czwartek, 23 lipca 2015

#1916 - Lis: Powrót do domu/Mimo woli

Jest „Biały Orzeł”, jest „Incognito”, jest i „Lis” – komiks pisany przez debiutujących Dariusza Stańczyka z rysunkami Jakuba Oleksówa płynie na fali polskich komiksów super-hero, które w sporych ilościach pojawiają się w ostatnim czasie. Jak prezentują się dwa pierwsze zeszyty serii, zatytułowane odpowiednio Powrót do domu i Mimo woli?



Nie sposób w głównym bohaterze nie dopatrzeć się podobieństw do pewnego chodzącego po ścianach herosa z sąsiedztwa. Gabriel Majewski to przeciętny gość u progu dorosłości. Kiedy inni znajomi z jego paczki lepiej lub gorzej układali sobie życie, jemu ciągle coś nie wychodziło. Po tym, jak zawalił studia, musiał wyjechać na wyspy za chlebem. Z saksów wrócił po trzech latach, ale nie był już tym samym człowiekiem, który wyjeżdżał. Kiedy pracował zatrudniony jako ochroniarz (choć określenie cieć byłoby tu bardziej na miejscu) w podlondyńskim laboratorium zdarzył się wypadek. Nie zgadniecie – w jego wyniku Gabriel obdarzony został nadludzkimi umiejętnościami. I podobnie, jak Peter Parker, zamiast użyć ich dla dobra ludzkości i stać się obrońcą uciśnionych, postanawia wykorzystać je dla własnych korzyści. Zamiast jednak siłować się z zawodowymi zapaśnikami, zakłada maskę i uzbrojony w zestaw techno-gadżetów staje się Lisem, skaczącym po dachach włamywaczem okradającym te obrzydliwie bogate korporacje i sypiącym suchymi żartami. Nie trzeba jednak czekać długo, aby pewne tragiczne wydarzenia sprawiły, aby zmienił swoje egoistyczne podejście i wbrew swojej woli stał się bohaterem. Bo jak wiadomo z wielką mocą i tak dalej, i tak dalej…

Ani przy kreacji głównego bohatera, ani przy samej fabule autorzy nie zgrzeszyli jakąkolwiek inwencją. Scenariusz Dariusz Stańczyk napisał według szablonu typowej nawalanki super-hero odwołując się do wytartych klisz. Obok dzieciaka uczącego się bohaterskiego fachu mamy zatem szalonego naukowca z swoimi nieludzkimi badaniami, złowrogiego generała, złą korpo, przeżarte złem miasto wołające o pomoc. W tej wyliczance brakuje jeszcze klasycznej damsel in distress z potencjałem na love interest, ale przypuszczam, że pojawi się ona w którymś z kolejnym numerów. 


Lektura tej schematycznej historii nie jest specjalnie bolesna, w przeciwieństwie do monologów Lisa. Nasz protagonista, podobnie jak jego pajęczy pierwowzór, jest bardzo gadatliwy. Z szybkością karabinu maszynowego wyrzuca z siebie dowcipy, które podobnie, jak kwestie innych postaci, nasycone są popkulturowymi nawiązaniami i znanymi z codziennego języka powiedzonkami („taki mamy klimat”). Stańczyk usilnie próbuje grać językiem z czytelnikiem, ciągle puszcza do niego oczko i wychodzi mu to strasznie topornie. Gabryś ze swoją gadką z miejsca robi się irytujący i razi sztucznością. Cóż, nie każdy jest Bendisem albo chociażby Śledziem.

Dość lekka fabuła i ogólne założenia „Lisa” wskazywałaby, że jest to komiks celujący w młodszą młodzież, jak na klasyczne super-hero przystało. Patrząc jednak na oprawę graficzną i poziom brutalności mam do tego założenia wątpliwości. Warszawa z kart komiksu przypomina przesiąknięte mrokiem Gotham, co podkreślone zostało odpowiednią paletą barw. Nad wszystkim unosi się ciężki klimat, przynoszący na myśl estetykę grim`n`gritty z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Drugi numer jest bardzo dosłowny w ukazywaniu brutalności, co również przypomina ciemne wieki amerykańskiego komiksu superbohaterskiego, kiedy wszystko musiało być ekstremalne, a historie przeznaczone w gruncie dla dzieciaków był solidne okraszone posoką. Obrazu dopełnia moralna niejednoznaczność bohaterów, która koniec końców sprowadza się do tego, że heros nie jest taki dobry, jakby się mogło wydawać, a villain – zły. Bardzo subtelne…


Tak, jak skryptowi Stańczyka trudno było coś zarzucić, tak sporo dostanie się rysunkom Jakuba Oleksowa. Przed tym młodym rysownikiem jeszcze mnóstwo pracy, a do poprawy jest właściwie wszystko. Po pierwsze jego mocna cartoonowa kreska średnio pasuje do historii superbohaterskiej, a już zupełnie nijak się ma do mrocznej atmosfery panującej w komiksie. Kompozycja plansz jest fatalna – niekiedy nie wiadomo w jakiej kolejności czytać kadry, pojedynek między Lisem a Strażnikiem zamiast efektowny i dynamiczny był niewyraźny i pozbawiony dramaturgii. W dodatku momentami kuleje układ dymków. Tła rażą swoją pustotą, kolory – sztuczności, bohaterowie pozbawieni są mimiki, a ich anatomia ma niewiele wspólnego z ludzką. Za mało solidnego, komiksowego warsztatu, za dużo tanich, komputerowych efektów. Jakieś pozytywy? Między pierwszym, a drugim zeszytem widać jakiś postęp. Jest lepiej, oby było jeszcze lepiej.

