czwartek, 10 października 2013

#1385 - Saga Valty t.01

„Saga Valty” to rzecz stosunkowo świeża. Na rynku frankofońskim ukazała się w połowie 2012 roku nakładem wydawnictwa Le Lombard. Całość ma zamknąć się w dwóch tomach, ale w razie sukcesu z pewnością powstaną kolejne. Oprawę graficzną przygotował Mohamed Aouamri, kolorami zajął się Benoît Bekaert, natomiast scenariusz napisał Jean Dufaux. 

Polscy wydawcy znajdują się chyba pod wpływem jakiegoś uroku urodzonego w belgijskim Ninove twórcy i wydają jak leci komiksy jego autorstwa. Zupełnie nie rozumiem tego fenomenu – czy we Francji albo Belgii naprawdę nie ma innych scenarzystów? Żeby jeszcze spod jego ręki wychodziły wyłącznie rzeczy godne uwagi, to może i zrozumiałbym ten afekt, ale przecież tak nie jest. Na każdą„Murenę”, przypada przynajmniej jedna „Krucjata”. I choć opisywanemu komiksowi bliżej jest tej pierwszej pozycji, to nie jest to żadne arcydzieło

„Saga Valty” to utrzymana w konwencji heroic fantasy opowieść przygodowa. Jej akcja rozgrywa się w komiksowo przerysowanej krainie przypominającej skandynawskie fiordy z epoki wikingów. I nie tylko scenografia nasuwa skojarzenia z „Thorgalem”. Główny bohater Valgar syn Holgerra z Valty to wypisz wymaluje pewien szlachetny i dzielny wojownik, który ze względu na swoje bękarcie pochodzenie nie może być razem ze swoją ukochaną. Ten romansowy wątek Romea i Julii może kojarzyć się ze „Zdradzoną czarodziejką”, na co w swojej recenzji zwrócił uwagę Jakub Syty. Ukochana Valgara, Astridr, jest córką okrutnego Thorgerra, który nie dopuszcza do myśli, że byle przybłęda wżeni się do jego klanu. W tym momencie pojawia się motyw tajemniczej przeszłości głównego bohatera (brzmi znajomo?), magiczny artefakt (brzmi znajomo?), a kilka stron dalej na scenę wkracza następna kobieca protagonistka. Blondwłosej Hildegirrd (pochodzącej z Polski, nawiasem mówiąc) od razu w oko wpada pewien przystojny przybysz, który prosi jej męża o gościnę. Hildegirrd nie zawaha się przed niczym, aby zaciągnąć go do łóżka – brzmi znajomo?

Akcja, zgodnie z wymogami gatunku, prowadzona jest bardzo dynamicznie. Fabuła pełna jest pościgów, bitew i pojedynków, nie brakuje krwi, a zawiązana przez Dufauxa intryga jest całkiem zgrabna. Muszę przyznać, że spodobał mi się sposób, w jaki losy pewnego trójkąta miłosnego zostały splecione z konfliktem pomiędzy dwoma klanami. Kreacje bohaterów - choć schematyczne - są przekonujące, podobnie, jak ich motywacje. Do tego dochodzi jeszcze kilka innych, tajemniczych wątków, a całość umiejętnie pomieszczona została w jednym, standardowej pojemności albumie. Widać, że Dufaux to solidny fachura. „Krucjata” to typowy wypadek przy pracy.

Solidny fachura - to samo właściwie można powiedzieć o autorze oprawy graficznej. Mohameda Aouamriego polski czytelnik może kojarzyć z trzeciej części prequela do znakomitej serii „W poszukiwaniu Ptaka Czasu”. Może to dlatego jego klasyczna, realistyczna kreska tylko momentami ciąży ku Loiselowi?  „Saga” narysowana jest poprawnie, ale zachwycać się nie ma czym.

Bardzo zmartwił mnie Leszek Kaczanowski, który powiedział, że wydaje „Sagę Valty”, aby móc wreszcie na komiksie zarobić. Samo w sobie nie jest to niczym złym oczywiście, ale oznacza, że polski czytelnik nie jest zupełnie zainteresowany mniej znaną klasyką polskiego komiksu. Komiks Dufaux i Aouamriego niczym specjalnym nie wyróżnia się pośród innych, podobnych jemu tytułów, które ostatnio w sporej ilości ukazują się na naszym rynku,. Mogę polecić tylko zagorzałym frankofilom. 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jeśli fabuła jest zgrabna, a grafika fachowa, to dlaczego "tylko dla zagorzałych frankofilów"?

Zgrabna intryga to o wiele więcej niż dostajemy ostatnio w takim np. Thorgalu...


Kokosz