (a właściwie antybohaterka) zadebiutowała dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Najpierw w serialu animowanym, w którym grała rolę zakochanej do szaleństwa asystentki Jokera, a dopiero później DC Comics włączył Harley do swego komiksowego uniwersum.


W ramach The New 52 wydawnictwo wyraźnie przebudowuje postać, usamodzielniając dziewczynę. Najpierw rozdzielona została od pana J., a potem od Poison Ivy. Następnie dołącza do ekipy Suicide Squad, by w końcu dostać swoją solową serię. W albumie "Miejska gorączka" zostały zebrane zeszyty od 0 do 8. Za scenariusz odpowiada para twórców: Amanda Conner oraz Jimmy Palmiotti.

Początek jest iście diabelski. Harley Quinn organizuje casting, podczas którego sama wybiera regularnego rysownika serii. Każdy z rysowników-pretendentów dostaje planszę lub dwie, aby pokazać na, co go stać. Dziewczyna w międzyczasie rozmawia ze scenarzystami i czytelnikami, dzieląc się swoimi wątpliwościami i obawami. Pomysł, aby w ten sposób przebić czwartą ścianę bardzo mi się spodobał; to zresztą jest kolejne nawiązanie do Deadpoola od konkurencji. W zabawie udział bierze dziewiętnastu artystów, w tym: Darwyn Cooke, Jim Lee, Sam Kieth czy Tony S. Daniel. Ostatecznie wybór pada na Chada Hardina.



Właściwa akcja rozpoczyna się od sceny, w której Harley dowiaduje się, że otrzymała w spadki całą kamienicę na Brooklynie. Przeprowadzka do Nowego Jorku pozwala odciąć się od starych znajomych, starych przyzwyczajeń i psychoz. No prawie. Na miejscu okazuje się, że budynek zamieszkany jest przez niezłą menażerię, w której prym wiedzie niejaki Wielki Tony. O dziwo, pani doktor się z nim zaprzyjaźnia. Jedno piętro oraz dach dziewczyna ma do swojej dyspozycji.

Scenarzyści postanowili pokazać bardziej ludzką stronę Harleen Quinzel. Dlatego widzimy ją, w Walentynki samotnie plącze się po klubach, gdy postanawia uwolnić całą zgraję psów i ostatecznie zaopiekować się nimi, dając im dom. Widzimy ją przy zwykłych czynnościach, takich jak ściąganie czynszu od lokatorów. W innym epizodzie, w którym protagonistka pracuje jako szanowana pani psycholog, przejmuje się starszą i samotną kobietą, która skarży się na to, że nikt z rodziny jej nie odwiedza. Więc Harley bierze sprawy w swoje ręce i… Nie, nie, broń cię panie Boże, Harley Quinn nie jest przechrztą, wcale nie dołączyła do grona świetlistych bohaterów DC Comics. Nadal jest szalona, nieobliczalna, impulsywna, niefrasobliwa i seksowna.


"Miejska gorączka" to rzecz dla niektórych. Nieambitny komiks nie dla dzieci, będący krwawą rozrywką. Ze sporą dawką rubasznego, absurdalnego i czarnego humoru, bezpardonowej demolki, wybuchowych i śmiertelnie niebezpiecznych (dosłownie) scen oraz sporego zestawu slapstickowych gagów (scenarzyści wyprowadzają swoją bohaterkę na wrotki do gry w roller derby). Pani doktor wciąż chętnie leje po mordach, wali młotem i wszystkim innym, co wpadnie jej w ręce.

Brak komentarzy: