sobota, 12 października 2013

#1388 - Uowca

Tydzień temu z soboty na niedzielę śniły mi się różne bzdury, m.in. że rozdanie nagród komiksowych ma Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Geir za ubiegły rok miało miejsce w betonowym bunkrze „Arena”, który zakopany był w brzozowym lesie, jedynie kapelusz kopuły wystawał ponad ziemię. Kopuła obsadzona była trawą, która chyba nie chciała rosnąć, bo dodatkowo nad nią rozpięta była siatka maskująca. Byłem wewnątrz. Cały czas trwał ostrzał „Areny”. Słyszałem wybuchające gdzieś w pobliżu bomby. Konferansjer, który przebrany był za lisa (bez jednej ręki i nogi), nerwowo chodził wokół małego ołtarza. Krzyczał do mikrofonu, starając się przebić przez hałas, „Uwaga! Uwaga! Nadchodzi! Koma dwa! Przeszedł!”. I wówczas na scenę wszedł Piotr Kasiński, złapał za mikrofon i wykrzyczał: „Muszę się z Wami podzielić radosną nowiną – nagrodę dla najlepszego wydawcy otrzymuje oficyna ATY”.

Tak mi się śniło, jedynie. Choć przyznaję, że w minioną sobotę bardzo kibicowałem chłopakom z ATY i po cichu liczyłem, że to oni zgarną nagrodę. To tyle tytułem przydługiego, wstępu. Przechodząc do meritum – pierwszy zeszyt "Uowcy" to pilotażowy odcinek serialu Łukasza Muniowskiego (scenariusz) i Anny Heleny Szymborskiej (rysunki), który zaczyna się pościgiem i kończy pościgiem (ładna klamra). Ci sami kolesie, wielbiciele podręcznych piesków i zwolennicy teorii „Trawniki nie są dla ludzi. Trawinki są dla psich kupek”, gonią główną bohaterkę, która w wyniku eksperymentu przeszła transpozycję.

Zdradzę, że eksperyment się nie powiódł . Z atrakcyjnej laski przeistoczyła się w tytułową Uowcę, czyli skrzyżowanie owcy i łowcy. Gagi Łukasza Muniowskiego są grubymi nićmi szyte, domyślam się, że nie wszystkim przypadną do gustu. Miejscami obsceniczne i niesmaczne (strzelanie psim kałem), miejscami luzackie (blancik pokoju). Wyobrażam sobie, że niektórzy czytelnicy mogą uznać je za ordynarne, ale to przecież tylko "punkowa" zgrywa.

Pilotażowy odcinek to przede wszystkim popis Anny Heleny Szymborskiej. Rysowniczka (która niedawno przejęła, po Michałe Lasocie, serię "Szybki Lester", a wkrótce rysować będzie także "Białego Orła") dała się poznać z dobrej strony. Uważam, że rozplanowanie kadrów na planszy jest niezłe, dzięki zbliżeniom na postaci sprawnie przenoszona jest akcja, ma odpowiednią dynamikę. Zresztą "ruch" uzyskiwany jest także poprzez nagłą zmianę punktu spojrzenia i ukośne linie perspektywy (plansza piąta). Na plus należy zanotować, że główna bohaterka jest atrakcyjna, choć (na szczęście!) niema długich blond włosów i dużych piersi. 

Dodatkowo postaci nie są do siebie podobne, nawet zgraja wikingów ma indywidualne rysy twarzy. Dopracować można ręce (brak łokci á la Agata Wawryniuk, przez co sprawiają wrażenie „prostowanych na okręgu”) oraz skróty kończyn (plansza trzecia, kadr drugi). Pod rozwagę poddaję, czy nie zastosować cieńszej kreski, ponieważ przy zeszytowym formacie szczegóły w małych kadrach zlewają się, zamazują. Uważam, że najsłabsza są plansze ósma i dziewiąta, nie podobają mi się – bez specjalnego uzasadnienia.

Po przeczytaniu, a czyta się szybko, ponieważ to tylko 28 stron, pomyślałem sobie: "Fajnie, tylko co dalej?". Liczę, że w drugim zeszycie scenarzysta bardziej zaskoczy, że będzie coś więcej niż kilka gagów połączonych razem (na siłę?) postacią głównej bohaterki, że wykorzystany zostanie koncepty "łowcy"… Zobaczy się.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zgodzę się z opinią co do scenariusza, jest po prostu słaby. Żarty wynikające z dialogów mało śmieszne. Całość ratuje natomiast kreska, Uowca jest fajnie narysowana, dzięki prostym zabiegom wygląda ona na sympatycznego zwierza, którego od razu można polubić. Co do planszy trzeciej kadr drugi - nie mam nic do zarzucenia, kadr jak kadr, myślę, że taka perspektywa była zamierzona.