środa, 25 marca 2015

#1833 - Gigantyczna broda, która była złem

Ciężko oprzeć się książce, jeśli nosi tytuł "Gigantyczna broda, która była złem". Sam tytuł debiutanckiego albumu Stephena Collinsa powoduje, że chce się po niego sięgnąć i skonfrontować własne intuicje, wysnute na podstawie tytułu, z opowieścią wymyśloną przez autora. Czy faktycznie broda (czyja?) uzyskuje samoświadomość i namawia właściciela do złego? I na czym może polegać owo zło? Demoniczne opętanie? Nawiedzenie? A może coś zupełnie prozaicznego?



Akcja komiksu dzieje się w mieście-wyspie o nazwie Tutaj. To bardzo schludne i uporządkowane miejsce, gdzie wszystkie domy wyglądają tak samo, gdzie ulice są zadbane i pozamiatane, a drzewa i trawniki równo, jakby od linijki, przystrzyżone. Podobnie jak włosy mieszkańców. Gdzie żaden mężczyzna nie nosi brody ani jakikolwiek innego rodzaj zarostu. Piękny świat, prawda? Wręcz idealny. Collins uczynił głównym bohaterem niejakiego Dave’a, łysego jak kolano faceta noszącego perukę z jednym bardzo upartym włosem pod nosem, którego nie da się zgolić, wyrwać czy obciąć, bo zawsze natychmiast odrasta. Dave mieszka samotnie w szeregowcu przy plaży. Co ważne: okna nie wychodzą na morze, a na ulicę.

Nasz bohater każdego poranka wychodzi do pracy. W korporacji A & C Industries jest analitykiem, ale nigdy nie udało mu się dowiedzieć, co produkuje zatrudniająca go firma. Jego życie jest nudne: dom, praca, dom i praca. W wolnym czasie słucha jednej i tej samej piosenki oraz szkicuje widok z okna: pieszych, skrzynki pocztowe, drzewa, ale i doskonałą ulicę. Ma nieodparte wrażenie, że to akt rysowania nadaje jego życiu sens. To złudzenie. Bohater żyje w błogiej nieświadomości, a czynności, które wykonuje są mechaniczne i nic nie znaczą. Satysfakcję czerpie z życia w Tutaj, które jest doskonałe, idealne, kompletne i miłe (określenia zaczerpnąłem bezpośrednio z tekstu).


Wszystko się zmienia, gdy bezpański włosek pod nosem mnoży się w nieskończoność. Broda rośnie i rośnie, do tego stopnia, że najpierw zajmuje (anektuje!) mieszkanie Dave’a, a następnie prawie całość Tutaj. Nieokiełznany zarost to nie jest zwykła broda, można go przycinać całą noc, a rano jest już na swoim miejscu. Tylko że broda jest dłuższa, bardziej krzaczasta, czarna i przerażająca. Nie można nad nią zapanować, pomimo pomocy ze strony rządu, który powołał specjalną jednostkę kryzysową złożoną ze wszystkich fryzjerów. Dave zmuszony zostaje zaakceptować swą przemianę, ale mieszkańcy Tutaj nawet nie próbują. Dochodzi do tego, że przed jego domem wystają ciekawscy, którzy z dnia na dzień są coraz bardziej wrogo nastawieni. Zostaje uznany za terrorystę, czemu winne są media. Dochodzi do zamieszek. Świat Tutaj staje na głowie, w życie wszystkich obywateli cichaczem wkrada się chaos.

Zaskakująca jest warstwa graficzna omawianego komiksu, projekt jest innowacyjny i imponujący. Konstruując plansze Stephen Collins postawił na eksperymenty graficzne spod znaku Shaun Tana i jego "Przybysza", zmyślnie umieszczając na stronie tekst scenariusza. Słowa "pływają" i "latają" po całej planszy, między panelami, nad nimi i wewnątrz, czasem znalezienie kolejnych części zdania przysparza niejakie trudności. To daje sporo frajdy, gdy pierwszy raz patrzy się na konstrukcję planszy i układ kadrów, szuka słów, ustawia się w odpowiedniej kolejności.


"Gigantyczna broda, która była złem" to metaforyczna, prawie baśniowa, opowieść o tym, że gdy pozwalamy, aby kierował nami strach, to odruchowo odtrącamy nowe i nieznane. Ciężko nam zaakceptować elementy rzeczywistości, które wytrącają nas z rutyny dnia codziennego. Mimo smutnych konsekwencji, które ponosi Dave, chaos zapoczątkowany przez jego brodę, daje mieszkańcom wyspy coś dobrego: niejednorodność, która ostatecznie ich fascynuje. Historia wymyślona przez brytyjskiego autora, to trochę Orwell, trochę Kafka, trochę Burton, trochę satyryczna powiastka o tym, jak rozpada się społeczna i polityczna rzeczywistość Utopii. Całość podana lekko i melancholijnie, ściszonym głosem szeptana w ucho.


6 komentarzy:

Kapral pisze...

To w końcu to jest książka czy komiks? Bo trochę się pogubiłem...

Kuba Oleksak pisze...

Komiks.

Maciej Gierszewski pisze...

komiks, który wyglądem przypomina trochę dobrze zaplanowany picturebook

Kapral pisze...

A na początku napisane jest, że książka :(

Maciej Gierszewski pisze...

Kapralu, w każdym swym tekście używam wymiennie słów komiks & książka (bo każdy komiks jest książką)

Kapral pisze...

Nieprawda, nie każdy komiks jest książką. Na przykład komiks prasowy ni cholery książką nie jest.

Poza tym słownikowa definicja książki brzmi:
1. złożone i oprawione arkusze papieru, zadrukowane tekstem literackim, naukowym lub użytkowym; też: tekst wydrukowany na tych arkuszach
2. pewna liczba arkuszy papieru złożonych i oprawionych, przeznaczonych do jakichś zapisów

O którą formę chodzi? Dla ułatwienia dodam, że słownik nie operuje tu szerokim terminem "tekst kultury", tylko wąskim "tekst literacki".