poniedziałek, 5 września 2016

#2222 - Descender vol.2: Machine Moon

Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Pierwszy tom serii "Descender" oceniłem bardzo wysoko, jednocześnie zaznaczając, że jestem ogromnym fanem twórczości zarówno scenarzysty Jeffa Lemire, jak i rysownika Dustina Nguyena. Wiele oczekiwałem po kontynuacji bardzo dobrego, otwierającego cykl story-arcu zatytułowanego "Tin stars". Niestety, jego kontynuacja ("Machine Moon") nie do końca jednak spełniło moje zachcianki. Czy oznacza to, że mamy do czynienia ze słabym komiksem?


TIM-21 i jego towarzysze kontynuują podróż przez wszechświat, który nienawidzi wszystkie formy mechanicznego życia. Po kilku niespodziewanych zwrotach akcji trafiają oni do ukrytego miejsca, które wydaje się być ostatnim, gdzie maszyny mogą żyć we względnym spokoju. Lecz czy ten swoisty raj nie okaże się z czasem kolejną pułapką? W międzyczasie do polowania na małego androida dołączają kolejni łowcy. Wśród nich jest ktoś, kogo poznaliśmy już w pierwszym tomie i ma wiele wspólnego z TIM-21.

Drugi tom serii "Descender" znacząco rozszerza świat, który było dane nam poznać w pierwszym albumie. Pojawiły się nowe postacie, które nadały nowej dynamiki kilku wątkom, ale koniec końców nie udało im się ożywić historii tak, jakbym tego sobie życzył. Podczas lektury kolejnych zeszytów drugiego story-arcu, w przeciwieństwie do początkowych rozdziałów, kilkukrotnie zawiało nudą, a pewne sceny wydawały się nieco na siłę przeciągnięte, byle tylko dopchnąć objętość danego rozdziału do 22 stron. To w zasadzie jedyny zarzut do "Machine Moon", bo "Descender" trzyma równy poziom.


Podoba mi się konsekwencja w rozwijaniu poszczególnych bohaterów, może za wyjątkiem nieco zepchniętych na drugi plan Tullisa czy Drillera. Pewnym zmianom ulegają zarówno doktor Quon, Telsa jak i wreszcie sam TIM-21, a wszystko to ukazane jest w sposób naturalny, momentami zaskakujący, ale z pewnością spójny i pasujący do opowiadanej historii. Wciąż trudno nie zaangażować się przy tym ostatnim. Android, który mentalnie wciąż jest dzieckiem, kolejny raz boleśnie przekonuje się, jak brutalny jest otaczający go świat. Zarazem jednak nie przestaje być uroczą namiastką optymizmu i radości, tak nietypowych uczuć w rzeczywistości, w której przyszło mu funkcjonować.

Jeff Lemire podtrzymał swoją dobrą formę pod tym względem i ponownie udowodnił, że tak jak Greg Rucka uchodzi za mistrza pisania przekonywujących postaci kobiecych, tak w tworzeniu młodocianych, niezwykle intrygujących postaci, praktycznie nie ma sobie równych. Oczywiście nie licząc recenzowanej niedawno wtopy, jaką okazała się mini-seria "Plutona"...


Komiks zilustrowany został oczywiście przez tegorocznego zdobywcę nagrody Eisnera w kategorii Best Painter Dustina Nguyena i niezmiennie jest prawdziwą ucztą dla oczu. Artysta udowodnił, że na nagrodę tę całkowicie zasłużył, tworząc bardzo klimatyczne i – przede wszystkim – prześliczne plansze. Początkowo odrobinę przeszkadzało mi co prawda bardzo surowy (puste, białe przestrzenie, niewielka ilość detali) wygląd azylu dla androidów, lecz po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że właściwie trudno byłoby to przedstawić w bardziej przekonywujący sposób.

Obecnie trudno wskazać jakiegokolwiek artystę, który swoimi pracami mógłby przeszkodzić Dustinowi w zdominowaniu wspomnianej, eisnerowskiej kategorii na kilka długich lat. Jednocześnie podczas odświeżania sobie story-arcu "Machine Moon" naszła mnie myśl, że w obecnej dobie naprawdę sporej popularności wszelakich kolorowanek, "Descender" idealnie mógłby wpasować się w ten trend.


Ze względu na miejscowe, lecz dość wyraźne problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa prowadzonej historii, drugi tom serii "Descender" nie jestem w stanie ocenić aż tak wysoko, jak premierowy tom. Co prawda to wciąż jest zajmująca, ciekawa historia ze sporą dawką niewykorzystanego jeszcze potencjału, a dodatkowo stanowiąca prawdziwą ucztę dla oczu, lecz pierwszy tom podobał mi się odrobinę bardziej. Na szczęście mogę już zdradzić, że jak dotąd trzeci story-arc prezentuje się wybornie. "Machine Moon" podsumuję zatem jako solidne 4/6 i liczę, że przy trzecim tomie będę mógł ponownie wystawić wyższą ocenę.

Brak komentarzy: