środa, 13 kwietnia 2016

#2121 - Lazarus#3. Konklawe

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Swego czasu obiecywałem sobie, że nie będę dublować wydań anglo- oraz polskojęzycznych. Złamałem się pierwszy raz, gdy Mucha Comics zapowiedziała swoją edycję "Sagi", a więc komiksu, za którym po prostu przepadam. Wówczas byłem absolutnie przekonany, że nigdy przenigdy już tego nie powtórzę. O naiwności! Jakiś czas później Taurus Media zapowiada polską wersję "Lazarusa" Grega Rucki oraz Michaela Larka. Początkowo jeszcze się opierałem, ale w końcu nadszedł ten moment, w którym przestałem się oszukiwać – dziś na swojej półce mam już trzy tomy też serii i właśnie teraz chciałbym Wam napisać, dlaczego czym prędzej powinniście pójść moim śladem.


Dlaczego? Bo "Lazarus" to kapitalna historia.

Co? Nie wystarczy Wam? No dobra, napiszę nieco więcej. Trzeci tom cyklu, który tym razem nosi podtytuł "Konklawe", to jak dotąd zdecydowanie najlepsza jego odsłona.

Całość rozpoczyna się od pojedynczej opowieści, w której poznajemy losy brata głównej bohaterki, ostatnio widzianego pod koniec premierowej odsłony "Lazarusa". Chociaż jego historia nie jest szczególnie oryginalna, to daje ona możliwość szerszego spojrzenie na świat, gdzie umiejscowiona jest akcja. I o ile już podczas spędzania czasu w domenie rodziny Carlyle mogliśmy przekonać się o tym, że nie jest to najlepszy czas dla niższych klas społecznych, o tyle spojrzenie na codzienność domeny Hocków jest jeszcze bardziej przygnębiająca. Greg Rucka kolejny raz zaskoczył czytelnika i w przypadku tej serii jest to naprawdę spore osiągnięcie. Wydawało mi się bowiem, że scenarzysta zaserwował nam już tyle dobrego przy okazji "Awansu" – poprzedniego tomu serii – że przebić tego się po prostu nie da. A jednak.

Pierwszy tom serii stanowił swoiste wprowadzenie czytelnika w realia przedstawionego świata i zarysowaniu głównych wątków. Drugi mocniej postawił mocniej na akcję i przy tym zepchnął nieco w cień kwestię prawdziwego pochodzenia Forever. Trzeci z kolei zmienił się w twardy thriller polityczny przy okazji starcia dwóch wielkich strategów. Tytułowe konklawe to spotkanie głów wszystkich rodzin rządzących światem. Zwołane zostało tak naprawdę po to, by wrogie sobie rodziny Carlyle i Hock miały okazję wprowadzić w życie swoje plany, mające na celu zniszczyć przeciwników. Forever szybko staje się ważnym trybem w machinie knowań i spisków, sama jednocześnie przeżywając emocje, jakich wcześniej nie doświadczała.


Rucka mnoży wątki oraz dodaje kolejne postacie do i tak już szerokiej obsady, a sposób w jaki to robi zasługuje na wielkie uznanie. Trzeci tom cyklu "Lazarus" obfituje w zapadające w pamięci sceny, które są niesamowicie rozpisane. Właściwie każda sekwencja z głowami rodzin Carlyle czy Hock potrafi przyprawić o ciary. Scenarzysta serwuje nam nie tylko zaskakujące zwroty akcji oraz GENIALNE dialogi, ale także pokazuje jak wiele nie wiedzieliśmy jeszcze o poszczególnych postaciach i raz za razem udowadnia, że świetnie je czuje. Jednak zdecydowanie najlepsza scena, jaką znajdziecie w "Konklawe" to spotkanie Łazarzy przy pokerze. Gwarantuje Wam, że usiądziecie z wrażenia na widok tego, jak w kilkunastu kadrach można wyraziście i interesująco pokazać głębię przedstawionych postaci.

Plus należy się także twórcom za konsekwentny i nadal niezwykle intrygujący rozwój głównej bohaterki komiksu. Forever przechodzi transformację i ukazuje kilka nieznanych wcześniej oblicz. Nie jest niczym zbyt odkrywczym napisanie tego, iż Greg Rucka fenomenalnie czuje postacie kobiece. Ale już stwierdzenie, że przy "Lazarusie" być może przeszedł samego siebie, możecie uznać za opinie nieco na wyrost, ale w chwili obecnej tak właśnie uważam. Czytałem wiele komiksów autorstwa tegoż scenarzysty i chociaż absolutnie uwielbiam chyba wszystkie jego interpretacje postaci kobiecych, tak Forever Carlyle jest dla mnie numerem jeden. Dziewczyna jest, pomimo faktu bycia Łazarzem, niezwykle naturalna, bardzo ludzka i trudno w pewien sposób nie rozumieć tego, co dzieje się w jej głowie, a przez to także solidaryzować się z nią oraz trzymać za nią kciuki.


Podobnie jak poprzednie odsłony cyklu, tak i "Konklawe" zilustrowane zostało przez Michaela Larka. Nie mam do jego prac niemal żadnych zastrzeżeń. Może tylko za wyjątkiem uciekającej tu i ówdzie dynamiki, głównie w scenach walk. Miejscami ma się wrażenie, że gdzieś zagubił się jeden kadr. Powtarzając to, co już pisałem - Lark dysponuje mrocznym, brudnym stylem rysowania i uważam, że kreska ta doskonale sprawdza się w "Lazarusie". Jednocześnie całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że jest to artysta budzący skrajne emocje. Dopuszczam do siebie możliwość, że jego rysunki mogą nie przypaść Wam do gustu.

Wydanie Taurus Media nie zaskakuje. Jest solidne, ładne i prawdopodobnie przeniesione w stosunku 1:1 względem oryginału. Oznacza to, że dodatków tu nie uświadczymy, za wyjątkiem całkiem przydatnego spisu postaci na początku tomu. Cena okładkowa wynosi 60 złotych i pewnie część z Was powie że to dużo. Niemniej z powszechnymi wciąż rabatami macie realne szanse kupić komiks ten nawet 15 złotych taniej. Tłumaczenie wydaje się być w porządku, przynajmniej tak na szybko porównując tom z posiadanymi przeze mnie zeszytówkami.

Co tu dużo pisać? Zauważyliście już, że jestem absolutnie zachwycony. Dla mnie trzeci tom cyklu "Lazarus" to ideał posiadający chyba wszystko to, czego na dzień dzisiejszy szukam w komiksach. Ocena zatem może być tylko jedna – 6/6.

Brak komentarzy: