wtorek, 10 lutego 2015

#1806 - Garaż hermetyczny

Jeśli dokładnie przyjrzeć się pierwszym planszom "Garażu Hermetycznego", to na niektórych można zauważyć postawioną przez autora datę powstania – 1976. Wieki temu… Początkowo były tylko dwie plansze, porzucone przez Mœbiusa, ale przypadkowo odnalezione w przepastnej szufladzie rysownika przez Jeana-Pierre’a Dionneta, redaktora naczelnego magazynu komiksowego "Métal hurlant" oraz wydawnictwa Les Humanoïdes Associés. On namówił francuskiego artystę, by ponownie podjął pracę nad porzuconym projektem, zapewniając stałą publikację w prowadzonym przez siebie magazynie.




Seria powstawała spontanicznie z odcinka na odcinek, od numeru do numeru. Czytelnik ma wrażenie, że scenariusz szyty jest grubymi nićmi. Właściwie ma charakter widmowy, improwizowany. Sam autor przyznaje się, że wymyślał kolejne sceny na poczekaniu, gdy przychodził termin oddania prac, nie mając w głowie całościowej wizji historii. Pewnie stąd bierze się silne, podczas lektury, odczucie absurdalności przedstawionych wydarzeń i psychologicznego "uzasadnienia" motywacji działań postaci. Szczerze mówiąc w wielu wypadkach nie rozumiemy dlaczego pewne rzeczy się dzieją, co napędza bohaterów – i nie ma to większego znaczenia.

Próba opisu fabuły w wypadku omawianego albumu nie ma większego sensu. Jednakże, co chciałbym podkreślić, uniwersum stworzone przez Mœbiusa jest rozległe, a opowieść jest spójna – pod warunkiem, że czytelnik pozwoli się wciągnąć, wyłączy intuicyjną potrzebę "wyjaśnienia" przedstawionej rzeczywistości. Logika, a co za tym idzie konsekwencja i wynikanie, nie ma żadnego zastosowania, należy puścić wodze wyobraźni, pozwolić się ponieść. Oczywiście można nie traktować "Garażu" poważnie, mając na uwadze przy lekturze jedynie na względzie jego prześmiewczy wymiar. Patrząc na to dzieło pod tym kątem dojdziemy do wniosku, że autor "Incala" prezentuje cały wachlarz możliwości stylistycznych, jakie niesie za sobą komiksowe medium: od westernu, przez science fiction i space operę, a skończywszy na superbohaterach i szpiegach.


Polskie wydanie opracowane zostało na podstawie edycji amerykańskiej z 1986 roku, przygotowanej przez wydawnictwo Marvel – plansze, które pierwotnie były czarno-białe zostały pokolorowane. Osobiście zabieg ten mi się podoba, ponieważ użyte kolory podkreślają psychodeliczny wymiar opowieści, lecz z pewnością jest to decyzja wzbudzająca mieszane uczucia wśród czytelników.

Wydawnictwo Egmont umieściło "Feralnego Majora"* w zestawie Kanon Komiksu. Miejsce jak najbardziej zasłużone, to absolutna klasyka nie tylko komiksu europejskiego, ale i światowego, która miała olbrzymi wpływa rozwój narracji obrazkowej. Nawet jeśli lektura nie robi piorunującego wrażenia, to należy pamiętać, że "dziećmi" Mœbiusa są tacy twórcy, jak Charles Burns czy Chris Ware.


* podwojenie tytułu wyjaśnia w posłowiu Wojciech Birek: Mimo ostentacyjnej obecności w winietach większości odcinków napisu Garaż Hermetyczny Jerry’ego Corneliusa, opowieść funkcjonowała też pod tytułem Feralny Major, który pojawił się tylko na stronie tytułowej pierwszej historyjki, od której zaczyna się niniejszy album. Ta dwoistość znajduje odzwierciedlenie w równoległości wątków skupionych wokół postaci dwóch głównych bohaterów, których rywalizacja wydaje się przez większość akcji stanowić oś fabuły, by w finale ustąpić miejsca współpracy.


1 komentarz:

Kapral pisze...

Rzadko można przeczytać, że "Garaż" to coś więcej niż surrealistyczna zabawa. Dlatego wielkie dzięki za tę recenzję. Ja sam napisałem o nim kiedyś dla dawno nieistniejącego magazynu komiksowego:

Kieszonkowy wieloświat

Jedną z pierwszych prób "skomiksowania" multiwersum był moebiusowski Le Garage Hermetique de Jerry Cornelius, za którym ciągnie się opinia dzieła niezrozumiałego i... hermetycznego. Niesłusznie, bo historia opowiedziana przez Moebiusa jest może i nieco dziwna, ale bardzo spójna. Bohaterem komiksu jest Major Grubert, ubrany w kolonialny mundur były dziennikarz, inżynier, a zarazem nieśmiertelny demiurg. Dzięki wykradzionej technologii stworzył trójpoziomowy świat zamknięty we wnętrzu asteroidy (Hermetyczny Garaż). Pierwszy Poziom to prywatny raj Majora. Dekadencki Poziom Drugi zamieszkują rozmaite rasy, które domyślają się jego istnienia. Barbarzyńcy z Trzeciego Poziomu otaczają Gruberta boską czcią.

Do wnętrza Garażu przenikają dwie wrogie siły: dawny towarzysz Majora, nieśmiertelny Jerry Cornelius (w wydaniu amerykańskim Lewis Carnelian) oraz Bakalici, których celem jest totalna zagłada. Szalony naukowiec z Drugiego Poziomu, niejaki Sper Gossi próbuje wykorzystać sytuację i pozbyć się swego stwórcy - Majora. Potężny konflikt o mało nie doprowadza do zagłady Garażu. Jerry Cornelius ginie, Bakalici zostają wygnani, a pozbawiony swych mocy Grubert ląduje na stacji paryskiego metra w jednym z tysięcy równoległych światów (Randomearths). Sper Gossi zostaje prezydentem.

W wieloświecie Moebiusa wszystko jest kwestią skali, a trzy poziomy Garażu są jak trzy różne punkty widzenia, czy raczej poziomy percepcji. Niezależna od skali jest tylko ludzka natura. Major Grubert nie wyzbywa się swego człowieczeństwa, ani gdy manipuluje rzeczywistością, ani gdy jest manipulowany przez maluczkich. To awanturnik i bon vivant, ale też nieźle wywiązuje się z roli dobrego pasterza.