środa, 6 stycznia 2016

#2035 - Sokrates półpies

W "Jaskini filozofów", dramacie Zbigniewa Herberta, Sokrates mówi: "jest w nas krew jasna i ciemna. Jasna obmywa nasze ciało i krzepi je. Określa kształt człowieka. Gromadzi się pod czaszką. Ciemna bije głęboko w piersi. Jest źródłem mętnych obrazów wróżbiarzy i poetów. Jeśli usłyszycie w sobie tętent, jest to głos ciemnego źródła. Kiedy dotrze do serca, nie ma ucieczki przed lękiem". Dla Sokratesa ciemne źródło, to cielesne pragnienia, głębokie, histeryczne emocje oraz namiętności. 


Pragnienia, które nakierowane są na bezmyślne działanie, szarpanie i bieganie w koło w pogoni za własnym ogonem. Poprzez uwalnianie lęku i cierpienia żądze potęgują chaos w duszy człowieka. Rozum i namiętność, to dwie przeciwstawne siły: albo zwycięża jedna, albo druga. Poddanie się namiętnościom oddala nas rozumu.

Pozwoliłem sobie na powyższy wstęp w kontekście najnowszej produkcji Wydawnictwa Komiksowego. "Sokrates półpies" to dzieło, za które odpowiada duet: Joann Sfar (scenariusz) i Christophe Blain (rysunki). Scenarzysta pewnie nie miał okazji zapoznać się z dramatem Herberta, dlatego powyższe małe przywołanie, to czysta nadinterpretacja. Chociaż może nie przegiąłem aż tak mocno, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Ponieważ w kontekście komiksu ważna jest konstrukcja postaci dwóch głównych bohaterów – Sokratesa i Heraklesa – zostały one zbudowane na zasadzie dychotomii.

Tytułowa postać tak mówi o sobie: nazywam się Sokrates. Nie jestem po prostu zwykłym psem. Jestem psem Heraklesa. Mój pan jest synem Zeusa i półbogiem. Ja jestem synem psa Zeusa, więc jestem półpsem. Jestem w połowie psem, a w połowie filozofem. I faktycznie czworonóg okazuje się skorym do rozwlekłych monologów domorosłym gadułą-filozofem, który ni jak nie potrafi zrozumieć (choć bardzo się stara) motywów działania swojego pana. Znany w całym świecie starożytnym półbóg sprawia wrażenie niezbyt rozgarniętego osiłka, który, miast kierować się w życiu rozumem, wybiera cielesne przyjemności, ćwiczenia fizyczne i bijatyki. W tym ostatnim jest bardzo dobry, ciężko nawet zliczyć ilu wrogów wali po mordzie, powala na łopatki czy przecina mieczem na pół.

Sokrates podejmuje próbę przewartościowania potrzeb swego pana. Zrozumiał, że nie zrobi z niego filozofa. Jednak chce, aby Herakles zrezygnował z życia jebaki i w końcu się ustatkował: trwale zakochał i założył rodzinę. Dlatego zabiera go do Itaki, aby tam spotkał się z Odyseuszem. Ponieważ prawie wieczny podróżnik wie, co to jest prawdziwa miłość i rodzinne przywiązanie. Oczywiście na miejscy wszystko idzie nie tak, jak to sobie zaplanował (pół)mędrzec. I ostatecznie wszyscy troje muszą salwować się ucieczką. Po drodze trafiają na wyspę Cyklopa, a ich przygody kończą się w Tebach, gdzie Herkules próbuje zbudować normalna rodzinę. Jego przybranym synem jest Edyp. I znów scenarzysta pozwala sobie na dekonstrukcję znanego podania. Sfar nie odtwarza mitów, a z ogromną porcją dystansu i ironii demitologizuje tradycyjne przekazy Starożytności. Omawiana pozycja w żaden sposób nie może służyć za kanoniczną wykładnię losów herosów i półbogów. Z pewnością nie można nią zastąpić "Mitologii" Parandowskiego przerabianej w szkołach.

Jak wspomniałem w drugim akapicie, za oprawę graficzną tomu odpowiada Christophe Blain. Francuski artysta znany jest w naszym kraju z kilku albumów, m.in. z wydanych jesienią ubiegłego roku świetnych "Kronik dyplomatycznych". Tak na marginesie, bo jeszcze o tym nie pisałem, rzecz jest wyśmienita, bardzo zabawna i zarazem przerażająca. Kto jeszcze nie czytał, ten musi! Wracając jednak do Sokratesa…, to mam wrażenie, że Blain swoją kreskę trochę nagiął, aby upodobnić ją do stylu Sfara. Nie jest to żaden zarzut, ponieważ całość prezentuje się bardzo dobrze. Z całą pewnością kadry są bardziej przejrzyste, nie ma zbyt wielu szczegółów, a tła bardzo często redukowane są do barwnej plamy. Kolorystyka może być myląca. Ciepłe, nasycone barwy oraz szeroka gama użytych kolorów może sugerować, że mamy do czynienia z produkcją przeznaczoną dla młodego czytelnika – nic bardziej mylnego! Wydawca o tym nie wspomina, ale ze względu na śmiałość i bezpośredniość momentów, jest to komiks tylko dla dorosłych.


Niektórym "Sokrates półpies" może trochę przypominać "Kota Rabina". Jednak podobieństwa są powierzchowne i sprowadzają się do faktu, że tu i tu głównym bohaterem jest gadające zwierzę. Pozostałe elementy układanki są całkowicie odrębne. Postmodernistyczna herezja w wykonaniu Sfara bardzo mnie ubawiła. Herbert to się pewnie w grobie przewraca, a może nie… W końcu to on napisał, że Elektra pracuje w spółdzielni. Orestes studiuje farmację. Wkrótce ożeni się ze swą nieostrożną koleżanką o bladej cerze i wiecznie załzawionych oczach.

Brak komentarzy: