wtorek, 20 października 2015

#1981 - Lazarus #2. Awans

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Złamałem się. Pierwszy tom cyklu "Lazarus" zrecenzowałem na podstawie wydań zeszytowych. Te nadal zbieram na bieżąco, ale pod koniec września zdecydowałem, że będzie to drugi tytuł, który sobie z przyjemnością zdubluję. I w taki sposób wszedłem w posiadanie drugiego taurusowego wydania zbiorczego.
 


W drugim tomie, który miał nosić pierwotnie tytuł "Wyniesienie" zbiegają się dwa wątki. Z jednej strony obserwujemy dalsze losy Forever Carlyle, której zaufanie względem swojej rodziny zostało zachwiane. Bohaterka musi zmagać się nie tylko z własnymi wątpliwościami, lecz także z przygotowywanym przez jej bliskich zamachem na nią. W międzyczasie domena Carlyle przygotowuje się do tytułowego Awansu. Jest to moment, w którym Odpady mają praktycznie jedyną szansę, by poprawić swoją pozycję społeczną. Wydarzenia te będziemy obserwować z punktu widzenia rodziny Barretów. Wkrótce losy ich i Forever skrzyżują się, a wszystko za sprawą grupy terrorystów zwanych Wolnymi.

Omawiany dziś komiks składa się z pięciu oryginalnych zeszytów. Jest więc niewiele grubszy od premierowej odsłony "Lazarusa", a mimo to różni się od niego zdecydowanie. Tam pojawiał się tylko jeden wątek skupiający się na Forever, a całość wprowadzała nas dość śmiało w świat wykreowany przez Grega Ruckę i Michaela Larka, lecz to właśnie "Awans" pokazuje, że tak naprawdę "Rodzina" nie pokazała nam nic z tego ostatniego. Jestem pełen podziwu, zresztą nie pierwszy raz, dla umiejętności scenarzysty. Udało mu się bowiem na 120 stronach zmieścić sporą ilość wątków i uczynić to w taki sposób, by czytelnik nie tylko nie czuł się przytłoczony, ale także w każdy z nich dał się wkręcić. Niejednokrotnie wcześniej słyszałem opinie, że drugi tom psują nieco retrospekcje z dzieciństwa Forever, lecz się z tym nie zgadzam. Ten fragment fabuły nie tylko pokazuje nam jej trening, ale także nakreśla jej relację z głową rodziny i czytało mi się go z nie mniejszym zainteresowaniem, niż pozostałe. Jest jeden wątek, który zdecydowanie wybija się ponad pozostałe.


Jest nim wątek podróży i zmagań rodziny Barretów do Awansu. To właśnie tutaj Rucka pokazuje realia stworzonego przez siebie świata, a przynajmniej te panujące na terenach rodziny Carlyle. Przeniesienie ciężaru części fabuły na dotychczas tylko wspominane Odpady jest nie tylko bardzo dobrze zrealizowane, ale przede wszystkim raz za razem szokuje. Przemoc, bieda i wyzysk to rzeczy, które łatwo można było przewidzieć w kontekście codziennych zmagań ludzi z najniższych warstw społecznych, lecz scenarzysta i tak dał radę przedstawić to wszystko w sposób nie zostawiający czytelnika obojętnym. Nie potrafię sobie wyobrazić, by ktoś, kto sięgnie po drugi tom "Lazarusa", z czasem nie zaczął kibicować Barretom. "Awans" właśnie dzięki ukazaniu czytelnikowi znacznie szerszego spojrzenia na rzeczywistość panującą w komiksie najmocniej zyskuje. Choć oczywiście nie tylko dzięki temu.

Tutaj chyba moje zdanie będzie różniło się od pozostałych recenzentów, lecz podobały mi się wszystkie intrygi wewnątrz oraz między rodzinami. Tom praktycznie otwiera naprawdę świetna scena na granicy terytoriów Carlyle oraz Hocków, a później co rusz jesteśmy świadkami knowań i planowanych zdrad. "Awans" równie dobrze pokazał to, że praktycznie cała obsada to postacie z krwi i kości, dodając przy tym kilka nowych i wcale nie mniej interesujących. W tym wszystkim zgubiły się nieco fragmenty dotyczące wiadomości, którą Forever otrzymała pod koniec pierwszej odsłony cyklu. Niestety, wątek ten praktycznie nie ruszył z miejsca, a Rucka dał znać, że o nim nie zapomniał.

Całość drugiego tomu "Lazarus" zilustrował Michael Lark i ponownie nie mam mu nic większego do zarzucenia. Wydaje mi się wręcz, że artysta zaprezentował się jeszcze lepiej w porównaniu do poprzedniego tomu. Ilustracje "Awansu" są bardziej czytelne, a kadrowanie scen walk zostało poprawione. Lark wyeliminował niedociągnięcia, przez co wszystkie jego atuty są jeszcze bardziej widoczne - warstwa graficzna jest idealna. Doskonale rozumiem, że brudna i ponura kreska doskonale pasująca do świata przedstawionego na łamach serii, nie każdego może przypaść do gustu. Warto również wspomnieć o Santi Arras, której kolory doskonale pasują do szkiców.


Wydanie taurusowe w stu procentach pokrywa się z oryginalnym tpb. Oznacza to, że w środku nie znajdziemy żadnych dodatków za wyjątkiem miniaturek okładek poszczególnych zeszytów. Komiks edytorsko stoi na wysokim poziomie. Kredowy papier, sztywna okładka, a gdy weźmie się go do ręki sprawia wrażenie solidniejszego, niż wydanie oryginalne. Cena okładkowa wynosi 55 złotych, zatem nie zmieniła się w stosunku do pierwszego tomu - w przeciwieństwie do liczby stron, których jest więcej.

Drugi tom "Lazarus" jest jednym z najlepszych komiksów wydanych w tym roku w naszym kraju - w swojej klasie dystansuje konkurencję. Świetna fabuła i w niczym nie ustępujące jej rysunki mogą przełożyć się w mojej opinii tylko na jedną ocenę. Jest nią oczywiście 6/6 plus krzysztofowy znak jakości.

Brak komentarzy: