czwartek, 15 marca 2012

#0989 - Stuck Rubber Baby

Dziś prezentujemy tekst Macieja Gierszewskiego, który pierwotnie ukazał się na stronie krakowskiego Instytutu Książki.

Nie mam wątpliwości, że najważniejszym komiksem, który ukazał się w 2011 roku w Polsce jest "Stuck Rubber Baby" autorstwa Amerykanina Howarda Cruse’a. Pozycja została wydana przez poznańskie wydawnictwo Centrala – Central Europe Comics Art. Pierwotne wydanie za oceanem ukazało się w DC Comics w roku 1995 i uważane jest aktualnie za klasykę powieści graficznej. Faktycznie, w wypadku tej książki, ewidentnie mamy do czynienia z arcydziełem sztuki komiksowej.

Głównym bohaterem komiksu, jak i narratorem, jest Toland Polk, który "po latach" snuje opowieść o swoim dorastaniu w "czasach Kennedy’ego", gdzieś na południu Stanach Zjednoczonych w małym, prowincjonalnym miasteczku o nazwie Clayfield. Jego opowieść to sfabularyzowana biografia, swoista próba zrozumienia, jak to się stało, że jest tym kim jest, że stał się takim, a nie innym człowiekiem, jakie sytuacje, decyzje wpłynęły na rozwój jego osobowości. Retrospekcja faktów pozwala wybrać z przeszłości, z pamięci narratora, sytuacje, które były ważne i dokonać ich autointerpretacji. Nie należy traktować "Stuck Rubber Baby" jako autobiograficzną powieść graficzną, Toland Polk w wielu miejscach przypomina Howarda Cruse’a, jednakże autorowi bardziej zależało na sportretowaniu epoki, w której dane mu było dorastać, niż siebie.

Clayfield to miasteczko-zmora, w którym wszyscy się znają z widzenia, niewiele można ukryć, gdzie w latach ’60 minionego wieku nadal szerzy się rasizm i homofobia. Segregacja rasowa ma się jak najlepiej, jest głęboko zakorzeniona w świadomości ludzi, którzy dzielą się na "prawdziwych białych" i "czarnolubów". Dziś wydaje nam się nie do pomyślenia, że 50 lat temu, w kraju wolności i swobód obywatelskich, lokalni politycy na oficjalnych wiecach wypowiadali się w duchu nienawiści i podżegali do stosowania przemocy, że członkowie Ku-Klux-Klanu byli szanowanymi obywatelami, że policja nie ścigała sprawców linczów, że afro-amerykanie mieli osobne kluby, szpitale, nie mogli korzystać z parku publicznego, jeżdżąc tramwajem musieli wsiadać tylnym wejściem, ponieważ miejsca obok motorniczego przeznaczone były tylko i wyłącznie dla białych. Czarni to nie jedyna grupa społeczna, która jest represjonowana, nie akceptowana przez skrajnie prawicowych mieszkańców Clayfield – na marginesie umieszczeni są również geje i lesbijki.

W takich czasach przyszło wchodzić w dorosłość Tolandowi, którego poznajemy, gdy próbuje się pozbierać po wypadku samochodowym, w którym zginęli jego rodzice. Ich śmierć to sytuacja graniczna, swoista cezura, której przekroczenie, uporanie się z faktem zapoczątkuje szereg zmian w życiu i myśleniu głównego bohatera. Początkowo jest zwykłym mieszkańcem małego miasteczka, chłopakiem pracującym na stacji benzynowej, niczym się nie wyróżniającym, chcącym mieć święty spokój, szarym człowiekiem bez właściwości, bez własnych przekonań politycznych, społecznych… Tak bardzo pragnie być normalny, zwyczajny, że neguje swoją seksualność. I na przekór sobie, związuje się z dziewczyną o imieniu Ginger, studentką i aktywistką ruchu Liga Równości Rasowej. To znajomość z nią, otwiera mu oczy na niesprawiedliwości, nierówności oraz obłudę panującą w amerykańskim społeczeństwie. Sam, chcąc nie chcąc, zaczyna się angażować. Mamy okazję obserwować, zrozumieć przejście od uwikłania, poprzez zaplątanie, aż do zaangażowania. Za zrozumieniem konieczności zmian w swojej postawie społecznej, idzie bolesny coming out, najpierw negacja, następnie odrzucenie, wreszcie próby zaakceptowania nowego "ja". Książka kończy się sekwencją scen w mieszkaniu Tolanda Polka, na których przedstawiony został wespół ze swoim życiowym partnerem.

 Howard Cruse zadbał, w warstwie graficznej, o wierne odtworzenie scenografii "czasów Kennedy’ego". Plansze zapełnione są przez charakterystyczne dla tego czasu przedmioty, odtworzone z wielką pieczołowitością – od samochodów, poprzez stroje, meble, dodatki (fryzury, oprawki okularów, kamery TV), aż po witryny sklepów i layout gazet. Kadry są głębokie, rysunek wykonany piórkiem, jest bardzo precyzyjny i przedstawia nie tylko pierwszy plan – najczęściej twarze bohaterów, ale także tło w postaci zabudowań, drzew i krzewów, ścian w pokojach. Warto zwrócić uwagę także na rozkład kadrów na planszach. Przyzwyczajeni jesteśmy do kadrów w kształcie kwadratów lub prostokątów, umieszczonych obok siebie w ilości do 6 na stronie. Jednakże w wypadku tego albumu, autor przełamuje te schematy, kadry nakładają się na siebie, mają różnorakie kształty, a czasem rysunek (np. szczekającego psa) umieszczany jest między ramkami. Bez wątpienia rysownik ogromnie się napracował.

Album "Stuck Rubber Baby" powinni przeczytać wszyscy ci, który uważają, że komiks nie podnosi tematów ważnych i zasadniczych, że narracja literacka zawsze musi być banalnie poprowadzona, ponieważ są przekonani, że jest to medium przeznaczone dla dzieci. Gwarantuję przewartościowanie poglądów.

Brak komentarzy: