piątek, 31 maja 2013

#1304 - Komix-Express 187

Agata Wawryniuk finalistką „Talentów Trójki”. Autorka „Rozmówek polsko-angielskich” wydanych nakładem Kultury Gniewu została nominowana w kategorii „Sztuki wizualne”. Radiow Trójka w rzeczonym konkursie nagradza najbardziej interesujących debiutantów i młodych artystów oraz zapewnia im realną pomoc finansową. Do zgarnięcia jest 10 tysięcy złotych w trzech kategoriach – oprócz wspomnianych wizualiów nagrodzenie zostaną artyści teatralni i filmowcy. Wyniki konkursu ogłoszone zostaną 20 czerwca w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej. Galę poprowadzą Katarzyna Borowiecka i Ryszard Jaźwiński. Podczas uroczystości wystąpi zespół UL/KR. Kolejnych finalistów poznamy w trzy kolejne weekendy 1 i 2 czerwca, 8 i 9 czerwca, 15 i 16 czerwca w audycjach "Radiowy Dom Kultury", "Magazyn Bardzo Kulturalny" i "Trójkowo, filmowo".

Już za dwa tygodnie swoją premierę będzie miała pierwszy zeszyt „Jana Hardego”. Nowa seria autorstwa znanego z „Konstruktu” Jakuba Kijuca opowiada o losach bohatera, który po zakończeniu II Wojny Światowej wraz z oddziałem R.O.T.A. walczy z komunistycznym okupantem. Utrzymany w dość typowej konwencji super-hero „Jan Hardy” nie ukrywa swojego ideologicznego zaangażowana. Kijuc zwęszył rynek zbytu dla swoich produkcji w środowiskach patriotycznych i prawicowych. Czy to co nie udało mu się z komiksiarzami (czytaj: jakikolwiek rynkowy czy artystyczny sukces), uda się wśród członków Młodzieży Wszechpolskiej i ONR? Pierwszy „Hardy” liczył będzie sobie 36 kolorowych stron i trzeba za niego będzie zapłacić 13 złotych. Tak prezentuje się oficjalny opis pierwszego zeszytu cyklu, czyli „Chłopaków z lasu”:

Rok 1945. Rosjanie przewożą na teren okupowanej Polski tajemniczy obiekt. Według informatora oddziału R.O.T.A. ma on pomóc w ostatecznym pokonaniu polskich superbohaterów z podziemia antykomunistycznego. Tylko Jan Hardy, Franciszek, Planit III, Danka i Źdźbło mają szansę pomieszać szyki komunistom. Do walki z czerwonym terrorem przyłącza się pewna osobistość z 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii!

Swoją premierą miał album "Czterej Jeźdźcy Apokalipsy". Nowy komiks wydany nakładem wydawnictwa Mucha Comics kosztować będzie 99 złotych, a zamknie się na 216 kolorowych stronach. Autorem przekładu jest Jacek Drewnowski. Skrypt do opowieści o końcu świata został napisany przez trójkę scenarzystów - Michaela Mendheima, Mike`a Kennedy`ego, Seana Jaffeego, a oprawą graficzną zajął się Simon Bisley (z niewielką pomocą Chada Fidlera, który przygotował kolory). Rzecz jest całkiem świeżym projektem, który został przygotowany, aby uczcić 35. urodziny kultowego magazynu „Heavy Metal”. Tak przedstawia się opis tej pozycji:

Proroctwo głosi, że „cztery” będzie liczbą końca świata.

Czterej Jeźdźcy – odwieczni, straszliwi i niepowstrzymani – spadną na ludzkość, a zwać się będą: Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć.

Rozpętają Armagedon...

Adam Cahill jest jednym z wybranych wojowników Zakonu Salomona, których zadaniem jest pilnowanie starożytnych Siedmiu Pieczęci. Jeśli zostaną złamane, nadejdzie koniec świata. Jednak są też tacy, którym zależy na nadejściu końca.

Kiedy prawie wszystkie pieczęcie znajdą się w rękach wroga, Adam zmuszony zostanie do podjęcia desperackich kroków. Uda się do piekła w poszukiwaniu trzech potępionych dusz, aby przy ich pomocy przeciwstawić się Jeźdźcom Apokalipsy. Stawką walki będzie ocalenie całej ludzkości.


Jeszcze tylko do 10 czerwca w Galerii Komiksu i Ilustracji znajdującej się w Centrum Kultury Zamek (Plac Świętojański 1 we Wrocławiu) będzie można oglądać wystawę praca Krzysztofa Gawronkiewicza zatytułowaną „Fantastyczny Komiks”. Na ścianach same rarytasy – plansze (tylko wydruki, a nie oryginały) z takich znakomitych komiksów, jak „Mikropolis”, „Burza”, „Romantyzm” i „Esencja” oraz „Achtung Zelig! - Druga wojna”. A tymczasem w Bydgoszczy swojej ekspozycji doczeka się Agnieszka Szczepaniak. W Strefie na ulicy Długiej 11, dnia 8 czerwca odbędzie się wernisaż. Wystawa będzie czynna do końca czerwca. Oto jej opis:

Wystawa „Pod spodem” obejmie etapy od "nie chce jej się z nim" po "nie ma z kim", czyli trochę o związkach, rozstaniach i poszukiwaniach. Rysunki o tym, o czym chciałoby się zapomnieć, ale się nie uda, nieważne ile by się wypiło, mają te wstydliwe doświadczenia oswoić, wyciągnąć spod spodu na światło dzienne i z tajemnicy rozebrać. Żeby nie powodowały już rumieńca wstydu.

I jeszcze więcej wystaw – Trust w BWA w Jeleniej Górze, Klimowski w stolicy. Ekspozycję prac Przemysława Truścińskiego, którą przygotuje Piotr Machłajewski będzie można podziwiać od 5 czerwca (potrwa aż do 9 lipca). A w Warszawie, tego samego dnia, w Kawiarni Relaks przy ulicy Dąbrowskiego 8 wernisaż swoich prac uświetni swoją osobą sam autor, czyli Andrzej Klimowski. Wystawa zatytułowana „Andrzej Klimowski – Plakaty” będzie czynna do 7 lipca i towarzyszyć jej będzie 64-stronnicowy katalog. Klimowski to grafik, malarz, scenograf, ilustrator, projektant okładek i plakatów (między innymi dla Royal Shakespeare Company), autor filmu animowanego „Martwy Cień” oraz oczywiście powieści graficznych: „Mistrz i Małgorzata”, „Depository”, „The Secret”, „Horace Dorlan” czy „Dr. Jekyll and Mr. Hyde”.

czwartek, 30 maja 2013

#1303 - Komix-Express na Dzień Dziecka (187)

Autorem specjalnego wydania Komix-Expressu jest Maciej Gierszewski. Giera zadał sobie sporo trudu, aby wyłowić z sieci i zebrać w jednym miejscu zestaw komiksowych atrakcji dla najmłodszych fanów kolorowych zeszytów i dla ich rodziców. Sprawdźcie co ciekawego dzieje się w Waszym mieście!

Najmłodsi fani komiksu mogą się wybrać do galerii „Cheap East” w Centrum Kultury Zamek (ul. Św. Marcin 80/82, Poznań), gdzie o 11.00 rozpocznie się wernisaż wystawy komiksów, na której zostaną zaprezentowane komiksy dziecięce z ponad sześcioletniej działalności warsztatowej poznańskiego projektu Centrala – Mądre komiksy. A po nim o 11.20 warsztaty komiksowe, podczas których dzieci poznają tajniki tworzenia opowieści obrazkowych. Zaplanowane akcje to: wyobrażanie, konstruowanie, rysowanie, wycinanie. Prowadzenie: Maja Demska.



#1 Klub Kosmos Kosmos (ul. Koszykowa 55, Warszawa) zaprasza w godz. 12.00-16.00 na Dzień Dziecka, czyli Strzel Focha z Bachorem. Najmłodsi wezmą udział w kosmicznych warsztatach, a od 15.00 trochę starsi – w warsztatach komiksowych.

Co by było, gdybyście mieli stworzyć własną mleczną drogę, ułożyć planety według własnego pomysłu, pomalować kosmos jak wam się tylko chce? A co by było, gdybyście mogli ułożyć słońce ze strzępków gazety, gwiazdy z nakrętek. A gdyby tak odcisnąć własną dłoń na księżycu? Wszystko to stanie się możliwe na kosmicznych warsztatach z okazji Dnia Dziecka. Z zebranych materiałów, również recyklingu – do którego przynoszenia… zachęcamy wszystkich rodziców – stworzymy wielki kosmos, opowiemy sobie o tym jak o taki kosmos zadbać, posłuchamy kosmicznych dźwięków i opowiemy sobie kilka kosmicznych historyjek. Te warsztaty poprowadzą BACHOROWE MAMY.

Od 15.00 zapraszamy zaś nieco starsze dzieci na super warsztaty komiksowe, na których Szaweł Płóciennik, autor albumów takich jak "Moja terapia" czy "Sprane dżinsy i sztama" nauczy jak opowiadać historie za pomocą obrazków i na czym w zasadzie polega praca komiksiarza. Mamy również niespodziankę autor zaprezentuję fragmenty swojego nowego jeszcze nie publikowanego komiksu "Naleśniki z jagodami".

#2 Dzień Dziecka, czyli raz, dwa, trzy Łauma patrzy w Teatr Studio (Plac Defilad 1, Warszawa), start o godzinie 11.30.

W planach: bazgranie po ścianie, podchody i zawody, warsztaty muzyczne, zabawy i konkursy (do wygrania m.in. wejściówki na spektakl dla dzieci "Łauma. Komiks na żywo").

#3 Weekend premier w Badecie – "Opowieści z najdalszych przedmieść" (ul. Lentza 35a, Warszawa). Uwaga! Wydarzenie ma miejsce 30 maja, w czwartek o godz. 17.00

Badet kluboksięgarnia dziecięca zaprasza na spotkanie z niezwykłą prozą Shauna Tana i warsztaty plastyczne inspirowane książką Opowieści z najdalszych przedmieść. Wspólnie z dziećmi stworzymy miniaturowy ogród z przedmiotów znalezionych, a po zajęciach wydawnictwo Kultura Gniewu zaprosi nas na nagrodzony film "The Lost Thing".


#4 Łauma. Bajka zbyt straszna dla dorosłych. Komiks na żywo w Teatr Studio (Plac Defilad 1, Warszawa). Uwaga! Wydarzenie ma miejsce 2 czerwca o godzinie 16.00.


Komiks na żywo w teatrze - trójka aktorów, kostiumy prawie zlewające się z tłem, scenografia niemal nieobecna. Rzutnik i kadry z komiksu. Obrazy „dziejące się” na oczach widzów. Aktorzy stający się częścią świata kreskówek. Rysunkowe postaci z komiksu „wychodzące do nas” na scenę.

Rodzice Dorotki decydują się porzucić zgiełk wielkiego miasta i wracają na rodzinną Suwalszczyznę. Tam dziewczynka odkrywa tajemniczy, zapomniany świat bałtyjskich wierzeń, bogów i leśnych stworów. Ale też jest to bajka na wskroś nowoczesna, mówiąca o problemach współczesnego człowieka. To połączenie dziecięcej perspektywy opowiadania i „dorosłej” narracji budującej napięcie i pchającej akcję do przodu w zawrotnym tempie. Kim jest tytułowa Łauma i dlaczego budzi strach w najodważniejszych? Przyjdź i przekonaj się sam!

#5 Dzień Dziecka w Tekturze.

Już po raz drugi Tektura (Wieniawska 15a, Lublin) organizuje Dzień Dziecka. Zabawa trwa od 12.00 do 15.00. W tym roku skupimy się na propagowaniu zdrowego i bezpiecznego trybu życia.


Podczas Dnia Dziecka w sobotę Dominik Szcześniak, scenarzysta komiksu "Tim i Miki: W Krainie Psikusów" opowie o tym, skąd bierze się pomysły na komiksy dla dzieci, ile osób trzeba, aby taki komiks zrobić i jak taki komiks powstaje. Dla przybyłych dzieci przewidziane są niespodzianki – komiks "Tim i Miki: W Krainie Psikusów", który dotrze do Tektury dzięki uprzejmości wydawnictwa timof i cisi wspólnicy oraz strony Sklep.gildia.pl.

#6 Tytus na Dzień Dziecka.

Uwaga! Wydarzenie będzie miało miejsce 31 maja od godziny 11.00 (w: Sala Widowiskowa i Galeria GOK, ul. Nadbrzeżna 20,  Ustronie Morskie ).

W programie: pokaz filmu "Tytus, Romek i A’Tomek wśród złodziei marzeń", rozwiązanie konkursu plastycznego z nagrodami, warsztaty komiksowe, wystawa komiksu.

środa, 29 maja 2013

#1302 - Syklus

Od zakończenia Ligatury minęło już dobrych kilka tygodni. Post factum okazuje się, że znakiem rozpoznawczym (ostatnio używa się sformułowania: „identyfikacja wizualna”) tegorocznego festiwalu powinien być dinozaur, właściwie dinozaury, wiele różnych, dużych i małych, znanych, nieznanych. Mimowolnie się pojawiły w wielu miejscach i sytuacjach. Niektórych się spodziewałem, inne były dla mnie sporym zaskoczeniem.

Wiedziałem, że w książce „Za oknem świeci słońce” Anji Wicki główny bohater bardzo lubi wymarłe jaszczury. Kredą na ulicy rysuje ich ogromne kontury. Może otrzymać, od troszeczkę starszej koleżanki, fajną figurkę gada, ale musi coś w zamian zrobić: wsunąć palec w jej waginę. Wiedziałem, że Anja na wystawę w Kolektywie 1A przywiezie, obok oryginalnych plansz z komiksu, także kilka figurek ze swojej kolekcji. Zaskoczyło mnie, że w komiksie „Komarów” Bart Nijstad używa dinozaura w takim samym kontekście, co Anja w swojej książce: jako swoistej figury stylistycznej związanej z dojrzewaniem.

Ale największym zaskoczeniem (z półki prastarych gadów), była książka pt. „Syklus”, którą przywiózł ze sobą Martin Ernstsen (autor „Pustelnika”). W piątek przekazał na stoisko festiwalowe do sprzedaży 5 sztuk, wszystkie sprzedały się pierwszego dnia, także sobie kupiłem. W sobotę kilka osób przyszło i szukało tej książki, ale więcej Martin już nie miał.

„Syklus” (czyli w tłumaczeniu:  „Cykl”) to prosta opowieść przedstawiona na 32. stronach bez użycia słów. Komiks przedstawia alternatywną historię Ziemi i ludzkości. Takie: Co by było, gdyby…? Gdyby cykl ewolucyjny miał szansę zatoczyć jeszcze jedno koło? Aktualnie to ludzie chodzą do Muzeum Historii Naturalnej i oglądają skamieniałe szkielety ogromnych, prehistorycznych gadów, ale gdyby teraz, nagle wielki meteor nadleciał i uderzył w Ziemię, gdyby ludzkość wyginęła, gdyby cywilizacja homo sapiens została zniszczona, gdyby wszystko zaczęło się jeszcze raz, w kolejnym pra-poczatku, gdyby ewolucja miała jeszcze jedną szansę... Wybuchają wulkany, formują się kontynenty, w ocenie powstaje życie, rozwija się, gady wyłażą na ląd, przyjmują postawę wyprostowaną, odkrywają ogień, wynajdują koło, litery, druk… Cywilizowane dinozaury idą do Muzeum Historii Naturalnej na wycieczkę, a tam mogą oglądać skamieniałe szczątki homo sapiens.

Nie zabawa dziejami Ziemi, wg scenariusza i pomysłu Martina Ernstsena, stanowi o sile tego komiksu. To fenomenalne plansze (w kolorze!) szwedzkiego ilustratora Kiliana Enga powodują, że chce się ten skromny skądinąd zeszyt kartkować raz po raz.

Kilian Eng jest autorem bardzo charakterystycznych plakatów, które przypominają trochę skrzyżowanie estetyki okładek płyt z kolorowych lat ’80 minionego wieku i komiksów Moebiusa oraz Alejandro Jodorowskiego, czyli surrealizmu z sci-fi. Omawiany „Syklus” jest pierwszym komiksem w jego karierze. Widać, że tworzenie ilustracji nie jest mu obce, sztukę tę opanował wyśmienicie. Wiele z plansz w tym albumie jest całostronicowa. Mam wrażenie, przeglądając kolejny raz książkę, jakby sekwencyjność została zbudowana za pomocą plakatów. O dziwo, nie mam żadnych zastrzeżeń. Taki sposób prezentacji opowieści sprawdza się wyśmienicie. Kilian Eng nie rozmienia się na drobne. Na pięciu stronach, za pomocą łącznie sześciu kadrów, ukazuje, jak mógłby wyglądać koniec znanego nam świata. Czytelnik nie ma żadnych wątpliwości, wierzy w to, co widzi. Narracja mimo takich gigantycznych (epokowych) przeskoków jest spójna.

W komiksie Martina Ernstsena i Kiliana Enga dinozaury są górą. Odwrócenie ról wskazuje na ironię ewolucji. Zabawne, ale także pouczające.

wtorek, 28 maja 2013

#1301 - Opowieści z najdalszych przedmieść

W długi weekend majowy w Poznaniu była bardzo ładna pogoda, świeciło słońce, było ciepło, wiał lekki wiaterek. Tak, bardzo przyjemnie było. Nigdzie nie wyjechałem, zostałem w mieście. W niedzielę po śniadaniu pomyślałem, że należy iść na spacer. Tylko gdzie? Najlepiej do parku. Zdecydowałem, że pójdę na Cytadelę. Uznałem, że warto zabrać ze sobą coś do czytania, bo ile można się przyglądać jeżdżącym na rolkach, rowerach, biegającym, skaczącym za frisbee psom. Zabrałem ze sobą książkę „Opowieści z najdalszych przedmieść” australijskiego autora Shauna Tana, którą kilka tygodniu wcześniej wydała Kultura Gniewu. I to był dobry wybór, bardzo dobry wybór. 
„Opowieści…” to książka, w którą się wpada. Od pierwszej strony, właściwie od wklejki, gdzie autor narysował wiele różnorakich, małych ilustracji. Na pierwszy rzut oka wyglądają one jak wyjęte ze szkicownika, takie bez ładu i składu umieszczone rysuneczki, które być może rysownicy robią z nudów lub dla zabicia czasu. Jednakże w wykonaniu Tana jest w nich coś więcej. Są subtelne i miejscami absurdalne. Ogląda się je z ciekawością. Po sczytaniu przedniej wklejki, niezwłocznie przewróciłem na tylną, aby sprawdzić, czy tam też są. Są. Chciałem od razu także je przeczytać, już zacząłem, ale się powstrzymałem. Wróciłem do pierwszych, rozbiegowych stron, bo i one są wspaniale zaprojektowane.

Żeby nie było niejasności, należy wyraźnie podkreślić, że najnowsza publikacja Kultury Gniewu nie jest komiksem. Co dla wielu czytelników, będzie wielkim zaskoczeniem. Chociaż nie jest to tylko i wyłącznie zbiór opowiadań opatrzony pięknymi oraz trafnymi ilustracjami. W wypadku tej książki mamy do czynienia z concept albumem. Strona wizualna książki, edytorska, redakcyjna i narracyjna zostały spięte razem. Wszystkie elementy składowe zostały zaprojektowane, wymyślone/obmyślone przez autora, nic w niej nie jest przypadkowe. Czytelnik chwali/zachwyca się każdym z elementów, a nie tylko treścią lub ilustracjami. „Opowieści z najdalszych przedmieść” są pięknie przemyślanym, zaprojektowanym przedmiotem. W tym miejscu należy zaakcentować, że polski wydawca również zadbał o każdy szczegół tej publikacji, chwała mu za to.

Niedawno czytałem książkę Georgesa Pereca pt. „Pamiętam że”, którą opublikował krakowski Lokator. I jakoś obie książki mi się ze sobą złożyły. Mam wrażenie, że ze sobą współgrają, albo mi się tylko tak wydaje. W każdym razie obie bazują na podobnym założeniu: pamięć jest ważna. Jednakże w wypadku książki Pereca znaczące jest to, że pewne rzeczy z o s t a ł y zapamiętane i poprzez pamięć własną budowane jest iluzoryczne poczucie wspólnoty („iluzoryczne”, albowiem przeszkadzają braki, dziury w pamięci, „fałszywa pamięć”, która zakłamuje, dodatkowo książka nie funkcjonuje bez przypisów wydawcy, wyjaśniających kto, skąd, z kim, dlaczego).

W wypadku książki Tana również mamy odwołanie do wspomnień z dzieciństwa. Tylko nie ma próby ich (re)definicji, szukania sensów, realnej nad(od)budowy. Opowieści snute przez narratora wywodzą się z dziecięcej wyobraźni. Tytułowe Przedmieścia są miejscem magicznym, w którym nie wszystko jest jasne, nie wszystko jest wyjaśnione za pomocą „twardych” faktów. Brakujące elementy układanki dopowiada wyobraźnia, dziecięca wyobraźnia. Próba wyjaśnienia rzeczywistości za pomocą „magicznych” sytuacji, przywodzi na myśl także prozę Gabriela García Márqueza.

Zastanawia mnie, czy książka „Opowieści z najdalszych przedmieść” jest publikacją dla dzieci, albo do jakiego stopnia nią jest? Nie ulega wątpliwości, jest to fenomenalny zbiór opowiadań. I chyba przeznaczona jest, mam takie przeczucie, dla dorosłych i nie, bo tak to już bywa z dobrą literaturą.

Komiks można nabyć tutaj: Picture Book.pl

poniedziałek, 27 maja 2013

#1300 - Podejdź bliżej

James Kochalka w wywiadzie udzielonym dawno, dawno temu Karolowi Konwerskiemu bez ogródek mówi, że komiks autobiograficzny to kłamstwo. Łgarstwo strojące się w często w wyznaniowe, rozliczeniowe albo ekshibicjonistyczne piórka. Znakomity amerykański twórca nie ma najmniejszych złudzeń, co do szczerych intencji autora, ale grubą krechą oddziela biograficzną prawdę od literackiego oszustwa.

To być może banał, ale najwybitniejsi współcześni twórcy komiksowi (nie tylko ci amerykańscy) grają tą kartą często. Nierzadko ze znakomitym (artystycznie) wynikiem. Craig Thompson, Alison Bechdel czy Marjane Satrapi za pomocą graphic novel chcą docierać do prawdy. Jakiejś. O sobie, o swojej przeszłości, o swoich uczuciach. Co ciekawe, z przekonaniem, że da powiedzieć się coś "prawdziwego" nierzadko koresponduje wyrafinowana warstwa formalna (jak w przypadku niesamowicie mocno zikonizowanego "Persepolis"), potęga literackiej intertekstualności (w czym celuje "Fun Home") albo "zwykła" magia komiksowego opowiadania, alchemia łączenia obrazu ze słowem (niech to będzie cechą "Blankets"). Historia sztuki komiksowej tak się potoczyła, że niemała część najwybitniejszych osiągnięć w tej materii to teksty właśnie autobiograficzne, będące jednocześnie jednym, wielkim, paskudnym kłamstwem swoich autorów. Upiększone, wymuskane, często skażone młodzieńczą melancholią, albo wręcz przeciwnie – brutalnym resentymentem. Niejako przy okazji ich dzieła mają również (albo przede wszystkim?) funkcje terapeutyczne, bo dzięki nim przepracowują swoje traumy, co by nie skończyć w przebraniu nietoperza i uganiać się za przestępcami.

Wydaje się, że Line Hoven ucieka jak tylko może od amerykańskiego (choć nie tylko) złudzenia komiksu autobiograficznego. Niemiecka artystka nie chce śnić snu o artystycznym autobiografizmie, bo jest świadoma literackiego fałszu. Z taką świadomością podejmuje jednak próbą opowiedzenia o losach swojej rodziny, pośrednio także o sobie samej, ale również przygląda się mechanizmom pamięci i narracji. Co pamiętamy? Jak pamiętamy? Dlaczego pamiętamy? Jakie to ma właściwie znaczenie? I do czego jest potrzebne? A wszystko zaczyna się od wyblakłych fotografii…

"Podejdź bliżej" to także próba znalezienia sposobu, języka, jakiegoś tworzywa, które najlepiej będzie nadawało się do rekonstruowania/opowiadania o przeszłości. Hoven skupia się na przedmiotach, wnętrzach, biletach, rachunkach, książkach. Artefaktach przeszłości. Odbierają sobie głos pozwala niejako im opowiadać historię swojej rodziny, która miała decydujący wpływa na jej własne życie. Z pozoru błahe wydarzenia, epizody z życia jej rodziców i dziadków, takie jak pała z angielskiego, nieudana próba zbudowania radia czy chorobowa infekcja, nabierają wielkiego znaczenia w zupełnie innym kontekście.

Z konceptem na album i jego treścią koresponduje jego forma. Pracując nad swoją pracą dyplomową w Wyższej Szkole Artystycznyh w Kassel Hoven posługiwała się scratchboardingiem. Jest to technika polegająca na (dosłownie) wydrapywaniu rysunków. Tak, jak z planszy w całości pokrytej czarnym tuszem z pomocą szeregu ostrych narzędzi wyłaniają się kolejne ilustracje, tak z otchłani niepamięci ratowane są fragmenty wspomnień, a analogicznym odpowiednikiem brzytw, nożyków, czy czego tam używa Hoven jest język komiksu. Efekt, jaki został uzyskany w "Podejdź bliżej" jest jednak stosunkowo daleki od dzieł innego znakomitego "wydrapywacza", Thomasa Otta. Szwajcarski mistrz nastrojowej grozy celował raczej w ekspresjonistyczną estetykę, pełną frenetycznych efektów, potęgujących nastrój grozy, natomiast Niemka trzyma się raczej po komiksowemu uproszczonej realistycznej konwencji. Ascetycznej, chłodnej, w pewien przekorny sposób przypominający stare, wyblakłe fotografie.

"Podejdź bliżej" arcydziełem nie jest, ale Line Hoven udało się stworzyć komiks wyjątkowy. Unikający czczego awangardyzmu, ale bardzo odważny w formie. W treści intymny, ale nie zwykle uniwersalny. Niemcom możemy zazdrościć nie tylko Goethego, autostrad i Bundesligi. Hoven wpisuje się w długą listę twórców komiksowych zza naszej zachodniej granicy z solidnym warsztatem, świadomych możliwości komiksu i głową pełną fantastycznych pomysłów.

niedziela, 26 maja 2013

#1299 - Komix-Express 185

Jak pisałem w zeszłym tygodniu w ramach konkursu stypendialnego Gildii wyróżniony został projekt Sebastiana Skrobola. Trudno uwierzyć, ale „Quiet little Melody. A Simple Fairytale”, bo tak komiks nazywać się będzie, dla autora będzie pełnometrażowym debiutem. Etatowy zdobywca nagród w konkursach na krótką formę przy MFKiG (III. w 2008, 2009 i 2010 roku, II. w 2011 i wreszcie I. w roku zeszłym), znakomity kolorysta, który pracował przy takich pozycjach, jak „Sceny z życia murarza”, „Taunted” czy niedawno wydane „Tim i Miki w Krainie Psikusów” do tej pory potykał się tylko z krótką formą. Na początku historia miała być po prostu kolejny shortem, ale wraz z pojawianiem się kolejnych pomysłów projekt się rozrósł do rozmiarów albumu. „Pomysł na tą historię chodził za mną już jakiś czas. To taka opowieść, która zawsze chciałem opowiedzieć” - mówi Skrobol. Wygrana w konkursie dała impuls do wzięcia się ostro za ten projekt. „Quiet little Melody” będzie utrzymane charakterystycznej dla tego twórcy stylistyce baśniowego horroru. Będzie las, duchy dzieci, wielkie wilki i pośrodku tego wszystkiego mała dziewczynka, która aby uratować swojego brata, będzie musiała pokonać pradawne zło. Nie braknie w nim zabawy formą, ale obędzie się bez słów. Kilka przykładowych plansz można obejrzeć na autorskiej stronie Skrobola, na którą serdecznie zapraszamy. Data premiery pozostaje nieustalona.



Maciej Pałka pracuje nad nowym projektem. I to nie byle jakim. Prace nad „Wielką Polską Powieścią Graficzną” są już mocno zaawansowane. Z zaplanowanego na 100 stron albumu gotowa jest już połowa. Komiks ma już swojego wydawcę, ale autor na razie nie che zdradzać kto nim będzie – stawiałbym na Centralę, ale w grę może jeszcze wchodzić Wydawnictwo Roberta Zareby, ponieważ w najnowszym numerze „Strefy Komiksu” znajdzie się sześciostronnicowa zajawka „WPPG”. A cóż to takiego będzie? „To będzie komiksowy esej i jak w tytule: biorę na warsztat pojęcie powieści graficznej i obyczajowych autobiograficznych snujów” - kwituje Pałka. Czekam!

1 czerwca zapraszamy najmłodszych fanów komiksu do galerii „Cheap East”, gdzie będziemy obchodzić Międzynarodowy Dzień Dziecka. O godzinie 11.00 odbędzie się wernisaż wystawy, na której zostaną zaprezentowane komiksy dziecięce z ponad sześcioletniej działalności warsztatowej poznańskiego projektu Centrala - mądre komiksy. O godzinie 11.20 zapraszamy na warsztaty komiksowe, podczas których dzieci poznają tajniki tworzenia opowieści obrazkowych. Zaplanowane akcje to: wyobrażanie, konstruowanie, rysowanie, wycinanie. Całość ma potrwać około półtorej godziny. Ilość miejsc jest ograniczona do maksymalnie 15 uczestników w wieku od 60 do 10 lat. Wstęp – 8 złotych. Prowadzenie: Maja Demska. Do zobaczenia 1 czerwca o godz. 11.00 w Centrum Kultury „Zamek” w Poznaniu, sala 101!

Wydawnictwo Mucha Comics poinformowało, że w jego ofercie znajdzie się „Kick Ass”. Komiksowa mini-seria Marka Millara i Johna Romity Jra z 2008 roku stała się kanwą filmowego hitu Matthewa Vaughna z Aaronem Taylor-Johnsonem, Christopherem Mintz-Plasse`m, Chloë Grace Moretz, stworzonym do ról villainów wszelkiej maści Markiem Strongiem i nieśmiertelnym Nicolasem Cage`em w rolach głównych. Pierwotnie komiks ukazał się w marvelowskim imprincie Icon, w którym autorzy prezentują swoje własne (także pod względem prawnym) pomysły. Komiks opowiada historie Dave`a Lizowskiego, zwyczajnego nastolatka, który postanowił został superherosem. Niewątpliwie jest to rzecz udana, która utorowało Millarowi drogę do Hollywood. Nie wiadomo jeszcze kiedy, za ile, ani w jakim standardzie komiks ukaże się na naszym rynku. 


James Robinson żegna się z DC Comics. Jeśli twórca, który ma na swoim koncie znakomity, trwający 75. numerów run w „Starmanie”, kilkuletnią przygodę z nieodżałowanym „Batman: Legends of the Dark Knight”, występy w „Supermanie”, „JSA”, „JLA”, „Hawkmanie” czy „Green Lanternie” i rezygnuje ze współpracy z wydawnictwem, z którym był związany przez prawie 20 lat - coś jest nie tak. Robinson był na tyle taktowny, aby nie zdradzić przyczyn swojego odejścia, które stanie się faktem wraz z premierę 16. zeszytu „Earth 2”, ale nie wątpię w to, że sposób, w jaki Dan DiDio i spółka traktują swoich twórców ma w tym wypadku niebagatelne znaczenie. I tylko komiksów szkoda – wydaje się, że jego seria sprzedaje się na tyle dobrze, aby uniknąć kasacji, ale czy pod innym kierownictwem uda się doprowadzić do tego, co Robinsona zaplanował na rok 2014, czyli wielkiego spotkania herosów z obu uniwersów?

Wraz z ukazaniem się ostatniego numeru serii „Green Lantern” pisanego przez Geoffa Johnsa warto pokusić się o podsumowanie tego, co udało się osiągnąć podczas tych ostatnich dziewięciu lat i spojrzenie w przyszłość na to, co ma wkrótce nastąpić. Wydaje się, że to było wczoraj, ale przecież Johns w 2005 roku w „Green Lantern: Rebirth” przywrócił do chwały Hala Jordana, Zieloną Latarnię Srebrnego Wieku. Johns zauważa, że historia w pewien sposób zatoczyła koło. Wszystko rozpoczęło się do ponownego spotkania wracającego zza grobu Hal z Sinestrem, a wątek ich wspólnych, skomplikowanych relacji powracał w kolejnych zeszytach i historiach. Od ich konfliktu, walki zielonego z żółtym rozpoczęła się ekspansja kolorowych korpusów. Rozwijanie mitologii GL, odkrywanie kolejnych sekretów Strażników, ciągnięcie wątku First Lanterna i Abina Sura – wszystko to stanowi ostatnie wątki serii i znajdzie swój wybuchowy finał w 19. numerze serii. Dlaczego Strażnicy Wszechświata zdecydowali stać na straży całego kosmosu? Jaki będzie ostateczny los Volthooma, który dysponuje mocą zdolną resetować całe galaktyki? Co dalej z Simonem Bazem? Przynajmniej na część z tych odpowiedzi otrzymamy odpowiedz...

sobota, 25 maja 2013

#1298 - Trans-Atlantyk 208

Choć „Infinity” startuje dopiero za trzy miesiące, ale już teraz sporo wiadomo o czym traktował będzie najnowszy marvelowski event. Już sam tytuł wskazuje na to, że opowieść będzie osnuta wokół Infinity Gems, choć wokół tych potężnych artefaktów panuje dziwna cisza. Przypadek? Przekonamy się już w lipcu.

Wiadomo, że główna mini-seria będzie liczyła sześć zeszytów, z czego pierwszy i ostatni będą grubsze. Scenariusz przygotuje Jonathan Hickman, a oprawą graficzną zajmą się Jim Cheung (zilustruje pierwszy numer), Jerome Opeña i Dustin Weaver. Same mocne nazwiska. Akcja „Infinity” ma rozgrywać się równoległe na dwóch frontach. W kosmosie ziemscy i kosmiczni herosi będą mierzyć się z tajemniczym i potężnym zagrożeniem, jakim będą The Builders, których Hickman wprowadza w on-goingu „Avengers”. Ten wątek ma zagościć na łamach najważniejszej serii z Mścicielami oraz „Guardians of the Galaxy”. Natomiast akcja w „New Avengers” skupi się na Ziemi, która stanie się celem kolejnego ataku Thanosa. Scenarzysta podkreśla kosmiczną skale wydarzeń, które będą miały miejsce.

W ramach tegorocznego Free Comic Book Day ukazał się zeszyt, w którym zaprezentowano prolog „Infinity”. Pierwsza salwa w nadchodzącym konflikcie przygotowana została przez Hickmana i Cheunga Przedrukowano także szorciaka z Szalonym Tytanem z 1977 roku. Zaprezentowano w niej pojedynek Thanosa z jednym z członków Guardians of the Galaxy i przyszłym bohaterem srebrnego ekranu - Draxem. Nowelka opublikowana na łamach „Logan's Run” #6 była pierwszym solowym komiksem z udziałem villaina, który ma odgrywać kluczową rolę w kolejnej fazie filmowej ofensywy Domu Pomysłów.

Jeśli idzie o liczbę tie-inów, to Tom Brevoort mówi, że ich ilość będzie zbliżona do tych z „Fear Itself”. Oprócz wspomnianych tytułów („Avengers”, „NA” i „GotG”) potwierdzono również, że „Captain Marvel”, „Avengers Assemble”, „Thunderbolts” oraz (co może być jakąś niespodzianką)„Scarlet Spider” wezmą udział w tym wydarzeniu. Serie pisane przez Kelly Sue DeConnick mają być związane z wątkiem galaktycznym, natomiast Boltsi i Pająk zostaną na naszej planecie. Może nieco dziwić całkowity brak tytułów mutanckich, szczególnie w kontekście szumnych zapowiedzi Marvela o zbliżeniu się homo sapiens superior z resztą Ziemi-616. Co ciekawe Uncanny Avengers, jako zespół są awizowani do starcia z Thanosem/Builders, ale jako serii próżno ich szukać na liście tie-inów.

Hickman bardzo wyraźnie podkreśla, że poszczególne elementy układanki da się czytać bez znajomości pozostałych. „Jeśli chcesz śledzić tylko kosmiczny wątek, możesz śledzić tylko kosmiczny wątek” - zapewnia scenarzysta i powtarza te same słowa, które padają przy okazji każdego eventu Marvela. I jak zwykle nie wypada dawać im wiary.

Główne role w historii mają obsadzić prominentni członkowie grupy zrzeszającej najpotężniejszych ziemskich bohaterów - Captain America, Iron-Man, Thor, Black Widow, Hulk, Spider-Woman, ale również Shang-Chi i Manifold (widoczni na okładce alternatywnej okładki pierwszego zeszyty głównej mini-serii). Na scenie pojawia się również Fantastyczna Czwórka, Spider-Man, Wolverine, Kapitan Marvel czy Doktor Strange, a specjalną role do odegrania będą mieli Inhumans.

Po drugiej strony barykady staną wspomniani Builders oraz Thanos ze swoimi nowymi sojusznikami, o których już pisałem w poprzednim Trans-Atlanyku. Będą to Corvus Glave, porucznik Tytana, zaprojektowany przez Cheunga, Black Dwarf, Supergiant i Ebony Maw stworzeni przez Openę oraz Proxima Midnight (projekt Hickmana). Pojawią się również dawno nie widziane Skrulle. Zmiennokształtna rasa kosmicznych najeźdźców po tym, jak ziemscy herosi skopali jej tyłki w „Secret Invasion” pozostawała na uboczu i wszystko wskazuje na to, że będą sojusznikami ziemi w walce z Thanosem!

piątek, 24 maja 2013

#1297 - Story Art?

Robert Zaręba, wydawca, scenarzysta i głównodowodzący Strefy Komiksu, pisze, że trzeba być prawdziwym ponurakiem, żeby podczas lektury „Story Artu?” nie zaszczycić graficznych wiców Zygmunta Similaka jednym czy dwoma uśmiechami. Cóż, być może jestem właśnie takim ponurakiem, bo jedynym uczuciem, jakiego doświadczyłem podczas czytania tego albumu było narastające znudzenie.

Oczywiście, można zasłaniać się tym, że przecież każdego śmieszy coś innego, że gustujemy w różnych rodzajach dowcipu. Ale jak to jest, że to akurat Similak mnie nie bawi, a przy Wilq, Paroovce, pewnym Jeżu, a nawet Demie pokładam się ze śmiechu? To ze mną jest coś nie tak, czy jednak z Similakiem, który jak śmieszy, jak nie śmieszy?

Na album „Story Art?” składają się krótkie humorystyczne opowiastki. Zwykle zamykają się w jednym, pojedynczym satyrycznym rysunku, rzadziej trafiają się historyjki mające po dwa, trzy kadry, a statusem prawdziwych unikatów cieszą się całostronicowe, jednoplanszowe fabuły. Te znajdują się na samym końcu albumu i są zdecydowanie najsłabsze. Prace Similaka zamknięte są w dość ograniczonym kręgu – widać, że tematycznie ograniczone są do dowcipów o nieudolnych policjantach i cwanych złodziejach, przygłupich dresiarzach, skąpych księżach oraz dolach i niedolach małżeńskiego pożycia. O, brakuje chyba dowcipów o teściowych i blondynkach, aby zbiór konwencjonalnych, opartych na stereotypie humoresek był kompletny. Pamiętacie może takie groszowe gazetki z dowcipami, które można kupić w każdym kiosku za rogiem dobrych kilka lat temu? To ten sam typ żartu. Archaicznego, kojarzącego się z szkolnym korytarzem. Zresztą autor „Story Artu?” publikuje właśnie w podobnych periodykach - „Twój Dowcip”, „Mister Dowcip”, „Dobry Humor” żeby wymienić kilka.

Humor łódzkiego twórcy ma z założenia satyrycznie portretować naszą codzienność. Powinienem napisać raczej „naszą”, bo Similak według mnie odwołuje się nie tyle do samej rzeczywistości, co do utartych stereotypów. Jak mu to wychodzi? Kiepsko. Wyraźnie brakuje mu polotu, oryginalności, błyskotliwości, wizualnego wyrafinowania czy czegokolwiek innego, aby móc stawiać go na równi (co robi Zaręba) z klasykami ilustrowanej satyry. Raczkowski, Sawka, Czeczot, Koza czy nawet Mleczko grają w zupełnie innej lidze. To, co nasi najlepsi karykaturzyści podnieśli do rangi niemałego artyzmu, w wykonaniu Similaka, (któremu bliżej do Sadurskiego) jest jedynie kawałem. Nie śmiesznym, często głupim.

Kreska Zygmunta Similaka przywodzi na myśl estetykę gazetowego komiksu przedwojennego. W takim mocno przerysowanym, a z dzisiejszego punktu widzeniu już dość archaicznym, stylu autor czuje się najlepiej. Jakiekolwiek wycieczki poza ten rejon kończą się dla niego nie najlepiej. W swojej klasie to solidny wyrobnik, któremu jednak sporo brakuje do najlepszych. Zdarza się również, że Similak popisze się jakimś graficznym kiksem, a rysowanie postaci kobiecych nie jest jego mocną stroną. Kompozycja, wyczucie kadru i pewna swoboda w posługiwaniu się kreską również nie są jego mocną stroną.

Edytorska niedbałość zaczyna być już standardem w publikacjach Strefy Komiksu. Co prawda czerń coraz bardziej zaczyna przypominać czerń, ale ciała daje drukarnia. Przy niektórych większych ilustracjach oczy razi pikseloza (szczególnie paskudna na stronie 26). Poszczególne prace podobierane są bez składu i ładu, a cały album sprawia wrażenie złożonego na szybko, chaotycznie i bez pomysłu. A już szczytem jest puszczenie w albumie dwukrotnie tego samego rysunki (pojawia się na 3 i 10 stronie).

Przyznam, że spodziewałem się czegoś więcej po Zygmuncie Similaku w jego naturalnym, karykaturalno-satyrycznym środowisku. Niestety, jego dowcip okazał się tak samo czerstwy, jak redaktorski (autorski?) pomysł zatytułowania albumu w taki, a nie inny sposób.

czwartek, 23 maja 2013

#1296 - Teczka

"The Example" zostało napisane w 2005 roku przez Toma Taylora. Dla pochodzącego z Melbourne twórcy dzieło to stało się początkiem kariery pisarskiej. Pomyślane najpierw jako teatralna jednoaktówka okazało się niemałym sukcesem. Krytycy przyjęli je z entuzjazmem, podobnie zresztą, jak i widownia.

„Teczka” szybko trafiła na deski Sydney Opera House, wkrótce stała się przedmiotem akademickich badań, otrzymując przy okazji kilka nagród. Dzięki lokalnej sławie opuściła granice rodzimej Australii, a prawa do ewentualnej adaptacji filmowej zostały kupione przez Staple Fiction. To wszystko wystarczyło, aby „Teczką” zainteresował się Colin Wilson, rodak scenarzysty z Antypodów. Artysta komiksowy pochodzący z Nowej Zelandii sam w sobie jest ciekawą figurą - to rzadki przypadek twórcy, który potrafił odnaleźć się na trzech największych rynkach komiksowych zachodu – amerykańskim, francuskim i angielskim.

Pierwsze szlify w branży po wyjeździe z ojczyzny zdobywał w kultowym magazynie „2000 AD”. Na Wyspach dorobił się famy jednego z najsprawniejszych rysowników przygód sędziego Dredda. Potem udało mu się również przebić we Francji, gdzie dostąpił zaszczytu zajmowania się oprawą graficzną serii „La Jeunesse de Blueberry” do scenariuszy Charliera, stworzył również autorski projekt „Dans l'Ombre du Soleil”. Gdy Europa stała się dla Wilsona za ciasna spróbował swoich sił za Oceanem i – udało mu się! W swojej bibliografii może wpisać mrowie pozycji ze świata „Star Wars”, ma na koncie przygodę z Vertigo („Losers”), współpracę z Garthem Ennisem i Edem Brubakerem.

Wilson, jako twórca z takim doświadczeniem, musi znać się na rzeczy i „Teczka” jest tego doskonałym dowodem. Zaprezentowany w komiksie rysunek znamionuje solidnego mainstreamowego rzemieślnika, ale z niezależnym pazurem, choć nie mogę powiedzieć, żeby mnie zachwycił.

Nie gorsze CV ma zresztą również Tom Taylor, będący autorem „Authority”, serii ze świata „Star Wars” (w tym nagradzanych „Blood Ties”) czy komiksowego prequela gry wideo „Injustice: Gods Among Us”

Na poziomie treści - rozważań dwójki głównych bohaterów o tym, jak terroryzm wpłynął na życie zwykłych ludzi i ich zachowania - „Teczka” nie wydaje mi się specjalnie ciekawa. W karbach zgrabnego dialogu Taylor zawarł parę gładkich frazesów o moralności i strachu, które z dzisiejszej perspektywy wydają się już ciut nieaktualne. Dywagacje o politycznej poprawności i rasizmie również. Znacznie bardziej podoba mi się, jak Taylor (na spółkę z Wilsonem) gra tytułową teczką z swoim czytelnikiem. Scenarzysta wie, że jego odbiorca oczekuje, aby w finale czechowowska strzelba w końcu wypaliła, sokół został skonsumowany, bo tylko wtedy kurtyna może zapaść. Taylor więc postanawia się z nim trochę podrażnić. Buduje suspens, angażuje, trzyma w napięciu, aby w finale… Cóż, zrobić to, co było i być może jest wciąż celem sztuki teatralnej – nikogo chyba nie zaskoczę, ani nie zaspoileruję – uzyskać efekt katharsis. W bardzo przewrotny sposób mu się to udaje. Niemniej wydaje mi się, że siła tego tekstu jest lepiej widoczna na teatralnych deskach, niż w formie ilustrowanej historyjki. Co nie zmienia faktu, że jako komiks jest rzeczą zrobioną bardzo elegancko, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że został rozrysowany dosłownie na kilkanaście stron, z których każda ma równo po 9 kadrów. Znów chylę kapelusz, tym razem przed ilustratorem.

„Teczka” jest również rzadkim w skali polskiego rynku przypadkiem komiksu pochodzącego z Australii. O ile mnie pamięć nie myli, do tej pory tamte rejony reprezentował jedynie Shaun Tan. Fajnie, że odkrywamy kolejny komiksowy kontynent, bo jeśli kolejne pozycje z Antypodów (a takie właśnie Wydawnictwo Komiksowe ma planach) są przynajmniej tak interesujące, jak one-shot Taylora i Wilsona, to wypada się tylko cieszyć. 

środa, 22 maja 2013

#1295 - Alfabet z dymkiem: C (część druga)

Jak się dało palec, trzeba dać całą rękę. A przynajmniej pół.

W zeszłym tygodniu mieliście okazję przeczytać pierwszą część haseł na literę C. Nazbierało się ich wiele. Prawdę mówiąc, sam się nie spodziewałem, że aż tyle ważnych haseł na trzecią literę alfabetu się znajdzie.

Dziś ponownie tylko część.

Zapraszam do lektury (i uzupełnień).

Sylvain Chomet - w Polsce znany jest przede wszystkim miłośnikom świetnych, europejskich animacji. Autor genialnych, wyświetlanych także w Polsce filmów: Trio z Belleville, Starsza pani i gołębie czy Iluzjonista. Również nasi fani komiksów mieli okazję poznać prace ze scenariuszem Chometa - nagrodzonego  Dziadka Leona (pierwszy tom otrzymał nagrodę René Goscinnego w 1996 roku, a w 1998 nagrodę Alph'art na festiwalu w Angoulême dostał drugi tom: Brzydki, biedny i chory), który opbulikowany został nakładem wydawnictwa Egmont. Autorem rysunków w tych komiksach jest Nicolas de Crécy (zobacz niżej).

chomet 
:: stąd ::

Janusz Christa - człowiek, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Jeden z najbardziej znanych i najwybitniejszych twórców polskiego komiksu dla dzieci. Autor Kajka i Kokosza, a także Kajtka i Koka oraz Kursu na Półwysep Jork. Od lat pięćdziesiątych XX w. publikował paski komiksowe w Przygodzie oraz przede wszystkim w Wieczorze  Wybrzeża. Urodzony w Wilnie, po wojnie związał swoje życie z Trójmiastem. Zmarł w 2008 roku. Polecam świetny blog poświęcony jego twórczości (z bardzo dokładnymi analizami nawet poszczególnych kadrów(!), śledzeniem inspiracji, wpływów, zwłaszcza z komiksu francuskiego) :: Na plasterki! Christa dla zaawansowanych :: 

christa 
:: stąd ::

CLAMP - kobieca grupa twórczyń mang, z których wiele doczekało się także realizacji anime. Grupa zawiązała się w latach osiemdziesiątych i opublikowała wiele tytułów (ogółem do 2007 roku sprzedanych w nakładzie ponad 100 milionów egzemplarzy). W Polsce dotychczas ukazały się chyba tylko cztery tytuły - trzy nakładem JFP (Chobits, Wish oraz X/1999), a jeden nakładem Waneko (Cardcaptor Sakura). Początkowo CLAMP składał się z jedenastu osób, obecnie jego skład tworzą: Satsuki Igarashi, Nanase Ohkawa, Tsubaki Nekoi oraz Mokona. Ofiacjalna strona grupy nie działa, jest tylko odnośnik do twittera. Zamieściłem ich hasło z trzech powodów - bo to grupa kobieca, a o kobietach póki co pisałem mało, bo piszę mało o mandze (słabo się znam, prawdę mówiąc), bo poraziła mnie ilość sprzedanych na świecie egzemplarzy. Polscy twórcy (i twórczynie) mogliby pozazdrościć.

Clamp_at_Anime_Expo_2006 
:: "CLAMP na Anime Expo 2006. Od lewej: Satsuki Igarashi, Nanase Ohkawa, Tsubaki Nekoi, Mokona. Zdjęcie zrobione przez John (Phoenix) Brown"; stąd ::

Corto Maltese - przepiękny komiks autorstwa Włocha, Hugona Pratta, w Polsce wydawany przez Wydawnictwo POST. Po raz pierwszy ukazał się w 1967 roku. Imię głównego bohatera, marynarza, awanturnika, poszukiwacza przygód, uznawane jest za eponim od weneckiego Corte Maltese. Seria ma nawet swoją własną stronę. Doczekał się także wersji animowanej. W 1999 roku, gdy światowe (w tym polskie) gazety codzienne i tygodniki miały manię publikowania 100 najlepszych dzieł XX w., francuski Le Monde umieścił Balladę o Słonym Morzu Pratta wśród najważniejszych książek stulecia (zresztą obok Gala Asteriksa Goscinnego i Uderzo z 1959 roku oraz Niebieskiego Lotosa Herge'a z 1936. Nawiasem mówiąc, zabawne, że mamy na liście trzy komiksy, a żadnego spośród polskich czterech noblistów...

Corto Maltese 
:: stąd ::

Nicolas de Crécy - uznany i nagradzany francuski twórca komiksów. Współautor (razem z Sylvainem Chometem - zob. wyżej) wydanego po polsku Dziadka Leona, a także takich komiksów jak Prosopopus, Salvatore czy też wydany po polsku Pan Owoc.

Cromwell Stone  - cudny czarno-biały album Andreasa, jednego z najbardziej tajemniczych, zamkniętych w sobie twórców komiksowych z Francji. Opowiada historię Cromwella Stone'a, ocalałego z katastrofy statku, który stara się rozwikłać tajemnicę śmierci współocalałych towarzyszy. Jeśli ktoś lubi powieść grozy, prozę Lovecrafta i Poego, powinien być usatysfakcjonowany. Nie wiedziałem wcześniej, że Andreas tworzył ten komiks przez 20 lat. To widać. Choć gdybym ja rysował przez dwadzieścia lat, to nawet jeden kadr by mi taki nie wyszedł...

cromwell_stone_1_illus1 
:: stąd ::

Guido Crepax - zmarły w 2003 roku włoski arcymistrz komiksu erotycznego, najbardziej znany w świecie z wykreowania postaci Valentiny. Liczne komiksy z nią w roli głównej oddają podobno ducha rewolucji seksualnej i psychodelii lat sześćdziesiątych XX w.  W Polsce ukazały się potężne dwa tomy: Justyna. Historia O (oparta na dziełach markiza de Sade'a) oraz Emmanuelle. Bianca. Rysunki są przepiękne. Ale tylko dla dorosłych! (choć dorastające nastolatki na pewno w szafie wyśledzą). W 1999 roku Crepax wydał także adaptację Procesu Kafki, która niestety nie została opublikowana w Polsce. Pełna listę jego dzieł zamieściło :: Museo del fumetto e della comunicazione :: czyli Muzeum Komiksu Fundacji Franco Fossatiego w Mediolanie.

valentina_crepax_unghia 
:: stąd ::

Robert Crumb - genialny twórca undergroundowego komiksu amerykańskiego. Najbardziej znany z takich publikacji jak Kot Fritz (również sfilmowany) oraz Pan Naturalny (w Polsce oba wydała kultura gniewu) oraz niedawno wydanej kontrowersyjnej wersji Księgi Rodzaju, czyli Genesis (opublikowane u nas przez :: Wydawnictwo Literackie :: ). Crumb jest także zapalonym muzykiem. Ma dwie kapele :: R. Crumb & His Cheap Suit Serenaders :: oraz :: East River String Band :: Jeśli ktoś chce poczuć zew Dzikiego Zachodu, warto posłuchać:)

R Crumb Adventures 
:: stąd ::

No i znowu muszę przerwać... Ciąg dalszy niebawem. A tymczasem:

Aneks

Alph'art - jedna z najważniejszych nagród komiksowych, przyznawana podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksów w Angoulême. Wiele komiksów tam nagrodzonych ukazało się także po polsku (wspomniane prace Chometa i Nicolasa de Crécy'ego, ale także świetny Kurczak ze śliwkami Marjane Satrapi, Strażnicy [Watchmen] Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa, Indiańskie lato Milo Manary czy Torpedo Jordiego Berneta i Enrique Sancheza Abuliego. Warto śledzić, w końcu to nagroda w kraju, w którym komiks jest dobrem narodowym. Przyznawana jest w czterech kategoriach: francuski komiks realistyczny, zagraniczny komiks realistyczny, francuski komiks humorystyczny oraz zagraniczny komiks humorystyczny.

wtorek, 21 maja 2013

#1294 - Snapshot


Dzisiaj na naszych łamach debiutuje Paweł Szczygielski. Na stronę Pawła zwrócił mi uwagę Krzychu (za co z tego miejsca serdecznie dziękuje, a was zachęcam do sprawdzenia, czy kule są piękne), a od wymiany maili był już tylko krok od recenzji, którą zaraz przeczytacie. Pawle, witamy na Kolorowych!


Wydaje się niekiedy, że komiksowa mini-seria nie może mieć za sobą wyjątkowo długiej genezy. Często tego rodzaju wydawnicza formuła sprawia wrażenie złapania twórczego oddechu po  on-goingowej zadyszce. Z drugiej strony to rezerwuar pomysłów nigdzie wcześniej niewykorzystanych, które częściej powinny jednak zostać w szufladach niż trafić do drukarni.

W końcu mini-seria to także dobre miejsce na debiut – wystarczająco pojemne, żeby pokazać potencjał twórców i wystarczająco krótkie, żeby nie poczuć do nich żalu, jeśli jednak zmarnują temat. Snapshot, ukończona właśnie mini-seria znanego i dobrze rozpoznawalnego duetu Andy Diggle/Jock nie tylko wyłamuje się z powyższych schematów, ale po raz kolejny udowadnia, że krótkie historie to dobre historie. Sam komiks nie pojawił się znikąd, pierwsze pomysły na scenariusz trafiły na papier (jak twierdzi Diggle) już osiem lat temu z myślą o przeniesieniu na ekran, do czego nie po raz pierwszy przyznaje się ten scenarzysta. Po licznych perturbacjach i uporze Jock'a Snapshot, ostatecznie jako komiks, trafił do wydawnictwa Image, a na półki sklepów w lutym tego roku. Życie tej mini-serii jest wprawdzie krótkie, bo tylko czteroczęściowe, ale za to bardzo intensywne.

Historia głównego bohatera, pracownika comic shopu, zaczyna się od odkrycia – prozaicznego, ale niecodziennego zarazem. W końcu każdy z nas może znaleźć porzucony telefon komórkowy – na ulicy, w parku, gdziekolwiek pośród miejskiej struktury. Jake Dobson w drodze do pracy został tym szczęśliwcem. A przynajmniej tak mu się wydawało do momentu, kiedy jego ciekawość wzięła górę i ostatecznie przekonał się, co zawiera w owym telefonie folder ze zdjęciami – fotografie zwłok zamordowanego mężczyzny. Pech chciał, że właśnie wtedy ktoś na ten telefon zadzwonił, a Jake odebrał, ale w końcu od tego są przecież telefony... Odtąd nasz bohater staje się celem do zlikwidowania. Następuje więc lawina nieoczekiwanych zdarzeń, a wkrótce u boku Jake'a stanie także Callie, dziewczyna znacząco wplątana w całą intrygę. Powyższe nakreślenie wątku to właściwie jedynie zawiązanie akcji komiksu, zaledwie kilka jego początkowych stron. Być może o samej fabule dałoby się napisać coś więcej, oznaczałoby to jednak odebranie czytelnikowi całej zabawy jaką można czerpać z tego komiksu.

Snapshot swoją lekturą przypomina momentami jazdę rollercoasterem. Czysta akcja, napięcie, fabularne zwroty i cliffhangery to esencja tego komiksu – pod względem narracyjnym jest on więc bardzo skondensowany. Andy Diggle poszedł chyba na pisarskie zawody i na maksymalnie krótkiej przestrzeni wykorzystał zapewne wszystkie pomysły jakie tylko mogły być wykorzystane. Słowem – nie zmarnował pod tym względem ani jednej strony swojego scenariusza. Jak każą w podręcznikach, przypadkowy świadek morderstwa to niewygodny świadek, dlatego Jake będzie miał masę kłopotów, narracyjnie jednak dobrze pomyślanych.


W efekcie tego wszystkiego Snapshot jest modelowym przykładem thrillera, może nawet – pójdźmy dalej – conspiracy thrillera, ponieważ z biegiem akcji, kiedy mamy coraz więcej odkrytych kart okazuje się, że intryga jest piętrowa, a myśliwym nie jest tylko jedna osoba, ale cała instytucja. Jake wpadając w jej tryby nie ma szans na ucieczkę, a przynajmniej nie powinien mieć. I w ten sposób dochodzimy do miejsca gdzie scenariusz nazbyt jest wspaniałomyślny dla swoich bohaterów. Komiksowi nie brakuje świetnego szkieletu fabularnego, ale z pewnością brakuje mu niekiedy najzwyklejszego w świecie realizmu. Jake Dobson, który jest przecież tylko sprzedawcą i komiksowym geekiem, czasem zbyt łatwo wyzwala się z opresji, a dodatkowo biorąc pod uwagę jak łatwo wkrótce zacznie pociągać za spust, daje to wrażenie zbyt mocno naciąganej historii. Jak to jednak zwykle bywa w tego typu opowieściach, zbyt refleksyjne podejście do tematu może tylko zaszkodzić lekturze.

O wizualną oprawę tej opowieści zadbał Jock, któremu z pewnością nieobca jest praca z Andy'm Diggle – widać to i czuć w zetknięciu z rysunkami tej mini-serii. Na marginesie warto wspomnieć, że pomysłodawcą przeniesienia scenariusza Snapshot na komiksowe karty był właśnie Jock – dostrzegł potencjał opowieści tam gdzie jeszcze nie widział go Diggle. Jego intuicja okazała się bezbłędna. Artysta świetnie poczuł klimat scenariusza i oddał akcję komiksu tak, jak potrafi najlepiej. Genialnie odnajduje się w poszczególnych scenach, kiedy trzeba operuje wręcz wzorową dynamiką kadrów, natomiast jego kreska to z kolei dodatkowy sznyt całości – ten pozbawiony regularności, kanciasty, ale drobiazgowy styl dodaje komiksowi drapieżności, a czarno-biała i uboga w półtony estetyka dopełnia reszty. Ten komiks po prostu świetnie się ogląda, do samego końca.

Snapshot to także komiks w pewnym stopniu odnoszący się do aktualnych wydarzeń – zauważalnym elementem, zwłaszcza na ostatnich stronach mini-serii, jest atmosfera społecznego niezadowolenia obywateli z sytuacji politycznej i gospodarczej swojego kraju. Niezależnie od tego w którym punkcie fabuły się znajdujemy, na jej horyzoncie cały czas majaczy widmo ogólnej kontestacji i próby walki z zastanym porządkiem politycznym – miejscami przemycane do komiksu obrazy manifestacji i ulicznych zamieszek są wymownym tego przykładem. Z pewnością ma to odniesienie do obecnej doby globalnego kryzysu, gdzie masowe demonstracje na ulicach wielkich miast stają się coraz częściej codziennością. Snapshot, jak na komiks gatunkowy przystało, traktuje to zjawisko jedynie na zasadzie rekwizytu, a finansowy kryzys portretuje jako efekt pewnych celowych i potajemnych giełdowych manipulacji. Ze źródłami światowej recesji rozprawia się Diggle w sposób pop-kulturowy, bez cienia pretensjonalności.

Ostatecznie, przymykając oko na pewne drobne niedoskonałości o których wspominałem, Snapshot nadal pozostaje solidną rozrywką, a ta w żadnym wypadku nie jest pozbawiona swoich ambicji. Jeśli więc ktoś szuka sprawnie zrealizowanej, wolnej od kompleksów, elektryzującej fabuły z pewnością ją tutaj znajdzie. Twórcom wypada życzyć ponownej kooperacji – po lekturze ich najnowszego komiksu trudno nawet pomyśleć, że mogliby coś razem zepsuć.

poniedziałek, 20 maja 2013

#1293 - Komix-Express 184

Festiwal Komiksowa Warszawa dobiegł końca i tradycyjnie, już po oraz czwarty, Polskie Stowarzyszenie Komiksowe przyznało swoje doroczne nagrody dla wyróżniających się twórców i najlepszych komiksów na polskim rynku. W sumie nagradzano w pięciu kategoriach i z większością wyborów członków PSK nie sposób się nie zgodzić, choć pewnym zaskoczeniem jest uznanie Tomasza Samojlika za najlepszego scenarzystę. Drukiem zwykłym prezentujemy nominowanych w danej kategorii, a wyłuszczonym – zwycięzców. Ale oprócz tego mamy jeszcze innego zwycięzcę FKW, a jest nim Sebastian Skrobol, który został laureatem stypendialnego konkursu Sklepu Gildia.pl dla komiksowych debiutantów/debiutantek. Czekamy na album, bo to już czas najwyższy!

Najlepszy komiks polski:

"Rozmówki polsko-angielskie (Agata Wawryniuk - Kultura Gniewu) 
"Kzionz I" (Dominik Szcześniak, Marcin Rustecki - Ważka)
"Prosiacek X" (Krzysztof Owedyk - Kultura Gniewu)
"Polaków uczestnictwo w kulturze. Raport z badań 1996-2012" (Janek Koza - Centrala)

Najlepszy komiks zagraniczny:

"Zagubione dziewczęta" (Alan Moore, Melinda Gebbie - Mroja Press) 
"Goliat" (Tom Gauld - Centrala)
"Daytripper. Dzień po dniu" (Gabriel Ba, Fabio Moon - Mucha Comics)

Najlepszy scenarzysta:

Dominik Szcześniak
Janek Koza
Tomasz Samojlik

Najlepszy rysownik:

Marcin Rustecki
Mateusz Skutnik
Craig Thompson 

Najlepsza okładka:

Habibi (Craig Thompson - Timof Comics)
Kiki z Montparnasse'u (Catel - Kultura Gniewu)
Long John Silver 2: Neptun (Mathieu Lauffray - Taurus Media)

Maciej Sieńczyk nominowany do Nagrody Nike - w kontekście "wychodzenia z getta" czy innego nobilitowania sztuki komiksowej w kulturalnym światku to z pewnością najważniejsza wiadomość ostatnich kilku miesięcy. Sieńczyk został doceniony przez jury za swój ostatni album, czyli "Przygody na bezludnej wyspie", które są pierwszym komiksem, który doczekał się takiego wyróżnienia. Wątpię, żeby Sieńczyk okazał się lepszy od swoich literackich konkurentów, ale dostrzeżenie komiksu w takim kontekście to duża sprawa. Nawet, jeśli pod uwagę weźmiemy zastrzeżenia, które słusznie czyni Sebastian Frąckiewicz, pisząc, że doceniono nie tyle komiks, jako taki, co konkretnego, bardzo wyjątkowego twórcę, będącego ewenementem w polskiej kulturze.

Bardzo ciekawie zapowiada się  nowa wystawa, której kuratorem będzie Kuba Woynarowski. W krakowskiej Galerii Zderzak, od soboty 8 czerwca pokazywane będą prace w ramach ekspozycji "Katalog wypadków. Sztuka współczesna w polskim komiksie." Wystawę będzie można oglądać do 15 sierpnia. Zapraszamy na ulicę Floriańską 3. 

Komiks – medium do niedawna marginalizowane przez instytucje kultury i artworld - odważnie wkracza w przestrzenie galeryjne. W związku z rosnącym zainteresowaniem tą formą narracji ze strony polskich instytucji sztuki nasuwa się pytanie, w jaki sposób współczesny artworld odbierany jest przez samych twórców opowieści graficznych, którzy zdołali wytworzyć własny, niezależny obieg wydawniczo-wystawienniczy.

Projekt „Katalog wypadków” stanowi próbę prezentacji krótkich form komiksowych, mniej lub bardziej bezpośrednio opowiadających o najnowszej historii sztuki, zarówno w jej lokalnym, jak i globalnym wymiarze. Wystawa kontynuuje tym samym tradycję komiksowych komentarzy do życia sceny artystycznej, w światowej sztuce kultywowaną m. in. przez Dana Perjovschi’ego i Adama Danta, a w Polsce – przez Wilhelma Sasnala, Marcina Maciejowskiego (komiks towarzyszył już jego debiutanckiej wystawie w Zderzaku pt. „Sport i pielęgnacja”, 2000), czy Polę Dwurnik.

Do udziału w wystawie zaproszono dwudziestu dwóch polskich scenarzystów/scenarzystek i rysowników/rysowniczek komiksowych, funkcjonujących nieraz na pograniczu wielu rozmaitych środowisk: artystycznego, literackiego, komiksowego, designerskiego, dziennikarskiego. Dzięki temu będzie okazja do zaprezentowania różnorodności stylów i postaw charakterystycznych dla tej grupy twórców.

Zgromadzone na wystawie komiksy poruszają różnorodną tematykę (od środowiskowych anegdot po ogólne refleksje natury filozoficznej), w oparciu o szeroki wachlarz konwencji narracyjnych (dokument, wywiad-ankieta, scenka rodzajowa, portret psychologiczny, groteskowa przypowieść, współczesna baśń, satyra). Klamrą, spinającą rozbudowaną narrację tego symbolicznego „katalogu”, jest kuratorski komiks, pojawiający się w miejsce klasycznego tekstu informacyjnego.

Uczestnicy: Bolesław Chromry, Krzysztof Gawronkiewicz, Renata Gąsiorowska, Justyna Gryglewicz, Daniel Gutowski, Tymek Jezierski, Alex Kłoś, Janek Koza, Tomasz Kwaśniewski, Mariusz Libel, Patryk Mogilnicki, MiCa, Agnieszka Piksa, Monika Powalisz, Michał Rzecznik, Helena Siemińska, Victor Soma, Michał „Śledziu” Śledziński, Jacek Świdziński, Mikołaj Tkacz, Przemysław „Trust” Truściński, Dennis Wojda


Swoją premierę miał album "Romowe" Sławomira Zajączkowskiego (scenariusz) i Huberta Czajkowskiego (rysunek), który jest pierwszym tomem serii fantasy "Lux in tenebris". Komiks ukazał się nakładem wydawnictwa Unzipped Fly Publishing, liczy sobie 60 czarno-białych stron, a kosztuje 30 złotych. Tak wygląda jego opis:

Pierwsza połowa XI wieku - najmroczniejszy i zarazem najbardziej tajemniczy okres w dziejach początków Państwa Polskiego. Dynastia Piastów traci tron, a jego dziedzic, młody książę Kazimierz zostaje wygnany z kraju. Kraj pogrąża się w chaosie, wpływowe rody walczą o władzę, a ludzie zaczynają wracać do dawnych pogańskich wierzeń. Ostateczny cios państwu Polan zadają hordy czeskiego władcy Brzetysława - najeżdżając kraj od południa, mordują, palą i grabią. Leśne trakty wypełniają uciekinierzy ze spalonych grodów... Jedynym miejscem, które wydaje się być w tym czasie bezpieczne, jest Mazowsze - kraina rządzona silną ręką komesa Miecława, dawnego sojusznika Piastów.

Z katedry w Gnieźnie Brzetysław wywozi wojenne łupy załadowane na sto wozów. Między nimi znajdą się najcenniejsze dla całego chrześcijańskiego świata relikwie: olbrzymi złoty krzyż, ciała pięciu męczenników, a przede wszystkim sarkofag ze szczątkami Świętego Wojciecha. Czy jednak na pewno? Wieść niesie, że zapobiegliwi mnisi, gdy Brzetysław zbliżał się do Gniezna, zdołali wykraść głowę Świętego. Miała zostać przewieziona na Mazowsze - by ukryć ją u panującego tam Miecława.

Kazimierz przebywający na wygnaniu w Niemczech nie przestaje myśleć o powrocie do kraju. Chce odzyskać tron i połączyć na powrót rozbity chrześcijański kraj. Wierzy, że warunkiem połączenia jest odszukanie Głowy Świętego. Dlatego wysyła na Mazowsze z tajną misją rycerza Wojmira i mnicha Jakusza. Mają oni odszukać relikwię. Pierwsze kroki, Wojmir i Jakusz kierują do leżącego na granicy z Prusami grodu Suły. Suła, to stary kompan Wojmira, jeszcze z czasów wspólnych wypraw wojennych pod wodzą Chrobrego.

W pogoni za relikwią, los rzuci naszych bohaterów w najdziksze ostępy pogańskich Prus, do serca tajemniczego świętego gaju - Romowe. Czy naszym bohaterom uda się wypełnić powierzoną misję?


Wydawnictwo Komiksowe przedstawiło swoje dalekosiężne (barzo - aż do stycznia 2015 roku!) plany. I już wiadomo, kto wyda integralną edycję "Kota Rabina". A oprócz tego - Seth, Stassen, Pekar, Tardi, Dufaux. Zacny zestaw!


Bezpośrednie następstwa "Age of Ultron" mają zostać zaprezentowane na łamach czteroczęściowej mini-serii "Hunger" pisanej przez Joshuę Hale Fialkova z rysunkami Leonarda Kirka. Zaczęto spekulować, że może ona dotyczyć Galactusa, który słynie z tytułowego głodu. Axel Alonso wprost nie zapowiada, że tak właśnie będzie, ale mówi, że będzie to opowieść, która odpowie na te pytania, które pozostawi ostatni, wielki event Bendisa. Czy da się przywrócić Ziemię 616 do stanu sprzed inwazji Ultrona? I jaki będzie tego koszt? Redaktor naczelny Domu Pomysłów podkreśla, że to co oglądamy na łamach "AoU" nie dzieje się w żadnej alternatywnej rzeczywistości, to nie kolejne "Age of Apocalypse" - konsekwencje dotyczą "naszje" lini czasoprzestrzennej. Trudno jednak mi uwierzyć w to, że nie skończy się zwykle na odkręcaniu całego tego bajzlu za pomocą jakiegoś deus ex machina. Jak to w Marvelu bywa...