Nie spodziewajcie się po „Lisie” czegoś innego, niż kolejnej schematycznej superbohaterskiej opowiastki. Stańczyk i Oleksów to kolejni młodzi twórcy, którzy z uporem godnym lepszej sprawy przeszczepiają na polski grunt możliwie najbardziej konwencjonalne super-hero ograniczając się właściwie do powielania ogranych do bólu wzorów. Ciągle dziwię się, jak mocno jest sentyment do Semika w narodzie, bo miłość do komiksu z lat dziewięćdziesiątych widać w „Lisie” (i w „Orle”, i w „Incognito” i w wielu innych tytułach również) gołym okiem. Dziwię się, że podejmuje się tak mało prób łamania zastałych schematów, próbowania czegoś nowego, szukania swoich środków wyrazu…

2 komentarze:

pawwar87 pisze...

Trochę brakuje mi tu konsekwencji - najpierw autor pisze, że cartoonowa kreska nie pasuje do superhero, a potem narzeka, że nikt nie łamie schematów.
Jeśli zastosowanie innego stylu rysunków niż zazwyczaj do komiksu superhero nie jest przykładem łamania schematu to nie wiem co jest.

Po drugie o ile dobrze pamiętam, Gabriel ma 25 lat i od roku albo dwóch działa jako włamywacz, więc skąd mowa o dzieciaku uczącym się supermocy. Co do rozterki moralnej, z wielką mocą... o ile dobrze pamiętam to Lis postanowił powstrzymać Strażnika głównie dlatego, że zagrażał jego przyjaciołom.

Co do rysunków... opinia trochę z tyłka wyjęta, rozumiem, że komuś może się nie podobać styl rysowania Jakuba, ale raczej nie można odmówić mu umiejętności rysowania. Skoro autorzy dobrali do tej opowieści cartoonowe ilustracje bohaterów to i anatomia nie musi być idealnie odwzorowana (odsyłam do Zrozumieć komiks bo to trochę tak jakby narzekać że buźka :) nie odzwierciedla anatomii).

Nie uważam Lisa za światowe dzieło, ale jak na debiut jest naprawdę mocnym zawodnikiem na naszym rynku.

Uszankowanko

Kuba Oleksak pisze...

Co do oprawy graficznej - czym innym jest trzymanie się umiejętnie i konsekwentnie obranej konwencji, a czym innym umiejętne i konsekwentne jej przełamywanie. Cartoonowa kreska doskonale pasuje do łamiących schematy "Tiny Titans". Cartoonowa kreska w "Lisie" nie pasuje do niczego.

Co do "po drugie" - podczas walki ze Strażnikiem Gabriel wciąż uczy się supermocy, wciąż nie zna swoich limitów, wciąż po bohatersku dojrzewa. A drugiej części zarzutu nie rozumiem. "Great power" to chyba oczywisty i chyba dla każdego jasny skrót myślowy - jak już dostałeś moc to musisz robić bohaterskie rzeczy, bo inaczej ucierpią Twoi bliscy, jak wujek Ben czy ta koleżanka Lisa.

Co do rysunków - nie wiem czy wyrażam się jasno. Rysownik ma braki w warsztacie, co nie ma nic wspólnego z tym czy mi się podoba czy nie. Tak jak pisałem - kuleje u niego niemal wszystko. Kompozycja, narracja, postacie, kolor. Tak, odmawiam mu umiejętności rysowania. A co do tego, że w cartoonie "anatomia nie musi być idealnie odwzorowana". Nie nie musi, ale musi być IDEALNIE przerysowana. Jak chyba w żadnej innej konwencji w cartoonie liczy się oko do proporcji, dynamiki, anatomii.

A Twoje odsyłanie do McClouda jest trochę nie na miejscu. Czytałem "Understanding" w oryginale zaraz jak wyszło. Czytałem kolejny raz, jak wyszło po polsku. Czytałem wielokrotnie, jak pisałem swój licencjat. I jeszcze kilka razy czytałem dla przyjemności.

"Lis" jak na debiut wygląda fatalnie. Zobaczy, jak debiutował Gawronkiewicz, Minkiewicze, Rebelka (który miał wtedy jakieś 17 lat!), choćby "tatusiowie" Jerza Jeżego. Zobacz z jakim wykopem do komiksowa wchodził Chmielewski, Świdzińki, KRL, czy ostatnio Kusina/Ambrzykowski, Samojlik, Okrasa...