czwartek, 20 grudnia 2012

#1200 - Orbital ("Blizny" i "Pęknięcia")

Wiele się zmieniło w ostatnim roku na polskim rynku komiksowym. Jedną z zauważalnych tendencji są starania Taurus Media, by wypełnić pustkę, jaką pozostawił po sobie Egmont, niemal całkowicie rezygnując z wydawania komiksu frankofońskiego. Widać jednak zasadniczą różnicę w ofercie obu wydawnictw. O ile Egmont stawiał na uznanych twórców i znane już polskiemu czytelnikowi nazwiska, to Taurus przedstawia nam współczesne mainstreamowe europejskie hity, wyraźnie skupiając się na komiksie gatunkowym.
(tekst pierwotnie ukazał się na łamach "Kultury Liberalnej" pod tytułem "Mój przyjaciel, mój wróg")

W ich ofercie pojawiły się coraz rzadsze na naszym rynku komiksy awanturnicze, sensacyjne i SF. Warto zauważyć, że takie posunięcie niosło ze sobą pewne ryzyko. Z racji rosnących cen (które są efektem malejących nakładów) rosną też wymagania odbiorców, skłonnych płacić duże kwoty głównie za komiksy niebanalne, artystyczne, w jakiś sposób ważne dla medium. Oferta Taurusa zaprzecza tej tendencji i udowadnia, że w Polsce jest również zapotrzebowanie na komiksową rozrywkę.

Kluczem do sukcesu jest pewnie udana selekcja, bo trzeba przyznać, że wszystkie komiksy wydane przez Taurusa utrzymują przyzwoity poziom. Wyróżnia się pośród nich kilka tytułów, w tym właśnie „Orbital”, którego druga odsłona miała premierę w październiku na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi. Jedną z cech charakterystycznych dzieła Runberga i Pellego stanowi jego wydźwięk, który wskazuje na to, że jest pozycją trochę poważniejszą, niż można zrazu sądzić. Seria „Orbital” jest mocno osadzona w tradycji europejskiego komiksu SF, silnie odwołuje się do klasycznych tytułów w rodzaju „Valeriana”, „Wiecznej Wojny”, do prac popularnego u nas Marvano oraz twórczości Enkiego Bilala. Owa zbieżność nie polega jednak tylko na kopiowaniu czy odwoływaniu się do kanonicznych już pozycji. Punktem wspólnym jest tu głównie problematyka, jaką komiks porusza, bo przez pryzmat fantastyki autor scenariusza, Sylvain Runberg, chce opowiedzieć o historii współczesnej. Mimo że komiks ten jest pełną akcji opowieścią, przywodzącą na myśl klasyka gatunku – „Obcego 2”, to równie mocno eksponuje się w nim wątek społeczno-polityczny. Realia świata przedstawionego w „Orbital” możemy odczytywać jako analogię do Unii Europejskiej i konsekwencji przyłączania do niej kolejnych krajów, wojny na Bałkanach, czystek etnicznych, sytuacji na Bliskim Wschodzie czy zagrożeń, jakie niosą ekstremistyczne organizacje.

Główni bohaterowie „Orbital”: Ziemianin i „kosmita” z rasy Sandżarr o niewiadomej płci, są prowadzącymi misję pokojową agentami międzyplanetarnej konfederacji. Tak się składa, że są też narzędziem w rękach dyplomatów – mają łagodzić napięte stosunki polityczne między swoimi nacjami. Duo to zestawiono bowiem z dwóch wrogich sobie ras, by udowodnić, że umieją one ze sobą współpracować. Można się oczywiście obawiać, że prędzej czy później seria zacznie moralizować, w płytki sposób podejmować oklepane tematy, ale na razie nic na to nie wskazuje. „Orbital” to fantastyka, ale nie bajka. Podejście do problemu uchodźstwa, które stanowi kanwę historii zamkniętej w pierwszych dwóch tomach, nie jest błahe i nie kończy się happy endem po zwalczeniu problemu. Postacie cały czas muszą dokonywać trudnych, dramatycznych wyborów uwarunkowanych prawem i realiami rządzącymi ich światem.

Warstwa graficzna współczesnych mainstreamowych frankofońskich albumów bardzo miło kontrastuje z amerykańską odmianą medium. Rysownik „Orbital”, Serge Pelle, nawet jeśli w swoim kraju jest tylko sprawnym rzemieślnikiem, tworzy coś niepomiernie bardziej estetycznego i miłego dla oka niż jego kolega po fachu zza oceanu. Również mówiąc o warstwie graficznej, chętnie odwołam się do klasycznych komiksów z gatunku SF: same postacie przedstawione są w semirealistycznym stylu przywodzącym na myśl manierę, w jakiej rysowany był „Valerian”, natomiast tworzona techniką mieszaną warstwa kolorystyczna (w zimnej tonacji z przewagą błękitu i szarości) na wielu planszach przypomina malowane z artystycznym zacięciem komiksy Enki Bilala. Rysunek jest z jednej strony sympatyczny, wpisany w komiksową, umowną estetykę, z drugiej strony, gdy trzeba, kolorystyka sprawia, że staje się niepokojący, brudny i ekspresyjny. Kompozycja plansz jest pomysłowa i zróżnicowana, a przy okazji dodaje opowieści dynamizmu. Rysownik chętnie podkreśla dramaturgię, używając zbliżeń, pokazując detal.

Jak wszystkie tytuły z nowej frankofońskiej oferty Taurusa, tak i „Orbital” nie jest komiksem skomplikowanym ani trudnym – to przede wszystkim wysokiej jakości rozrywka. Niemniej sam pomysł na nietypową parę sojuszników, przywodzący na myśl znakomity film, przebój wypożyczalni wideo z czasów końca Zimnej Wojny – „Mój własny wróg” (jestem pewien, że niewiadoma płeć kosmity zagra w końcu główne skrzypce w którymś epizodzie) i niezwykle sugestywnie, sprawnie zarysowane tło polityczne, otwierają przed autorami perspektywę niebanalnych, coraz bardziej intrygujących fabuł, dając twórcom świetną okazję do komentowania rzeczywistości.

Brak komentarzy: