piątek, 26 lipca 2013

#1339 - Powieści graficzne. Leksykon: "Rycerze świętego Wita" (David B.)

Pierre François Bouchard (ur. 1959) podpisujący swoje prace David B. jest jednym ze współzałożycieli wydawnictwa komiksowego L’Association, uważanego za oficynę, która zrewolucjonizowała rynek publikacji niezależnych we Francji. Wśród jej publikacji są komiksy Joanna Sfara, Lewisa Trondheima i Marjane Satrapi, jest też sześciotomowe "L'Ascension du haut mal" samego Davida B., opublikowane w latach 1996-2003.


Opowieść ta skupiła na sobie uwagę krytyki po tym, jak w 2000 roku czwarta jej część otrzymała nagrodę za scenariusz w Angoulême i po publikacji komiksu w USA - pierwsze jego trzy części ukazały się tu w 2002 roku, całość w trzy lata później. Polski wydawca komiksu Davida B. prezentuje go jako autobiograficzną opowieść o zmaganiach rodziny z epilepsją brata autora. Określenie to, choć precyzyjnie nazywa zasadniczy temat "Rycerzy świętego Wita", ów wątek spajający poszczególne ogniwa tej historii w jedną całość, jest zarazem bardzo mylące.

Choć dominuje w niej porządek chronologiczny, opowieść Davida B. ani nie rozwija się linearnie, ani też nie ma charakteru relacji z przebiegu zdarzeń. W niczym nie przypomina innych autobiograficznych komiksów mówiących o zmaganiach z chorobą (takich jak "Our Cancer Year", czy "Parenteza"). I w gruncie rzeczy niewiele na temat epilepsji z owej historii się dowiemy. Pierwsza strona komiksu ma charakter wprowadzenia: jest rok 1994 dorosły David myje zęby w łazience domu rodziców, gdy do pomieszczenia wchodzi człowiek, którego w pierwszym momencie nie poznaje – jego brat, zmieniony przez chorobę. Scena jest w oczywisty sposób metaforyczna i stanowi klucz do całej opowieści, tak też zwykle jest odczytywana przez interpretatorów. Tym, co symbolizuje, nie jest jednak sama choroba, ale fakt, że czyni ona brata trudnym do rozpoznania. Rozpoznanie zaś zawsze związane jest z osobą tego, kto go dokonuje. Prawdziwymi bohaterami komiksu są bowiem David B. i jego zmagania z epilepsją, która – choć to nie on na nią choruje - od najwcześniejszych lat towarzyszy jego życiu, modelując je i podporządkowując walce z chorobą. Istotą tych zmagań jest pragnienie nadania formy: bohater ponawia wysiłki, by nadać chorobie jakiś kształt, dookreślić ją, wizualizować, zamknąć w określonych ramach, tym samym zaś – okiełznać, rozpoznać i ograniczyć. W ostatnim tomie opowieści pojawia się jednak moment, w którym David B. uświadamia sobie, że to epilepsja nadała formę jego egzystencji, ukształtowała go, wypełniła strachem, ograniczyła, uczyniła z niego brata chorego.

"Rycerze świętego Wita" składają się z sześciu części, oryginalnie publikowanych rok po roku, w osobnych tomach. Podział ten w małym stopniu służy segmentacji i ułożeniu zdarzeń wedle klucza chronologicznego. W pierwszych trzech tomach mowa jest o tym, co wydarzyło się w okresie pomiędzy 1965 a 1971 rokiem. W tomie czwartym mamy cofnięcie się do roku 1970 i opowieść obejmującą kilka następnych lat. W tomie piątym chory na epilepsję Jean-Christophe zostaje wysłany do ośrodka poza domem, skąd przyjeżdża co jakiś czas w odwiedziny do rodziców, a w jego finale wyjeżdża na studia. Tom szósty doprowadza opowieść do momentu, który można nazwać współczesnością. Linia fabularna spajająca owe tomy jest dość wątła. Każdy z nich zdaje się raczej być nową historią, w której podjęty zostaje ten sam temat. I na początku epilepsja Jeana Christophe’a wcale nie sprawia wrażenia najważniejszego z wątków. Chociaż w tomie pierwszym już na stronie dziesiątej pojawia się wzmianka o zaklętym kręgu lekarzy otaczających brata i rodziców, to przez następne dwadzieścia stron narrator skupia się na mówieniu o czymś innym. Epilepsja pojawia się dopiero w drugiej połowie tomu: Jean Christophe trafia do szpitala, gdzie ma zostać poddany operacji. Przed podjęciem decyzji o jej przeprowadzeniu rodzice decydują się jednak na kurację makrobiotyczną, która przynosi pozytywny efekt. Tom kończy się słowami: „Po kilku miesiącach [brat – dopisek mój] przestaje brać leki, nie miewa napadów, jest wyleczony”.

Łączne wydanie sześciu tomów Rycerzy świętego Wita powoduje, że finał pierwszego tomu opowieści nie wybrzmiewa w pełni. Tymczasem to właśnie fakt, iż choroba Jeana Christophe’a została skutecznie powstrzymana przez terapię makrobiotyczną, spowodował, że jego rodzice zdecydowali się później (gdy choroba powróciła) na szukanie innych wspólnot makrobiotycznych i wypróbowywanie innych odmian medycyny niekonwencjonalnej. Poszukiwania te zostały w komiksie Davida B. przedstawione jako seria gorączkowych działań owocujących spotkaniami z coraz bardziej podejrzanymi ludźmi i akceptacją propagowanych przez nich działań terapeutycznych, włącznie z pielgrzymką do Lourdes, seansami spirytystycznymi i uczestnictwem w obrządkach voodoo. Opowiadając o każdej z owych prób rysownik poszukuje środków plastycznych, które mogłyby nadać jej wyrazisty kształt wizualny, podobnie zresztą czyni opowiadając o rzeczach od historii choroby oderwanych. I w ostatecznym rozrachunku relacja na temat epilepsji zostaje praktycznie przykryta sekwencjami obrazów ukazujących porozumiewanie się z duchami przy pomocy tablic Ouija, ilustracjami towarzyszącymi wyjaśnieniom na temat Rudolfa Steinera i jego antropozofii lub szkole Arica i wielu innym. Informacje o tym, że Jean Christophe znajduje się także pod opieką lekarzy i przyjmuje leki, pojawiają się mimochodem wtedy, gdy dowiadujemy się, że owe leki przestały działać lub wywoływały niepożądane skutki uboczne i należało zrezygnować z ich przyjmowania.

Zanim David B. w pierwszym tomie "Rycerzy świętego Wita" zacznie na dobre opowiadać o chorobie brata, to już daje sygnał, że dysponuje kluczem umożliwiającym jej zrozumienie. Na stronie dziewiętnastej mówi bowiem o tym, że rysuje niekończące się bitwy pozbywając się w ten sposób zamieszkującej w nim wściekłości i porównuje ataki Jeana-Christophe do tego samego rodzaju złości. W rzeczywistości porównanie to jest fałszywe: epilepsja nie mija tak, jak mija złość, a jej ataki nie dość, że złości nie rozładowują, to jeszcze powodują jej przypływ. Podpowiedziany trop jest ewidentnie fałszywy, ale prawdziwego tropu, za którym można podążyć w ogóle nie ma. Pod koniec szóstego tomu David B. w ramkę przeznaczoną na komentarz narracyjny wpisuje zdanie, którym zwraca się bezpośrednio do brata: „Biedny bracie, nie ma porządku na tym świecie, bo nic nie może cię uzdrowić”. A dokończenie tego zdania wkłada w dymek z wypowiedzą postaci, która pojawia się w następnym kadrze – swojego autoportretu: „Jest tylko nieporządek”.

W drugim tomie opowieści Davida B. pojawia się scena, gdy matka bohatera ogląda jego rysunki i protestuje przeciwko umieszczeniu tam informacji, że jej prababka była alkoholiczką. Twórca wyjaśnia wówczas, że opowiada historie o przodkach ponieważ uważa, że bezustannie walczyli oni o wyjście z biedy tak, jak jego rodzice walczyli o uzdrowienie Jean-Christophe’a. Dodaje też, że tym, co go interesuje jest walka z chorobą i śmiercią. Przyglądając się opowieściom o przodkach trudno zauważyć związek pomiędzy ową deklaracją a treścią historii dziadków i pradziadków. Ani bieda, ani walka z nią nie są tam eksponowane, co każe dostrzec w wypowiedzi Davida B. raczej oszustwo, którego celem jest uspokojenie obaw matki, a nie wskazanie rzeczywistych przyczyn wplecenia tych opowieści w komiks. Owo rozminięcie się z prawdą nie wydaje się jednak być celowym kłamstwem, tj. nie powinniśmy odczytywać tej sceny jako relacji o tym, że bohater okłamał swoją matkę. Jest to raczej sygnał powstania rozziewu pomiędzy zamiarem i efektem. Dokładnie rzecz biorąc, jest to jeden z kilku takich sygnałów, pojawiających się w różnych miejscach opowieści. Sygnałów, które powinny nam uzmysłowić, że wysiłek określany tutaj jako dążenie do opowiedzenia o epilepsji jest w rzeczywistości trudem związanym z realizacją zupełnie innego celu.

W rzeczywistości wszystko, o czym mówi David B. dostarcza nam kluczy, które mają nam pomóc zrozumieć tylko i wyłącznie …Davida B. To on jest bowiem głównym i jedynym bohaterem "L'Ascension du haut mal" (trudno mi w tym momencie nazwać komiks polskim tytułem, który uważam za nietrafiony i równie mylący, jak angielski – "Epileptic"). Narrator tego komiksu pragnie nadać kształt nie epilepsji, ale własnemu życiu i robi to na różne sposoby. Służy temu powracanie do historii rodziny i przedstawianie dziejów dziadków i pradziadków, przetwarzanie realnych wydarzeń w opowieść, w której występują antropomorficzne zwierzęta (jak kot, którego wyobrażenie zastępuje postać Mistrza N.), nadawanie widzialnego kształtu temu, co pozbawione kształtu (jak epilepsja czy dziecięce lęki), deformowanie wizerunków osób tak bliskich, jak i dalekich (najczęściej brata, ale także rodziców czy poznanych w różnych momentach życia znajomych), nadawanie widzialnego kształtu różnorodnym doświadczeniom, jakie stały się udziałem jego rodziny (od makrobiotyki poprzez magnetyzm po okultyzm), w tym tworzenie niezwykle rozbudowanych kompozycji ilustrujących idee głoszone przez osoby, z którymi stykała się rodzina Beauchard. Temu samemu służy posługiwanie się zakłóconymi proporcjami, wykorzystane po raz pierwszy podczas opowiadania o podwórkowych wojnach toczonych przez dzieci (rysując zminiaturyzowane domy jako tło dla górujących nad nimi sylwetek ludzkich David B. uzyskuje podobieństwo do średniowiecznych miniatur, na których rycerze bywali więksi od obleganych zamków). Później zabieg ten powraca w różnych wariantach, raz po to, by pokazać Davida B. górującego nad otoczeniem, raz po to, by go umniejszyć. Przede wszystkim zaś służy temu posługiwanie się pseudonimem David B. i wprowadzenie do komiksu opowieści o jego genezie.

Z "Rycerzy świętego Wita" dowiadujemy się, że Pierre François Bouchard postanowił przybrać imię David, gdy miał dwanaście lat. Mówi o tym na początku tomu czwartego: „Pod koniec roku 1970 postanawiam zmienić imię. Nie zdaję sobie z tego sprawy, ale chodzi o akt symboliczny. Wygrałem wojnę. Nie ugiąłem się, pokonałem czyhającą na mnie chorobę”. W miarę jak opowieść o zmianie imienia się rozwija i potem, gdy kolejne informacje (rozrzucone na przestrzeni pozostałych tomów) rzucają na nią dodatkowe światło, okazuje się, że i tym razem mamy do czynienia z rozziewem między tym, co narrator nazywa, a tym, co wynika z jego opowieści. Najpierw dowiadujemy się, że David to imię, które Pierre’owi François chciała nadać matka, które jednak dla jego dziadka było zbyt żydowskie. Potem bohater opowiada o tym, jak odkrył w książce historycznej informacje o Holocauście i wówczas określa decyzję o zmianie imienia jako opowiedzenie się po stronie „kościstych Żydów przeciwko tłustym nazistom”. Informacja ta nabiera szczególnego znaczenia, gdy przypomnimy sobie, iż Jean Christophe fantazjował o byciu Hitlerem i że była to fantazja, której trzymał się kurczowo (lub też, do której powracał na przestrzeni lat. Inne światło na decyzję o zmianie imienia rzuca wzmianka o tym, że matka stwierdziła kiedyś, iż wszyscy najlepsi pisarze to Żydzi i dodała, że wolałaby być Żydówką, co narrator komentuje pytaniem: „Czy chce nam przez to powiedzieć, że chciałaby być wielką pisarką?”. Owo pytanie wręcz prowokuje do zadania innego, o to, co chce nam powiedzieć David B., z sugestią, że to samo, co jego matka). W szóstym tomie dodatkowych danych pozwalających nam inaczej spojrzeć na informację o zmianie imienia dostarcza nam wzmianka o tym, że David żyje w stałym związku z Żydówką i mieszka w dzielnicy żydowskiej, poparta wyznaniem, iż jest to kultura, która zawsze go fascynowała. Po części na problem posługiwania się pseudonimem „David B.” zwracają uwagę słowa zamykające komiks. Autor "Rycerzy świętego Wita" umieszcza tam fragment wiersza, którego autorem jest Fernando Pessoa – portugalski pisarz, który przez całe życie pisał posługując się licznymi pseudonimami i obdarzał wymyślone przez siebie postacie odmiennymi poglądami i cechami charakteru. Michał Lipszyc napisał o nim: „Mamy prawo przypuszczać, że konsekwentnie dezintegrując swoją osobowość poprzez mnożenie sztucznych «ja», w których imieniu pisał, dążył (miedzy innymi) do uchwycenia prawdziwej istoty jaźni lub – jak kto woli – do zdemaskowania jej jako wielopiętrowej fikcji”.

Różne wzmianki w obrębie komiksu zwracają naszą uwagę na różne rzeczy. Mamy zatem wybór imienia David jako symbol zwycięstwa w wojnie, kojarzący się dość jednoznacznie z Dawidem i Goliatem oraz triumfem inteligencji i sprytu nad większym i silniejszym przeciwnikiem. Potem mamy opozycję Żydzi - Hitler, nakładającą się na relację Pierre François – Jean Christophe, ale będące zarazem przeciwstawieniem ofiar i ich kata oraz opowiedzeniem się po stronie ofiar. Niemal równocześnie objawia się też inne przeciwstawienie: gest niezgody na antysemityzm własnej rodziny (jawnym antysemitą jest dziadek, ale w szóstym tomie podobne nastawienie ujawnia też babcia). Jest jeszcze utożsamienie Żydów z ludźmi obdarzonymi wybitnym talentem i fascynacja ich kulturą, słabo zdefiniowana, ale objawiająca się także w rysunkach. Wielości możliwości wyboru nie towarzyszy wskazanie, która z nich jest właściwa lub najwłaściwsza (najbliższa prawdy). Decyzję o tym czytelnik musi podjąć sam i będzie ona zależna od tego jak zinterpretuje całą opowieść, dostarczającą mu wielu niejednoznacznych danych i raz po raz sygnalizującą, iż narrator nie zawsze jest precyzyjny i nie zawsze szczery. W przeciwieństwie do Pessoi twórca "Rycerzy świętego Wita" posługuje się tylko jednym pseudonimem, ale pokazuje nam niejedno oblicze osoby, którą przy jego pomocy nazywa. I w ten właśnie sposób, rozpinając przekaz pomiędzy różnymi – nie zawsze trafnymi, nie zawsze właściwymi i niekoniecznie szczerymi – stwierdzeniami i wyznaniami oraz pomiędzy obrazami, które odsłaniają więcej niż słowo, ale jednocześnie więcej zasłaniają, gdyż nie są to obrazy realistyczne, ale przedstawienia alegoryczne, symboliczne lub najzwyczajniej umowne.

Nie jest przypadkiem, że chwilą wskazaną jako moment zwrotny w życiu bohatera komiksu, jest publikacja komiksu z fabułą opartą na jego snach. Komentując ten moment narrator zanotował: „Wszystkie pomysły na opowieści, z którymi kręciłem się w kółko, stają się możliwe”. Łatwo zrozumieć, że ma na myśli także i tę powieść, którą trzymamy w rękach i w której sprawozdania ze snów pojawiają się już w pierwszym tomie, a w ostatnim zaczynają dominować nad relacją ze zdarzeń, które miały miejsce na jawie. Sen jest wytworem śniącego, ale nie jest kształtowany przez jego wolę. Komunikuje rzeczy dla pogrążonego we śnie ważne, ale czyni to w sposób nieoczywisty: treści wypierane ze świadomości zastępuje obrazami symbolicznymi, domaga się rozszyfrowania i interpretacji. Rycerze świętego Wita nie są opowieścią w całości podporządkowaną poetyce snu, ale nie są także opowieścią, w której interpretacji można się bez zrozumienia tej poetyki obyć.

Ilustracje pochodzą od redakcji, Autorem tekstu jest Jerzy Szyłak.

3 komentarze:

Jarek Obważanek pisze...

Ciekawe, jaki Jerzy nadałby tytuł polskiemu wydaniu?

Jerzy Szyłak pisze...

Też się nad tym zastanawiałem.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

"Ciekawe, jaki Jerzy nadałby tytuł polskiemu wydaniu?"

Na pewno byłby to jakiś kreatywny Jerzy. Ale, o ile wiem, polskim tytułem zajęli się Szymon albo Jarek, więc wiesz...