czwartek, 3 kwietnia 2014

#1566 - Komix-Express 232

Jeśli wierzyć temu, co Mateusz Skutnik wypisuje na Facebooku nowy "Blaki" został skończony. Jedna z najbardziej interesujących współczesnych polskich serii doczeka się swojego czwartego albumu. Wiadomo o nim na razie tyle, że prawdopodobnie ukaże się na Komiksowej Warszawie ("tak na 65%" - pisze Skutnik) i miał będzie 60 stron. Nawiasem mówiąc komiks powstał w rekordowym tempie – twórca "Rewolucji" i "Morfołaków" prace rozpoczął 15 lutego, a zakończył – 29 marca. Oczywiście, szkice i cała praca twórcza została wykonana już wcześniej, ale sprawność pracy Skutnika nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Szczególnie, że jej efekty zwykle są znakomite. Prawdopodobnie komiks wyda Centrala i ukaże się również jego angielska wersja. Na kolejnego "Blakiego" cieszę się jak dziecko, ale nie wiem czy nie bardziej niecierpliwie się na nowy komiks Karola Kalinowskiego!


Na wspomnianym wyżej portalu społecznościowym KRL pochwalił się, że pracuje nad nowym projektem ("mam już 7 stron"). Po dołującym wywiadzie, jakiego udzielił Tomku Pstrągowskiemu bałem się, że Kalinowski da sobie spokój z komiksikami i talent jednego z najciekawszych rodzimych artystów pójdzie na zmarnowanie. Miło jest się pomylić w takim przypadku. I kończąc serię tych facebookowych wieści – jeśli to umiejętnie odsiałem pierwszokwietniowe żarciki Rafała Szłapy prace nad kolejnym "Blerem" idą pełną parą. Skutnik, KRL, Szłapa... Dobrego, polskiego komiksu nigdy za wiele!

Już w tą sobotę w Krakowie odbędzie się trzecia edycja imprezy szumnie nazywanej Krakowskim Festiwalem Komiksu. Właściwie powinienem się cieszyć, bo fanowi komiksu mieszkającemu w mieście królów polskich los przeznaczył wieczną konwentową tułaczkę, ale jakoś nie mam z czego. To znaczy fajnie, że na "Festiwalu" organizowanym przez Małopolskie Studio Komiksu i Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe pojawią się Katarzyna Babis, Daniel Grzeszkiewicz, Daniel Gutowski, Michał Rzecznik, Robert Sienicki, Mateusz Skutnik, Dominik Szcześniak i Bartosz Sztybor (a więc całkiem zacny line-up). Fajnie, że odbędą się jakieś warsztaty (prowadzone przez Rafała Szłapę), jakaś wystawa (cała jedna – poświęcona twórczości Daniela Grzeszkiewicza), jakaś bitwa komiksowa, mniej fajnie, że nie pojawi się Dem (spotkanie z nim zostało odwołane w ostatniej chwili) – ogółem będziemy mieli nasz mały, krakowski, komiksikowy konwnecik. Na to, że o całym przedsięwzięciu poinformowano na tydzień przed samym wydarzeniem narzekał już nie będę, bo rozumiem, że trzy lata zbierania doświadczeń w organizowania KFK to jeszcze za mało, aby wiedzieć, że o terminie trzeba pisać jak najwcześniej, choćby po to, żeby ludzie z różnych stron Polski wiedzieli, że coś się w Krakowie dzieje i mogli zaplanować swój ewentualny przyzjazd. Paskudnemu plakatowi też dam spokój. Narzekał natomiast będę na sposób, w jaki potraktowano Daniela Gizickiego i Marka Turka – jak przypuszczam pośród innych twórców – którzy mogli się przez to poczuć jak goście drugiej kategorii. Sprawa wypłynęła na Facebooku, a ja nieco wcześniej dowiedziałem się o niej z ust mojego tajnego informatora przy Studiu. Choć nie mam kompletnie nic z MSK wspólnego to zrobiło mi się autentycznie smutno na wieść o całej sprawie. Niby wszystko zostało wyjaśnione, ale pozostał smrodek, który z pewnością unosił się będzie jeszcze długo w Artetece Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. I pewnie całą "aferkę krakowsko-gliwicką" bym zbagatelizował, bo to między nami komiksiarzami, bo przecież nic się nie stało i w ogóle, ale to nie pierwsza wtopa ludzi związanych z MSK...

... którzy w tym, co robią powinni brać przykład z ludzi odpowiedzialnych za Bydgoską Sobotę z Komiksem. Czy raczej za Bydgoski Konwent Komiks i Gier, bo tak impreza organizowana w mieście nad Brdą nazywać się będzie w tym roku. Znany jest już jej termin – BKKiG odbędzie się w Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej 26 kwietnia. Odnoszę wrażenie, że chłopaki z Bydgoszczy wcale nie wstydzą się swojej "lokalności" (na punkcie której niektórzy mają najwyraźniej jakieś kompleksy), a wręcz przeciwnie – Maciej Jasiński z kolegami nie ustaje w dążeniach, aby uczynić z Jerzego Wróblewskiego symbol miasta i coraz lepiej mu to wychodzi. Poza tym rokrocznie program imprezy jest staje się coraz ciekawszy, ale organizatorzy nie poprzestają na rozpieszczaniu fanbojów i chcą trafiać do jak najszerszego odbiorcy. Jak sądzę właśnie tym podyktowane jest poszerzenie programu o atrakcje dla graczy i wycieczka pieszo-tramwajowa śladem wszystkich miejsc, które w "Krypotnimie walizka" się pojawiają. Współpraca z magistratem również wydaje układać się wzorowo – Bydgoszcz chojnie wspiera komiksową inicjatywę. W tym roku bydgoski konwent komiksowo-growy zostanie dofinansowany sumą 25 tysięcy złotych. I plakat mają fajniejszy...


Dosłownie kilka dni temu ukazał się kolejny tom „Koziorożca”. Sideca, polski wydawca serii Andreasa, narzucił sobie zabójcze, miesięczne tempo i jak na razie udaje się je utrzymać! Najnowszy, marcowy album nosi tytuł „Patrick” (według oryginalnej chronologii jest to tom jedenasty, w Polsce – z powodu podzielenia jednego z albumów na pół – dwunasty). Zbieram się do napisania czegoś o „Koziorożcu”, bo jest to rzecz z wielu względów bardzo ciekawa i pewnie już wkrótce coś na Kolorowych się pojawi, a póki co – opis wydawcy:

Ranny Koziorożec znajduje pomoc i schronienie u Patricka. Przybysz zmienia monotonne życie samotnika, który nie jest łatwym towarzyszem rozmowy i pomimo zaangażowania w opiece nad astrologiem zachowuje rezerwę. Gospodarz nie narusza prywatności swojego gościa i przekazuje Koziorożcowi osobiste przedmioty, nie zapoznając się z nimi. Wśród nich znajduje się opowiadanie napisane przez pogrążoną w transie Miriam Ery w tunelach Indian pod Nowym Jorkiem. Czy Koziorożec nieustannie poszukujący kontaktu z gospodarzem i motywowany chęcią lepszego poznania swojego wybawcy zdecyduje się zapoznać Patricka z tekstem, który tak przeraził Miriam? Czy Patrick zaufa astrologowi i stanie się bardziej otwarty wobec tymczasowego towarzysza? 

W zeszłym tygodniu doszło w polskich kinach doszło do pojedynku dwóch filmowych herosów. Jeden jest jedynym sprawiedliwym bohaterem prosto z kart Biblii, który musi ocalić świat, drugi - zagubionym w teraźniejszości super-żołnierzem, który musi... no cóż, też ocalić świat. Mowa oczywiście o filmach "Noe. Wybrany przez Boga" Darrena Aronofskiego (w kinach od 28 marca) i "Kapitan Ameryka. Zimowy żołnierz" (którego dostaliśmy przed Amerykanami, 26 marca) Anthony`ego i Joego Russo. Stawką - wyniki w box-officie. Każda premiera Marvel Studios to dla mnie obowiązkowy seans i w przypadku drugiej części przygód Steve`a Rogersa nie mogło stać się inaczej. Nowy "Kapitan" wypada... Właściwie to sam nie wiem jak. Efektownej akcji jest dużo, świetnie zrealizowane sceny walk z obłędną choreografią cieszą oko, Zimowy Żołnierz jest największym marvelowskim badassem do tej pory, a Chrisa Evansa prawość rozpiera jak trzeba, ale nie do końca jestem przekonany co do samego pomysłu na fabułę. Mam nadzieję, że nikomu nic nie zdradzę, ale Ci, którzy spodziewają się, że film choć trochę podążał będzie tropem oryginału ("Winter Soldier" Eda Brubaker był przecież tak świetnym materiałem wyjściowym!) mogą poczuć się zawiedzeni. Ja byłem, bo dostałem repetę "Avengers", choć wielkiego rozczarowania nie było. Widać, że filmowy oddział Domu Pomysłów wyrobił sobie dobrą markę i byle czego nie wypuści, ale od czasów "Iron-Mana 2" czekam na obraz, który mnie naprawdę zadowoli. Oby byli to "Strażnicy Galaktyki"...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiadomo może coś na temat wydania zerowego Rorka w osobnym albumie?

Kuba Oleksak pisze...

Niestety, nic o tym nie wiadomo. Trzeba raczej zainwestować w pierwszy integral.