piątek, 20 marca 2015

#1827 - Żywe Trupy t.18: Co przed nami

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Siedemnasty tom "Żywych Trupów" przedstawił wreszcie długo oczekiwanego następcę Gubernatora. Negan pojawił się na łamach komiksu z ogromnym przytupem, gdyż okazał się nie tylko postacią bardzo charyzmatyczną i zapadającą w pamięć, ale przy tym kompletnie nieprzewidywalną i brutalną. "Co przed nami" pokazuje, że pierwsze wrażenie było mylne. Otóż jeśli sądziliście że Negan jest porąbany, to Robert Kirkman udowodni Wam, że jest on znacznie gorszy.




Po demonstracji sił pod koniec poprzedniego tomu, Rick postanawia podporządkować się woli Negana i zgodnie z umową oddawać mu połowę swoich zapasów. Nie podoba się to nikomu z jego towarzyszy, a zwłaszcza Carlowi. Chłopak przy pierwszej okazji postanawia wymknąć się ze Wzgórza i zabić szaleńca nie wiedząc, że jego ojciec tak naprawdę ma plan. Carl dociera do kryjówki Negana i dowiaduje się, jak funkcjonują Zbawcy. Tymczasem Jesus postanawia przedstawić kogoś Rickowi. Tą osobą jest przywódca osady o wdzięcznej nazwie Królestwo.

Już poprzedni tom dawał solidne nadzieje, że pojawienie się Negana w życiu bohaterów "Żywych Trupów" mocno namiesza i rozrusza niemrawą od jakiegoś czasu akcję. Udało się - osiemnasty tom trupiej epopei Kirkmana czyta się z zapartym tchem, czego nie można było powiedzieć o tej serii właściwie od czasów "Bez wyjścia". Pomysł na postać Negana nie jest zbyt wyszukany, ale sposób, w jaki scenarzysta prowadzi tego złoczyńcę sprawia, że naprawdę nie mamy pojęcia czego spodziewać się po kolejnych stronach. Najpierw zachowuje się racjonalnie, by już po chwili zrobić coś zupełnie nieoczekiwanego. Wyraźnie widać, że jest on zagrożeniem o skali porównywalnej z Gubernatorem, tyle tylko że w całym swoim szaleństwie Phillip Blake postępował zgodnie z jakimś planem, a swoim ludziom stworzył warunki minimalnie przypominające "stary" świat. W przypadku Negana jest zupełnie inaczej...


I tu właśnie warto wspomnieć o kolejnej ciekawej rzeczy, a więc o wizycie Carla u Zbawców. Wątek ten służy tylko temu, by przybliżyć czytelnikowi realia funkcjonowania Zbawców. I jest to kolejna rzecz, która sprawia pozytywne wrażenie, ponieważ scenarzysta stworzył miejsce pełne wydawać by się mogło zwykłych ludzi, rządzonych twardą i szaloną ręką Negana. Z każdą stroną poznajemy kolejne detale, dzięki którym rozumiemy dlaczego nikt nie ośmieli się kwestionować słów dowódcy Zbawców. Makabryczne, ale będące kolejnym powiewem świeżości w zatęchłym świecie "The Walking Dead".

I gdy wydawać by się mogło, że całość recenzji "Co przed nami" będzie z mojej strony tylko pieśnią pochwalną, przychodzi czas na ostatnich kilkanaście stron, na których poznajemy kolejnego ważnego gracza na planszy rozgrywki z Neganem, którym jest dowódca Królestwa – Ezekiel. Holy shit!!! Sceny przedstawiające tę postać są tak tandetne, jak tylko można sobie to wyobrazić. Naprawdę nie wiem, co myślał sobie, albo na jakiego typu prochach był Kirkman tworząc tego bohatera, ale stworzył kogoś tak oddalonego od tego, co widzieliśmy w dotychczasowych tomach komiksu, i to w ten zły sposób, że trudno przejść wobec tego do porządku dziennego. Lektura ostatniego rozdziału była dla mnie serią facepalmów i chyba najbardziej szkoda mi było Charliego Adlarda, ponieważ musiał te dziwne fantazje Kirkmana rysować. Tak na uboczu, fani w USA oczywiście pokochali Ezekiela. No, ale po nich można było spodziewać się wszystkiego.

Niewiele mogę napisać na temat oprawy graficznej. Z "Żywymi Trupami" jest tak, że jeśli widziałeś jeden album, to tak jakbyś widział je wszystkie. Adlard od jakiegoś czasu nie schodzi poniżej pewnego, satysfakcjonującego mnie w zupełności poziomu.


Wydawnictwo Taurus Media wydało osiemnasty tom "Żywych Trupów" dokładnie tak samo, jak poprzednie. Oznacza to, że nie znajdziemy w środku żadnych dodatków, ale za 43 złote (minus ewentualne rabaty) otrzymujemy solidnie wydany album w miękkiej okładce. Szkoda tylko, że ma on tak bardzo fatalną końcówkę, bo gdyby nie ostatni rozdział, to "Co przed nami" otrzymałoby wyższą ocenę końcową. Ostatecznie przyznaję komiksowi czwórkę i liczę na to, że w kolejnych tomach Ezekiel nie będzie mnie drażnić, aż tak bardzo, jak w swoim debiucie.

Brak komentarzy: