czwartek, 21 sierpnia 2014

#1717 - Daredevil by Bendis and Maleev Book 2

Autorem poniższego tekstu jest Piotr Lipa. Pierwotnie został on opublikowany na blogu Coś z zupełnie innej beczki.

W recenzji omawiającej pierwszy tom wspomniałem o moim mocnym postanowieniu, aby zapoznać się z przygodami Daredevila. Jednak z żalem muszę przyznać, że skończyło się chyba tylko na chęciach. Zabranie się za kolejny tom zajęło mi dobre pół roku. Kawał czasu jak na jedną, w sumie nie tak długą lekturę. Niestety w moim życiu tak właśnie jest. Sporo bym chciał, a mało robię.



Wracając jednak do "Daredevil Ultimate Collection" tomu drugiego - zawiera on numery od #41 – 50 oraz #56 – 65. Jak łatwo policzyć pomieszczone w nim zostały cztery trejdy - "Lowlife", "Hardcore", "King of Hell`s Kitchen" i "Widow". A na ich łamach dzieje się naprawdę sporo. Główny bohater zakochuje się i bierze ślub. Co prawda nie na długo, ale jednak. Rozprawia się ze złoczyńcą kryjącym się pod pseudonimem Owl sprzedającym w Hell Kitchen narkotyki wyprodukowane na podstawie swojego zmutowanego DNA. Prochy upichcone według tej receptury dają na krótki czas namiastkę super mocy. Jakby tego było mało, do miasta wraca niewidziany od jakiegoś czasu kryminalista, którego celem jest odzyskanie swego niedawno utraconego imperium przestępczego. Wszytkie te wydarzenia powodują, że Matt w końcu załamuje się i przy najbliższym spotkaniu ze swoim największym wrogiem bije go do nieprzytomności, a potem sam siebie ogłasza nowym bossem dzielnicy. To z kolei przykuwa uwagę dwóch agentów FBI, którzy postanawiają się dokładniej przyjrzeć całej sprawie. Całe to zamieszanie sprawia, że od głównego bohatera odsuwają się jego dotychczasowi współpracownicy z Luke`m Cage`m, Iron Fistem i Doctorem Strangem na czele. Jednak to wszytko to dopiero wstęp do całej opowieści...

Bardzo spodobał mi się motyw załamania nerwowego, które dotknęło Daredevila po śmierci jego Karen Page. Odejście ukochanej miało miejsce już jakiś czas temu, jednak główny bohater nadal nie odzyskał spokoju po tym wydarzeniu. Odbija się to na jego prywatnym życiu, w którym decyduje się na szybki ślub z nowo poznaną kobietą. Negatywnie wpływa to również na jego krucjatę przeciwko złu. Kiedy nie potrafi uporać się z przestępczością na swoim terenie postanawia przejąć metody działania swoich przeciwników. Wszystko to dobitnie pokazuje jak bardzo główny bohater czuje się zagubiony w swoim życiu. Ciekawie zostało to zobrazowane podczas interwencji jego sojuszników. Oni przychodzą spokojnie z nim porozmawiać wyrażając swoją troskę o niego. Daredevil kompletnie nie ma zamiaru wysłuchiwać ich obaw, co więcej odpowiada na nie gniewem i agresją. Studium upadku herosa w wykonaniu Bendisa jest przekonujące i ciekawie opowiedziane.


Jednak nie tylko ten element świadczy o sile "Daredevila". Kryje on dodatkowo w sobie kilka zaskakujących momentów. Jako przykład może posłużyć wyjaśnienie tajemnicy w jaki sposób Śmiałek dochodzi do siebie po wszelkich walkach, podczas których dość mocno obrywa. Muszę przyznać zawsze mnie to intrygowało, jak to się dzieje, że jakiś zwykły patałach w kostiumie ma środki i czas na rekonwalescencje. Samo rozwiązanie jednak okazało się bardzo logiczne, ciekawe i od razu wyjaśnia ten wątek dla kilku innych postaci działających w regionie.

Jednak wbrew ogólnemu nastrojowi powagi i mroku, są tutaj również i bardziej optymistyczne momenty. Chociażby fragment, kiedy w domu Matta ukrywa się Black Widow na którą pewien dyktator wydał wyrok śmierci. Budzi się między nimi bardzo niewinne uczucie, gdzie każdy z nich z przyjemnością oddaje się flirtowaniu. Razem kopią kilku bandziorów i urządzają sobie polowanie na zamachowca opłaconego do zabicia Czarnej Wdowy. Jest to taki miły przerywnik i chwila wytchnienia przed powrotem w standardowy klimat tej opowieści.

Tak naprawdę jedynym minusem tego komiksu jest gościnny występ Spider-Mana. Pojawia się w momencie kiedy to Daredevil zbiera swoich przyjaciół do pomocy, aby walczyć z Yakuzą panoszącą się na terenie dzielnicy. Pająk działa na mnie dość alergicznie, a jego dowcipy są bardziej żałosne, aniżeli śmieszne. Na szczęście majaczy on tylko na kilku stronach i równie prędko jak się pojawia, tak samo szybko się ulatnia. Widzę, że wzajemne przeplatanie się serii w Marvelu było denerwujące już dekadę temu.


Nie da się ukryć, podczas lektury bawiłem się przednio, chodź nie do końca jestem pewien czy to jest właściwe określenie. Komiks ten w większości to mroczna, poważna opowieść pokazująca ludzkie problemy i to, jak staramy się z nimi uporać. Dzięki temu główny bohater z superbohatera stał się bardziej ludzki, przez co czytelnikowi łatwiej się z nim identyfikować. Umożliwia to znalezienie wspólnych mianowników, co z kolei pozwala na odbiór całej historii jeszcze na innym poziomie i samo to sprawia, że naprawdę warto sięgnąć po ten komiks.

1 komentarz:

stan_n1 pisze...

posiadam calość bendisa/braubakera plus shadowland i polecam każdemu. żałuje tylko ze po udanych grach z batmanem w roli głównej nikt nie przeniósł daredevila w ten sposob na ekran. komiks mistrzostwo.