środa, 9 marca 2016

#2092 - Fatale #4: Modlitwa o deszcz

Autorem poniższej recenzji jest Krzysztof Tymczyński, a więcej tekstów jego autorstwa znajdziecie na jego blogu Image Comics Journal.

Po jednotomowej przerwie poświęconej na przedstawienie paru opowieści na pierwszy rzut oka niepowiązanych z główną linią fabularną, Ed Brubaker i Sean Philips powracają do niej z pełną siłą. Tym razem przenosimy się do czasów stosunkowo nieodległych. Pod koniec ubiegłego stulecia wokalista pewnej mało znanej kapeli grunge’owej postanawia napaść na bak, by zdobyć fundusze na rozwój zespołu. Udaje mu się to, lecz los stawia na jego drodze pewną piękną nieznajomą, która nie potrafi przypomnieć sobie swojej przeszłości. Wkrótce doprowadzi ona do największych tragedii w życiach muzyków, a nie tylko ona jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem.


Podobnie jak miało to miejsce w przypadku tomów pierwszego i drugiego, także i tym razem akcja prowadzona jest dwutorowo. Oprócz głównej historii, której zarys fabuły przedstawiłem powyżej, powracają także wątki dotyczące Nicolasa Lasha. Chociaż zajmują one zaledwie po kilka stron każdego rozdziału, tym razem to właśnie te fragmenty stanowią bardziej intrygującą, jak i zaskakującą część opowieści. Przyczepić można się odrobinę do tego, że poszczególne sekwencje prowadzone są jakby za szybko, lecz między innymi także dzięki temu, że brak tu wielu dopowiedzeń, autorom udaje się podtrzymać klimat tajemnicy i zaskoczyć czytelnika w końcówce. 

Cieszy fakt, że scenarzysta nie stara się już mnożyć znaków zapytania, lecz jedynie odpowiada na część spośród tych już postawionych. Zarazem zostawia sobie, oraz przy okazji także i nam, najlepsze na koniec. Cieszy, że pomimo zbliżania się do swojego finału "Fatale" cały czas potrafi utrzymać czytelnika w niepewności. Przynajmniej jeśli chodzi o wątki prowadzone od samego początku komiksu. Z samą historią wspomnianego już wcześniej zespołu bywa niestety różnie.

Nie chciałbym zostać tutaj źle odebrany, ponieważ to o czym zaraz napiszę nie uważam za wadą tak dużą, by uniemożliwiała ona cieszenie się z czwartego tomu. Niemniej po tym, co twórcy zaprezentowali w trzech poprzednich odsłonach cyklu, trudno nie odczuć minimalnej chociaż... nazwę to powtarzalności losów Josephine. Otóż już w momencie, gdy Lance – wokalista zespołu i główny bohater wątku – spotyka po napadzie na swojej drodze zagubioną piękność, naprawdę trudno czuć się jakkolwiek zaskoczonym tym, co następuje na kolejnych stronach "Modlitwy o deszcz". Nawet jeśli jeszcze nie czytaliście tej odsłony "Fatale" z pewnością zgadniecie, jaki będzie dalszy ciąg wydarzeń. 

I tak, macie rację: Lance wpada te same kłopoty co jego poprzednicy, następnie to samo dzieje się z innymi członkami zespołu i koniec końców doprowadza to wszystko do potężnej tragedii. No cóż, pod tym względem zaskoczeń nie ma. Podobnie rzecz ma się z narracją, którą stosuje scenarzysta. Ta jest raczej niezależna od okresu, w jakim trwa akcja komiksu. Ed Brubaker chyba jednak zdawał sobie sam z tego wszystkiego sprawę, bo chociaż w ogólnym rozrachunku zaprezentował historię pod wieloma względami bardzo podobną do tych w tomów #1-2, to jednak tym razem dodał kilka innych szczegółów. I co prawda tak całkowicie nie odmieniają one schematu kolejnych przygód Josephine, to jednak sprawiają, że uczucie deja vu, które mogło pojawić się na początkowych stronach, z czasem zupełnie gdzieś ulatuje. Bardzo dobrze wypadł zwłaszcza wątek mordercy latami ścigającego Josephine, ponieważ tym samym wreszcie dostaliśmy spojrzenie na to, co może stać się, gdy kobieta wpłynie swoimi zdolnościami na kogoś szalenie niebezpiecznego.


Zachwycałem się postacią Josephine przy okazji recenzowania pierwszych dwóch tomów "Fatale" i tutaj nie może być inaczej. Niezmiennie uważam, że jest ona jedną z lepiej zaprojektowanych komiksowych postaci kobiecych. Za nami już czwarty tom jej przygód, a nadal stanowi ona jedną, wielką tajemnicę. Jej zachowanie z tomu na tom zmienia się diametralnie, dzięki czemu nadal nie wiem, czy bardziej traktować ją jako drapieżnika czy ofiarę. Josephine zaczarowuje nie tylko mężczyzn, których napotyka w komiksie. Ja, a sądzę że nie tylko mi się to zdarzyło, jestem nią całkowicie zauroczony.

Naturalnie nie można nie wspomnieć jeszcze o rysunkach Seana Philipsa. Te nie zawodzą i utrzymują znakomity poziom znany z poprzednich odsłon. Artysta świetnie czuje się w prezentowanej stylistyce, będącej sprawną mieszanką kryminału noir i elementów horroru. Tym razem wspomnę jeszcze o rzeczy, którą dostrzegłem już jakiś czas temu. Gdy Philips rysuje sceny seksu Josephine z kolejnymi mężczyznami można odnieść wrażenie, że kopiuje poprzednie kadry i zmienia twarze. Wcześniej sądziłem, że jest to jakiegoś typu wpadka, dziś już skłaniam się ku opcji, iż jest to działanie celowe...


Jak zwykle nie mogę się przyczepić do jakości wydania. Mucha Comics wręcza nam do rąk solidny tom w twardej oprawie, który możecie nabyć w cenie okładkowej wynoszącej 49 złotych. Oznacza to, że tu i ówdzie cena spada poniżej czterech dyszek i grzechem jest nie skorzystać z takiej okazji. Zwłaszcza, że czwarty tom "Fatale" naprawdę trzyma poziom swoich poprzedników. Chociaż Brubaker tu i ówdzie prezentuje czytelnikowi kolejny raz ten sam schemat, to jednak robi to w taki sposób, że z czasem staje się to zupełnie nieistotne. Serdecznie polecam wszystkim niezdecydowanym i wystawiam 4+/6

Brak komentarzy: