poniedziałek, 15 lipca 2013

#1331 - Kto pocieszy Maciupka?

Maciupek to mały, szary troll, o strachliwym i płochliwym charakterze. Co już na wstępie jest zaskakujące, ponieważ gdy mówimy „troll”, widzimy postaci duże, brzydkie i groźne. Pewnie za sprawą filmowej adaptacji „Władcy Pierścieni” jesteśmy przeświadczeni, że muszą tak wyglądać.


Tove Jansson opowiada historię, jak Maciupek, który strasznie boi się ciemności i sapania Paszczaków, dudnienia ich ciężkich kroków oraz wycia Buki, zbiera się w sobie, by o świcie z małą (a ciężką) walizką i w przyciasnych butach wymknąć się o świcie z domu. Autorka właściwie nie uzasadnia, dlaczego szary troll ucieka.

Wiem przed czym, ale nie wiemy dlaczego. Z obrotu dalszej akcji dowiadujemy się, Maciupek nie szuka przyjaciół. Chciałby ich mieć, to oczywiste, ale spotykając na swojej drodze Filifonki, Homków, Mimblę i Małą Mi, Włóczykija zamiast próbować się z nimi zaznajomić, on chowa się za kamieniami i drzewami. Do wspomnianych wyżej cech charakteru małego trolla dodać należy jeszcze, że jest śmiertelnie nieśmiały. Maciupek po prostu boi się wszystkiego i wszystkich, dlatego aż dziw bierze, że wybrał się w taką długą podróż. W końcu dociera nad morze, siada na plaży, jest mu dobrze, bo nie słychać Paszczaków ani Buki, ale nadal nie czuje się szczęśliwy, ponieważ jest samotny.

Całe życie naszego bohatera odmienia się w jednej chwili, gdy wyławia z morza butelkę, w której znajduje list od dziewczynki, która wszystkiego boi się bardziej od niego. Co daje mu siłę i odwagę. List od Drobinki nadaje podróży małego trolla sens, wyznacza kierunek. Już nie może się bać Buki, bo przecież musi ocalić dziewczynkę, dodać jej otuchy, zaprzyjaźnić się z nią.

Jaki jest finał podróży malutkiego trolla? Czy zapanuje nad swoimi emocjami, które skutecznie utrudniają mu zawieranie przyjaźni? Czy spotka i uratuje Drobinkę przed Buką? Tego już nie będę zdradzał.

„Kto pocieszy Maciupka?” to druga po „Co było potem?” książka obrazkowa Tove Jansson w ofercie wydawnictwa EneDueRabe. Oficyna z Gdańska zadbała o bardzo wysoka jakość edytorską publikacji. Książka opublikowana została w dużym formacie, w twardej okładce.

Całostronicowe ilustracje pięknie się w tym formacie prezentują. Autorka „Muminków” oddaje klimat opowiadania poprzez kolory, gdy Maciupek we mgle przed świtem wymyka się z domu, to dominują szarości. Z drugiej strony nawet na najbardziej kolorowych planszach łatwo odnaleźć głównego bohatera, bo on także jest szary. A gdy pojawia się Buka, to nawet czytelnik może się bać, a co dopiero Drobinka.

Tekst opowiadania został umieszczony w białych ramkach, nie zajmuje więcej niż 1/3 strony. Uwagę przykuwa także kaligrafia, naśladująca odręczne pismo. Oryginalnie „Vem ska trösta knyttet?” jest napisane wierszem. Bardzo dobrze się stało, że wydawca zdecydował się przygotować nowy przekład (oryginalne wydanie ukazało się w 1960 roku; pierwsze polskie wydanie opublikowane zostało w 1980 roku, staraniem oficyny Nasza Księgarnia w przekładzie prozą Teresy Chłapowskiej), którego dokonała Ewa Kozyra-Pawlak (na podstawie „rybki” Anny Szmit). Miejscami rymy nie są dokładne, czasem mamy do czynienia z asonansami. Niekiedy rytm tekstu również szwankuje (W pewnym miejscu tłumaczka, chcąc go utrzymać, multiplikuje Bukę: „Nagle przed małym Maciupkiem wyrosły ogromne skały, / trzy góry ponure, w których strachy i Buki mieszkały”).

Wydawnictwo EneDueRabe opublikowało już dwie książki obrazkowe Tove Jansson. Zapowiada publikację „Niebezpiecznej podróży” - trzeciej (i ostatniej). Nie mogę się doczekać. A tak przy okazji, to ciekaw jestem, czy oficyna z Gdańska zdecyduje się także na publikację komiksów fińskiej autorki.

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie chciałbym być niewłaściwie zrozumiany, bo fajnie że piszesz o Macieju o takich sprawach jak powyżej. Tylko czy aby na pewno jest to tekst na blog o komiksach?

Anonimowy pisze...

Na konferencji w Poznaniu Jerzy Szyłak mówił o związkach pomiędzy książkami obrazkowymi i komiksami. Używał terminu "ikonotekst" jako nazwy, pod którą lokują się i jedne, i drugie. Teksty Macieja wpisują się dokładnie w ten sam sposób myślenia.Zamiast oddzielać jedne odmiany historyjek obrazkowych od drugich, lepiej szukać związków pomiędzy nimi. Jest to zdecydowanie mądrzejsze niż udawanie, że to wszystko są "story arty"

Anonimowy pisze...

Koncepcja ciekawa, choć niekoniecznie dla wszystkich przekonująca. Bo pytanie w jakim celu doszukiwać się wspólnych obszarów dla ilustracji książkowych i komiksów? W zamiarze deprecjonowania pojęcia story artu, (który sam w sobie jest terminologicznym nowotworem przydatnym co najwyżej dla amatorów państwowych dotacji)? Może wypadałoby raczej zachować czystość gatunkową obu rodzajów plastyczno-fabularnej wypowiedzi i nie mieszać ich na siłę?

Anonimowy pisze...

Idea czystości gatunkowej obu rodzajów plastyczno-fabularnej wypowiedzi i próba in niemieszania jest równie umowna i sztuczna jak ów - wspomniany wcześniej - story art. "Serca z piasku" Loustala róznią się od książki z obrazkami tylko tym, że podpisy pod ilustracje mają wpisane ręcznie. "Przybysz" Shauna Tana jest niejednokrotnie zaliczany do książek obrazkowych, a jego "Opowiesci z najdalszych przedmieść" w ogóle komiksem nie są.
Maciej doszukuje się wspólnych obszarów, ponieważ one istnieją, są wspólne i są doskonale w9idoczne dla tych, którzy są wrażliwi i otwarci na różnorodność świata.

Anonimowy pisze...

Przynajmniej w przypadku "Serc z piasku" (pozostałych tytułów niestety nie czytałem) to raczej świadome nawiązanie autorów do stylistyki z czasów w których rozgrywa się ta opowieść (trochę na zasadzie nostalgicznego mrugnięcia okiem do czytelnika). A zatem do okresu, gdy klasycznie pojmowana konwencja komiksowa (dymki etc) dopiero się kształtowała, wyrastając niejako z ilustrowanych opowieści. Nie jest to więc fortunny przykład. Dlaczego czystość gatunkowa jest Twoim zdaniem sztucznym tworem? Różnice pomiędzy ilustrowanymi książkami, a komiksami są przecież dostrzegalne na pierwszy rzut oka.

Anonimowy pisze...

Właściwie to chciałem podziękować Maciejowi Gierszewskiemu za tekst, dzięki któremu zwróciłem uwagę na książeczkę, którą w innym wypadku bym przegapił. Książeczkę - dodam - stworzoną przez autorkę (także) komiksu o Muminkach.
O dostrzegalnych na pierwszy rzut oka różnicach pomiędzy komiksami i książkami obrazkowymi nie będę dyskutował, bo spojrzałem na komiksy i książki obrazkowe (a nie: książki ilustrowane - to dwie różne rzeczy) i zauważyłem, że z tą czystością różnie bywa. Pooglądaj sobie komiksy Anke Feuchtenberger, Sieńczyka, McKeana, Igorta, Mattottiego lub Paulo Monteiro - może też to zauważysz.

Anonimowy pisze...

Co prawda nie wszystkich, ale dokonania kilku z wspomnianych autorów miałem okazję przeglądać. Mimo wszystko wciąż dostrzegam zasadnicze różnice pomiędzy komiksem, a książkami obrazkowymi. Przy czym jest dla mnie zrozumiałe, że artyści doszukują się nowych możliwości w operowaniu komiksową formą. Zwykle jednak owocuje to nie tyle komiksami co raczej bytami pośrednimi pomiędzy komiksem, a mieszanką plakatu, historyjki obrazkowej i ilustracji. Może to już zaczątek nowego gatunku?

Anonimowy pisze...

A może jest to ten sam stary gatunek, do który z nostalgicznym mrugnięciem do czytelnika, nawiązywał Loustal? Po co szukać nowego tam, gdzie stare doskonale się sprawdza?

Anonimowy pisze...

Pewnie dlatego, że to nie jest ten sam gatunek o czym można przekonać się porównując "Serca" i opisaną przez Macieja książkę. Wspólnota braku dymków nie wystarczy. A po co szukać to już trzeba spytać się poszukujących artystów.

Anonimowy pisze...

Spytaj. Będzie z tego większy pożytek niż z pytania Macieja, czy aby na pewno jego tekst jest na blog o komiksach.

Anonimowy pisze...

W sumie już spytałem inicjując tę wymianę poglądów. Być może ktoś spośród twórców zechce odnieść się w wolnej chwili do tej wątpliwości.

Krzysztof Tymczyński pisze...

Jak rozumiem dla jednego z panów anonimów na blogu o komiksach mogą pojawiać się tylko teksty o komiksach? Bo...? Nie bardzo rozumiem o co tu chodzi. Tekst przeczytałem, pozycja jakoś szczególnie mnie nie zainteresowała, ale jestem wdzięczny autorowi, bo bez tego w sumie nawet nie wiedziałbym o wydaniu jej w Polsce. Raz na jakiś czas tekst spoza głównego tematu to bardzo dobry pomysł i nie widzę tu żadnego kłopotu w tym, że "olaboga, to nie jest komiks".

Dodam jeszcze, że gdyby autorzy mieli się megasztywno trzymać konwencji "blog jest o komiksach, więc piszemy tylko o komiksach", to musiałaby wyparować połowa każdego Komiks-Expressu. Czyli newsy o twórcach komiksów lub o filmach, serialach czy grach na podstawie komiksów. Bo te newsy przecież też nie są o komiksach ;)

Anonimowy pisze...

Nie wydaję mi się Krzysztofie. Rozumiem obecność tekstów okołokomiksowych (książki o komiksie, obecność komiksu w mediach etc.). Ale akurat w tym przypadku mamy do czynienia z jakością niejako z odmiennego "świata". Być może jako ciekawostka rzecz się sprawdza. Wciąż jednak mam nieodparte wrażenie, że znacznie bardziej sprawdziłaby się na blogach z książkami niby dla dzieci (tj. z ilustracjami, które zwykle dla dzieciaków są odstręczające, ale za to podobają się tworzącym je plastykom i niektórym rodzicom).

Piotr Nowacki pisze...

A takie "Dawno temu w Mamoko" Mizielińskich. Książka obrazkowa to, czy komiks? Kto się podejmie przeciągnięcia tego tytułu na "właściwą" stronę?

Anonimowy pisze...

Zdecydowanie opowiadałbym się za książką.

Maciej Gierszewski pisze...

"Dawno temu w Mamoko" - komiks, podobnie jak "Chrupek i Miętus", o których pisałem kilka tygodni temu.

W wypadku książek obrazkowych, staram się wybierać takie, w których nośnikiem narracji(opowieści) są rysunki//ilustracje.

Anonimowy pisze...

"W wypadku książek obrazkowych, staram się wybierać takie, w których nośnikiem narracji(opowieści) są rysunki//ilustracje."

Trochę zbyt ogólne kryterium, choć podejrzewam, że nie jedyne. Paradoksalnie wydaje mi się, że ocenę przynależności gatunkowej byłby w stanie trafniej wysnuć tzw. niedzielny czytelnik spoza regularnych odbiorców tej rozrywki.

Anonimowy pisze...

Strasznie drogie - w porównaniu z komiksami - jest to "Kto pocieszy Maciupka". A przecież dzieci w Polsce jest znacznie więcej niz miłośników komiksu.