wtorek, 14 października 2014

#1761 - Ptakty

Paweł Mildner to jedyny znany mi polski artysta, który drukował swoje prace w londyńskiej oficynie Nobrow. Dokładnie w ósmym magazynie tej oficyny, którego temat przewodni brzmiał "Hysteria". Sam w wywiadzie mówi: "Zaproszenie do współpracy z Nobrow było dla mnie naprawdę czymś, bo jeśli miałbym wskazać na mapie miejsca, gdzie dzieją się rzeczy w szeroko pojętej ilustracji najważniejsze, wskazałbym ich w pierwszej kolejności. Są takim Amundsenem współczesnej ilustracji".



Wydawca najnowszej książki autorstwa Pawła Mildnera tak anonsuje publikację: "Ptakty" to ptasie "Fakty". Czyli z jednej strony "Fakty" ("Najnowsze wiadomości ze świata showbiznesu i polityki. Plotki i potwierdzone newsy" – zbiór słownych doniesień, lekko absurdalnych i wyssanych z palca.), a z drugiej strony „fakty” rozumiane jako twarde dane, relacjonowane przez ptasich reporterów, którzy donoszą o najświeższych, nie mieszczących się w głowie, informacjach dnia.

Wespół ze śpiewającymi korespondentami przemierzamy całą Polskę: z północy na południe, ze wschodu na zachód. Ilość elektryzujących njusów oraz lokacje skąd pochodzą spięta została przez autora z ilością liter w alfabecie i ich wzajemnym następstwem. Podróż zaczynamy w Andruszkowicach, kończymy w Zamościu, po drodze odwiedzamy takie miasta i wsie jak: Słupsk, Puck, Koluszki, Fanisławiczki i, oczywiście, Wrocław. Po przeczytaniu doniesień możemy na mapie Polski, wrysowanej na ostatnich dwóch stronach, sprawdzić, gdzie znaleźć daną miejscowość. Aby nie było za łatwo, autor zaznaczył lokacje, których nie podpisał nazwami, a jedynie pierwszą listerą.

Mildner ma dobre ucho. Świetnie czuje rytm zdania, lubi synonimy i homonimy, jest wrażliwy na współbrzmienia i wieloznaczność słów, fascynują go związki frazeologiczne, potrafi się nimi bawić („Dwa koty drą koty o kłębek wełny”). Korzysta z dźwięczności polszczyzny – płyta jazzowego tria nazywa się „Aż drżą firanki”. W książce, która skądinąd adresowana jest do dzieci w wieku plus cztery lata, nie boi używać się trudnych, spoza codziennego słownika, słów: harmider, motek, komandor, kontradmirał. To się chwali!


Panele przygotowane przez artystę do krótkich dwu-, trzy-zdaniowych doniesień zajmują większość strony. Podobają mi się proste, geometryczne kształty, z których został zbudowany świat przedstawiony oraz bohaterzy relacji. W przestrzeni kadru dzieje się więcej niż w podanej powyżej relacji, sztuka polega na odnalezieniu i (do)opowiedzeniu dodatkowych wydarzeń. Dodatkowym smaczkiem są oldskulowe kolory, które oparto na mieszaniu subtraktywnym barw podstawowych: niebieskozielonej, żółtej i purpurowej.

Rysunki Mildnera kojarzą mi się bardzo pozytywne z ilustracjami Bohdana Buteki, z edukacyjnymi plakatami o treści medycznej, które, gdy miałem siedem i trochę więcej lat, oglądałem i czytałem (z nudów) w osiedlowej przychodni, ale także z pracami Patricka Hruby, Bendika Kaltenborna czy komiksami Jona McNaughta.


Wypada, abym wspomniał jeszcze o jakości edytorskiej publikacji, ponieważ wydawnictwo Ładne Halo dołożyło wszelkich starań, aby książka była również czarownym przedmiotem. Twarda okładka, na której duża ilustracja, której nie znajdziemy wewnątrz, do tego ładna wklejka. Podoba mi się zabieg umieszczenia stopki redaktorskiej na pierwszej stronie, zaraz pod tytułem książki i nazwiskiem autora. Całość zaprojektowano przejrzyście i starannie.

Brak komentarzy: