czwartek, 21 sierpnia 2014

#1718 - Catwoman. Rzymskie wakacje

„Rzymskie wakacje” stanowią dopełnienie pozostałych dwóch komiksów Jepha Loeba i Tima Sale`a o Mrocznym Rycerzu. W „Długim Halloween” pojawia się poboczny wątek związków Seliny Kyle z Rzymianinem i mafijną rodziną Falcone. Znajduje on swoje rozwiązanie w historii opowiadającej o podróży kociej włamywaczki do Wiecznego Miasta w poszukiwaniu swoich korzeni, która rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie, co „Mroczne Zwycięstwo” (które nakładem Mucha Comics ukaże się październiku).




Kusi więc możliwość mówienia o bat-trylogii w wykonaniu duetu Loeb-Sale, ale „When in Rome” to komiks bardzo różniący się od pozostałych. W przeciwieństwie do utrzymanych w noirowej stylistyce gangstersko-superbohaterskich kryminałów w tym przypadku mamy do czynienia ze znacznie lżejszą i krótszą fabułą. Choć akcja prowadzona jest w niemniej dynamicznym tempie, niż w „Long Halloween” czy „Dark Victory”, atmosfera w jest bardziej wakacyjna, pojawią się elementu romansu, a całość przyprawiona jest szczyptą erotyki.

Rysunki Tima Sale chyba nigdy nie wyglądały tak dobrze, jak w „Rzymskich wakacjach”. Wielokrotna nagradzany statuetkami Eisnera za swoją pracę kolorysta Dave Stewart wydobywa z nich wszystko, co najlepsze. Praca solidnego, ale zachowawczego Gregory`ego Wrighta blednie przy tym, co wyczynia Stewart. Sale w powszechnej opinii uchodzi za jednego z najlepszych amerykańskich twórców w swoich fachy, ale zaryzykuje twierdzenie, że może i jest fenomenalnym grafikiem, ale z typowo komiksowym opowiadaniem obrazem radzi sobie co najwyżej średnio. Przeczytałem wszystkie tytuły jego autorstwa wydane w Polsce i całą „kolorową” serię, którą robił dla Marvela i pod względem formalnym wszystkie te komiksy zrobione są na jedno kopyto. Nie wiem czy jest to specyfika pracy z Loebem, ale w każdym z nich Sale korzysta z tych samych chwytów, które widziane w trzecim, piątym i dziesiątym albumie po prostu nużą. Nie próbuje eksperymentować, nie szuka nowych rozwiązań. W podobny sposób buduje napięcie, komponuje kadry i montuje narracje. Jego uwielbienie do całostronnicowych splaszy, które jakkolwiek są bardzo efektowne i prezentują się naprawdę pięknie, wpływają (paradoksalnie!) negatywnie na płynność lektury.


Wydaje mi się, że Sale trzymając się kurczowo patentów wypracowanych jeszcze w latach dziewięćdziesiątych zupełnie nie dostrzega, że od tamtego czasu wiele w tej materii się zmieniło. W porównaniu choćby z wczesnym Bryanem Hitchem (który ma podobną, efekciarską manierę, choć zupełnie inny styl) pochodzący z Itheca rysownik, przynajmniej pod względem narracji wizualnej, wypada dość blado, nie mówiąc już o zestawieniu z takim Alexem Maleevem. Inna rzecz, że Sale ma niesamowite wyczucie do okładek. Spod jego ręki wychodzą jedne z najlepszych komiksowych coverów, jakie dane mi było widzieć i nie inaczej jest w tym przypadku. Pomysłowe, ascetyczne, doskonale wykonane, gustowne – bez wątpienia stanowią prawdziwą ozdobę omawianego albumu.

Chyba jeszcze gorzej rzecz się ma z fabułą „Rzymskich wakacji”, która wydaje się być jedynie pretekstem do wizualnych fajerwerków. Komiksowi daleko do najlepszych prac Loeba, czyli „Długiego Halloween” czy Spider-Man: Blue”, a bliżej do powszechnie krytykowanych „Batman: Hush” lub „Superman/Batman: Wrogowie publiczny”. Mnożenie, często bezsensownych, gościnnych występów, irytujące budowanie historii od jednego cliffhangera do drugiego, rozczarowujące zakończenie, tanie, „efekciarskie” chwyty – scenarzysta popełnia ciągle te same grzechy. Loeba wypada jednak pochwalić za interesujące i w sumie dość głębokie ujęcie Catwoman. Selinie Kyle w jego rękach daleko od jednowymiarowej femme fatale, ograniczająca się jedynie do prężenia swoich wdzięków i flirtowania z Batmanem. Doceniam również odmienne podejście do postaci Riddlera, który w komiksie robi za comic relief. Sprowadzenie jednego z najciekawszych łotrów Gacka do roli błazna i źródła slapstickowego humoru pewnie wielu się nie spodoba, bo i mnie do końca pomysł ten nie przekonuje, ale doceniam koncept i wykonanie.


Pod względem edytorskim komiks Loeba i Sale`a wydany zostały w standardzie, do którego przyzwyczaiła nas Mucha Comics, czyli twarda oprawa i dobrej jakości kredowy papier o wysokiej gramaturze. Całość okraszona jest paroma dodatkami w postaci wstępu Marka Chiarello, galerii okładek i kilku szkiców, które dają nam pojęcie o pracy rysownika i kolorysty. Przekład Tomasz Sidorkiewicza czytało się z przyjemnością. Sięgająca 59 złotych cena – nawet bez zniżek – wydaje się atrakcyjna. Naprawdę, nie ma się do czego przyczepić!

Fani Batman i miłośnicy twórczości Tima Sale`a nie mogą przegapić „Rzymskich wakacji”. Z poleceniem tego albumu innym czytelnikom byłbym jednak bardzo ostrożny.

Brak komentarzy: