sobota, 14 grudnia 2013

#1454 - Trans-Atlantyk Extra: Revolutionary War

Marvel UK z początku był tylko filią amerykańskiego giganta komiksowego, zajmujące się publikowaniem największych przebojów Domu Pomysłów w Zjednoczonym Królestwie. Z czasem jednak studio przekształciło się w pełnoprawny imprint. W ten sposób Marvel UK stał się domem lokalnych brytyjskich herosów, gdzie pierwsze szlify w komiksowym fachu zdobywał szereg twórców, którym pisane było potem zrobić zawrotną karierę za Oceanem. Kiedy na potrzeby tego teksy zacząłem trochę czytać o losach tego wydawnictwa szybko zorientowałem się, że dzieje Marvel UK to kawał fascynującej historii... 


Wszystko zaczyna się w 1972 roku. Pierwszym redaktorem naczelnym Marvel UK był zaledwie 21-letni Tony Isabella. Po tym, jak Dom Pomysłów zyskał prawa do dystrybucji swoich komiksów od Odhams Press, nadzorował pracę wydawnictwa z wysokości swojego nowojorskiego biura. Przypuszczam, że 40 lat temu nie było to takie proste, jak teraz. Wkrótce jego miejsce zajął lokalny duet rednaczów - Peter L. Skingley (aka Peter Allan) i Matt Softly, ale... tak naprawdę to były kobiety, Petra Skingley i Maureen Softly. Ich następcą był Neil Tennant, który później zasłynął z założenia grupy muzycznej Pet Shop Boys. Na redaktorskim stołku szło mu całkiem nieźle. Za jego kadencji zadebiutował szereg klasycznych brytyjskich herosów, dialogi amerykańskich przedruków stały się bardziej angielskie, a bohaterki - bardziej ubrane. Wśród twórców, którzy dołożyli swoją cegiełkę do Marvel UK trzeba wymienić takie nazwiska, jak (uwaga, lista będzie dłuuuuuga) Alan Moore, John Wagner, Dave Gibbons, Steve Dillon, Grant Morrison, Chris Claremont, Liam Sharp, Bryan Hitch, Carlos Pacheco, Salvador Larroca, Dan Abnett, Gary Erskine, David Lloy, Simon Furman, Steve Dillom, Alan Davies czy Andy Lanning.

Imprint przetrwał do 1995 roku, kiedy został zmieciony przez kryzys, a Marvel żeby ratować się przed bankructwem sprzedał swój oddział Pannini. I choć przygody Spider-Mana i X-Men dalej się ukazywały, to Kapitan Brytania i jego towarzysze odeszli w zapomnienie. Teraz, po ponad 20 latach nieobecności na komiksowych kartach ci bohaterowie wracają dzięki „Revolutionary War”.

Tytuł tego niewielkiego w swoich rozmiarach eventu nawiązuje oczywiście do wojny o niepodległość, jaką Stany Zjednoczone toczyły w latach 1775-1783. Amerykańska rewolucja była konfliktem pomiędzy Królestwem Wielkiej Brytanii, a jego trzynastoma koloniami zlokalizowanymi w Nowym Świecie – jak to będzie wyglądało w przypadku komiksowego „Revolutionary War”? Na razie trudno coś konkretnego na ten temat powiedzieć, choć Marvel sporo informacji już ujawnił. Wszystko rozpocznie się w styczniu 2014 roku, gdy do sprzedaży trafił „Revolutionary War: Alpha”. Będzie to prolog otwierający historię, w której na scenę powrócą brytyjscy bohaterowie. Jego scenariusz napisze Andy Lanning na spółkę z Alanem Cowsillem, rysunkami zajmie się Rich Elson, a okładkę przygotuje Mark Brooks. Całość historii przedstawiony zostanie w cyklu sześciu one-shotów poświęconych postaciom najciekawszych herosów z wysp, a całość domknięta zostanie zeszytem „Revolutionary War: Omega”.


Jeszcze w styczniu swoje premiery będą miały dwa pierwsze epizody z Dark Angel i Knights of the Pendragon w rolach głównych. Ten pierwszy przygotują Kieron Gillen (skrypt) i Dietrich Smith (rysunki). W zamku Darkmoor Shevaun Haldane doświadczy niepokojącej wizji, która wieszczy wielkie niebezpieczeństwo. Czas ucieka, więc bohaterka decyduje się jeszcze raz ubrać kostium Dark Angel. A tymczasem w zeszycie pisanym przez Roba Williams i rysowanym przez Simona Coleby`ego powrócą Pete Wisdom, Union Jack i Dai Thomas. Stara baza Mys-Techu, tajemnicze eksperymenty z klonowaniem i wyłażące spod ziemi potwory? Brzmi mocno komiksowo, choć pierwotnie „Knights of the Pendragon” uchodziło za serię zakorzenioną bardziej w tradycji Vertigo, niż klasycznego, trykociarskiego Marvela. Podkreślające swoje związki z kulturą Albionu poruszało tematykę związaną z ekologią i uchodziło za rzecz stroniącą od typowych, konwencjonalnych historyjek o superbohaterach.

W lutym ukażą się dwa kolejny zeszyty. „Revolutionary War: Death`s Head II” napisze Andy Lanning z Alanem Cowsillem, a oprawą graficzną zajmie się Nick Roche. Na jego kartach powróci najbardziej chyba znany heros Marvel UK, czyli Death`s Head II, wraz ze swoim poprzednikiem – Death`s Headem. Znowu, jego mocno powikłana historia to materiał na kolejny tekst, w którym nie braknie wątków nazistowskich i sądowych batalii o prawa autorskie. Postać międzygalaktycznego łowcy głów wymyślona została przez Simona Furmana i Geoffa Seniora na potrzeby ich serii „Transformers”, ale po jakimś czasie jego drugie wcielenie zadebiutowało w Marvel UK. We współczesnym świecie Marvela ten bohater pojawiał się tu i ówdzie – wprawne oko wypatrzy jego robocią sylwetkę w „Secret Invasion”, Paul Cornell sprezentował mu rólkę w ostatnim zeszycie „Captain Britain and MI13”, a ostatnio podobno pokazał się w „Iron-Manie” Kierona Gillena. Bohaterami przedostatniej części będą Supersoldiers, a zeszyt z ich udziałem popełnią Rob Williams z Brentem Andersonem i z jego zapowiedzi wynika, że głównym złym w „Revolutionary War” będzie korporacja Mys-Tech. W porównaniu choćby z „Knights of the Pendragon”, Supersoldiers wyglądają na bardzo klasyczny, superbohaterski koncept.


Podejmując decyzję o odkurzeniu brytyjskich herosów w takiej formie Marvel niewiele lub zgoła nic nie ryzykuje. Amerykańscy rynek jest wciąż bardzo chłonny, jeśli idzie o eventy, crossovery czy tego typu duże, nieźle rozreklamowane historie. Jestem przekonany, że taki format ma o wiele większe szanse na komercyjny sukces, niż zwykła seria on-going z drugo- lub trzecioligowym herosem w roli głównej, która kasowana bywa zwykle po kilku, góra kilkunastu numerach. Nie zdziwiłbym się również, gdyby "Revolutionary War" było także badaniem rynku pod kolejne tytuły związane z Marvel UK. A sam komiks? Cóż, nie mam specjalnych oczekiwań, choć jestem ciekaw materiału i jak Lanning poradzi sobie bez Abnetta.

1 komentarz:

Jan Sławiński pisze...

Bardzo fajny tekst!