sobota, 28 grudnia 2013

#1466 - Batman. Miasto Sów

Autorem poniższego tekstu jest Piotr Lipa. Pierwotnie został on opublikowany na blogu Coś z zupełnie innej beczki.

Przeczytałem ponad tydzień temu "Miasto Sów" i nadal zastanawiam się jak można było tak dokumentnie spartolić ten komiks. Jak po tak świetnym wstępie jakim był niewątpliwie "Trybunał Sów" można było stworzyć coś tak marnego? Cały czas siedzę i próbuję znaleźć jakieś pozytywne strony tego komiksu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. No może poza warstwą graficzną, która jest naprawdę przyjemna dla oka i postacią Mr. Freeze`a przedstawionego tutaj w bardzo ciekawy sposób. Jednak z racji tego, że nie przychodzi mi do głowy nic więcej ponad to, rozpocznę marudzenie.



Chyba największą wadą tej opowieści jest w sumie jej brak. Cała historia Trybunału Sów, powód ich ataku na Gotham City oraz Batmana to tak naprawdę może 1/3 całego komiksu. Poza tym czytelnik otrzymuje jakieś zapychacze, które we wspaniały sposób obnażają jak bardzo Snyder nie miał pomysłu pisząc tę historię. Miał jakiś koncept na świetny początek i nic poza tym. Dla mnie kompletnym nieporozumieniem jest pokazanie ponownie originu jednego z głównych przeciwników Batmana, który i tak każdy zna doskonale. Rozumiem, że ma on pewne powiązania z Sowami, ale nie oszukujmy się - mogło to zostać streszczone na góra pięciu stronach. W zamian za to otrzymujemy cały jeden numer powtórki z rozrywki.

W tym przypadku przynajmniej ma to jeszcze jakiś związek z głównym wątkiem, natomiast opowieść zamykająca ten tom to dla mnie nieporozumienie. Mianowicie skupia się on na tym jak nietoperz podczas rutynowego patrolu pomaga dwójce rodzeństwa, a potem oni odwdzięczają się mu. Jest to całkowicie niepotrzebna i nic nie wnoszące do całości bzdura, która została tutaj wprowadzona chyba tylko po to aby zwiększyć objętość albumu. Zresztą tak samo jest z historią ojca kamerdynera Alfreda. Co prawda jakieś naciągane powiązania z Sowami są, nie da się ukryć. Jednak śmiało można usunąć ten zeszyt z całego tomu, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla fabuły.

Drugi problem jaki mnie męczy to samo rozwinięcie, a w następstwie tego i rozwiązanie głównego wątku. Spodziewałem się wiele, miałem w głowie ułożone kilka różnych wariantów dalszego losu tej opowieści. Jednak to co spotkało mnie podczas lektury to jedno wielkie rozczarowanie. Bardzo podobało mi się powiązanie całego tego motywu z rodziną Wayne`ów, jednak to co dzieje się w finale opowieści spowodowało u mnie tylko smutek - ta historia jest tak bardzo naiwna i niedorzeczna. Końcowa walka zamiast trzymać w napięciu nuży i czytelnik zastanawia się tylko ile jeszcze będzie musiał tego wycierpieć.


Po trzecie, brak napięcia. Podczas lektury poprzedniego komiksu każdą kolejną stronę przewracałem z niecierpliwością, w oczekiwaniu na to co może się stać na kolejnych stronach. W tym tomie, niestety z każdą kolejną kartką miałem coraz mniejszą ochotę na dalszą część i coraz bardziej wzrastał poziom mojego zażenowania oraz irytacji spowodowany tym, co wymieniłem już powyżej.

Czuję się trochę dziwnie tak narzekając, ale po lekturze towarzyszył mi tylko zawód oraz ulga z zakończenia lektury. Jednak, po dłuższym zastanowieniu, chyba znalazłem przyczynę całego mojego rozczarowania. Ja po prostu bardzo czekałem na dalszą część tej opowieści, a było to w końcu kilka miesięcy i przez ten czas moje oczekiwania chyba za bardzo wzrosły. W związku z tym to co otrzymałem nie było w stanie sprostać im i z tego powodu teraz tylko marudzę. Również zdaję sobie sprawę, że jest to tylko moja subiektywna opinia, więc jeśli ktoś się ze mną nie zgadza to może rzeczowo napisze mi poniżej co jest w tym komiksie interesującego?

3 komentarze:

Grim pisze...

Nie, to nie jest wina oczekiwania. Ta historia po prostu jest durna.

Anonimowy pisze...

Mam podobnie. Trybunał sów rewelacja, trzyma w napięciu od początku do samego końca. Czekam pół roku na kontynuację tej wspaniałej historii i co się okazuje? Że ta historia wcale nie jest wspaniała. Miasto sów to moje największe rozczarowanie tego roku. Czekam na dalsze Batmany duetu Snyder/Capullo, ale mam obawy, bo podobno dalej Snyder też dobrze zaczyna, a rozczarowuje finiszując swoje historie.

tO mY: pisze...

Ja po tym szicie odpuszczam, szkoda miejsca na połce. Tym bardziej, że nie mam jeszcze tylu starych łanszotów z Gackiem w kolekcji ;)