czwartek, 9 stycznia 2014

#1478 - Wilk, pies i owce

Jeśli Centrala w ramach Centralki, swojej serii komiksów dla dzieci, wydaje tylko i wyłącznie komiksy, to warszawska oficyna kultura gniewu w ramach krótkich gatek drukuje i komiksy (jak "Detektyw Miś Zbyś na tropie #1: Lis, ule i miodowe kule"; recenzja do przeczytania tu: klik! albo klik!) i picturebooki (jak "Prawdziwa bajka"). Bardziej skomplikowany kontekst towarzyszy bogato ilustrowanej książce pt. "Wilk, pies i owce", stworzonej przez duet: Przemysław Wechterowicz (autor wielu znanych bajek "Mrówka wychodzi za mąż", "Lukrecja", czy "Proszę mnie przytulić"), Bartosz Minkiewicz (współtwórca arcylubianej serii "Wilq").


W tej oto nowej historii mamy klasyczny podział na szlachetnych i złoczyńców, to jednak ostateczne wnioski i morały nie będą już tak oczywiste. Wilk, wiadomo jest tym, który będzie próbował skonsumować Owieczki. Tych natomiast strzegł będzie Pies, nie taki znowu bystrzak, sympatyk obsikiwania samochodów, kolekcjoner periodyków motoryzacyjnych, nazywany przez Wilka niewybrednie „Konewką Parkingową” czy „Wstajką-Podlewajką”. Wilk, by osiągnąć swój złowieszczy cel (konsumpcja) musi dostać się do owieczek, ale pierwej będzie zmuszony przechytrzyć Psa. Zrobi więc to, co już w innych bajkach mu się udawało – będzie próbował się przebrać i w ten sposób oszukać stróża. Raz wcieli się w rapera, innym razem w śmierć (sic!), będzie też owieczką, suczką albo księdzem. Zaraz, zaraz… kim? Czy my naprawdę mamy do czynienia z bajką dla dzieci?

No właśnie, książka "Wilk, pies i owce" prowokuje pytanie o swój target. Do kogo skierowana jest ta, trochę prześmiewcza, trochę absurdalna, na pewno nie "baśniowa", historia? Odpowiedzieć można wymijająco: dla rodziców i ich pociech; dla rodziców, którzy mają świadomość, że nie tylko "cukierkowate" opowieści czegoś mogą nauczyć.

Twórcy bawią się zarówno rysunkiem, jak i słowem, używają abstrakcyjnego humoru, adaptują do swojej opowieści nie zawsze grzeczne określenia, zdobycze nowoczesności (Wilk zaopatruje się w swoje przebrania na Allegro) czy młodzieżowy slang. Na szczęście to wszystko nie przekracza pewnej granicy. Historia ta bez wątpienia okaże się zrozumiała, widowiskowa i absorbująca dla ciekawskich dzieciaków. Bo przecież – nie powinniśmy się oszukiwać – w dobie powszechnego dostępu do internetu, szalonych, często także abstrakcyjnych kreskówek, nowoczesnych, wielokontekstowych animacji od studia Pixar, dzieciaki wymagają czegoś więcej niż zwykłej, czarno-białej etycznie opowieści o księżniczkach, królewiczach, smokach i szewczykach.

Nasz nowoczesny, podstępny Wilk zaspokoi ich pragnienia, nie uśpi, ożywi, a do tego sprawi, że i dorośli również zainteresują się lekturą. Dużą zaletą "Wilka, psa i…" jest gładko i sprawnie napisany tekst. Zaczynając czytać, można odczuwać niejakie obawy , że wedrze się tu trochę nachalnych, "slangowych" sztuczności, że wkradną się przykłady humoru na siłę, trochę jak ze współczesnego, nie najlepszego, głupkowatego kabaretu. Nic bardziej mylnego. Czyta się przyjemnie, rytmicznie, a i nawet od czasu do czasu uśmiech na ustach się pojawia. Warto zwrócić uwagę na sposób poprowadzenia narracji. Tym, który opowiada jest sam Wilk, który dodatkowo wie, że opowiada (używając zwrotów skierowanych bezpośrednio do czytelnika) i jeszcze wie, że został wynajęty do opowiedzenia i ktoś (kultura?) mu za to jeszcze zapłaci. Każda kolejna próba przechytrzenia Psa, to odrębny rozdział, ale każdy z nich jest podobnie zbudowany, pojawiają się podobne, a nawet takie same zdania, określenia – ta, zdawać by się mogło, że namolna refreniczność nadaje całej opowieści spójny rytm.

Ilustracje Minkiewicza oczywiście uprzyjemniają całą historię i, podobnie jak tekst, pozostają w zabawnej konwencji. Wilk, owce i pies przedstawione zostały karykaturalnie: owce na głowie mają toczek, wilk jest bardzo szczupły oraz ma długi (za długi) pysk i szczątkowe uzębienie, a pies ma problemy z nadwagą. Rysunek postaci jest uproszczony, zostały one naszkicowane za pomocą niewielkiej ilości kresek w rozpoznawalnym dla Bartosza Minkiewicza stylu. Ilustracje są czarno-białe z domieszką szarego, ale w niektórych miejscach użyto dodatkowego koloru, tylko jednego, pomarańczowego, który ożywia strony i wprowadza nastrój niefrasobliwości.


Oboje, zarówno Dorota, jak i ja, dobrze podczas czytania się bawiliśmy. Nie rozumiemy dlaczego czasem, nie tylko nam, dojrzałym czytelnikom, odbiera się prawo do pełnoprawnego cieszenia się rysunkowymi opowieściami, nadal utożsamiając je z banalnymi historyjkami obrazkowymi tylko dla dzieci. Dlatego postulujemy: więcej bajek dla dorosłych!

Powyższy tekst został napisany przez Dorotę Jędrzejewską i Macieja Gierszewskiego.

Brak komentarzy: