środa, 9 grudnia 2015

#2019 - Adventure Time – Powieść graficzna #2: Królewny pikseli

Pisząc o pierwszym albumie z cyklu "Adventure Time – Powieść graficzna", zwracałem uwagę (klik! klik!) na to, że jest to pozycja adresowana głównie dla nastolatków, którzy niekoniecznie są wielbicielami animacji "Pora na przygodę". I nie inaczej jest w wypadku bieżącego albumu. "Królewny pikseli" są głęboko zakorzenione w uniwersum krainy Ooo!, jednakże w głównej historii czytelnik nie uświadczy ani Jake’a, ani Finna. Pierwszoplanową bohaterką jest Królewna Grudkowego Kosmosu, która zorganizowała babską imprezę urodzinową.




Bohaterka nazywana w skrócie KGK to raptus. Szybko wpada w złość i irytację (skąd my to znamy?), nie łatwo się z nią dogadać. Opowieść zaczyna się od takiego małego jej wybuchu, bo nie wszystkie zaproszone dziewczyny zjawiły się na przyjęciu-niespodziance, a te pięć, które są, nie okazują właściwego entuzjazmu. Mała emocjonalna ulewa przeradza się w prawdziwą burzę z piorunami, która kończy się wielkim fochem – królewna nie chce dłużej być królewną, dlatego wyrzuca swój diadem. Symbolem przynależności do kręgu monarszego jest gwiazda, którą zauważa BMO, gdy spada z nieba. I we właściwym momencie wypowiada swoje najskrytsze marzenie: Życzę sobie, życzę sobie… zostać królewną! Chciałbym mieć w sobie to coś.

Jego życzenie zostaje potratowane dosłownie: dziewczęta uczestniczące w imprezie, przeniesione zostają do elektronicznych wnętrzności BMO. Jakie siły to sprawiły? Tego się nie dowiadujemy, bo i po co. Należy pamiętać, że kraina Ooo! słynie z tego, że zasada obiektywnej przyczynowości częstokroć jest zawieszana. Nie należy się tym zrażać, po prostu przyjąć za pewnik. Królewna Szkielet, Królewna Mięśni, Królewna Zarodek, Królewna Śniadania, Królewna Żółw, Królewna Grudkowego Kosmosu chcąc się wydostać z wirtualnej rzeczywistości, muszą zgodzić się na reguły narzucone przez BMO i zagrać z nim (w nim) w pokręconą grę.


Za scenariusz omawianego tomu odpowiada Danielle Corsetto, która świetnie odnalazła się na babskiej imprezie. Do tego dla swoich bohaterek napisała zabawne dialogi, lekkie i żywiołowe, bez silenia się na życiowe mądrości. Scenarzystka postawiła na fabułę jednowątkową; w porównaniu z "Igrając z ogniem" jest ona uboższa, co wcale nie znaczy, że jest gorsza. Konstrukcja opowiadania jest spójna i bardzo przejrzysta. Dzięki klarownej budowie pointa wybrzmiewa głośniej. Zabawa zabawą, ale pisarka zadbała także o to, aby przygoda królewien miała morał.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną Zacka Sterlinga, to niewiele, w porównaniu z poprzednim tomem, się zmieniło. Rzecz nadal jest czarno-biała, nadal ważnym graficznym wyróżnikiem jest permanentne użycie rastrów. Nadal tła ograniczone są do kilku umownych kresek lub kropek, które symbolicznie określają przestrzeń akcji. Rysunek postaci nadal jest karykaturalny, z drugiej strony – czy mógłby być inny? Ciekawym dodatkiem jest sztuczna pikseloza wewnętrznego świata BMO.

Zarówno animacja "Pora na przygodę", jak i cykl komiksów "Adventure Time" to nie jest rozrywka, która bawi wszystkich. Osobiście zrezygnowałem z oglądania serialu, ale czytanie komiksów sprawia mi niemała frajdę. Fascynuje mnie spójność i konsekwencja w budowie całego uniwersum. Podoba mi się pewnego rodzaju odrealnienie i umowność sytuacji, w których znajdują się bohaterzy, a które nie mają wpływu na pewne podstawowe wartości, takie jak: solidarność, lojalność, wspólne działanie i, oczywiście, przyjaźń. Niby mamy do czynienia ze światem na opak, ale jednak w warstwie emocjonalnej i uczuciowej jest to rzeczywistość nadzwyczaj nam bliska. Co prawda w internetach można spotkać się opiniami dorosłych czytelników, że seria niekoniecznie jest przeznaczona dla dzieci. Nie mogę się z tym zgodzić. Pewnie dorosłym najtrudniej załapać absurdalny humor i umowność świata, jednak jestem przekonany, że dzieci oraz młodzież dobrze odnajdują opowiadane historie, a także właściwie dekodują podprogowo przekazywany przekaz.


Myślę, że komiks można śmiało dać do przeczytania już dziesięcioletnim dziewczynkom. Chłopcy mogą mieć niejakie problemy przy próbie utożsamienia się z bohaterkami, ciężko im będzie odnaleźć na babskiej imprezie. Pewnie dlatego "Królewny pikseli" mniej mi się podobały, niż Igrając z ogniem. Warto zapisać na plus dla wydawcy: atrakcyjną cenę, trafne tłumaczenie Jana Godwoda oraz dobre przygotowanie edytorskie. 

http://www.sklep.gildia.pl/komiksy/288131-adventure-time-powiesc-graficzna-2-krolewny-pikseli

Brak komentarzy: