środa, 31 lipca 2013

#1340 - Komix-Express 194

Centrala rusza na podbój Wysp. Michał Słomka na antenie Tok FM zdradził, że poznańskie wydawnictwo chce spróbować swoich sił na rynku brytyjskim. Na szczęście nie oznacza to, że Centrala, jak i Fundacja Tranzyt, przestaną działać na polskim poletku. Oferta ma jednak zostać okrojona do maksymalnie 10 tytułów rocznie, bo jak mówi Słomka wciąż są rzeczy, które chce przedstawić rodzimemu czytelnikowi. Ale właśnie z perspektywy takiego odbiorcy - ta informacja może nieco martwić. Z punktu widzenia całego rynku - to olbrzymia szansa. Hanami incydentalnie próbowało zaistnieć na czeskim rynku, ale do rangi precedensu w skali naszego kraju urasta zakładanie wydawniczej filii na jednym z największych europejskich rynków komiksowych. Pierwszymi pozycjami przysposobionymi dla brytyjskiego czytelnika mają być "Przygody na bezludnej wyspie" Macieja Sieńczyka oraz "Bartnik Ignat" Tomasza Samojlika. Jestem bardzo ciekaw jak rozwinie się ta inicjatywa, a póki co prezentuje centralowe zapowiedzi prawie do końca roku: 

Lipiec:
"Pasterz" Anna Sailamaa
"Zeszyty Komiksowe" nr 2 (wyd. II)

Sierpień:
"Paying for it" Chester Brown
"Zeszyty Komiksowe" nr 3 (wyd. II)

Wrzesień:
"Bartnik Ignat i skarb puszczy" Tomasz Samojlik

październik:
"Za imperium" t. 2, "Kobiety" Merwan, Vives
Książka o TM-Semic Łukasz Kowalczuk
"Zeszyty Komiksowe" nr 16 ("Lata dziewięćdziesiąte")
"Hilda i Trole" Luke Pearson

Listopad:
"Leksykon powieści graficznych", red. Jerzy Szyłak



Egmont przedstawił swoje zapowiedzi na wrzesień. I trzeba przyznać, że warszawski edytor osłodził pierwszy, jesienny w praktyce miesiąc naznaczony powrotem do szkoły i studencką sesją poprawkową pakietem naprawdę znakomitych pozycji! W kolekcji "Mistrzowie Komiksu" ukaże się wznowienie "Strażników" Alana Moore`a i Dave`a Gibbonsa z kolorami Johna Higginsa w tłumaczeniu Jacka Drewnowskiego. Nowa, jednotomowa edycja, licząca sobie 416 stron będzie kosztowała 119 złotych. Nie przypuszczam, żeby Egmont pokusił się jednak o edycje z nowymi kolorami, znaną z wersji "Absolute". Również we wrześniu dostaniemy pierwszy tom prequelowego cyklu "Strażnicy: Początek", a w nim historie z Jedwabną Zjawą i Gwardzistami Darwyna Cooke`a i Amandy Conner. 288 stron, 90 złotych, twarda oprawa. Wśród innych premier nowe tomy "Lucyfera" (numer 9. "Przełom") oraz "Hellboy`a" (tom 11. "Piekielna narzeczona i inne opowieści"). Żeby nie było zbytnio po amerykańsku ofertą uzupełniają kolejne wznowienia "Asteriksa", czyli epizody "U Belgów" i "Kiedy niebo spadło na nam głowę". Premiera tego pakietu odbędzie się 9 września z wyjątkiem obu tomów "Strażników", którzy pojawią się na konwencie Polcon (29.08-1.09)


W zapowiedziach wydawnictwa Lokator Media pojawił się kolejny komiks Nicolasa Presla. Jako drugi tom serii Melancholicznej ukaże się "Boska kolonia". Album, którego premierę przewidziano na październik liczył sobie będzie 280 stron. Oto jego opis:

XV wiek, Europa, być może jedno z księstw Italii. Pochodzący z zamożnej rodziny żarliwych katolików młodzieniec śni koszmar o potępieniu: schodzi do piekielnej czeluści, gdzie spotyka samego siebie, skazanego na wieczyste męki w towarzystwie złoczyńców i bezecników. U malarza, który na zamówienie ojca tworzy rodzinne portrety, kupuje domowy ołtarzyk przedstawiający ukrzyżowanie. W jego centrum znajduje się dobrze znana scena z trzema krzyżami. Wśród ludzi zgromadzonych wokół umierającego Chrystusa widać młodzieńca, jego ojca oraz tajemniczego poetę przyozdobionego laurem. Lewe skrzydło ołtarza daje wyobrażenie raju, prawe zaś – piekła. Obraz jest uderzająco podobny do sennego koszmaru. Młodzieniec postanawia wytrzebić w sobie namiętności, by uniknąć kary za grzechy.

Ojciec wysyła go jednak do afrykańskiej kolonii. Poznaje tam inną kulturę, która fascynuje go i zarazem przeraża zbyt swobodnym stosunkiem do cielesności. Młodzieniec modli się przed ołtarzem, biczuje do krwi, ćwiczy wolę i bezskutecznie próbuje zapanować nad budzącymi się pragnieniami. W snach nawiedza go poeta. Prowadzi młodzieńca przez kolejne stadia historii (od starożytności aż po wiek dwudziesty), pokazując mu katastrofy wywołane przez człowieka, by zrozumiał, że źródłem konfliktów jest ślepa wiara w niepodważalny charakter naszych systemów wartości. Czy bohater odrobi lekcję poety? Czy porzuci dzieło zniszczenia, które otrzymał w spadku? Czy wywinie się przeznaczeniu?

Powieść graficzna Presla, pełna odniesień do literatury i sztuki (Dante, Piero della Francesca, Joseph Conrad), jest poruszającą opowieścią o zagładzie inności, której odbieramy prawo do istnienia, ponieważ nie przypomina tego, w co wierzymy.




W dziecięcym imprincie Kultury Gniewu ukaże się "Wilk, pies i owce". Nie, nie będzie to komiks, ale książka napisana przez Przemysława Wechterowicza, autora kilkunastu publikacji przeznaczonych dla najmłodszych. Dlaczego o niej piszemy? Ano dlatego, że będzie bogato ilustrowana i to nie przez byle kogo, ale przez samego Bartosza Minkiewicza! Niewiele więcej wiadomo o tym projekcie, oprócz tego, że ma ukazać się już wkrótce - na przełomie lata i jesieni 2013 roku. Ma być przyjazna dla dzieciaków od 4 roku życiu. 


Z pozoru kuriozalny pomysł przełożenia komiksu na ścieżkę dźwiękową okazał się zaskakującym przebojem. Po sukcesie audio-komiksu na podstawie "Żywych trupów" Roberta Kirkmana studio Sound Tropez przygotuje podobne słuchowisko, którego kanwą będzie kultowa seria "Thorgal" autorstwa Jeana Van Hamme`a i Grzegorza Rosińskiego. Jeszcze nie wiadomo kto weźmie udział w tym przedsięwzięciu, ale patrząc na obsadę poprzednich projektów (Sonia Bohosiewicz, Anna Dereszowska, Jarosław Boberek, Jacek Rozenek) można być raczej spokojnym o jakość realizacji i dobór obsady. Pozostaje jednak jedno kluczowe pytanie - czyim głosem przemówi dziecię z gwiazd?


Obowiązkowy news filmowy - Marvel ogłosił, że kontynuacja filmowych "Mścicieli" będzie zatytułowana "Avengers: Age of Ultron". Joss Whedon zapewnił jednak, że nie będzie miała nic wspólnego z niedawno nie kończonym eventem napisanym przez Briana M. Bendisa. Zamiast tego traktować będzie o genezie klasycznego, tytułowego villaina, w której (niestety!) zabraknie Hanka Pyma. Druga część ma być mroczniejsza od pierwszej. Jej akcja ma rozgrywać się nie tylko w Ameryce, ale całym świecie, a fani Hawkeye`a mają być szczególnie ukontentowani. Bohater grany przez Jeremy`ego Rennaar ma dostać większą rolę. Wciąż nic nie wiadomo o debiucie Vina Diesela w kinowym wszechświecie Marvela. Z aktorem podobno kontaktowali się ludzie Kevina Feige`a w sprawie ewentualnego udziału w jednej z produkcji Marvel Studios. Plotkowano, że „ożywi” Visiona. Póki co Dom Pomysłów nic oficjalnego w tej sprawie nie ma do ogłoszenia. Więc – albo coś jest na rzeczy, tylko Diesel puścił farbę za wcześnie, albo to sytuacja z gatunku „wiele hałasu o nic”. Rzecz z pewnością wyjaśni się przed 1 maja 2015, kiedy "Avengers: Wiek Ultrona" trafi do kin.


Longshot ratuje świat. Trzeciorzędny aktorzyna, drugoligowy X-Men i podrzędny lowelas z Mojoverse stanie przed nie lada wyzwaniem na łamach nowej mini-serii pisanej przez Chrisotopher Hastingsa znanego z webkomiksu "The Adventures of Dr. McNinja" z ilustracjami Jacopo Camagniego. Hastings, który dla Marvela pisał "Deadpoola", znany jest raczej z komiksów o zacięciu humorystycznym i choć w "Longshocie" nie braknie elementów komediowych, będzie to raczej rzecz tradycyjnie superbohaterska. Na scenie pojawi się tajemniczy villain, którego celem będzie wyeliminowanie wszystkich, którzy mają nadmiar szczęścia, a w roli kobiecej zobaczymy pewną agentkę S.H.I.E.L.D, którą łączy z głównym bohaterem przeszłość.


Do Ricka Remandera piszącego „Uncanny Avengers” dołącza rysownik Steve McNiven. Artysta rozpocznie swoją prace wraz z numerem 14. i wskoczy w sam środek historii „Ragnarok Now!”. Dokładnie w momencie, gdy kulminacyjna historia serii zaczyna nabierać rozmachu. Remander odgraża się, że już wkrótce krew zacznie się lać strumieniami, a któryś z głównych bohaterów może zginąć. Na horyzoncie majaczy potencjalny konflikt pomiędzy wracający z wymiaru Z Kapitanem Ameryką i Wolverinem, a machinacje Kanga i Red Skulla powoli zaczynają nabierać odpowiednich kształtów. Będzie wielka bitwa z Apocalypse Twins i Czterema Jeźdźcami Apokalipsy, a w numerze 17. dostaniemy epicki finał – Remander zapewnia, że jeszcze nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy.


Nightcrawler powróci zza grobu – przynajmniej w pewien sposób. Jeden z klasycznych członków X-Men, który debiutował w klasycznym „Giant Size X-Men” #1 w 1975 roku pozostawał martwy od 2010 roku, kiedy zginął na łamach „Second Coming”. Kurt Wagner wróci jednak na łamy komiksów w on-goingu zatytułowanym „Amazing X-Men”. Choć bohater ma pozostać martwy (przynajmniej na początku), to jednak jego historia się nie skończyła. W nowej serii pisanej przez Jasona Aarona z rysunkami Eda McGuinnesa dużą rolę do odegrania będzie miała Firestar oraz Azazel, a skład kolejnej formacji X-Men wejdą Northstar, Wolverine, Beast, Iceman i Storm. Komiks zadebiutuje we wrześniu, a Aaron opisuje go, jako dopełnienie tego, co pisze w „Wolverine and the X-Men”.

piątek, 26 lipca 2013

#1339 - Powieści graficzne. Leksykon: "Rycerze świętego Wita" (David B.)

Pierre François Bouchard (ur. 1959) podpisujący swoje prace David B. jest jednym ze współzałożycieli wydawnictwa komiksowego L’Association, uważanego za oficynę, która zrewolucjonizowała rynek publikacji niezależnych we Francji. Wśród jej publikacji są komiksy Joanna Sfara, Lewisa Trondheima i Marjane Satrapi, jest też sześciotomowe "L'Ascension du haut mal" samego Davida B., opublikowane w latach 1996-2003.


Opowieść ta skupiła na sobie uwagę krytyki po tym, jak w 2000 roku czwarta jej część otrzymała nagrodę za scenariusz w Angoulême i po publikacji komiksu w USA - pierwsze jego trzy części ukazały się tu w 2002 roku, całość w trzy lata później. Polski wydawca komiksu Davida B. prezentuje go jako autobiograficzną opowieść o zmaganiach rodziny z epilepsją brata autora. Określenie to, choć precyzyjnie nazywa zasadniczy temat "Rycerzy świętego Wita", ów wątek spajający poszczególne ogniwa tej historii w jedną całość, jest zarazem bardzo mylące.

Choć dominuje w niej porządek chronologiczny, opowieść Davida B. ani nie rozwija się linearnie, ani też nie ma charakteru relacji z przebiegu zdarzeń. W niczym nie przypomina innych autobiograficznych komiksów mówiących o zmaganiach z chorobą (takich jak "Our Cancer Year", czy "Parenteza"). I w gruncie rzeczy niewiele na temat epilepsji z owej historii się dowiemy. Pierwsza strona komiksu ma charakter wprowadzenia: jest rok 1994 dorosły David myje zęby w łazience domu rodziców, gdy do pomieszczenia wchodzi człowiek, którego w pierwszym momencie nie poznaje – jego brat, zmieniony przez chorobę. Scena jest w oczywisty sposób metaforyczna i stanowi klucz do całej opowieści, tak też zwykle jest odczytywana przez interpretatorów. Tym, co symbolizuje, nie jest jednak sama choroba, ale fakt, że czyni ona brata trudnym do rozpoznania. Rozpoznanie zaś zawsze związane jest z osobą tego, kto go dokonuje. Prawdziwymi bohaterami komiksu są bowiem David B. i jego zmagania z epilepsją, która – choć to nie on na nią choruje - od najwcześniejszych lat towarzyszy jego życiu, modelując je i podporządkowując walce z chorobą. Istotą tych zmagań jest pragnienie nadania formy: bohater ponawia wysiłki, by nadać chorobie jakiś kształt, dookreślić ją, wizualizować, zamknąć w określonych ramach, tym samym zaś – okiełznać, rozpoznać i ograniczyć. W ostatnim tomie opowieści pojawia się jednak moment, w którym David B. uświadamia sobie, że to epilepsja nadała formę jego egzystencji, ukształtowała go, wypełniła strachem, ograniczyła, uczyniła z niego brata chorego.

"Rycerze świętego Wita" składają się z sześciu części, oryginalnie publikowanych rok po roku, w osobnych tomach. Podział ten w małym stopniu służy segmentacji i ułożeniu zdarzeń wedle klucza chronologicznego. W pierwszych trzech tomach mowa jest o tym, co wydarzyło się w okresie pomiędzy 1965 a 1971 rokiem. W tomie czwartym mamy cofnięcie się do roku 1970 i opowieść obejmującą kilka następnych lat. W tomie piątym chory na epilepsję Jean-Christophe zostaje wysłany do ośrodka poza domem, skąd przyjeżdża co jakiś czas w odwiedziny do rodziców, a w jego finale wyjeżdża na studia. Tom szósty doprowadza opowieść do momentu, który można nazwać współczesnością. Linia fabularna spajająca owe tomy jest dość wątła. Każdy z nich zdaje się raczej być nową historią, w której podjęty zostaje ten sam temat. I na początku epilepsja Jeana Christophe’a wcale nie sprawia wrażenia najważniejszego z wątków. Chociaż w tomie pierwszym już na stronie dziesiątej pojawia się wzmianka o zaklętym kręgu lekarzy otaczających brata i rodziców, to przez następne dwadzieścia stron narrator skupia się na mówieniu o czymś innym. Epilepsja pojawia się dopiero w drugiej połowie tomu: Jean Christophe trafia do szpitala, gdzie ma zostać poddany operacji. Przed podjęciem decyzji o jej przeprowadzeniu rodzice decydują się jednak na kurację makrobiotyczną, która przynosi pozytywny efekt. Tom kończy się słowami: „Po kilku miesiącach [brat – dopisek mój] przestaje brać leki, nie miewa napadów, jest wyleczony”.

Łączne wydanie sześciu tomów Rycerzy świętego Wita powoduje, że finał pierwszego tomu opowieści nie wybrzmiewa w pełni. Tymczasem to właśnie fakt, iż choroba Jeana Christophe’a została skutecznie powstrzymana przez terapię makrobiotyczną, spowodował, że jego rodzice zdecydowali się później (gdy choroba powróciła) na szukanie innych wspólnot makrobiotycznych i wypróbowywanie innych odmian medycyny niekonwencjonalnej. Poszukiwania te zostały w komiksie Davida B. przedstawione jako seria gorączkowych działań owocujących spotkaniami z coraz bardziej podejrzanymi ludźmi i akceptacją propagowanych przez nich działań terapeutycznych, włącznie z pielgrzymką do Lourdes, seansami spirytystycznymi i uczestnictwem w obrządkach voodoo. Opowiadając o każdej z owych prób rysownik poszukuje środków plastycznych, które mogłyby nadać jej wyrazisty kształt wizualny, podobnie zresztą czyni opowiadając o rzeczach od historii choroby oderwanych. I w ostatecznym rozrachunku relacja na temat epilepsji zostaje praktycznie przykryta sekwencjami obrazów ukazujących porozumiewanie się z duchami przy pomocy tablic Ouija, ilustracjami towarzyszącymi wyjaśnieniom na temat Rudolfa Steinera i jego antropozofii lub szkole Arica i wielu innym. Informacje o tym, że Jean Christophe znajduje się także pod opieką lekarzy i przyjmuje leki, pojawiają się mimochodem wtedy, gdy dowiadujemy się, że owe leki przestały działać lub wywoływały niepożądane skutki uboczne i należało zrezygnować z ich przyjmowania.

Zanim David B. w pierwszym tomie "Rycerzy świętego Wita" zacznie na dobre opowiadać o chorobie brata, to już daje sygnał, że dysponuje kluczem umożliwiającym jej zrozumienie. Na stronie dziewiętnastej mówi bowiem o tym, że rysuje niekończące się bitwy pozbywając się w ten sposób zamieszkującej w nim wściekłości i porównuje ataki Jeana-Christophe do tego samego rodzaju złości. W rzeczywistości porównanie to jest fałszywe: epilepsja nie mija tak, jak mija złość, a jej ataki nie dość, że złości nie rozładowują, to jeszcze powodują jej przypływ. Podpowiedziany trop jest ewidentnie fałszywy, ale prawdziwego tropu, za którym można podążyć w ogóle nie ma. Pod koniec szóstego tomu David B. w ramkę przeznaczoną na komentarz narracyjny wpisuje zdanie, którym zwraca się bezpośrednio do brata: „Biedny bracie, nie ma porządku na tym świecie, bo nic nie może cię uzdrowić”. A dokończenie tego zdania wkłada w dymek z wypowiedzą postaci, która pojawia się w następnym kadrze – swojego autoportretu: „Jest tylko nieporządek”.

W drugim tomie opowieści Davida B. pojawia się scena, gdy matka bohatera ogląda jego rysunki i protestuje przeciwko umieszczeniu tam informacji, że jej prababka była alkoholiczką. Twórca wyjaśnia wówczas, że opowiada historie o przodkach ponieważ uważa, że bezustannie walczyli oni o wyjście z biedy tak, jak jego rodzice walczyli o uzdrowienie Jean-Christophe’a. Dodaje też, że tym, co go interesuje jest walka z chorobą i śmiercią. Przyglądając się opowieściom o przodkach trudno zauważyć związek pomiędzy ową deklaracją a treścią historii dziadków i pradziadków. Ani bieda, ani walka z nią nie są tam eksponowane, co każe dostrzec w wypowiedzi Davida B. raczej oszustwo, którego celem jest uspokojenie obaw matki, a nie wskazanie rzeczywistych przyczyn wplecenia tych opowieści w komiks. Owo rozminięcie się z prawdą nie wydaje się jednak być celowym kłamstwem, tj. nie powinniśmy odczytywać tej sceny jako relacji o tym, że bohater okłamał swoją matkę. Jest to raczej sygnał powstania rozziewu pomiędzy zamiarem i efektem. Dokładnie rzecz biorąc, jest to jeden z kilku takich sygnałów, pojawiających się w różnych miejscach opowieści. Sygnałów, które powinny nam uzmysłowić, że wysiłek określany tutaj jako dążenie do opowiedzenia o epilepsji jest w rzeczywistości trudem związanym z realizacją zupełnie innego celu.

W rzeczywistości wszystko, o czym mówi David B. dostarcza nam kluczy, które mają nam pomóc zrozumieć tylko i wyłącznie …Davida B. To on jest bowiem głównym i jedynym bohaterem "L'Ascension du haut mal" (trudno mi w tym momencie nazwać komiks polskim tytułem, który uważam za nietrafiony i równie mylący, jak angielski – "Epileptic"). Narrator tego komiksu pragnie nadać kształt nie epilepsji, ale własnemu życiu i robi to na różne sposoby. Służy temu powracanie do historii rodziny i przedstawianie dziejów dziadków i pradziadków, przetwarzanie realnych wydarzeń w opowieść, w której występują antropomorficzne zwierzęta (jak kot, którego wyobrażenie zastępuje postać Mistrza N.), nadawanie widzialnego kształtu temu, co pozbawione kształtu (jak epilepsja czy dziecięce lęki), deformowanie wizerunków osób tak bliskich, jak i dalekich (najczęściej brata, ale także rodziców czy poznanych w różnych momentach życia znajomych), nadawanie widzialnego kształtu różnorodnym doświadczeniom, jakie stały się udziałem jego rodziny (od makrobiotyki poprzez magnetyzm po okultyzm), w tym tworzenie niezwykle rozbudowanych kompozycji ilustrujących idee głoszone przez osoby, z którymi stykała się rodzina Beauchard. Temu samemu służy posługiwanie się zakłóconymi proporcjami, wykorzystane po raz pierwszy podczas opowiadania o podwórkowych wojnach toczonych przez dzieci (rysując zminiaturyzowane domy jako tło dla górujących nad nimi sylwetek ludzkich David B. uzyskuje podobieństwo do średniowiecznych miniatur, na których rycerze bywali więksi od obleganych zamków). Później zabieg ten powraca w różnych wariantach, raz po to, by pokazać Davida B. górującego nad otoczeniem, raz po to, by go umniejszyć. Przede wszystkim zaś służy temu posługiwanie się pseudonimem David B. i wprowadzenie do komiksu opowieści o jego genezie.

Z "Rycerzy świętego Wita" dowiadujemy się, że Pierre François Bouchard postanowił przybrać imię David, gdy miał dwanaście lat. Mówi o tym na początku tomu czwartego: „Pod koniec roku 1970 postanawiam zmienić imię. Nie zdaję sobie z tego sprawy, ale chodzi o akt symboliczny. Wygrałem wojnę. Nie ugiąłem się, pokonałem czyhającą na mnie chorobę”. W miarę jak opowieść o zmianie imienia się rozwija i potem, gdy kolejne informacje (rozrzucone na przestrzeni pozostałych tomów) rzucają na nią dodatkowe światło, okazuje się, że i tym razem mamy do czynienia z rozziewem między tym, co narrator nazywa, a tym, co wynika z jego opowieści. Najpierw dowiadujemy się, że David to imię, które Pierre’owi François chciała nadać matka, które jednak dla jego dziadka było zbyt żydowskie. Potem bohater opowiada o tym, jak odkrył w książce historycznej informacje o Holocauście i wówczas określa decyzję o zmianie imienia jako opowiedzenie się po stronie „kościstych Żydów przeciwko tłustym nazistom”. Informacja ta nabiera szczególnego znaczenia, gdy przypomnimy sobie, iż Jean Christophe fantazjował o byciu Hitlerem i że była to fantazja, której trzymał się kurczowo (lub też, do której powracał na przestrzeni lat. Inne światło na decyzję o zmianie imienia rzuca wzmianka o tym, że matka stwierdziła kiedyś, iż wszyscy najlepsi pisarze to Żydzi i dodała, że wolałaby być Żydówką, co narrator komentuje pytaniem: „Czy chce nam przez to powiedzieć, że chciałaby być wielką pisarką?”. Owo pytanie wręcz prowokuje do zadania innego, o to, co chce nam powiedzieć David B., z sugestią, że to samo, co jego matka). W szóstym tomie dodatkowych danych pozwalających nam inaczej spojrzeć na informację o zmianie imienia dostarcza nam wzmianka o tym, że David żyje w stałym związku z Żydówką i mieszka w dzielnicy żydowskiej, poparta wyznaniem, iż jest to kultura, która zawsze go fascynowała. Po części na problem posługiwania się pseudonimem „David B.” zwracają uwagę słowa zamykające komiks. Autor "Rycerzy świętego Wita" umieszcza tam fragment wiersza, którego autorem jest Fernando Pessoa – portugalski pisarz, który przez całe życie pisał posługując się licznymi pseudonimami i obdarzał wymyślone przez siebie postacie odmiennymi poglądami i cechami charakteru. Michał Lipszyc napisał o nim: „Mamy prawo przypuszczać, że konsekwentnie dezintegrując swoją osobowość poprzez mnożenie sztucznych «ja», w których imieniu pisał, dążył (miedzy innymi) do uchwycenia prawdziwej istoty jaźni lub – jak kto woli – do zdemaskowania jej jako wielopiętrowej fikcji”.

Różne wzmianki w obrębie komiksu zwracają naszą uwagę na różne rzeczy. Mamy zatem wybór imienia David jako symbol zwycięstwa w wojnie, kojarzący się dość jednoznacznie z Dawidem i Goliatem oraz triumfem inteligencji i sprytu nad większym i silniejszym przeciwnikiem. Potem mamy opozycję Żydzi - Hitler, nakładającą się na relację Pierre François – Jean Christophe, ale będące zarazem przeciwstawieniem ofiar i ich kata oraz opowiedzeniem się po stronie ofiar. Niemal równocześnie objawia się też inne przeciwstawienie: gest niezgody na antysemityzm własnej rodziny (jawnym antysemitą jest dziadek, ale w szóstym tomie podobne nastawienie ujawnia też babcia). Jest jeszcze utożsamienie Żydów z ludźmi obdarzonymi wybitnym talentem i fascynacja ich kulturą, słabo zdefiniowana, ale objawiająca się także w rysunkach. Wielości możliwości wyboru nie towarzyszy wskazanie, która z nich jest właściwa lub najwłaściwsza (najbliższa prawdy). Decyzję o tym czytelnik musi podjąć sam i będzie ona zależna od tego jak zinterpretuje całą opowieść, dostarczającą mu wielu niejednoznacznych danych i raz po raz sygnalizującą, iż narrator nie zawsze jest precyzyjny i nie zawsze szczery. W przeciwieństwie do Pessoi twórca "Rycerzy świętego Wita" posługuje się tylko jednym pseudonimem, ale pokazuje nam niejedno oblicze osoby, którą przy jego pomocy nazywa. I w ten właśnie sposób, rozpinając przekaz pomiędzy różnymi – nie zawsze trafnymi, nie zawsze właściwymi i niekoniecznie szczerymi – stwierdzeniami i wyznaniami oraz pomiędzy obrazami, które odsłaniają więcej niż słowo, ale jednocześnie więcej zasłaniają, gdyż nie są to obrazy realistyczne, ale przedstawienia alegoryczne, symboliczne lub najzwyczajniej umowne.

Nie jest przypadkiem, że chwilą wskazaną jako moment zwrotny w życiu bohatera komiksu, jest publikacja komiksu z fabułą opartą na jego snach. Komentując ten moment narrator zanotował: „Wszystkie pomysły na opowieści, z którymi kręciłem się w kółko, stają się możliwe”. Łatwo zrozumieć, że ma na myśli także i tę powieść, którą trzymamy w rękach i w której sprawozdania ze snów pojawiają się już w pierwszym tomie, a w ostatnim zaczynają dominować nad relacją ze zdarzeń, które miały miejsce na jawie. Sen jest wytworem śniącego, ale nie jest kształtowany przez jego wolę. Komunikuje rzeczy dla pogrążonego we śnie ważne, ale czyni to w sposób nieoczywisty: treści wypierane ze świadomości zastępuje obrazami symbolicznymi, domaga się rozszyfrowania i interpretacji. Rycerze świętego Wita nie są opowieścią w całości podporządkowaną poetyce snu, ale nie są także opowieścią, w której interpretacji można się bez zrozumienia tej poetyki obyć.

Ilustracje pochodzą od redakcji, Autorem tekstu jest Jerzy Szyłak.

czwartek, 25 lipca 2013

#1338 - Alfabet z dymkiem - D (c.d.)

Jak zwykle nie skończyłem ostatnio. Ale nic to. Alleluja i do przodu, jak mawia autorytet niektórych.

Guy Delisle - kanadyjski twórca komiksowych znakomitych ni to reportaży, ni to dzienników podróży (travelogue), a ponadto autor animacji. To właśnie praca dla różnych studiów animacji rzuca(ła) go po świecie, dzięki czemu również polski czytelnik mógł zapoznać się z takimi tytułam,i jak "Pyongyang" (pierwsze wydanie w Polsce: "Phenian") i "Kroniki birmańskie".  Wydał również "Shenzhen" i "Jerusalem" (u nas ukaże się jako "Kroniki jerozolimskie"), a ponadto ukazała się w naszym kraju jego żartobliwa opowieść "Louis na plaży", o której kiedyś wspominałem przy okazji komiksów dla dzieci. Warto wiedzieć, warto znać, warto czytać, koniecznie trzeba mieć na półce w bibliotece.

750px-9.13.09GuyDelisleByLuigiNovi

Dziwne... jakie to wszystko dziwne... - albowiem nie przestaje mnie zadziwiać fakt, iż Stany Zjednoczone, potęga, jeśli chodzi o przemysł komiksowy, kraj niezwykłych twórców, tytułów, pomysłów, bywa jednocześnie tak bardzo konserwatywny, by nie rzec - zacofany. No, zaścianek, po prostu. Przeczytałem właśnie na stronie Graphic Novel Reporter krótkie sprawozdanie z panelu "CBLDF: Banned Comics!", który miał miejsce w weekend podczas ComicCon w San Diego. Czym jest CBLDF pisałem :: tutaj :: przy okazji Tygodnia Zakazanych Książek. W każdym razie Charles Brownstein, szef fundacji, przedstawił podczas panelu zestawienie najczęściej banowanych (w szkołach i bibliotekach) komiksów ostatniej dekady. I doprawdy nie chce się wierzyć. Pozwalam sobie zamieścić tutaj to zestawienie, łącznie z zarzutami, jakie stawiano poszczególnym tytułom. Część z nich na szczęście ukazała się także w Polsce. Mam nadzieję, że prędzej czy później wydane u nas zostaną i pozostałe. Bo tak naprawdę cenzura, banowanie książek, komiksów, filmów, bardzo często wskazuje na ich wartość, na fakt, że myśli w nich zawarte wyprzedzają w jakiś sposób ciasny sposób myślenia osób, które czują w sobie moralną misję mówienia innym, co wolno im czytać.

A oto one. Złota czternastka (a właściwie piętnastka):

Jeff Smith - Bone (za bohatera palącego cygaro)
Maurice Sendak - In the Night Kitchen (za nagość)
Akira Toriyama - Dragon Ball (za nagość) - wydany również w Polsce
J. Michael Straczynski, John Romita Jr., and Scott Hanna - Amazing Spider-Man: Revelations (seksualność)
Matthew Loux - Side Scrollers  (bezbożność)
Marjane Satrapi - Persepolis by Marjane Satrapi (tortury/przemoc) - wydany również w Polsce
Daniel Clowes - Ice Haven (seksualność)
Ariel Schrag (red.) - Stuck in the Middle (seksualność)
Craig Thompson - Blankets (seksualność i bezbożność) - wydany również w Polsce
Alison Bechdel - Fun Home (seksualność) - wydany również w Polsce
Kim Dong Hwa The Color of Earth (nagość, seksualność)
Stuck Rubber Baby by Howard Cruse (seksualność) - wydany również w Polsce
Neil Gaiman Sandman by  (seksualność, bezbożność) - wydany również w Polsce
Art Spiegelman Maus by (bezbożność, tematyka) - wydany również w Polsce

Warto zauważyć, że wśród tych tytułów są takie, które już teraz uznane zostały za arcydzieła gatunku, jak Sandman, Maus, Dragon Ball, Persepolis, Stuck Rubber Baby czy Fun Home.

Przyznajcie się - gdy tylko przeczytaliście, że te komiksy bywały zakazywane, natychmiast zachciało Wam się je przeczytać?

Watcher 
:: stąd ::

I pamiętajcie, bibliotekarki i bibliotekarze mają być jak Obserwatorzy z Silver Surfera. Nie jesteśmy strażnikami moralności i nie nam osądzać, co ludzie chcą i mają czytać. Nie mówiąc o tym, że oskarżanie np. Persepolis o ukazywanie tortur i przemocy, Maus o bezbożność, albo Fun Home czy Stuck Rubber Baby o epatowanie seksem to jakieś kuriozum. Doprawdy nie wiem, w jak chorych umysłach mogą się takie oskarżenia rodzić.

No i ten Bone za bohatera palącego cygaro...

p.s. A jakbyście się zastanawiali, gdzie jest ten pietnasty, to niekwestionowanym Królem Zbanowanych jest oczywiście Alan Moore (Leader of the Banned).

Ze sprawozdaniem, na którym się oparłem, można zapoznać się :: tutaj ::

A wszystkim życzę udanych wakacji i dobrych lektur, również, choć nie tylko, komiksowych. Na pewien czas znikam z kadru.

niedziela, 21 lipca 2013

#1337 - Trans-Atlantyk 213: San Diego Comic-Con 2013 (3)

No i mamy prawdziwą bombę – cytując Franka Millera Zack Snyder i Harry Lennox zapowiedzieli spotkanie dwóch największych komiksowych herosów na wielkim ekranie. Film „Superman/Batman” ma mieć swoją premierę latem 2015 roku. Produkcja ma rozpocząć się w 2014, a scenariusz napisze Snyder wraz z Davidem S. Goyerem. Producentami będą Charles Roven i Deborah Snyder, a producentami wykonawczymi - Christopher Nolan, Emma Thomas, Benjamin Melniker i Michael E. Uslan. W rolach głównych powrócą znani z „Człowieka ze Stali” aktorzy – Henry Cavill, Amy Adams, Laurence Fishburne, Diane Lane. Na pewno Christian Bale nie powróci w roli Batmana, a postać Mrocznego Rycerza wciąż czeka na obsadzenie. Superman w wykonaniu Snydera okazał się tak dużym sukcesem, że Warner i DC Entertainment dają mu szansę na stworzenie kinowego odpowiedniki uniwersum DC – czy ją wykorzysta? Ale to jeszcze nie wszystko! Już teraz mówi się, że w kolejce do swoich kinowych adaptacji czekają już „Flash” (2016) i „Justice League” (2017). Plotki rozpowszechniane tu i ówdzie mają zostać potwierdzone jeszcze na Comic-Conie.

Little Nemo in Slumberland” powraca. Klasyczna seria stripów autorstwa Winsora McKay`a, która zadebiutowała na łamach „New York Herald” w 1905 roku, doczeka się swojej współczesnej kontynuacji. A zajmą się nią wielokrotny zdobywca nagród Eisnera scenarzysta Eric Shanowar („Epoka Brązu”) oraz nominowany do tychże rysownik Gabriel Rodiguez („Locke & Key”). „Little Nemo: Return to Slumberland” zadebiutuje wiosną nakładem IDW Publishing. W nowej serii Nemo wyruszy w kolejną podróż do fantasmagorycznych krain i tym razem ma przeżywać przygody wraz z księżniczką z królestwa snów.

Żaden tytuł Marvela nie spotkał się z taką druzgoczącą krytyką fanów, jak „Superior Spider-Man”, ale pomimo tego jego sprzedaż pozostaje fenomenalna. Sukces jest tak wielki, że w rodzinie pajączych serii pojawia się coraz więcej tytułów z przedrostkiem „Superior”. Do „SS-M” dołączyli już „The Superior Foes of Spider-Man” Nicka Spencer i „Superior Carnage” Kevina Shinnicka i Stephena Segovii (który ma być całkowicie nowym ujęciem tej postaci), a już wkrótce zadebiutuje kolejny - „Superior Spider-Man Team-up” do skryptu Chrisa Yosta z rysunkami fenomenalnego Marco Checchetto. Lipiec w ogóle ma być w Domu Pomysłów Superior Spider-Month, a w sierpniu Pajęczak zmierzy się ze Scarlet Spiderem. Zapowiada się rewanż ze to, co stało się podczas „Sagi Klonów”, kiedy Kaine (obecny Scarlet Spider) i Otto Octavius (obecny Spider-Man) starli się na łamach semikowego „Amazing Spider-Mana”. Natomiast w listopadzie dojdzie do spotkania Spider-Ocka z nowym Venomen, czyli Flashem Thompsonem. Historia „The Darkest Hour” zaplanowana jest na cztery numery, napisze ją Christos Gage, a narysuje – niezmordowany Humberto Ramos. Jak obiecuje Steve Wacker zakończenie będzie miało istotny wpływ na Venoma, który znajdzie się w „zupełnie innym stanie”.

Scenarzysta Kieron Gillen i rysownik Adam Kubert pracują nad kontynuacją historii, która odarła Wolverine`a z jego tajemniczej przyszłości. Fabuła „Wolverine: Origin II” rozgrywa się w kilka lat później po wydarzeniach przedstawionych w tyle przebojowej, co kontrowersyjnej mini-serii Paula Jenkinsa i Andy`ego Kuberta. Wtedy wiele tajemnic zostało wyjawionych, ale nie wszystkie. Gillen chce pokazać Logana jako dziką bestię żyjącą na łamach natury i napisać w jaki sposób jeden z najważniejszych herosów Marvela powrócił na łono cywilizacji. Pisarz zapewnia, że wątek tego, co czyni człowieka cywilizowanym i czym w ogóle jest cywilizacja będzie jednym z głównych tematów jego pracy. Wśród swoich inspiracji wymienia „Białego kła” Jacka Londona i „King Konga”, a jego dzieło ma być mało superbohaterskie. W „Origin II” sporą rolę do odegrania będzie miał Mister Sinister. Co ciekawe Gillen ani słowem nie zająknął się o serii „Wolverine: Origins” pisanej przez Daniela Way`a, która opowiadała dalsze dzieje dawnych losów Jamesa Howletta…

Tradycyjnie, to Cup`o Joe jest spotkaniem, na którym bossowie Marvela zdradzają najwięcej. I tak - „Inhumans” mają być kolejną, wielką marką Marvela. Zbyt wiele o tym, co wykluje się z „Infinity” powiedzieć nie można. Nick Lowe zdradził jedynie, że zakapturzona postać na jednym z teaserów nazywa się Inferno. Jeszcze mniej wiadomo o „Revolutionary War” Andy`ego Lanninga. A ma być to wydarzenie, w którym w wielkim stylu powrócą bohaterowie Marvel UK. Premiera - styczeń 2014. Na razie nie będzie komiksowego „Agents of S.H.I.E.L.D.” choć świeżo wprowadzeni agent Coulson i czarnoskóry Fury wciąż odgrywają swoje role na Ziemi-616. Damskie „X-Men” Briana Wooda podobno cieszy się taką popularnością, że decydenci Domu Pomysłów potwierdzili, że pracują nad innym, podobnym tytułem. Axel Alonso i Steve Wacker rozważają wprowadzenie solowej serii pewnego członka Avengers, która w pewien sposób byłaby podobna do przebojowego „Hawkeye`a”. Tradycją Comic-Conu są pytania o powrót „Runaways” – i tradycyjnie – C.B. Cebulski mówi „nie”.

Event goni event, następcą „Głodu” będzie „Kataklizm”, czyli szykują się (kolejne!) wielkie zmiany w uniwersum Ultimate. Nick Lowe oficjalnie potwierdził, że w „Cataclysm: The Ultimates Last StandBriana M. Bendisa i Marka Bagley`a dojdzie do spotkania dwóch światów - regularnej Ziemi-616 i jej odpowiednika z Ultimateverse. Czy jedynym sposobem na powstrzymanie Galactusa jest odesłanie go tam, skąd przybył i skazanie na zagładę innego świata – przed tym dylematem zostaną herosi z uniwersum Ultimate. Pięć części, październik. Bendis mówi o największej zmianie, jaka czeka największy marvelowski imprint, ale czy to będzie jego koniec? Ani słowa na ten temat, tylko „przekonajcie się sami”.

W San Diego odbyła się przedpremierowa projekcja pierwszego odcinka „Agents of S.H.I.E.L.D.”. Nie tylko agent Coulson powraca (przy okazji zza grobu, w dość tajemniczy sposób), ale swoje pięć minut dostaje również Maria Hill. Występ Cobie Smulders długo stał pod znakiem zapytania, ze względu na jej prace na planie serialu „How I Met Your Mother”. Na razie zagra w epizodzie, ale gdy jej dotychczasowe zobowiązania wobec CBS wygasną, Joss Whedon będzie chciał korzystać z niej jak najwięcej. W premierowym odcinku nie zabrakło mrugnięć do fanów i nawiązań do pozostałych filmów Marvela. Szef projektu nie chciał jednak zdradzić jacy (i czy!) bohaterowie uniwersum Marvela pojawią się planie produkcji. Spekulacje o Luke`u Cage`u można chyba włożyć między bajki – postać zaprezentowana w trailerze będzie kolejnym z użytkowników Extremis.

I na zakończenie pozostawiłem sobie zbiorczy news dotyczący DC Comics. Niestety, może on zawierać delikatne spoilery (nie jest moją winą, że Geoff Johns zdradza zakończenie swojej historii, zanim ona się rozpocznie) więc chcący na własnej skórze doświadczyć „Trinity War” i „Forever Evil” proszeni są o zaprzestanie lektury. Koniec tego pierwszego eventu i początek drugiego oznacza zamknięcie pierwszej fazy formowania się Nowej 52. Ci źli wygrywają – villaini pokonują herosów poprzez pozbawienie ich wiary w Supermana. Na początku „Trinity War” Człowiek ze Stali dopuści się straszliwego czynu, który będzie miał kolosalne konsekwencje. Dla nikogo chyba żadnym zaskoczeniem nie jest, że tym, kto zza kulis pociąga za sznurki jest sam Lex Luthor. „Forever Evil” będą towarzyszyły trzy tie-inowe mini-serie. W  „Forever Evil: Rogues Rebellion" Brian Buccellato i Patrick Zircher skupią się na losach członków bogatej i kolorowej galerii przeciwników Flasha. „Forever Evil: Arkham War” będzie największą historią z bat-villainami, a stworzą ja Peter Tomasi i Scot Eaton. Z kolei w „Forever Evil: A.R.G.U.S.” Matt Kindt opisze działalność tajemniczej organizacji zza kuli sterującej wydarzeniami w Nowej 52.

sobota, 20 lipca 2013

#1336 - Trans-Atlantyk 214: San Diego Comic-Con 2013 (2)

Dynamite Entertainment jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu zaprezentowało lwią część swoich zapowiedzi. I rozmachu Nickowi Barrucciemu odmówić nie można. W planach Dynamite znalazło się sporo interesujących projektów, z komiksowym rebootem kultowego „Army of Darkness” w wykonaniu Steve`a Nilesa (scenariusz) i Dennisa Calero (rysunki) na czele. Jeden z najpopularniejszych twórców komiksowego horroru rozpoczyna swoją przygodę z Ashem dokładnie tam, gdzie filmowi twórcy kończą. Niles zapowiada, że jego kontynuacja jednej z najbardziej kultowych marek popkultury będzie znacznie bardziej mroczniejsza, iż oryginał. „Ash and the Army of Darkness” (bo tak zatytułowany będzie nowy on-going) rozgrywać się będzie w mrokach średniowiecza, w XIV wieku. Całość ma mieć przynajmniej 12 odcinków, a dla Nilesa (który jest wielkim fanem i „Evil Dead”, i „Army of Darkness”) nowy projekt jest wręcz spełnieniem marzeń. Autor „Criminal Macabre” czy „30 Days of Night” doskonale odnalazł się w świecie stworzonym przez Sama Raimiego, gdzie groza pomieszana jest z humorem i satyrą.

Wśród nowych licencji nabytych przez wydawnictwo znalazły się trzy, znane z małego ekranu, tytuły. Swojego piątego sezonu doczekają się „Heroes”, w komiksie powróci również „The Twilight Zone” oraz pojawi się całkiem świeży animowany serial „Bob`s Burgers”. Produkowany przez Foxa serial z powodzeniem rywalizuje z takimi markami, jak „The Simpsons” czy „Family Guy”. Na razie nie wiadomo, kto zajmie się jego komiksową wersją, w przeciwieństwie do pozostałych dwóch. Kontynuacja „Herosów”, swego czasu popkulturowego fenomenu, którego twórca w pewnym momencie się pogubił, pisana będzie przez Cullena Bunna, a „Strefy Mroku” – J. Micheala Straczynskiego. Mnie bardziej interesuje ta druga pozycja, choćby poprzez nazwisko autora. Nowa, komiksowa seria „Twilight Zone” ma czerpać pełnymi garściami z klasycznego serialu CBS z lat 1959-1964 i mam nadzieję, że w rękach scenarzysty, który miał już do czynienia z jedną z najsłynniejszych amerykańskich produkcji telewizyjnych, spełni pokładane w niej nadzieje. Całość ma zamknąć się w 12 zeszytach, które podzielone będą na trzy czteroczęściowe epizody. Nie wiadomo jeszcze kto zajmie się oprawą graficzną.

Czekają nas również również interesujące reedycje. Nowego wydania doczeka się „Ostatnie kuszenie”. Znany także polskiemu czytelnikowi album napisany przez Neila Gaiman z rysunkami Micheala Zulliego związany z postacią i muzyką Alice`a Coopera pierwotnie został opublikowana przez Marvela w zeszytach, a potem zebrany w trejda przez Marvela. Teraz, Nick Barrucci z okazji dwudziestej rocznicy premiery „The Last Temptation”, przygotuje wyjątkową, zremasterowaną i pokolorowaną reedycję. Drugim tytułem, który doczeka się podobnego potraktowania będzie „The Heart of the Beast”. Zapomniany nieco dziś horror rozgrywający się w środowisku współczesnej artystycznej bohemy Nowego Jorku w wykonaniu Deana Motter, Judith Dupre i (malującego!) Sean Phillipsa zapowiada się frapująco. Gotycka opowieść grozy z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, na łamach której Phillips dał się poznać amerykańskiej publiczności po raz pierwszy, zostanie wznowiona w ekskluzywnym formacie.

Należy jeszcze wspomnieć o trzech autorskich projektach, które ukażą się pod szyldem Dynamite James Robinson („Starman”, „Justice Society of America”, „Earth 2”) pracuje nad kryminalnym romansem „Grand Passion”, Peter Milligan („X-Statix”, „Hellblazer”, „Enigma”) pisze „Terminal Hero”, a Duane Swierczynski („Bloodshot”, „Birds of Prey”, „Immortal Iron-Fist”) zadebiutuje w linii Dynamite Crime serią „Ex-Con”. Scenarzysta tego ostatniego niechętnie dzieli się szczegółami dotyczącymi jego najnowszego projektu. Wiadomo, że będzie więzienie, skazaniec, któremu życie uratował tajemniczy mafijny boss, zobowiązanie i utknięcie pomiędzy młotem, a kowadłem. Komiks ma być bliski swoją estetyką sensacyjnemu kinu lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Natomiast „Grand Passion” ma być kolejną reinterpretacją klasycznego motywu Romea i Julii. On jest policjantem, ona – przestępcą. Pisane jest im być razem. Z tej fuzji czarnego kryminału i typowego romansidła ma wyjść zaskakująca, brutalna i seksowna opowieść. Robinson próbuje swoich sił z gatunkiem i estetyką, które są dla niego obce. Jaki będzie tego efekt?

Po raz pierwszy w swojej amerykańskiej karierze Peter Milligan stworzy komiks poza „wielką dwójką”. Brytyjski scenarzysta w barwach Dynamite Entertainment pracuje nad „Terminal Hero”. I jak to zwykle w przypadku milliganowych projektów bywa seria zapowiada się... dziwaczne. Historia skupiona na Rory`m, opowiada o losach człowieka, walczący z czasem o swoje życie. Choć komiks będzie utrzymany w konwencji science-fiction, bliżej mu będzie do thrillerów Stephena Kinga, a do tego wszystkiego dodać trzeba... Boba Marley`a. Ale dlaczego i w jaki sposób muzyka jamajskiego króla reggae „gra” w „Terminal Hero” - tego scenarzysta zdradzić nie chciał. Rysunkami w serii zajmie się znakomity Jae Lee, a całość zapowiada się tak, jakby Milligan wracał do formy.

Z okazji 40-tych urodzin Czerwona Sonia zamiast wizyty w SPA i imprezy z koleżankami dostanie czteroczęściową mini-serię w całości napisaną przez kobiety. „Legends of Red Sonja” będzie mieć formę antologii, w której swoje talenty zaprezentują między innymi Gail Simone (scenarzystka regularnego on-goinga), Devin Grayson, Rhianna Pratchett, Leah Moore, Tamora Pierce, Nancy Collins, Meljean Brooks, Kelly Sue DeConnick, Mercedes Lackey i Marjorie Liu. Fanów wielkich robotów z pewnością rozpali wieść o zbliżającym się crossoverze pomiędzy markami „Robotech” i „Voltron”. Wiadomości z obozu Dynamite zamyka Howard Chaykin, który pilotował będzie powrót Shadowa, kolejnego, klasycznego pulpowego herosa. Zasadniczo „The Shadow: Midnight in Moscow” będzie prequelem mini-serii „The Shadow: Blood & Judgment”, którą Chaykin napisał jeszcze dla DC Comics, w 1984 roku.

Ekskluzywne edycje „Artist`s Edition” okazały się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Pomysł IDW Publishing na prezentowanie klasycznych i/lub kultowych komiksów w formie najbliższej tego, co wyszło spod ręki ich autorów został przez czytelników kupiony (nawet pomimo dość wygórowanej ceny). W San Diego Scott Dunbler, redaktor naczelny kolekcji, zapowiedział kolejne pozycje. W wersji „AE” zadebiutuje „Maxx” Sama Kietha, jednego z najpopularniejszych komiksów Image z lat dziewięćdziesiątych. Edycja zbierze pierwszych sześć zeszytów serii. W planach jest również drugi album Człowieka-Pająka według Johna Romity Sr., zbiór klasycznych okładek Marvela z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych „Weird Worlds” Basila Wolvertona i powieść graficzna „Star Slammers” Walta Simonsona, a także „Bone” Jeffa Smitha wzbogacony o premierowy materiał. Przebojem formatu może okazać się album „Hellboy in HellMike`a Mignoli. Pięcioczęściowa mini-seria, która zmieniła status quo Rogatego zostanie wzbogacona o pierwsze dwie historie z En Anung Ramą opublikowane na łamach „Dark Horse Presents” oraz „The Corpse” (prywatny faworyt Dunblera). Album ma ukazać się już latem, a jeśli publikacja okaże się sukcesem, czeka nas więcej Piekielnego Chłopca w wersji „Artist`s Edition”.

Podczas panelu dotyczącego Vertigo Shelly Bond być może dała do zrozumienia, że Grant Morrison (oraz Peter Milligana – ale to już wiemy) znowu będzie pracował w barwach jej imprintu. Na innym spotkaniu Bob Wayne jak ognia unikał komentowania możliwości powrotu „Doom Patrol”. Wystarczy dodać dwa do dwóch i plotka gotowa – czyżby Morrison szykował powrót jednej ze swoich najsłynniejszych serii? W kuluarach mówi się prędzej o nowej serii „Seaguy`a”, natomiast „Doom Patrol” miałoby powrócić za sprawą… Toma Taylora, znanego polskiemu czytelnikowi z „Teczki”. Wśród innych wypowiadanych półgębkiem i kompletnie niepotwierdzonych informacji warto wspomnieć (kolejny raz!) o on-goingu Sinestra czy/i Żółtego Korpusu. Autorem one-shota z okazji „Forever Evil” z największym przeciwnikiem Hala Jordana jest Matt Kindt. W tym przypadku można się jeszcze powołać na casus Jeffa Lemire`a, który przed przejęciem „Green Arrowa” paradował na konwencie w koszulce ze Szmaragdowym Łucznikiem. Zgadnijcie w jakiej koszulce w San Diego pojawił się Kindt. Z kolei Geoff Johns robił aluzje do nowego on-goinga z Shazamem (do jego skryptu?) i Booster Goldem (pisanym przez Dana DiDio?).

Właśnie, Vertigo. Spotkanie dotyczące jednego z najbardziej zasłużonych imprintów w amerykańskim komiksie upłynęło pod szyldem „Defy”. Nie tylko ilustruje on sytuację, w jakiej znalazł się wydział Bond, ale ma być również słowem-kluczem w poszczególnych seriach. Scott Snyder zapowiedział antologię komiksów związanych ze światem „Amerykańskiego Wampira”. Jak ma ona w praktyce wyglądać – nie zdradził, ale wymienił kilka nazwisk. Becky Cloonan ma przygotować historię w klimacie „Chciwości” Ericha von Stroheima, swoje dwa grosze ma dorzucić Jason Aaron, a Gabriel Bá i Fabio Moon stworzą opowieść, w której w tle przygrywać będzie jazz. Wkrótce ukaże się „Encyklopedia Baśni”. Jej autorem będzie Jess Nevins, który podejmie się zdemaskowania każdej z postaci serii, a Bill Willingham i Mark Buckingham dostarczą ekskluzywne komentarze. I jeszcze ciekawostka – pierwszy numer „Trillium”, nowego komiksu Jeffa Lemire`a, będzie miał formę… flipbooka. Narracja będzie prowadzona symetryczne, niejako z dwóch stron – bohaterem jednej będzie naukowiec z dalekiej przyszłości, drugiej – poszukiwać z przeszłości. Lemire planuje, aby każdy numer jego nowej serii zaskakiwał tego typu zabiegiem. Fajnie!

piątek, 19 lipca 2013

#1335 - Trans-Atlantyk 212: San Diego Comic-Con 2013 (1)

Ruszamy z obszerną relacją z największego komiksowego festiwalu w Ameryce, a może i na całym świecie. Ale powiedzieć, że San Diego Comic-Con jest największy, to nie powiedzieć nic – posiłkując się informacjami z drugiej ręki mogę mieć jedynie wyobrażenie o wielkości tej imprezy. 43 tysiące metrów powierzchni festiwalowej, około 150 tysięcy uczestników, setki artystów co najmniej 600 (!!!) spotkań, paneli i prezentacji, niepoliczalna liczba komiksowych (i nie tylko) premier, ciągnące się kilometrami kolejki po autografy, warsztaty, konferencje, cosplaye, wystawy, pokazy... Wszystko to, dawno przestało być świętem geeków i stało się jednym z najważniejszych wydarzeń kultury popularnej za Oceanem, na którym pojawiają się największe gwiazdy Hollywood, przedstawiciele branży gier video i wytwórni filmowych, producenci figurek i innych dóbr kolekcjonerskich. Na Kolorowych, w ten weekend będzie gorąco, niczym w Kalifornii. Spróbujemy zebrać wszystkie najważniejsze wieści z San Diego w specjalnych trans-atlantykowych raportach. W związku z tym przenosimy tradycyjny Komix-Express na poniedziałek, na godzinę 12:00 i zapraszamy na kilka dni do świata kadrem i dymkiem płynącym...

Do Domu Pomysłów powraca zasłużony imprint „Marvel Knights”. Między innymi dzięki niemu odświeżono wiele marek (w tym "Daredevila", "Punishera" w wersji Ennisa i Dillona, po części "X-Factor", a także „Ghost Ridera” i "Black Panther"), a Marvel zapracował sobie na miano hegemona amerykańskiego rynku. Szkoda, że naczelne hasło, jakim kierował się Joe Quesada zarządzając swoją linią, czyli zatrudnienie zdolnych twórców i nie wtrącanie się do ich pracy, pozostaje dziś mocno nieaktualne. Ostatnim komiksem wydanym pod tym szyldem było „Spider-Man: Fever” Petera Milligana z 2010 roku. Teraz, „Marvel Knights” wracają z nowymi założeniami. Począwszy od październiku, w każdym kolejnym miesiącu premierę będzie miała nowa seria, w której największe ikony Marvela zostaną wzięte na warsztat przez artystów, kojarzonych ze sceną niezależną. W październiku ukaże się pierwszy numer „Marvel Knights: Spider-Man” Matta Kindta i Marco Rudy`ego, miesiąc później - „Marvel Knights: X-Men” w wykonaniu Brahma Revela i wreszcie grudzień przyniesie debiut Piotra Kowalskiego w największym komiksowym wydawnictwie za Oceanem. Twórca znany z „Gaila”, „Wydziału Lincoln” i „Sexu” narysuje „Marvel Knights: Hulk” do scenariusz Joe Keatinge.

Brahm Revel wyrobił sobie markę na rynku dzięki autorskich „Guerillas” (Oni Press). Artysta przyznaje, że w świat komiksów wciągnęli go właśnie mutanci i pracowanie przy X-Men to spełnienie jego dziecięcych marzeń. Revel bardzo chwali sobie twórczą wolność, jaką zapewnili mu redaktorzy. Może sięgnąć po każdą postać, bez żadnych ograniczeń – jedynym warunkiem jest trzymanie się continuity. Historia w "Marvel Knights" X-Men" osnuta jest wokół Wolverine`a, Rogue i Shadowcat, którzy ruszają do małego miasteczka, aby spróbować pomóc dwójce młodych mutantów. Niestety, obecność znanych z łam gazet herosów bardziej szkodzi, niż pomaga. Revel chce pokazać, że dobre intencje mogą często tylko pogorszyć sytuację.

O Piotrze Kowalskim debiutującym w Marvelu pisałem już w zeszłym tygodniu, dziś warto kilka słów poświęcić komiksowi, przy którym będzie pracował. W czteroczęściowym „Marvel Knights: Hulk” zielone monstrum ścigane przez tajemniczego wroga trafi do Paryża. Hulk pozbawiony pamięci i intelektu Bannera, nie znający języka, zagubiony będzie... miażdżył! Joe Keatinge obiecuje, że jego ujęcie Hulka będzie zarówno przystępne dla przeciętnego czytelnika, jak i mieszczące się w ramach obecnego kanonu. Ale podejście scenarzysty ma być nieco inne – Keatinge wśród inspiracji obok klasycznych historii Jacka Kirby`ego wymienia również tytanów komiksu europejskiego - „Corto Maltese”, „XIII” czy „Diabolika”. Sałata po europejsku? Brzmi ciekawie! Jak mówi Bill Rosemann, redaktor serii, Piotr Kowalski jest artystą wprost stworzonym do zilustrowania tej historii. Z kreską mocno zakorzenioną w tradycji Starego Kontynentu, polski rysownik nada „Hulkowi” mocno europejskiego posmaczku.

Ostatnim „Rycerzem Marvela” zostanie Spider-Man, a zaopiekuje się nim znanym z „MIND MGMT” Matt Kindt (scenariusz) wraz z Marco Rudy`m (oprawa graficzna). Choć Peter Parker w komiksie "Marvel Knights: Spider-Man" będzie musiał stawić czoło Arcade`owi i 99 innym (!!!) villainom, Kindt chce skupić się na psychologicznym aspekcie używaniu mocy przez Spider-Mana (cokolwiek miałoby to znaczyć!). Każdy z pięciu kolejnych zeszytów, będzie utrzymany w konkretnej konwencji – będzie więc kryminał, thriller, horror, opowieść science-fiction i coś, co z braku lepszego określenia Kindt nazywa „mystery”. W każdym z odcinków Peter będzie musiał stawić czoło innemu zestawowi przeciwników, a Arcade przygotował całe mnóstwo najróżniejszych pułapek. Zapowiada się solidna, superbohaterska rozwałka!

Jedną z najważniejszych konsekwencji eventu „Infinity” ma być wielki powrót Inhumans – a będzie tak wielki, że potrzebny będzie kolejny event, aby opisać dalsze dzieje Black Bolta i jego rodziny. W grudniu rozpocznie się „Inhumanity”, wielowątkowa opowieść, której punktem wyjścia będzie uwolnienie Mgieł Terriganu – źródła niezwykłych mocy Inhumans – na cały świat Marvela. Kluczową serią tego wydarzenia będzie nowy on-going „Inhumans” pisany przez Matta Fractiona z rysunkami Joego Madureiry. Jego akcja skupiać się będzie na konflikcie w najwyższych kręgach rodziny królewskiej Attilanu. Napiętej sytuacji z pewnością nie poprawia fakt, że populacja Nieludzkich będzie rosła w zastraszającym tempie – to z kolei przyczyni się do eskalacji konfliktu z ludźmi. Wszystko zmierza ku wielkiemu konfliktowi pomiędzy tymi, którzy sądzę, że „inne”, znaczy gorsze. Fraction chce na nowo podjąć wątek alienacji i rasizmu, który w Domu Pomysłów obecny jest od niemal samego początku. Konstrukcja fabuły w „Inhumans” ma być bliska „Grze o tron” z jej zakulisowymi intrygami i dworskimi potyczkami. Jeśli wierzyć ilustracji promującej event to w rolach głównych zobaczymy debiutującą w „Age of Ultron” Angelę, wracającego zza grobu Nightcrawlera, członka starych Guardians of Galaxy Yondu Udonta (którego w filmie Jamesa Gunna ma zagrać Michael Rooker), a także Petera Parkera (bo to prawdopodobnie on występuje w klasycznym stroju Spider-Mana).

Painkiller Jane” powraca w barwach imprintu Marvel ICON. Stworzona w 1995 roku przez Joego Quesadę i Jimmiego Palmiottiego bohaterka dostanie nową, czteroczęściową mini-serię. Autorem scenariusza będzie Palmiotti, a oprawą graficzną zajmą się Juan Santacruz (artysta zilustruje główną historię, w której Jane będzie musiała chronić arabską księżniczkę przebywająca na Manhattanie) oraz Sam Lofti (który zajmie się opowieścią o początkach niezniszczalnej bohaterki), a Amanda Conner (prywatnie żona scenarzysty) i Dave Johnson przygotują okładki. W porównaniu z przygodami pod szyldem Event Comics i Dynamite Entertainment, marvelowskie wcielenie Jane ma być bardziej dojrzałe, choć fabuła będzie polegała głównie na gęstej, sensacyjnej akcji. Palmiotti podkreśla, że nowa seria będzie bardziej realistyczna i pokaże główną bohaterkę z nieco innej, bardziej „romantycznej" strony, rozwijając wątek relacji z Maureen, przyjaciółki i partnerki (w pracy) Jane.

J.M. Straczynski robi „Terminatora”! Dalsze dzieje zmagań ludzkości ze złowrogim Skynetem pokazane zostaną na łamach 12-częściowej maxi-serii zatytułowanej po prostu „Terminator: The Final Battle”. Historia pisana przez Straczynskiego z rysunkami Peta Woodsa rozgrywa się przed wydarzeniami pokazanymi w filmie „Terminator: Salvation” i rozwija wątek zmagań Johna Connora z rosnącym w siłę Skynetem w niedalekiej przyszłości. Fabuła komiksu rozpocznie się z dniem 29 sierpnia 1997 roku, gdy Skynet uzyskał samoświadomość. JMS chce pokazać w jaki sposób z mechanizmu mającego zapewnić ludziom bezpieczeństwo, system ewoluował i stał się tym, czym się stał. Jak doszło do stworzenia Terminatorów? Scenarzysta zdaje się zwracać uwagę na aspekt, którego James Cameron nie dostrzegł – aby lepiej działać Skynet staje się nie tylko coraz lepiej dostosowany, ale coraz bardziej ludzki. Brzmi fajnie.

Mark Waid pracuje nad nowym komiksem. W listopadzie nakładem wydawnictwa Legendary ukaże się „Shadow Walk”. Wydana w formacie powieści graficznej opowieść traktuje o losach tajemniczego miejsca na Bliskim Wschodzie, z której nikomu nie udało się wrócić żywym. Legendy mówią, że tam właśnie znajduje się biblijna Dolina Śmierci. Tylko amerykański żołnierz John Raines przeżył wizytę w tym dość niegościnnym otoczeniu. I teraz właśnie on organizuje grupę naukowców i specjalistów po zęby wyposażonych w chrześcijańskie dewocjonalia, aby odkryć tajemnicę tej doliny. „Shadow Walk” będzie rysowane przez Shane`a Daviesa, a swoją cegiełkę przy powstawaniu tego komiks dołożył niejaki Max Brooks. Nie kojarzycie? Pisarz, syn aktora i producenta Mela Brooksa, ma na swoim koncie „The Zombie Survival Guide”  oraz „World War Z”.

czwartek, 18 lipca 2013

#1334 - Marzi tom 3: Nie ma wolności bez solidarności


Polak potrafi – „Marzi”, sześciotomowa seria autorstwa Marzeny Sowy (scenariusz) i Sylvaina Savoi (rysunek), doczekawszy się wydania zarówno na rynku frankofońskim, jak i w Ameryce, odniosła międzynarodowy sukces. Czytelnicy kupili opowieść pewnej małej dziewczynki o dziwnym kraju nad Wisłą, podobnie jak i polityczny establishment, któremu „Marzi” wydała się na tyle atrakcyjna, że wykorzystano ją jako element kampanii promocyjnej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Ale w ojczyźnie Sowy nie brakowało krytycznych opinii o jej komiksie…
„Nie ma wolności bez solidarności” to trzeci i zarazem ostatni album z serii „Marzi”. Jak zwykle na polskie wydanie składają się dwa tomy wersji frankofońskiej – są to „Pas de liberte sans solidarite” oraz „Tout va mieux” wydane w 2009 i 2011 nakładem Dupauis. W porównaniu z poprzednimi, ten wydaje się najbardziej rozpolitykowany. W obliczu polskiej transformacji ustrojowej perypetie Marzi schodzą na dalszy plan, a ona sama skupia się na obserwowaniu wydarzeń, które doprowadzą do narodzin III. Rzeczypospolitej.

Z swojej dziecięcej perspektywy relacjonuje wydarzenia, które przeszły do historii. Ale w jej narracji z debaty Wałęsy z Miodowiczem, obrad Okrągłego Stołu i wreszcie wyborów bije powierzchowność. Sowa odwołuje się do pewnych wydarzeń traktując je w sposób bardziej symboliczny. Z jednej strony trzeba pamiętać, że to publikacja skierowana do niepolskiego odbiorcy, więc opowieść o politycznych losach Rzeczpospolitej jest odpowiednio uproszczona i skrócona, z drugiej zaś – jej autorką jest dziecko, więc jej spojrzenie musi być do pewnego stopnia naiwnie. Ale pomimo tych ograniczeń autorce udało się uniknąć zarówno nadmiernej „pomnikowości”, jak i skrótowości.

Podoba mi się, w jaki sposób Marzi mówi o polskiej bezkrwawej rewolucji. Doskonale udało się jej uchwyć gorycz zwycięstwa Wałęsy i „Solidarności”, ale pisząc o zgniłych kompromisach udaje się uniknąć popadania w silnie zideologizowany i skrajnościowy dyskurs. Opowieść Marzeny Sowy o Polsce jest wyważona. To chyba najlepsze słowo. Może to zasługa dystansu, z jakiego autorka patrzy na swoją ojczyznę?

„Marzi” to tylko historyczny bryk, a jego autorce od opisywania ówczesnej sytuacji politycznej, jeszcze lepiej wychodzi oddawanie PRL`owskiego ducha. Sowie udało się doskonale uchwycić zeitgeist czasów, na które dzisiejsze pokolenie dwudziesto-, trzydziestolatków patrzy przez nostalgiczne okulary. Podwórkowe perypetie, nocne oglądanie „Twin Peaks”, szyk dżinsów i lalki Barbie – o tym wszystkim narratorka/bohaterka opowiada z tkliwą szczerością, przywiązując wagę do detalu i bardzo przekonująco. Świat Marzi szybko stał się moim światem. Uwodzicielsko kreowana rzeczywistość dziecięcych wspomnień, nierzadko ledwo pamiętanych lub niekiedy prawie zapomnianych emocji i smaków nagle odżywa z potężną siłą. Ale nie sposób nie docenić zasług Sylviana Savoii, którego kreska wyczarowała ten świat.

Francuski rysownik filtruje szarą rzeczywistość Polski lat osiemdziesiątych przez dziecięce spojrzenie i odwołując się do estetyki cartoonu tworzy atrakcyjne wizualnie „opakowanie” opowieści Sowy. Niesamowite w jak doskonały sposób artysta, dla którego rzeczywistość schyłku PRL znana jest jedynie pewnie z opowieści i materiałów źródłowych, potrafił uchwycić emocje związane np. z kupnem swojego pierwszego snickersa. Pod względem formalnym „Marzi” zdaje się nawiązywać do protokomiksowch tradycji „Koziołka Matołka” czy innych produkcji Makuszyńskiego i Walentynowicza, choćby przez układ kadrów, pewną dwutorowość narracji wizualnej i werbalnej, a także dość oszczędne korzystanie z komiksowych możliwości łączenia słowa, z obrazem. Wydaje mi się, że jest to jak najbardziej świadomy zabieg, który świetnie współgra z treścią utworu. I tak, jak nie mam najmniejszych wątpliwości, że Savoia to rysownik naprawdę wysokiej klasy, który rozumie język komiksu, tak co do Sowy nie jestem już tego tak pewien.

Z narracji Marzi bije strasznie pretensjonalna filozofia, jakby ideologicznie sformatowana pod francuskiego odbiorcę. Czytając wypowiedzi głównej bohaterki o wolności, solidarności, ludzkiej godności, utrzymane w patetycznym tonie, zupełnie nie pasującym do niej nie pasujące, wyczuwałem fałsz. Co więcej kreacja komiksowej Marzi jest niekonsekwentna. To oczywiste, że w porównaniu z poprzednimi tomami bohaterka jest dojrzalsza i rezolutniejsza, ale niekiedy nie wiedziałem, kto do mnie mówi – Marzena Sowa z krwi i kości czy też jej komiksowy odpowiednik. Czasem ton Marzi był zbyt dojrzały, zupełnie nie pasujący do chodzącej do szkoły podstawowej dziewczynki.

Z czego wynika sukces „Marzi”? To historia lekka, chwytliwa, przyjemna. Ładne opakowana i dobrze zrobiona. Utrzymana w duchu komiksu mainstremowego i jego poetyce podejmuje tematy zarezerwowane raczej dla twórców z większymi ambicjami. Dla Francuza czy Amerykanina to historia ujmująca swoją egzotyką. W Polaku natomiast budzi rzewne wspomnienia dzieciństwa. Ale raczej komiks jednorazowego użytku, do którego po jednorazowej lekturze powracać się nie chce.

środa, 17 lipca 2013

#1333 - Alfabet z dymkiem - D

Udało się jakoś ukończyć C. Czas na D (lub to moje złudzenie).

Gwoli przypomnienia dla osób, które po raz pierwszy tu zajrzały - cykl alfabet z dymkiem skierowany jest przede wszystkim do bibliotekarzy, by dać im możliwie najszersze i w miarę uporządkowane spojrzenie na najważniejsze (moim zdaniem) nazwiska, tytuły, zjawiska, wydawnictwa lub wydarzenia związane z komiksem. Oczywiście, cykl ten może czytać każdy. I jeśli coś lub kogoś Waszym zdaniem istotnego zdarzy mi się pominąć, będę wdzięczny za sugestie, uwagi, sprostowania. Z góry też przepraszam za widoczny zapewne brak wielu mang, ale tego tematu nie ogarniam.

Tymczasem - D.

Dallas Bar - komiks science-fiction wydany w Polsce przez Egmont w serii "Plansze Europy". Autorem rysunków jest znany twórca komiksowy, Marvano, natomiast scenariusz napisał pisarz science-fiction, laureat nagród Hugo i Nebuli (i wielu innych), Joe Haldeman. A sam komiks? Najemnik, genialny naukowiec, polityka, skorumpowany świat, androidy, statki kosmiczne itd. Dla miłośników fantastyki - pozycja obowiązkowa.
Dallas Barr

James Robert Davis - przyznajcie się - kto wiedział, o kim mowa? Podejrzewam, że niewiele osób potrafiło skojarzyć tę osobę z jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych bohaterów prasowego komiksu wszech czasów. Bowiem James Robert Davis, czyli Jim Davis, jest twórcą Garfielda. I nie wiem, czy istnienie jakiś bardziej znany koci bohater w historii kultury Zachodu. Podejrzewam, że Kota z Cheshire kojarzyłoby mniej osób.  Podobnie - Behemota.
garfield

Daytripper. Dzień po dniu - mała seria komiksowa przez niektórych uznawana za jeden z najciekawszych tytułów, jaki ukazał się w Polsce w zeszłym roku (jeszcze nie czytałem). Otrzymał w 2011 trzy bardzo ważne nagrody - Eisnera, Harvey Award i Eagle Award. Autorami są Brazylijczycy - Fábio Moon i Gabriel Bá. Cytat z opisu polskiego wydania: "Gdy zapytano nas po raz pierwszy, o czym jest DAYTRIPPER, odpowiedzieliśmy bez wahania: “O życiu”. Usłyszeliśmy krótkie: “I już?”. Zapadła cisza." Nie wiem, jak Was, ale mnie zachęca.
daytripper

Ryszard Dąbrowski - twórca, który wyrósł z tradycji polskiej sceny anarchistycznej. Znany jest głównie z wykreowania postaci redaktora Szwendaka, a przede wszystkim serii o Likwidatorze, polskim anty-super-bohaterze. Osobiście Likwidatora bardzo lubię, jednak biorąc do ręki komiksy stworzone przez Dąbrowskiego trzeba mieć na uwadze, że wszelkie uczucia patriotyczno-narodowo-religijne zostaną obrażone. Od twórcy Likwidatora dostaje się wszystkim równo, politykom z każdej możliwej strony, od lewa, przez środek, do prawa, tym, którzy niszczą przyrodę, klerowi itd. Humor czasem jest dość gruby, w komiksach tych wiele jest też wulgaryzmów. Absolutnie nie dla dzieci. W moim przekonaniu jeden z najciekawszych utworów komiksowych w bezkompromisowy (i bardzo "na bieżąco") komentujący aktualne wydarzenia. Z tego powodu niektóre opowieści niestety szybko się starzeją (czytelnicy urodzeni w latach dziewięćdziesiątych mogą mieć problem z identyfikacją niektórych polityków, którzy zniknęli ze sceny, albo osób z życia publicznego, jak ksiądz Tiszert). Znać wypada, jednak sięgając trzeba być przygotowanym na mocne uderzenie.
Likwidator01

Dilbert - skoro w literce A pojawił się Scott Adams, to tutaj musi pojawić się on. Inżynier, pracujący w korporacji, w którego postaci, jak podejrzewam, znajduje swoje odzwierciedlenie wielu czytelników (bez względu na to, czy są pracownikami korporacji...). Cóż, absurd jest wszędzie. A jako że otacza nas wszechabsurd... Dilbert musi być kochany. Pierwszy pasek o przygodach pracownika korporacji został opublikowany 16 kwietnia 1989 roku. Obecnie paski z nim pojawiają się w 2000 gazet i czasopism w 65 krajach świata i 25 językach.
dilbert

Dolna Półka - imprint wydawnictwa timof i cisi wspólnicy. Zorientowane na wydawanie przede wszystkim młodych, nowych twórców komiksu polskiego. Wydaje również magazyn "Profanum" (dotąd ukazały się dwa numery), zawierające przegląd krótkich historii komiksowych różnych autorów. Tutaj można się zapoznać z ideą towarzyszącą założycielom wydawnictwa.
profanum_1_cover

Donald - o serii z Kaczorem Donaldem swego czasu pisał Michał Jankowski. Nic dodać, nic ująć...

Doman - współczesnym dzieciakom pewnie nic ten tytuł nie mówi. Jednak gdy dorastałem, był to jeden z niewielu komiksów, w których pojawiali się słowiańscy wojowie. Seria nawiązuje do polskich legend o powstaniu Polski, scenariusz wzorowany był na "Starej baśni" Kraszewskiego. Już choćby z tego powodu warto wiedzieć (i podsuwać dzieciakom). Bo nie sądzę, by o powieści Kraszewskiego uczyły się dziś w szkole. Nic wielkiego - próba zesłowianizowania Conana - ale wiedzieć warto, że mamy i taki tytuł w historii polskiego komiksu.
Doman_05

Dragon Ball - manga (a także anime), którego twórcą jest Akira Toriyama. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych tytułów komiksu japońskiego. Inspirowana "Wędrówką na Zachód", jedną z czterech klasycznych powieści chińskich, manga opowiadają o przygodach chłopca Son Gokū, który wraz z przyjaciółką o imieniu Baluma wyrusza na poszukiwanie Smoczych Kul. Przyznaję, że nie czytałem - z opisu fabuły wynika, że prócz poszukiwania Kul, chłopiec broni losów Ziemi.

dragonball

Dylan Dog  - został stworzony w 1986 roku przez włoskiego twórcę (scenarzystę) Tiziano Sclaviego (rysunki do różnych tomów wykonują różni artyści, jak Andrea Venturi, Luigi Piccatto, Giampiero Casertano, Angelo Stano i inni). Seria opowiada o detektywie zajmującym się rozwiązywaniem paranormalnych zagadek. Dla wielbicieli powieści grozy i dobrych horrorów - przednia lektura. Zresztą wydawcy często przytaczają słowa samego Umberto Eco, który podobno powiedział: "Biblię, Homera i Dylana Doga mogę czytać bez przerwy". Podobno każdego miesiąca tomiki z historiami o detektywie mroku sprzedawały się we Włoszech w milionowym nakładzie (angielska wikipedia podaje jednak, że w 350 tys., ale to i tak nakład olbrzymi).
DylanDog1