czwartek, 26 marca 2015

#1836 - Lazarus #1. Rodzina

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

„Lazarus” jest serią tak świetną, że od samego początku zbieram ją w zeszytach. Tak bardzo przypadła mi do gustu, że nie wyobrażam sobie, aby nie być z nią na bieżąco i czekać na wydania zbiorcze. Mój portfel pozostaje niewzruszony na wydanie Taurusa, ale zachęcam innych do sięgnięcia po tę pozycję. Dzieło Grega Rucki i Micheala Larka to kolejny świetny komiks od Image, który warto mieć w swoich zbiorach.





Obaj autorzy „Lazarusa” cieszą się u mnie wielkim szacunkiem. Jestem ich stałym klientem. Nieco wyżej cenię Ruckę, które przez lata pracy dla DC Comics i Oni Press stworzył mnóstwo historii, które znalazły się na mojej półce. Komplet „Gotham Central”, dwie części „Whiteout”, „Batwoman: Elegy” to kapitalne rzeczy. Natomiast Lark to z kolei głównie niebywały „Daredevil” i wspomniana wyżej seria o policjantach z miasta Batmana. W tomie wydanym przez Taurus Media znajdują się cztery pierwsze zeszyty wspólnej pracy obu twórców. Czego możecie się zatem spodziewać?

Odpowiadając jednym zdaniem – bardzo niepokojącej wizji niedalekiej przyszłości. W świecie „Lazarus” nie ma już państw. Świat podzielony został pomiędzy rodziny, które kontrolują dosłownie każdy aspekt życia. Każda z nich dba o swoje interesy, tłamsząc wszelkie objawy nieposłuszeństwa podzielonego na klasy społecznego z których najliczniejsza to tak zwani „waste” (śmieci) to tania siła robocza żyjąca w ubóstwie, mamiona nadziejami na poprawę statusu dzięki „wyniesieniu” (o którym więcej w kolejnym tomie). Rodziny posiadają własne siły zbrojne, na czele których stoi tytułowy Łazarz – zmodyfikowany genetycznie super-żołnierz o wielkich możliwościach. Główną bohaterką komiksu jest Forever, Łazarz i zarazem córka głowy rodziny Carlyle. Co jednak stanie się w chwili, gdy kobieta dostanie anonimową wiadomość mówiącą o tym, że tak naprawdę nie jest spokrewniona z resztą familii?


Główny rys zdolności i charakteru Forever otrzymujemy już w początkowych scenach otwierających komiks, później zaś jesteśmy świadkami powolnego, lecz konsekwentnego burzenia tego, co zostało nam przedstawione. Ta ewolucja do twardej i zdecydowanej, do z czasem coraz bardziej zagubionej głównej bohaterki wyszła świetnie. Rucka pisząc „Lazarus” podtrzymuje opinię scenarzysty, który doskonale czuje postacie kobiecie i dobrze wie, jak je pisać, aby zainteresować czytelnika. W pierwszym tomie obserwujemy jak małe ziarnko zwątpienia kiełkuje w Forever od samego początku, dzięki czemu jawi się nam ona jako ta najbardziej ludzka postać komiksu, pomimo tego iż to właśnie ona, dzięki swojemu treningowi, powinna być taka zdecydowanie najmniej.

Pomimo tego, że pierwszy tom serii jest stosunkowo krótki, Forever ma w nim co w nim robić. Główną osią fabuły jest konflikt pomiędzy rodzinami Carlyle oraz Morray, która przez napad na magazyn żywności tych pierwszych może w końcu przerodzić się w regularną wojnę. Rucce w stosunkowo szybki sposób udaje się przedstawić realia wymyślonego przez siebie świata oraz nakreślić charaktery głównych bohaterów. Sama wizja przyszłości mnie całkowicie kupiła. Na pierwszy rzut oka widać, że jest ona przemyślana i dopracowana pod każdym niemal aspektem, a w dodatku skłania do refleksji. Trudno nie odnieść wrażenia, że Rucka pracując nad swoim komiksem postanowił przy okazji przekazać czytelnikowi swój komentarz do czasów współczesnych.

Trzecim, obok tytułowej bohaterki i kreacji świata przedstawionego, mocnym elementem „Lazarusa” jest akcja. Rucka wyśmienicie czuje się w klimatach sensacyjnych i jego najnowszy projekt nie jest od tej reguły wyjątkiem. Co prawda akcja komiksu jest osadzona w przyszłości i utrzymana w klimatach science-fiction, ale główna intryga to typowa, soczysta sensacja. Historia pełna jest pojedynków na pięści, spluwy i nawet miecze, mamy także śledztwo związane z napadem na spichlerz i skuteczne mylenie tropów. Nie brakuje niczego. Pod tym względem „Lazarus” oferuje czytelnikowi zaskakująco dużo, jak na tak niedługi komiks. I właściwie żaden aspekt scenariusza ani nie wybija się ponad inne, ani także nie odstaje, tworząc ostatecznie płynną, wciągającą jak diabli historię, która sprawia, iż chce się więcej.


Choć Micheal Lark znany jest z pracy z wydawnictwami superbohaterskimi, to jego styl bardzo daleki jest od trykociarskiej estetyki. Brudna, bliższa komiksowi niezależnemu kreska pasuje bardziej do współczesnej pulpy lub herosów street-levelowych i doskonale sprawdza się w „Lazarusie”. Chociaż naprawdę lubię jego prace, nie mogę powiedzieć że są idealne. Czasem zdarzy mu się kadr nieco nieczytelny, czasem aż prosi się o to, by jakiś rysunek był wyraźniejszy, a imitacja objazdu kamery wokół filmowych postaci momentami się nie sprawdza. To jednak nie są jakieś szczególnie istotne detale, zabierające przyjemność z delektowania się pierwszym tomem cyklu.

Jak już wspomniałem, nie posiadam i raczej nie planuję mieć w swoich zbiorach wydania Taurus Media. Z tego powodu nie mogę napisać Wam jak wypada w porównaniu z oryginałem, ale z tego czego się dowiedziałem rodzima edycja nie odbiega niczym od oryginału. Za 55 złotych z uwzględnieniem rabatów warto po ten album sięgnąć.


Przyszło nam żyć w fajnych czasach. Marzec przyniósł aż trzy nowe komiksy od Image i każdy z nich jest wart swojej ceny. Podobnie, jak w przypadku „Sagi” i „Fatale”, tak i „Lazarus” Was nie zawiedzie. Zasłużona piątka.

Brak komentarzy: